Dodany: 08.12.2010 17:16|Autor: dot59
Ta, która urodziła, czy...?
Nazwisko autorki zapamiętałam po przeczytaniu „Trzech połówek jabłka”, książki nie wybitnej, lecz będącej czymś więcej niż tylko zwykłym czytadłem. Po nową jej powieść, „Kukułkę”, sięgnęłam bez wahania, tym bardziej, że już zdążyłam się natknąć na dobre opinie znajomych biblionetkowiczów. No i muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem - nieczęsto się widzi takie udoskonalenie warsztatu w stosunkowo krótkim czasie, a i wybór tematu robi swoje (to chyba pierwsza w literaturze polskiej pozycja poruszająca kwestię matek zastępczych).
Bohaterkami „Kukułki” są dwie kobiety po trzydziestce. Marta ma wyższe wykształcenie, dobrą pracę w korporacji i dobrze zarabiającego, sporo starszego od siebie męża, mieszka w eleganckim strzeżonym osiedlu - i tylko dziecka brakuje jej do szczęścia (własnego dziecka - bo jest wprawdzie Nikodem, syn Filipa z pierwszego małżeństwa, ale on nie jest specjalnie zainteresowany nawiązywaniem cieplejszych relacji z macochą, a gdyby nawet był, i tak mieszka ze swoją matką, ojca odwiedzając tylko od okazji do okazji). Iwona zakończyła edukację na maturze, potem był ekspresowy ślub, dwójka dzieci, plajta firmy, rejterada męża i upokarzający powrót pod dach matki, do blokowiska, gdzie się wychowała; koniec marzeń o własnym mieszkaniu, o podniesieniu kwalifikacji, o ładnych ubrankach dla Piotrka i Julki… I nagle natyka się na ogłoszenie agencji rekrutującej kobiety, które za odpowiednim wynagrodzeniem zechcą urodzić cudze dziecko. Tam los styka ją z Martą, pogrążoną w rozpaczy po niepowodzeniach kolejnych ciąż, i Filipem, który gotów jest zrobić wszystko, by nie musieć już znosić napięć oczekiwania i rozmów o niespełnionych nadziejach. Umowa zostaje podpisana i wkrótce Iwona zostaje zastępczą matką dziecka Marty i Filipa. Ale od wszczepienia zarodka do finału droga jest długa…
Narrator zewnętrzny śledzi wydarzenia na przemian z perspektywy Marty i Iwony, w interludiach dając czytelnikowi sygnał, że nie wszystko zakończy się tak, jak planowano - ale bez zdradzania szczegółów, które zostaną ujawnione dopiero w kulminacyjnym momencie akcji. Przemyślana kompozycja, umiejętność kreowania wyrazistych, nasyconych emocjami scen i ładny, obrazowy język to walory techniczne, które podniosłyby wymowę nawet wątlejszej fabuły, a tu stanowią oprawę tematu ważkiego i kontrowersyjnego, budzącego niepokoje nawet w krajach, gdzie instytucja surogatki jest już prawnie zaakceptowana. Czy moralne jest wynajęcie innej kobiety jako „żywego inkubatora”, nawet za jej pełną zgodą? A jeśli tak, czy wolno jej zmienić zdanie w trakcie trwania umowy? I kto ma większe prawo do narodzonego w ten sposób potomka – ci, którzy dostarczyli komórek rozrodczych, czy ta, dzięki której zarodek mógł się stać dzieckiem z krwi i kości?
Być może podsunięta przez autorkę odpowiedź na te pytania nie usatysfakcjonuje wszystkich czytelników (ale biorąc pod uwagę rodzaj i kaliber problemu, jest to w pełni zrozumiałe). Być może i ostateczne rozwiązanie ktoś uzna za zbyt uproszczone (jeśli chodzi o mnie, wydaje mi się najlepszym z możliwych w danej sytuacji i nie ukrywam, że przy ostatnich scenach byłam wyraźnie wzruszona). Tak czy inaczej, jest to książka, o której nie da się szybko zapomnieć i którą na pewno można zaliczyć do literatury psychologiczno-obyczajowej z wyższej półki.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.