Spotkanie dwóch pisarskich osobistości, czyli "Lalka" - doświadczenie wewnętrzne
"Lalka" Bolesława Prusa to jedna z niewielu lektur, które są dla ucznia miłym zaskoczeniem. Znakomita książka w pełni zasługuje na tytuł arcydzieła polskiej prozy - a arcydzieł, w których, jak pisze Olga Tokarczuk, "wszystko co (…) istotne mogłoby się wydarzyć teraz", nie mamy wielu. Czy mamy jakiekolwiek jeszcze? W "Lalce" jest magnetyzm, którego brakuje wielu innym tytułom - dlatego, niech uwierzy, kto nie wie, można ją czytać wciąż, wciąż, wciąż na nowo.
Rozmyślając o Stachu (wiem, wiem, powinno być Stanisławie, ale...), pannie Łęckiej, niesamowitych studentach, marzycielach, Warszawie i Paryżu przypomniałam sobie o czymś istotnym, co powinno moją lekturę uczynić inną, głębszą. To "Lalka i perła" Olgi Tokarczuk.
Na półce, odłożone do czasu, kiedy "Lalkę" przeczytam. Odłożone, by nie psuć sobie przedwcześnie poznanymi niuansami i drobiazgami przyjemności lektury. Olga Tokarczuk to jedna z ciekawszych polskich pisarek współczesnych. Zjawiskowo przenikliwa, mądra i wrażliwa. Co wynikło ze spotkania naszych czytań? Nic dobrego. Bo, chociaż esej napisany jest w sposób, który nie pozwala odmówić jego autorce ogromnej wiedzy, znajomości psychologii i innych dziedzin i może się podobać sam w sobie, prezentuje poglądy inne niż moje. Czy wynika z tego, że ja - taki sobie mól książkowy - mam prawo oceniać i na tej nikłej podstawie wydawać opinię?
Pisarka, broniąc swojego punktu widzenia, daje każdemu ze swoich czytelników oręż do ręki. Pisze bowiem: Dlatego mówiąc o dziele i jego przeżyciu, można mówić tylko o sobie, o własnym systemie znaczeń, własnym uniwersum, nie zapominając przy tym, że takie osobiste odczytanie może być nieprzekładalne na doświadczenia innych.
Jest kilka punktów, w których trzeba Oldze Tokarczuk przyznać rację. Przede wszystkim - czytelnik nie wie, dlaczego tak właściwie Stanisław kocha Łęcką. Bo to zakochanie, jak każde inne: niespodziewane, szalone i idealistyczne. Zgodzić się trzeba, że wśród wielu dwupoziomów znajduje się jeden szczególny - to książka o tym jak było (historyczne realia) i jak jest (psychologia). Podobna historia, powtarzająca początki arcypowieści Prusa i wątku romansowego, wielokrotnie znalazła odbicie w baśniach i powieściach, zdarzyć by się mogła i dziś. Tokarczuk koncentruje się na Wokulskim i jego duchowej podróży. Ma on być człowiekiem, który podjął Wyzwanie, słyszał Głosy, ale przede wszystkim ocalił własną duszę. Taka interpretacja na pewno nie jest niezgodna z prawdą, ale wydaje się na siłę oryginalna. Skupiając uwagę na tym jednym wątku, ze szczególnym uwzględnieniem wyjazdu do Paryża, autorka o wielu wątkach wspomina na marginesie, oszczędza czytelnikowi rysu historycznego. Specjalizowanie się w jednej tylko dziedzinie zubaża. Gdyby w "Lalce i perle" więcej było o dziele Prusa, moja ocena z pewnością byłaby wyższa. Na początku były własne notatki i próby odczytania arcypowieści. I może tak powinno zostać? Esej może uzupełnić nasze spojrzenie na książkę, przestawić nas na nieco inne fale, dotrzeć do innej wrażliwości. Nie zastąpi natomiast własnych przemyśleń.
Na uwagę zasługują stwierdzenia natury ogólnej o książkach i literaturze. Tokarczuk pokazuje, w jaki sposób - pomijając wnioski, do których dochodzi - należy smakować literaturę. Właśnie tego drążenia, skupienia i zamyślenia należy się od autorki uczyć: na jej własnych książkach, na "Lalce", na czym tylko zechcecie. O "Lalce" pisano lepiej, ale każdy ma prawo do własnych odczuć. Pisarka po lekturze Prusa, a ja po tym, co wyszło spod jej pióra.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.