Dodany: 12.02.2007 14:25|Autor: oblivion
Wrony nad łanem zboża...
Co można powiedzieć patrząc po raz pierwszy na ponadośmiusetstronicową książkę, zaczynającą się słowami: "Świadkami morderstwa były ptaki"*? Bardzo długi kryminał...? Jednak już po kilkunastu pierwszych stronach orientujemy się, że to coś dużo więcej...
Kanada. Początek lat 60. Świat po wojnie powoli wraca do "normalności". Jack - pułkownik lotnictwa i jego żona Mimi stanowią idealną parę. Po kilkunastu latach małżeństwa nadal są w sobie zakochani i z radością wypełniają rolę rodziców wobec dwójki swoich dzieci: ośmioletniej Madeleine i dwunastoletniego Mike’a. Pełni wiary w szczęśliwą przyszłość udają się właśnie na nową placówkę, na którą został przeniesiony Jack. Rodzina jak z obrazka...
Jednak niespokojne czasy dają o sobie znać. Wspomnienia drugiej wojny światowej są wciąż jeszcze żywe, także w świadomości dzieci. Tymczasem trwa już kolejna, która, choć nie polega na konflikcie zbrojnym, jest nie mniej groźna: zimna wojna. W rozmowach, strzępach wiadomości z gazet i telewizji odbijają się ówczesne marzenia o locie na Księżyc, ale także obawy na wieść o zgromadzeniu wyrzutni pocisków rakietowych na Kubie. Również nad rodziną McCarthych zbierają się ciemne chmury. Jack wplątuje się w sieć tajemnic i kłamstw i nie zauważa, że także jego córka uwikłana jest w pewne sprawy, które ukrywa przed światem... Atmosfera stopniowo się zagęszcza, aż do punktu kulminacyjnego, kiedy to okolica spokojnej bazy lotniczej staje się miejscem wstrząsającej zbrodni...
Dużym atutem książki jest sposób, w jaki autorka kreuje bohaterów, a zwłaszcza postać Madeleine - bystrej, energicznej, obdarzonej niezwykłą wyobraźnią dziewczynki. Ale nie tylko pogłębione portrety psychologiczne postaci wpływają na wysoki poziom powieści. Ann-Marie MacDonald prezentuje nam bowiem wycinek, fragment obrazu powojennego świata. Pod tym względem jest to powieść niemal obyczajowa, zawierająca wiele, z pozoru nieistotnych, szczegółów z życia rodziny McCarthych - z pozoru, gdyż to właśnie one tworzą misternie ukształtowany świat przedstawiony. Bardzo ważny jest tam także bez wątpienia nastrój - budowany skrzętnie strona po stronie: nieustannie wzrastające napięcie, poczucie, że wkrótce nastąpi coś zatrważającego, a zarazem nieuniknionego... Atmosfera powieści nieodparcie przywodzi mi na myśl obraz van Gogha „Kruki nad łanem zboża”, uznawany za jego ostatnią pracę: cicha spokojna okolica, błękitne niebo, złociste pole zboża; nagle zaczynają nadciągać ciemne chmury, rzucając na ziemię złowrogi cień, nadlatują czarne kruki... czy może raczej - wrony...
_______
* Ann-Marie MacDonald, "Co widziały wrony", przeł. Sławomir Studniarz, wyd. Świat Książki, 2006.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.