Dodany: 04.01.2011 03:24|Autor: miłośniczka

Czytatnik: Te oraz inne szpargały

4 osoby polecają ten tekst.

Piękno. Na półeczce obok łóżka


Rodziewiczówna, Bratny, Kawalec. Nazwiska, które od jakiegoś już czasu chodzą za mną jak cień. Muszę Wam się przyznać: jestem najzwyczajniejszą w świecie fanką. Nie jakiegoś modnego rockowego zespołu, nie znanej piosenkarki; przynajmniej nie o tym teraz mówię. Mówię o ludziach, do których nazwisk nie pasuje nawet słowo „fanka”, więc zastąpię je słowem: „wielbicielka”. Albo raczej: „miłośniczka”...

Rodziewiczówna, Bratny, Kawalec. Cóż jest fascynującego w tych zapomnianych (wnioskuję po liczbie ocen w BiblioNETce) autorach? Czym pani Maria oraz panowie Roman i Julian trącają tak delikatnie struny mojego serca?

...to jest jak... poezja, tyle, że nie przybierająca formy wiersza, tylko rozwlekłych opowiadań...

Wystarczy sięgnąć po „Harfę Gorców”, żeby poczuć zapach buków rosnących na szlaku prowadzącym na Turbacz. Niemal namacalnie czujemy pod palcami muskaną słońcem, pięknie pachnącą trawę, namiętnie głaszcząc dywan, na którym położyliśmy się po to, żeby odprężyć się na górskim zboczu, świeżym, pachnącym wiatrem powietrzu. A ten dobór słów u Bratnego? Sąsiedztwo liter, które smakuje się jak... kiedyś użyłam już tego porównania – jak czerwone, wytrawne wino. A to dobro, które aż bije z kart ich książek? To serce, które nam emanuje tysiącem uczuć prosto w twarz? Oni są jak najlepsi przyjaciele w chwilach zwątpienia, naprawdę. Wiem, że zabrzmiało to patetycznie, ale to prawda: przywracają wiarę w Boga i ludzi, choć nie sądzę, żeby takie właśnie było ich zamierzenie, kiedyś tam. W tak piękny sposób można odnaleźć siebie, gubiąc po drodze pomniejsze zmartwienia, podczas czytania o tych biednych rodziewiczowych ludzieńkach, wiernych sercom i sumieniom...

Ta moja Rodziewiczówna ze swoim sposobem pisania. Ten mój Bratny, czyli pani Maria w spodniach. I Kawalec, tak cudownie komponujący się z poprzednimi dwoma nazwiskami, bo myśląc o tym, za co kocham książki Marii i opowiadania Romana nie mogę nie pomyśleć od razu i o nim. Chciałabym zawsze mieć ich na półce obok łóżka, żeby w chwilach ogromnej potrzeby znalezienia piękna móc od razu do nich przybiec i to piękno w nich znaleźć.

PIĘKNO. Najwyższą wartość estetyczną.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2866
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: jakozak 04.01.2011 14:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Rodziewiczówna, Bratny, K... | miłośniczka
Jak różne są upodobania i pojęcia piękna.
Bardziej do mnie przemawiają biedne postacie z Kraszewskiego, niż z Rodziewiczównej, która mnie raczej drażni infantylnością.
Bratny? Nie za wiele ja wiem na jego temat, nie za wiele się naczytałam...
Kawalec - toż samo.
Dla mnie piękno to Żukrowski, to spora część Dobraczyńskiego, to Dygat, to Saint Exupery, Twain, Makuszyński, Kobyliński, Neverly...
Poetyczność, przemyślenia, dusza, piękno, głębia, estetyka języka, kultura i bardzo wysoki poziom.
Plus błyskotliwość Boy'a.
Użytkownik: miłośniczka 05.01.2011 01:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak różne są upodobania i... | jakozak
Oczywiście, że tyle jest różnych odczuć co do piękna, ilu ludzi na tym świecie.

To nie tak, że trzej u góry wymienieni to moi zdecydowani idole wśród pisarzy. Uwielbiam Kunderę i to on ma u mnie o wiele wyższe oceny, kocham, jak pisze Borges, bardzo lubię nieznanego nikomu Drozda, którego mam tylko jedno opowiadanie. Przepadam za Turgieniewem. Chodzi o to, że ta trójka ma w sobie coś takiego... Są specyficzni, wszyscy z jednej gliny ulepieni. Rodziewiczówna pisała sto lat temu i teraz, po tych stu latach, ma we mnie wierną czytelniczkę, taką, co to lubi po nią sięgnąć właśnie dla tej wartości estetycznej, dla piękna, jakie dość namacalnie odczuwa podczas czytania ulepionych z gliny atramentu właśnie przez nią, niegdyś, słów. Chciałam zaznaczyć, że - sama nie wiem, jak to się dzieje - choć na co dzień czytam inne książki, to potrzebuję od czasu do czasu właśnie tego, co może dać mi któreś z nich. Po prostu porywa mnie ten styl pisania, porównywalny, z lekkimi tylko odcieniami różności, u każdego. Tylko o to. I kiedyś, kiedy zastanawiałam się, jak jednym słowem określić to, czego oni mi dostarczają, to, za czym tak tęsknię, olśniło mnie - chodzi o Piękno. O ten jeden, specyficzny rodzaj piękna, związany z tematem oraz sposobem, w jaki się ten temat rozwija. Ot, co.

Innych kocham bardziej, co nie oznacza, że nie tęsknię za Marią, Romanem i Julianem. Po prostu.
Użytkownik: jakozak 05.01.2011 11:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że tyle jest ... | miłośniczka
Dla mnie atmosferkę ma Dołęga-Mostowicz.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: