Dodany: 07.10.2004 14:58|Autor: jcichonj

Deux ex machina


Część ostatnia "Opowieści o wojnie światów". Z zalet:
- całość cyklu, czyli 4 tomy, to jest pokaźna porcja lektury, która powinna wystarczyć na długo każdemu miłośnikowi fantasy;
- całkiem ciekawe koncepcje ras, głównie mam tutaj na myśli Valheru.

Całość natomiast jest jakoś dziwnie niespójna, co powoduje, że po przeczytaniu wrażenia miałem mieszane. Niby wszystko ładnie, ale rozmaite drobne zadry jednak trochę mi przeszkadzały. Nie do końca wiadomo, jak tu jest z magią, najpierw zaklęcia trzeba było czytać z książki, potem okazało się, że to jest niższa droga, a istnieje też droga wyższa, inny sposób magii, który nie wymaga czytania zaklęcia z książki, tylko jego wypowiedzenia. A potem jeszcze doszła magia elfów, o której już nic pewnego nie wiadomo i w efekcie o tym, jak cała ta magia działa, nie wiadomo nic. Nie wiadomo, co ogranicza moc maga, czy w ogóle istnieją jakieś ograniczenia, czy potrzebne są jakieś zaklęcia, czy wystarczy sobie coś pomyśleć i zażyczyć głośno - to są zdaje się zbędne szczegóły, którymi sobie autor nie zawraca głowy. Wiadomo, że nie wszystkie prawa rządzące magią muszą być znane bohaterom, ale jeśli najpotężniejszy mag na świecie sam dokładnie nie zdaje sobie sprawy, jaką właściwie ma moc, to coś tutaj dla mnie jest nie tak.

Sam świat jest niespójny, a może po prostu nieprzemyślany do końca. Autor piętrzy tajemnice i zagadki, na rozwiązanie których jakoś nie ma pomysłu. W trakcie swoich 12-letnich przygód bohaterowie ciągle rozwijają swoje umiejętności i możliwości. W pewnym momencie po prostu kończy się skala, magowie operują mocami przewyższającymi możliwości bogów i w tej samej chwili kończy się też wyobraźnia autora. Główny mag dla uzasadnienia swojej mocy czerpie z mitologii chrześcijańskiej, bohaterowie wędrują do miasta, do którego nawet śmierć nie dosięga. Co ciekawe, jeden z magów uwięziony jest w pułapce - na obszarze, w którym przebywa, czas cofa się zamiast płynąć normalnie. Nie wiem, jakim cudem nasi dzielni bohaterowie do niego docierają, bo na mój zdrowy rozum, skoro więzień został uwięziony wcześniej, a teraz cofa się w czasie, to w momencie, gdy przybywa ratunek, jego już tam nie powinno być - powinien być w czasie przeszłym. Generalnie zabawy z czasem są dosyć niebezpieczne - dla autora oczywiście, bo ciężko jest w miarę logicznie uzasadnić paradoks podróży w czasie i wiążące się z tym efekty typu przebywanie w dwu miejscach jednocześnie w tym samym czasie. O zgrozo, na tym nie koniec, nasi bohaterowie cofają się do początku czasu! A następnie, po obejrzeniu sobie stworzenia wszystkiego, ruszają w podróż z powrotem, czyli do swojego własnego czasu, po drodze odwiedzając rozmaite światy. A czemu w tak zwanym międzyczasie się nie zatrzymują, żeby naprawić błędy, które kiedyś popełnili, uratować przyjaciół, którzy niepotrzebnie zginęli - tego nie pojmuję. W momencie wprowadzenia takich możliwości jak podróż w czasie, właściwie cała historia wali się na łeb - bo spokojnie można w miarę potrzeb skoczyć w czasie to tu, to tam, pilnując, żeby nasze życie upływało sielsko i przyjemnie, a wrogowie nawet się nie narodzili. A idąc dalej - nawet te potężne moce zgromadzone przez naszych bohaterów nie wystarczają, aby pokonać wroga. Wróg bowiem mocą dysponuje ogromną, większą niż bogowie i w ogóle super-hiper-turbo-mega mocą. Ale wiadomo, że historia musi się skończyć dobrze i pan Feist zdaje sobie z tego sprawę. Tylko jakoś nie potrafi wymyślić wiarygodnego sposobu, w jaki można tak groźnych przeciwników pokonać. W efekcie - sami bohaterowie przyznają, że owszem, zagrożenie minęło, ale jak to się stało? Tego nie wiadomo, jakimś przypadkiem chyba.

Podsumowując - całość czyta się w miarę dobrze, ale też bez większych wrażeń. Jeśli ktoś szuka działa wybitnego, to zdecydowanie nie tu.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4441
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Helias 20.11.2008 19:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Część ostatnia "Opowieści... | jcichonj
Zdecydowanie nie zgadzam się z powyższą opinią. Owszem, liczba tajemnic szybko rośnie, nie odczuwa się jednak wrażenia ich natłoku. Na początku faktycznie wydaje się, że to co wiemy to wiemy, ale potem jak wszystko zaczyna się sypać, powoli obserwujemy jak wyłania się z tego nowy obraz o znacznie większej złożoności. Wiele sekretów zostanie rozwiązanych w czasie Wojny z Wężowym Ludem. Zupełnie inną rzeczą jest pewien realizm, jaki to powoduje, kiedy bohaterowie krok po kroku odkrywają tajemnice świata.
Stwierdzenie: "Nie wiem, jakim cudem nasi dzielni bohaterowie do niego docierają, bo na mój zdrowy rozum, skoro więzień został uwięziony wcześniej, a teraz cofa się w czasie, to w momencie, gdy przybywa ratunek, jego już tam nie powinno być - powinien być w czasie przeszłym." bardzo łatwo zbić. Wystarczy wykorzystać ten cytat:
"[...]Pułapka czasu. Została uruchomiona w chwili, gdy postawiliście stopę w Ogrodzie.[...]"
A więc wtedy, kiedy byli już razem. Autor nie wyjaśnia żadnych paradoksów czasu. Mag postanawia unikać sytuacji, kiedy mogłyby one wystąpić i jedynym "niebezpiecznym" miejscem jest sam ogród w którym cofają się w czasie. Jednak on akurat jest miejscem dosyć tajemniczym i sam ten fakt właściwie rozwiązywałby sprawę. W tym konkretnym przypadku mamy do czynienia z sytuacją, kiedy podróżuje cały ogród, ale to oznacza, że powinni oni natychmiast zacząć kolidować ze sobą samymi sprzed kilku chwil, co absurdalnie rozwiązuje problem, ponieważ ogród, do którego przybili nie jest już tym, do którego przybyli... Sytuacja dosyć śmieszna, ale ogólną istotą dzieł Feista jest to, że czasem brak gotowych rozwiązań i pojawia się możliwość ich szukania. Mimo, że potem poznamy wiele cudownych teorii, co zresztą już teraz się rozpoczęło, nigdy nie dostaniemy nic gratis. Zawsze zostanie miejsce na spekulacje i tajemnice. Jeśli ktoś chce przeczytać ciekawą książkę to oczywiście polecam, ale jeżeli ma to być próba jakiegoś tam człowieczka udzielenie bezwzględnej odpowiedzi na pytania, na które nikt jednoznacznie odpowiedzieć nie potrafi to niestety, okaże się, że autor nie próbuje. Zobaczymy jedynie pewien zbiór wiedzy na podstawie której można spokojnie spekulować i świat wykreowany wbrew pozorom z wielkim rozmysłem. Zapewne nikt nie zwrócił uwagi na to, że w każdej książce ginie przynajmniej jeden istotny bohater. Czasem jest to naprawdę dobrze wykreowana postać. I raczej we wciągającej akcji, intrygujących tajemnicach i filozoficznych rozważaniach oraz niesamowicie "realnych" postaciach można się dopatrywać siły tej i innych książek tego autora.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: