Dodany: 01.01.2011 21:51|Autor: purp
Przebajerowana bajka
Niekonsekwencją jest dla mnie pisanie o arabach i wtykanie im w ręce alkoholu! Ja nie słyszałam by muzułmanie popijali choćby i wino, a w książce i ojciec szejk, i jego następca zupełnie naturalnie w pustynnym obozie sobie popijają, nawet do upicia. Zresztą jaki to arab (nawet z angielskimi korzeniami) co na pustyni planuje prezenty gwiazdkowe (Święta bożego narodzenia?!).Wybrał życie jako chrześcijański następca swego ojca, za ogólnym przyzwoleniem? Po całym dniu pod pustynnym słońcem bohater ma jedynie silne poparzenie skóry, lekkie osłabienie a ja się zastanawiam jak uniknął udaru słonecznego: wymiotów, zawrotów głowy, zaburzeń świadomości, szczególnie, że sam oprawca działanie takich promieni słonecznych ocenił na szybko-zabójcze. Ten nie dość, że świetnie wie jak na pustyni odnaleźć właściwą drogę, ratuje siebie i swoją kobietę.Po co pisać o całym dniu prażenia, może wystarczyłoby kilka godzin? To takie błędy, które natychmiast rażą, ale również od razu zastanawiają nad realnością pozostałych zdarzeń. Ta nagła sprawność szycia przez główną bohaterkę, która do tej pory stroje kupowała gotowe więc wprawy, umiejętności nie ma żadnych, a śmiga igłą zarówno bluzki, spódnice, spodnie ale i wyjściowe suknie. Zastanawiam się po co autorka zabiera się za pisanie o Beduinach przedstawiając ich jak średniowiecznych Anglików w turbanach na głowie i namiocie zamiast zamku, nie wysilając się choćby na pobieżne zaznajomienie z opisywaną kulturą. Kiedy gdzie indziej czytam o średniowiecznych ucztach z ziemniakami potrafię przymknąć oko, bo potrawy zwykle nie mają wpływu na ogół zdarzeń(wyobrażam sobie, że jest napisane np.kasza), ale alkohol znaczenie zwykle ma. Cała historia jest tak naciągana, że traci całą moc romantycznej bajki.