Dodany: 13.02.2011 14:32|Autor: Jagusia

Książki i okolice> Książki w ogóle

Pierwsza książka.


Czy był już kiedyś ten wątek?
Jaką książkę i w jakim wieku przeczytaliście samodzielnie? Wróciliście kiedyś do niej?
Wyświetleń: 8404
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 29
Użytkownik: alicja225 13.02.2011 15:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Nie pamiętam jaką przeczytałam jako pierwszą. Pamiętam doskonale jakiej nie przeczytałam w latach młodzieńczych. "Rogaś z Doliny Roztoki"- akurat była wywiadówka. Oj działo się potem, działo.
Użytkownik: Wojciechos 13.02.2011 17:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie pamiętam jaką przecz... | alicja225
Jestem czytelnikiem raczej świeżej daty i jeśli dobrze pamiętam, to pierwszą moją nieprzymuszoną książką był 'Harry Potter i Więzień Azkabanu' przeczytany w roku 2000 lub 2001. Można więc powiedzieć, że należę do pokolenia, które Potter przekonał do książek.
Byłem wtedy jeszcze w podstawówce i od zawsze wzbraniałem się przed książkami rękami i nogami. Teraz mam prawie 22 lata i czytam jedną, dwie książki miesięcznie, co dla mnie jest wynikiem bardzo dobrym. Ale trochę zboczyłem z tematu, więc już się zamykam. ;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.02.2011 19:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Nie bardzo pamiętam, bo nauczyłam się czytać w wieku mniej więcej 4 lat, a mam... no, sporo..., ale wydaje mi się, że mogły to być książeczki z serii "Poczytaj mi, mamo", takie broszurki w śmiesznym formacie, jak zeszyt do nut. Miały chyba po 16 stron, i w każdej była jedna bajka, dłuższy wierszyk lub opowiadanie - np. "Agata nogą zamiata", "Olimpiada w zoo", innych tytułów nie pamiętam, ale nieco treści - o stole, który pobiegł do lasu, o węgielku, który uciekł z kopalni, o chłopcu, który był w fabryce samochodów i przyglądał się, jak się produkuje Warszawy... Rodzice dali je wszystkie do introligatora, powstały z tego dwa spore tomy; jeden przetrwał u mnie i czytałam go ponownie, gdy mój syn był w wieku przedszkolnym (ja czytałam, bo on jeszcze nie wykazywał chęci, wolał słuchać). Teraz gdzieś leżą w domu zakamuflowane, aż się pojawi kolejne pokolenie.
Użytkownik: ka.ja 13.02.2011 19:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Ja tego nie pamiętam, ale moja Mama twierdzi, że pierwsza lektura, jaką samodzielnie pokonałam od deski do deski i pięć tysięcy razy tam i z powrotem, to były "Dzieci z Bullerbyn". Możliwe, że wcześniej były jakieś tam "bajki-poczytajki", ale z legendą rodzinną się nie dyskutuje. Podobno zostałam przyłapana z tą książką, a że dość długo i monotonnie przekładałam strony, rodzicielka zapytała, co robię. "Czytam, nie widzisz?" "To dlaczego nie słychać?"- tu się Mama nie popisała, więc zgromiłam ją swoim trzyletnim spojrzeniem starej-maleńkiej i wytłumaczyłam, jak głupkowi "No przecież czytam w myślach!". Nie uwierzyła i musiałam udowodnić, czytając też na głos.
Do "Dzieci z Bullerbyn" wracam regularnie i strasznie się cieszę, że miałam w dzieciństwie takie piękne książki na półkach.
Użytkownik: benten 13.02.2011 19:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tego nie pamiętam, ale... | ka.ja
Ja też! Po kilkakrotnej lekturze moja babcia nie chciała mi więcej tego czytać, więc spędzając wakacje na wsi kuzynka musiała mnie nauczyć, żebym mogła przeczytać kolejne razy. To było lato przed pójściem do zerówki.
Użytkownik: argothiel 14.02.2011 01:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tego nie pamiętam, ale... | ka.ja
O, tak, to była taka książka, którą się czytało pod kołdrą z latarką, wbrew zakazom rodziców do późna w nocy. To był taki ubogi odpowiednik budowania tuneli w sianie. Choć dzięki klimatowi tej książki stawał się zupełnie realny.
Użytkownik: asiek2701 13.02.2011 19:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Pamiętam to bardzo dobrze:) W wieku 4 lat przeczytałam pierwszą książeczkę- "Szewczyka Dratewkę". Dziękuję, że mi to przypomnieliście, zaraz dodaję ją do moich ocen.
Użytkownik: koczowniczka 13.02.2011 19:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Nauczyłam się czytać mając 5 lat. Pamiętam dobrze swoją pierwszą samodzielną lekturę, był to "Kot, który zawsze chadzał własnymi drogami" Kiplinga. Wróciłam do niej całkiem niedawno i nadal mi się podoba. To jedna z tych książeczek, które się nie starzeją. Przeurocza.
Użytkownik: jakozak 13.02.2011 19:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Nie pamiętam. Na pewno były to malutkie książeczki z serii Poczytaj mi mamo i Pan Soczewka. A z doroślejszych? Nie wiem: Legendy i baśnie wietnamskie, Jak górnik Bulanda diabła oszukał, Takie sobie bajeczki, Tumbo z Przylądka Dobrej Nadziei, Przygody Sindbada Żeglarza. Potem były różne, różniaste baśnie, Klub Siedmiu Przygód, Akademia Pana Kleksa, Tomek Wilmowski... A w ósmej klasie na pewno zachwyciło mnie Zabić drozda. I Pan Tadeusz.
Jakoś tak.
Użytkownik: jakozak 13.02.2011 19:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie pamiętam. Na pewno by... | jakozak
Rogaś! Rogaś też był.
Użytkownik: Viv87 13.02.2011 20:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Pamiętam bardzo dobrze - byłamw pierwszej klasie podstawówki i przeczytałam "Kubusia Puchatka". Zajęło mi to trzy miesiące i byłam z siebie strasznie dumna, że tak krótko. A zaraz później była "Puc, Bursztyn i goście" i "Dzieci z Bullerbyn" - tą ostatnią czytałam na przemian z mamą, więc nie mogę wziąć całej chwały dla siebie :)
Użytkownik: evvqa 13.02.2011 21:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Hmm... Tak dokładne to nie pamiętam, która była tą naprawdę pierwszą...ale pamiętam, że kiedyś będąc w klasach 1-3 czytałam swoim misiom i w jedno popołudnie przeczytałam "Przygody Filonka Bezogonka" :) Ale byłam dumna, że taką grubą książkę przeczytałam w tak krótkim czasie...
Parę lat temu, kiedy już podrosłam :D, czytałam ją pewnej dziewczynce,którą się opiekowałam. Przyniosła ona do mnie tę książkę i pamiętam, że niemałe było moje zdziwienie, kiedy ujrzałam ją po latach... taka cieniutka i do tego taki wielki druk :) Ale sentyment pozostał... :) I zawsze książka ta powoduje uśmiech na mojej twarzy, zwłaszcza, że ciągle kojarzy mi się ona z tą dumą siedmiolatka, który osiągnął coś niewyobrażalnego w swoim mniemaniu :)
Użytkownik: agnieszak 13.02.2011 23:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
"Poznaj świat" - na niej się nauczyłam czytać. Pełno obrazków i jak dzisiaj sobie wspominam to bardzo propagandowa. Widać byłam już od małego zbuntowana, bo nie zapałałam miłością do Wielkiego Brata ze wschodu :)
Pamiętam też pierwszą wypożyczoną ze szkolnej biblioteki - "Cudaczek Wyśmiewaczek".
Użytkownik: argothiel 14.02.2011 01:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
A pierwszą większą książką, którą przeczytałem (wcześniej wszystkie najwyżej kilkadzieścia stron), był jakiś zbiór wierszy, chyba antologia wierszy dla dzieci (a może to Brzechwa był?), ponad 200 stron. Dobrze pamiętam wygląd, fioletowa książka, tytuł niestety dużo słabiej, ale gdzieś pewnie jeszcze leży na półce. Nawet nie mam jej w ocenach...
Użytkownik: Aquilla 14.02.2011 02:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Nauczyłam się czytać jak miałam pięć lat, więc wtedy pewnie nastąpiła moja inicjacja książkowa. Co to było, nie wiem, podejrzewam, że któraś z maleńkich disnejowskich książeczek, które można było w tym czasie kupić.
Pierwszą książką istniejącą w Biblionetkowym zbiorze była chyba Podróż do Leśnej Krainy (Brierley Jane, Brierley Sarah, Wolf Tony) Genialna rzecz - wielka księga formatu A3 stylizowana na walizkę pełna krasnali, smoków, gadających zwierzaków i innych cudów. Strasznie ją lubiłam i mam nadzieję, że gdzieś jeszcze ją mam.

Natomiast jeśli chodzi o pierwszą książkę bez obrazków stawiam na Doktora Dolittle. Jakoś tak dzieciństwo kojarzy mi się z nim i Astrid, a Astrid pamiętam zaczęłam czytać w pierwszej klasie podstawówki, więc to nie mogła być ona ;) .
Użytkownik: Sznajper 14.02.2011 08:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Moją pierwszą "prawdziwą" książką był Tarzan wśród małp (Burroughs Edgar Rice). Miałem wtedy chyba z sześć lat i wydawało mi się, że całkiem nieźle mi to czytanie idzie. Po latach przeglądałem mój stary egzemplarz "Tarzana" i na każdej stronie jest kilka znaczków zrobionych kredką, czy pisakiem oznaczających miejsce w którym skończyłem czytać :)
Użytkownik: Zbojnica 14.02.2011 10:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
U mnie to był chyba "Konik Garbusek" Jeroszowa. Rety, ależ mi się rezolutny konik nieprawdopodobnie podobał!! Do tej pory to jedna z ulubionych mych postaci literackich. Poza "Konikiem" to połykałam w całości wszelkiego rodzaju tomy legend i klechd..Tyle udało mi się wygrzebać z pamięci :)
Użytkownik: in_dependent 14.02.2011 21:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Moją pierwszą książką, którą przeczytałam samodzielnie zaraz po tym, jak nauczyłam się czytać był "Mały książę" zabrany ze stolika mojej mamy - filologa jęz. polskiego.
Miałam wtedy cztery lata i z przyjemnością wędrowałam po baśniowym świecie z Małym Księciem (nawet rysowałam specjalnie dla niego, w prezencie, baranki!).

Książkę przeczytałam później jeszcze kilkanaście razy, czytam do dziś i zawsze czuję tę samą ekscytację, która towarzyszyła mi za pierwszym razem.

Użytkownik: kria1 15.02.2011 08:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Moją pierwszą książką, kt... | in_dependent
Moją pierwszą książką również był " Mały książę". Jako dziecko i nastolatka nie cierpiałam czytać, teraz jestem od tego uzależniona. Kiedyś nauczyciele i rodzice narzucali mi książki, więc jak każde dziecko buntowałam się i ich nie czytałam. Tak naprawdę moja przygoda z czytaniem zaczęła się od lektury " Inny świat" Grudzińskiego. Od tamtej pory pokochałam czytanie i już sama sięgałam po tego typu lektury rozszerzając swoje czytanie o rózną tematykę.
Użytkownik: Jagusia 15.02.2011 17:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
A ja "Psotki i śmieszki" Porazińskiej. A potem "Klockowo". Ale kto je napisał? "Słoń Trąbalski" i oczywiście "Dzieci z Bullerbyn". Niezastąpione.
Użytkownik: ulaluna 22.09.2011 23:35 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja "Psotki i śmieszki" ... | Jagusia
To ja chyba nauczylam sie czytac najpozniej z was wszystkich. W zerowce mialam problemy z czytaniem, po prostu nie moglam dac sobie z tym rady. Pamietam ten stres przed zajeciami w zerowce kiedy mialam byc pytana z czytanki o kwiatach malwy i jak sie meczylam z przeczytaniem tej czytanki...do tej pory to pamietam. Przyznaje sie ze wstydem ze grozilo mi nawet zostanie w zerowce na drugi rok :(
Ja juz tego nie pamietam, ale moja mama opowiadala mi ze na miesiac lub dwa przed koncem roku szkolnego usiadlam sobie sama w pokoju z jakas gruba ksiazka w reku i przeczytalam ja od deski do deski (oczywiscie nie w jeden dzien;). Ciocia mowi ze byla to jakas ksiazka religijna (no chyba nie byla to Biblia...? ;-)) ale podobna byla to ksiazka mala i gruba wiec podejrzewam ze byly to 'Dzieci z Bullerbyn' bo akurat ta ksiazke o takim formacie mialam w swojej dziecej biblioteczce.
Pozniej po tym wielkim przelomie juz nie mialam problemow z czytaniem na glos w szkole i oczywiscie nie siedzialam drugi rok w zerowce :)
Użytkownik: farfelkugel 23.09.2011 00:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Ja wystartowałem w wieku 4 lat. Tytułu pierwszej książki niestety nie pamiętam, za to doskonale utkwił mi w pamięci początek książki: "Idą, idą zające po łące..." Potem było czytanie sąsiadce gazety w charakterze "cudownego dziecka w kamienicy" :-), zbiór baśni rosyjskich - o Kościeju czarodzieju (jego życie ukryte było w jajku. Zbicie jaja oznaczało śmierć złego Kościeja. Czyli to nie Rowling wymyśliła horcruksy!!!!), wieszczym siwku złotogrzywku itp., Robinson Cruzoe a dalej to już poszło lawinowo.
Użytkownik: andrea14-10 23.09.2011 09:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja wystartowałem w wieku ... | farfelkugel
O, jak ja to znam, kariera "cudownego dziecka", :-))Też nauczyłem się czytać między 3 a 4 rokiem życia. Nikt (ja sam też) nie wie jak i sąsiedzi, początkowo niedowierzający, dawali mi do czytania gazetę, a później, gdy już znali moje "zdolności", przywabiali mnie przy okazji jakichś wizyt i występowałem w roli lokalnego kuriozum. Gdy miałem 3,5 roku trafiłem na ponad miesiąc do kliniki, byłem na tyle nierozgarnięty, że nie potrafiłem zapamiętać, w której sali jest moje łóżko, ani które łóżko i szafka są moje ale już namiętnie czytałem i żądałem od odwiedzających mnie członków rodziny, by przynosili mi nie zabawki czy słodycze ale książki - w efekcie wróciłem ze szpitala z pakietem książeczek z "Serii z wiewiórką" i "Poczytaj mi mamo". Nie potrafię oczywiście powiedzieć, którą książkę przeczytałem jako pierwszą ale jedne z pierwszych to "Miedziana lampa. Baśnie i opowieści o śląskim Skarbniku" Kornelii Dobkiewiczowej i "Wyprawa tapatików" Marty Tomaszewskiej, obie, a szczególnie pierwszą znałem jeszcze przed przeczytaniem samodzielnym bo czytywały mi je mama i babcia. I jeszcze pochwalę się pierwszą nagroda "czytelniczą": kioskarka z najbliższego "Ruchu" nie wierzyła, że już umiem czytać i lekkomyślnie obiecała dać mi książkę, jeśli jej udowodnię tę umiejętność. Nie rozumiałem, że obietnica jest żartem, a ponieważ przeprowadzenie "dowodu" nie sprawiło mi większego trudu, zacząłem przy codziennej wizycie po zakup prasy, w której zawsze towarzyszyłem jednemu z rodziców upominać się o obiecaną nagrodę i w końcu pani z kiosku mi ją dała (a może rodzice zapłacili ale nigdy się nie przyznali?). Była to książeczka pt. "Zdobywcy orzechowego tortu" Piotra Wojciechowskiego. Wszystkie te książki mam do dzisiaj.
Użytkownik: berserkerka 24.09.2011 17:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Może dokładnie nie mogę tego stwierdzić, ale z tego co pamietam (tak na 70%) była to książka z wierszami Tuwima, o lokomotywie, słoniu trąbalskim itd. Dostałam ją na swoje pierwsze urodziny i maglowałam ciągle mamę żeby mi ją czytała, potem uczyła na pamięć wybranych wierszyków, bo tak mi się podobała. Chyba zanim nauczyłam się czytać znałam ją już na pamięć, więc nie wiem czy to się liczy:-) Ale to książka mojego dzieciństwa, z pogiętymi, obślinionymi kartkami, odpadającą okładką itd. Niestety, zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach.
Użytkownik: Malusia-kiciusia 24.09.2011 19:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Moją pierwszą książką była "Pchła Szachrajka" Jana Brzechwy. Miałam wtedy chyba siedem lat i dostałam tę książkę pod choinkę:). Był to egzemplarz bardzo ładny i z wieloma ciekawymi obrazkami.
Użytkownik: [Kalais] 27.09.2011 14:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Niestety nie pamiętami mojej pierwszej przeczytanej książki. Nigdy nie lubiałem czytać. Nawet lektór w więkrzości przypadków nie czytałem.
Napisze może jaki tytuł miała książka, po której polubiłem czytanie i tak naprawdę, od której zaczęła się moja przygoda z książką.
"Kapłan" Krzysztofa Kotowskiego.
Użytkownik: mika_p 01.10.2011 00:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy był już kiedyś ten wą... | Jagusia
Ja też nie pamiętam swojej pierwszej książki, bo czytać umiem, odkąd pamiętam.
Pamiętam za to, jak wyglądał mój zbiór książeczek: leżały płasko na półce, największe na dole, najmniejsze na górze. Na dolnej półce regału, na półkach za szybą, za drzwiami dużego pokoju. Na środkowej stały "pamiątki" takie jak laleczka w łowickim stroju.
Te moje książeczki były ułozone rozmiarem zawsze tylko przez krótki czas, normalny stan to był bałagan, bo wiecznie wyciągałam te spod spodu, żeby czytać, i wpychałam na wierzch po lekturze. Porządki polegały na wygarnięciu wszystkiego na podłogę, tak, że drzwi nie dało się otworzyć, i układanie. Wieki to trwało, bo czytałam w trakcie.

jedną z największych formatem pozycji w moim księgozbiorze nie była książka drukowana, tylko gruby zeszyt w kratkę w granatowej okładce, w którym były przepisane ręcznie wiersze, Tuwima, Brzechwy, część na pewno zilustrowana, ołówkiem i pokolorowana kredkami. To nie było pismo mojej mamy, mam wrażenie, że odziedziczyłam zeszyt po starszym dziecku którejś z maminych koleżanek. To był początek lat osiemdziesiątych. Słoń Trąbalski miał granatowy frak czy surdut i jeszcze coś czerwonego.

Pamiętam książkę, która straciłam.
Do zerówki przynosiliśmy książki do czytania, na kilka dni. Ja zaniosłam "Dziewięć pawic i króla smoków", kwadratowy format, seria ze ślimakiem. W owym czasie zerówka i pierwsza klasa miały sale w oddzielnym budynku, baraku obok szkoły. Pewnego razu część baraku spłonęła, ta właśnie zerówkowa. W tym moja książka.
Użytkownik: Zaczytana2 04.10.2011 09:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też nie pamiętam swoje... | mika_p
Szczerze to nie pamiętam, przypuszczam, że były to jakieś bajki dla dzieci. Pamiętam za to, że miałam takie ulubione radziecki bajeczki o zwierzątkach. Świadome czytelnictwo rozpoczęłam od "Dzieci z Bullerbyn", "Małej Księżniczki" i "Ani z Zielonego Wzgórza".
Użytkownik: MELCIA 06.10.2011 21:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze to nie pamiętam,... | Zaczytana2
KIedy myślę o swoich "pierwszych książkach", zaraz ogarnia mnie nastrój melancholii. Dzieciństwo robi się takie odległe!

Uczyłam się czytać na książeczkach z serii "Pixi", niektóre tytuły pamiętam do dziś ("Jaś piecze ciasteczka" - w oryginale duńskim "Aske bager smakager" :), "Wujek Olek"). Kiedy miałam 5 lat, to mama czytała mi "Biblię" ilustrowaną w opracowaniu dla dzieci. Po pewnym czasie zaczęłam sama ją "sylabizować", bo czytanie to to jeszcze nie było ;) Przed pójściem do szkoły poznałam też sporo wierszyków Brzechwy i Tuwima. W zerówce przeczytałam "Dzieci z Bullerbyn" chyba z milion razy, pokochałam tę książkę i nadal mam do niej sentyment. Również w zerówce poznałam książkę "Oto jest Kasia", też mam sentyment.

Na początku pierwszej klasy podstawówki chorowałam i kilka tygodni leżałam w szpitalu. Wtedy przeczytałam samodzielnie sporo książek (trochę też czytali mi rodzice), z których pamiętam "Lato z duchami" Oberto, "Madikę z Czerwcowego Wzgórza" kochanej Astrid, "Spotkanie nad morzem" Korczakowskiej i "Mikołajka". Jako mały smyk czytałam też "Baśnie" Andersena, bo dostałam pod choinkę piękne wydanie z ilustracjami Szancera... I jeszcze "Emil ze Smalandii", "Rogaś z Doliny Roztoki", "Cudaczek Wyśmiewaczek"... A potem "Ania z Zielonego Wzgórza", "Tomki", "Sherlock Holmes" pożyczony od pierwszej platonicznej miłości (mieliśmy po 11 lat)... Przeczytany w wieku trzynastu lat i do dziś ukochany "Martin Eden" Londona... Ech, miało być o jednej książce, a ja się o całym dzieciństwie rozpisuję! Robię się sentymentalna.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: