Dodany: 03.02.2007 01:14|Autor: bogna

Książki i okolice> Rozmowa z pisarzem

Ewa Ostrowska - Spotkanie nr 10


SPOTKANIE ZAKOŃCZONE

Ewa Ostrowska ma jakby trzy Ojczyzny. Pierwsza, to ta, gdzie się urodziła. Kraj lasów, jezior, jednego z najpiękniejszych miast Europy, Wilna, z jego wspaniałymi kościołami, średniowiecznymi uliczkami, wspaniałą historią i wspaniałą kulturą. Jej rodzinne miasto to Wilejka. Cała jej rodzina po tak zwanej kądzieli wywodzi się z Wileńszczyzny. Po mieczu nieco pokręcone: ojciec urodził się na Ukrainie, Jego rodzice mieszkali w Głębokim ( dzisiejsza Białoruś). A tak naprawdę, gdyby nie wojna, byłaby warszawianką, bo tam Jej Ojciec pracował w Wojskowym Instytucie Geograficznym, a więc razem z Jej Matką mieszkali w stolicy.
Ojca nie dane Jej było poznać. Zginął w Katyniu, mając trzydzieści lat. Wojnę przeżyła w domu Babci, w Landrawowie (tym samym, w którym urodziła się Teresa Żylis-Gara). Jej rodzina ewakuowała się ostatnim transportem. I ani Jej Babcia, ani Jej Dziadek nie rozstawali się na obcej dla nich ziemi – na Warmii, w Ornecie – z ziemią z ich pięknego podwórza w Landwarowie, wierząc do końca życia, że jeżeli nie Oni, to Ona – na pewno powróci do swojej prawdziwej ojczyzny, uklęknie w Bramie Ostrobramskiej i odmówi modlitwę dziękczynną, że znowu jest na swojej ziemi.
Więc to jest Jej pierwsza Ojczyzna.

Potem była ta druga. Nazywa się Orneta. Tam spędziła kilka lat swego dzieciństwa, już takiego, które się pamięta. Tam został pochowany Jej Dziadek. Kocha Ornetę. Kiedy przyjdzie po nią zegarmistrz światła purpurowy – ma Ją zabrać właśnie tam. Do Ornety. Wie, że tam również spotka wszystkich Jej drogich, którzy już odeszli na drugą stronę. Nawet swego Ojca. Są tam. Czekają na nią.

A trzecia – to Polska właśnie.

Co jeszcze?
Jest niedokończonym socjologiem. Rzuciła studia na Uniwersytecie Łódzkim, kiedy zamieniono kierunek – na socjologię pracy, a Jej marzyła się socjologia kultury. Miała wiele szczęścia, przez przypadek, jeszcze w trakcie studiów trafiła do łódzkich „Odgłosów”, tygodnika bardziej kulturalnego, niż społecznego, zaczęła tam pisać reportaże jako dwudziestodwuletnia... kobieta? Dziewczyna? Poznała tam wielu wspaniałych ludzi: Marka Rymkiewicza, Stefana Bratkowskiego, Józefa Hena, Andrzeja Brychta i innych. Ta Jej kariera dziennikarska potoczyła się rzeczywiście błyskawicznie... Ale , mimo wielu bardzo dobrych propozycji stałego etatu – nie przyjęła żadnego. Chciała zachować niezależność. I chyba się Jej udało. Dziennikarką, reportażystką, publicystką i felietonistką pozostała do końca swego zawodowego, w tym zakresie, życia. O pisaniu książek też pomyślała wcześnie. Debiutowała tomem reportaży: "Tort urodzinowy". A potem? Potem pisała, pisała, pisała. Głównie po nocach, ponieważ dzień wypełniała Jej rodzina, Jej dzieci.

"Słowo o sobie", które napisała pisarka, tutaj.

Więcej "O sobie" na stronie Ewy Ostrowskiej - użytkowniku BiblioNETki.

SPOTKANIE ZAKOŃCZONE, aby porozmawiać z pisarką można napisać do Niej maila na adres: ewa_ospalec@tlen.pl
Wyświetleń: 37329
Dyskusja została zamknięta.
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 74
Użytkownik: bogna 15.02.2007 09:35 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Witaj Ewo! W swojej twórczości masz książki dla dzieci, powieści dla młodzieży, dla dorosłych i trafił Ci się thriller; z czego wynika taka różnorodność?
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 07:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj Ewo! W swojej twórc... | bogna
Witaj Bogna! Oj, mam jeszcze dwie powieści sensacyjne też. I tom opowiadań. Odpowiedź jest bardzo prosta: nigdy nie chciałam zasklepiać się w jednym gatunku., żeby nie popaść w tak zwaną rutynę. Stąd ta różnorodność. Na przykład: opowiadanie. Trzeba na niewielu stronach zmieścić bardzo wiele, zachowując dramaturgię i dotrzeć do pointy.

Książka dla dzieci - ależ ona wymaga jakby wniknięcia w świat dziecięcej wyobraźni! I jest to bardzo, bardzo trudno, bo ty jesteś dorosła, a musisz myśleć i przeżywać jak dziecko. Powieści dla młodzieży wyniknęły bezpośrednio z próśb moich córek- nastolatek wtedy. Mamo, powiedziały, większość powieści dla nas jest okropnie landrynkowata. Zawsze musi mieć racje nauczyciel albo rodzic. A przcież tak w prawdziwym życiu nie jest...No i machnęłam najpierw "Długą lekcję", a potem następne. Nie były to powieści ani łatwe, ani przyjemne. Bez upiększania szkoły, rodziny i.. samych moich młodych bohaterów. Wywaliłam z ramienia cenzora, żeby mi nie przeszkadzał, nie upominał: Ostrowska, to co piszesz, nie jest pedagogiczne. No i okazało się, że trafiłam w dziesiątkę. Moje powieści dla młodzieży rozchodziły jak świeże bułeczki Nawet miałam swój klub fanów. Były wznowienia, były tłumaczenia, była nagroda IBBY. Tak na marginesie powiem, że jedną z nich, właśnie tę, za którą dostałam nagrodę IBYY( "Co słychać za tymi drzwiami"), najprościej mówiąc - przystosowałam do dzisiejszych realiów, zostawiając problemy, bo wydają mi się być uniwersalne, i pod nowym tytułem "Mańka, ty jedz jabłka" ukaże się pewnie pod koniec czerwca wydana przez Ludową Spółdzielnię Wydawniczą. Podobny "los" czeka "Długą lekcję", ale nie mam jeszcze dla niej nowego tytułu, właśnie nad nią pracuję.

A thriller? Toż to wspaniała przygoda, napisać thriller! Mój jest psychologiczny. Wydaję go pod pseudonimem, jako Nancy Lane, nie dlatego, że się wstydzę swego nazwiska, ale ponieważ cała akcja rozgrywa się w Anglii, to ja jak... Słomczyński ongiś.. Mój thriller nosi tytuł "Gra ze śmiercią w tle" i nieskromnie myślę, że napisałam nie jakieś tam czytadło, lecz po prostu dobrą powieść psychologiczną o cierpieniu, fobiach, obsesjach, wielkich namiętnościach i samotności. O, to tyle.
Użytkownik: Moni 15.02.2007 21:14 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Skąd ten męski pseudonim i czy to całkowicie wymyślone imię i nazwisko, czy też może wiąże się z jakąś osobą (osobami)?
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 08:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Skąd ten męski pseudonim ... | Moni
Cześć Moni. Chodzi o męski pseudonim czyli o Brunona Zbyszewskiego, autora kryminału "Ścigany przez samego siebie"? tak, to całkowicie wymyślone imię i nazwisko. A dlaczego pod pseudonimem? Bo byłam wtedy młoda i głupia, i uważałam, że tak "poważnej osobie" jak ja nie przystoi pisywać kryminałów! Ten zresztą powstał z potrzeby chwili:
cholernie potrzebowałam kasy i machnęłam ów kryminał. Następny - już nie z potrzeby kasy, lecz ze względów czysto ambicjonalnych, że potrafię napisać dobry, wydałam pod własnym nazwiskiem ( "Pamiętaj o róży").Wbrew ogólnemu przekonaniu, dobry kryminał jest bardzo trudno napisać. Musi być zachowana do perfekcji logika, musi mieć swoją dramaturgię, i tak jak powiedział Czechow: jeżeli w pierwszym akcie na ścianie wisi strzelba, to w trzecim musi ona wypalić...

Użytkownik: Jean89 15.02.2007 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Przeczytałam niestety tylko jedną Twoją książkę. Bardzo poruszyły mnie niektóre sceny. Słyszałam, że wiele ich jest także w innych Twoich ksiązkach. Chodzi mi o te sceny, które zapierają dech w piersiach, które prawie bolą. Na przykład ta scena z ptaszkiem w "Zabić ptaka". Czy taki jest po prostu Twój styl? A może piszesz tak w jakimś konkretnym celu, świadomie?
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 09:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam niestety tyl... | Jean89
To nie chodzi, droga Jean, o styl. W niektórych moich książkach jestem świadomie okrutna. Tak ma być. One mają boleć. Wiesz, Jean, powiem truizm, wybacz mi go, ale życie potrafi być bardziej okrutne niż wyobraźnia pisarza. A ja chcę, aby moje książki były prawdziwe. Więc staram się dotykać tego sedna, tego, co w samym środku, co czasem jest nikczemne, a czasem piękne, ale zawsze pragnę, aby to, co piszę było prawdziwe.
Czy Ty, Jean, w swoim własnym życiu nie natknęłaś się nigdy na sytuację, która by Ci zaparła dech w piersiach i zabolała krzywdą ci wyrządzoną?
Użytkownik: Jean89 17.02.2007 15:00 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie chodzi, droga Jean... | ewa.ostrowska
Tak, natknęłam się. Rozumiem.
Użytkownik: Jean89 15.02.2007 21:29 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Kiedy i jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem? Czy pchnęło Cię do tego coś szczególnego? Czy miałaś po prostu taką potrzebę?
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 09:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy i jak zaczęła się T... | Jean89
O, to bardzo trudne pytanie! Wybacz, Jean, pisanie nie jest przygodą.
Nigdy nie pisałam wierszy, do czego podobno jest potrzebne natchnienie.
Jestem pozbawiona "natchnienia", ale zawsze... ( czytałaś "Malowanego ptaka", Kosińskiego) była ta... inna. I ta moja inność, która przyniosła mi wiele bólu, szyderstwa, odtrącania, od czasu, gdy zaczęłam chodzić do szkoły, na pewno mnie uwrażliwiła. I stąd wzięło się moje pisanie. Tak, Jean, bez pisania nie potrafiłabym się, zwłaszcza teraz, kiedy już jestem stara, obejść. Moje dzieci dorosłe, każde ma własne życie. Prze długi okres, prawie dziesięć lat nie pisałam z powodu ciężkiej choroby.
Teraz usiłuję ten czas stracony odrobić. I nie wiem, czy zdążę...
Użytkownik: Jean89 17.02.2007 15:07 napisał(a):
Odpowiedź na: O, to bardzo trudne pytan... | ewa.ostrowska
Czyli można zabrać się do pisania bez natchnienia? Wystarczy po prostu chcieć? Bo ja chcę. Bardzo. Czasem coś mi tak każe w środku. A ja boję się, że nie podołam. Że nie będzie tak jak powinno.

A ta Twoja "inność" zawsze i wszędzie była tak odbierana przez innych? Że przynosiła tylko ból i przykrości? Zdarzyło Ci się poznać ludzi podobnie "innych" do Ciebie?
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 16:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyli można zabrać się do... | Jean89
Droga Jean. Jeżeli chcesz pisać - to pisz. Co to znaczy: nie podołam? Załóż sobie jedno: pisanie jest mozolną pracą. Nawet wtedy, kiedy ci coś w duszy gra. Tak, jak być powinno - rzadko od razu wychodzi. Czasem tę samą rzecz trzeba pisać po kilka razy. Albo i więcej. Zacznij od krótkich form - opowiadań. Najważniejsze jest nie poddawać się. Ja mam taką metodę: coś piszę. Potem to odkłdam na tydzień i dopiero zaglądam, co wypisałam. Przeważnie łapię się za głowę i dawaj, od początku.
A co do mojej inności. Pewno, że zdarzyło mi się poznać ludzi wspaniałych, i to wielu. Ponieważ wielu wspaniałych ludzi chodzi po tym świecie. I po twojej ulicy też.




Użytkownik: imarba 16.02.2007 15:30 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Wiele osób uskarża się i sądzę, nie bez powodu na trudności w wydawaniu książek i na cenzurę za czasów PRL. Jak to było u Ciebie?
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 10:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiele osób uskarża się i ... | imarba
Witaj, Imarbo!

Miałam szczęście uczestniczyć kiedyś w spotkaniu z Melchiorem Wańkowiczem. Mówił o swoich napisanych, a zatrzymanych przez cenzurę rzeczach, określając to jako swoje osobiste Powązki. MyŚle, że każdy z piszących, kto nie był wazeliną, takie własne Powązki posiadał. Moje Powązki dotyczyły adaptacji dla Teatru Telewizji powieści Jerzego Putramenta "Bołdyn". Zdjęto mi kilka reportaży. Dwie moje sztuki, słuchowisko radiowe i jedną powieść. KiedyŚ też miałam bardzo zabawną, a jednocześnie pouczająca historię związaną z zatrzymaniem mojej bajki dla dzieci( Przygody Króla Gucia i króla Maciusia) na etapie wydawnictwa.
Kierownik literacki oddając mi tę książeczkę wyłkał prawie ze łzami w oczach, że ach, ale niestety, tego cenzura nie przepuści, ponieważ moja bajka ma wyraźne aluzje polityczne. Wściekłam się i zadzwoniłam do Głównego Cenzora w Łodzi. To była kobieta. Powiedziała, żebym w takim razie przesłała jej ten zakazany maszynopis, ona się z nim zapozna i powie, co sądzi. Po trzech dniach telefon, spotkanie w kawiarni. Droga pani Ewo, powiedziała mi cenzorka, oczywiście, że w każdej mądrej bajce da się dopatrzyć aluzji politycznych. Ale po jaką cholerę? Widzi Pani, najgorsze to jest to, że niektórzy usiłują być bardziej papiescy od samego Papieża. No i moja bajka wyszła, miała trzy wznowienia.

Droga Imarbo! Jeżeli chodzi o wydawanie swoich książek, i tych obyczajowych, i tych dla młodzieży (a zwłaszcza w tych dla młodzieży) nie miałam specjalnych kłopotów. Mimo, że na przykład oficjalna krytyka zarzucała mi, że uprawiam tzw. defetyzm w powieściach dla młodzieży.
Straszne, co? Ale ja to olewałam. I tyle. Piszę tak, jak chcę. Taka była (i jest) moja dewiza. Nie podoba się? Trudno. Jakoś to przeżyję. I jak widać - przeżyłam.

Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 16.02.2007 17:28 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Wieś sportretowana m.in. w powieści "Owoc żywota twego" jest niesłychanie autentyczna, i niełatwo uwierzyć, że taki obraz mógł stworzyć ktoś znający wiejskie realia tylko z opowiadań czy literatury. A zatem przypuszczam, że musiałaś bliżej zetknąć się z tym środowiskiem - może przy okazji pracy reporterskiej? Czy moje domniemanie jest słuszne?
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 10:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Wieś sportretowana m.in. ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Witaj, dot59! Twoje domniemanie jest jak najbardziej słuszne! Zetknęłam się ze wsią nie tylko jako reporter. Zetknęłam się z nią w sposób dosłowny.

Był rok 1978. Miałam dość nie tylko wielkiego miasta, lecz miałam dość pisania o tak zwanej dupie Maryni. Tu muszę powiedzieć, iż mimo, że jako bardzo młoda osoba (22 lata) wkroczyłam do dziennikarstwa z dużym rozmachem, a wiele moich reportaży otrzymywało nagrody w różnych konkursach, to nigdy, mimo propozycji, nie chcąc się uzależniać, nie poszłam na tak zwany etat.. Więc postanowiłam dalej pisać swoje książki, a że miałam rodzinę, zaś pisanie nie zawsze gwarantowało stały dochód, sprzedałam mieszkanie i wraz z ówczesnym mężem kupiliśmy gospodarstwo rolne w przepięknej wsi, wsi Michała Kajki, ale na kolonii, pięknie położone między lasem a jeziorem. Skąd taki krok? Ano i stąd, że nadal chciałam być wolna, ewentualnie zależeć jedynie od pogody i Pana Boga, a nie od jakiś urzędniczych przydupasów. Moje gospodarstwo miało dwadzieścia hektarów, I zaczął się mój odtąd tak zwany zapieprz. Oraz poznawanie wsi, jakby od samego środeczka. Pewno się zdziwisz, ale umiem doić krowy i nie tylko. Bardzo szanuję pracę rolnika. W Owocu większość moich bohaterów i zdarzeń są prawdziwe. Oczywiście, nie tyczą one tylko wsi Ogródek. Kiedyś, jeszcze w latach sześćdziesiątych robiłam reportaż o tak poruszającej i wstrząsającej sprawie, że przez wiele lat myślałam o tym, że historię Jadzi Kołodziejskiej powinnam opisać w powieści.
Długo nie potrafiłam znaleźć formuły. Wreszcie ją znalazłam i tak powstał "Owoc żywota twego". Pragnę przy tym zaznaczyć, że jest to powieść nie tylko o wsi Zasławie. Jest to jakby powieść o mikroświecie.


Rozejrzyj się dokoła siebie. Ile jest w niektórych ludziach pazerności, chciwości, prowadzących do zbrodni? Czym się różnią moi bohaterowie z Owocu od tych eleganckich facetów, ubranych w białe rękawiczki i niszczących ludzi po drodze do swego awansu, kariery, kasy, itepe, itede.? Najbardziej złości mnie to, że kwalifikuje się tę powieść do tzw, nurtu wiejskiego. Miejsce akcji nie ma znaczenia. Być może nie udało mi się, ale chciałam opowiedzieć w Owocu nie tylko historię o rolnikach. Chciałam pokazać historie ludzi, których można spotkać wszędzie. W każdym miejscu.

Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 17.02.2007 15:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj, dot59! Twoje domni... | ewa.ostrowska
Rozumiem, oczywiście. Tym bardziej, że wieś, którą pamiętam z dzieciństwa, była nierównie mniej przepełniona ludzką krzywdą i nieszczęściem, niż wiele dzisiejszych "ucywilizowanych" do szczętu miast.
Chociaż przyznam, że dla mnie "Owoc", choć tyczy się nieco innego obszaru zła czynionego przez człowieka człowiekowi, wykazuje jakieś duchowe pokrewieństwo z "Chłopami" Reymonta - mimo wszystko. Mam nadzieję, że to porównanie do utworu noblisty nie jest dla Ciebie niemiłe; mnie, szczerze mówiąc, nawet bardziej chyba poruszył dramat opisany w Twojej powieści, może właśnie dlatego, że ma wydźwięk bardziej uniwersalny, że nie ginie w oprawie historyczno-obyczajowej.
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 16:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumiem, oczywiście. Tym... | dot59Opiekun BiblioNETki
Wcale to porównanie nie jest dla mnie niemiłe, coś TY! Napisałaś mi
wielki komplement, za który Ci dziękuję!
Użytkownik: bogna 16.02.2007 22:01 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Przy zadawaniu pytań trzeba wybierać: DODAJ KOMENTARZ :-)

Użytkownik Damian 2007-02-16 20:56:14 napisał(a):

Dlaczego Twoje książki nasycone są bólem i ludzkim nieszczęściem?

Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 11:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Przy zadawaniu pytań trze... | bogna
Drogi Damianie. Odpowiedź jest prosta. Bo należę do tego gatunku ludzi, którzy tę krzywdę i ten ból zauważają i często staram się, w miarę swoich możliwości pomóc ludziom krzywdzonym lub bezbronnym, nad którymi pastwią ci inni: SILNIEJSI.

Wiesz, najbardziej przejmują mnie losy ludzi starych i dzieci. A kiedy oglądam film, w którym zabijane jest zwierzę, wszystko się we mnie buntuje. Podobno teraz dla tak zwanych efektów "artystycznych" sceny z masakrowaniem zwierząt są prawem zabronione. Ale kiedyś, kiedy ciebie jeszcze nie było na świecie, Andrzej Wajda nakręcił według Żeromskiego Popiół i diament. Z "artystycznym" filmowaniem męki rannych np. w brzuch koni. I to były konie żywe, "składane na ołtarzu sztuki". Znaleźli się jednak tacy, którzy to oprotestowali i Wajda miał sprawę karną za znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem.
Sądzę, Damianie, że literatury łatwej, lekkiej i przyjemnej jest wystarczająco dużo. Przeczytasz taką książkę, pochichoczesz, zamkniesz - i już o niej nie pamiętasz. A ja chciałabym, aby po przeczytaniu mojej książki czytelnik o niej myślał. Zapamiętał. Zrozumiał, co to jest manipulacja, pranie mózgów (często w domu i w szkole) i jak bardzo okres wczesnej młodości kształtuje osobowość młodego człowieka.
Chciałabym, aby stał się on wrażliwy. Nie omijał leżącego na ulicy.
Użytkownik: Panterka 17.02.2007 09:18 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Witam, Ewo!
W związku z tym, że bardzo obszernie odpowiadasz na pytania, musiałam szybko zrobić nowy zestaw pytań:-).
Ja w kwestii ojca - nie czytałam wszystkich Twoich powieści, ale w większości przeczytanych ojciec był albo przedstawiony negatywnie, albo nie było go w ogóle. Dlaczego?
(tak z ciekawości oczywiście pytam, nie żebym się czepiała).
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 11:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam, Ewo! W związku z... | Panterka
Witaj, Panterko! Sprawa ojca w moich książkach, tak negatywnie przedstawianego, ma swoje uzasadnienie. Otóż miałam ojczyma. I nie był to dobry człowiek. Więc to pewno z tej mojej podświadomości powstawał obraz ojca - negatywny. A o swoim prawdziwym nie pisałam dotąd, z tej prostej przyczyny, że Go w ogóle nie znam. Co nie oznacza, że o Nim nie napiszę. Może jeszcze zdążę...

Użytkownik: aleutka 17.02.2007 11:00 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
A więc w swoich powieściach dla młodzieży szerzyłaś defetyzm? Jestem ogromnie ciekawa, gdzie ci krytycy go znaleźli? Przecież Bociany kończą się otwartą możliwością, przy odrobinie uporu wcale nie trzeba tracić nadziei czytając Długą lekcję. A Mama, Kaśka, ja i gangsterzy? (Zawsze czytałam te książki z zainteresowaniem, bo należą do nielicznych, które traktują nastoletniego czytelnika jak partnera). Czy ten zarzut był generalny czy dotyczył jednej tylko książki?

Wcześniej w wątku wspomniałaś, że "Co słychać..." i "Długa lekcja" mogą zostać po przeróbkach wznowione. Czy planujesz także napisanie innych książek dla młodzieży?
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 12:56 napisał(a):
Odpowiedź na: A więc w swoich powieścia... | aleutka
Taki był mój zamysł, żeby traktować nastoletniego czytelnika jako godnego partnera do partnerskiej rozmowy. Otóż to właśnie nie podobało się krytykom. Uważali oni, że powieść dla młodzieży ma być dydaktyczna i pouczająca. Każdy nauczyciel super wspaniały i zawsze mający rację. Niezłe oberwałam cięgi. Nawet co bardziej oburzeni nauczyciele słali listy z protestami do gazet, że jak tak można ich autorytet "znieważać".
Teraz tak: Co słychać? Prawie całkowicie przerobiona, (poza problemami), umieszczona w tle współczesnej Łodzi, ukaże się pewno gdzieś w czerwcu, a może wcześniej pod zmienionym tytułem "Mańka, ty jedz jabłka". Teraz pracuję nad "Długą lekcją". Nie wiem, jaki będzie miała tytuł. A tak, a propos, to właśnie za "Długą lekcję" dostałam najwięcej cięgów. Będzie wznowienie Mamy i Kaśki, i jakby druga jej część, tym razem ze zwariowaną babcią i jej równie nieco zwariowanymi wnukami, również z aferą kryminalną. Chce jej dać tytuł "Oj, będzie się działo", ale wcześniej muszę uzgodnić z Jurkiem Owsiakiem, bo to Jego powiedzenie..

Użytkownik: imarba 17.02.2007 11:05 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Jeżeli tak ( chodzi o nowe powieści dla młodzieży) czy czujesz się dostatecznie "zorientowana" w sprawach nastolatków? To oczywiście tylko pytanie, bo wydaje mi się, że to środowisko jest w chwili obecnej nieco inne niż kiedyś.
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 12:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeżeli tak ( chodzi o now... | imarba
Droga imarbo!
Bardzo słuszne pytanie. Ja myślę tak: po pierwsze mam wnuków - nastolatków, którzy są istną kopalnią wiedzy... o nastolatkach.
Obecni nastolatkowie są znacznie "doroślejsi" niż młodzież jeszcze 10 lat temu. Dochodzą kwestie seksu, narkotyków, rozluźnień obyczajowych, a nawet rozwiązłości seksualnych. Wiele wartości uległo przewartościowaniu, itepe. Ale.... ale z drugiej strony te najbardziej ważkie problemy nie zmieniają się. Szkoła jest nadal szkołą, nauczyciele aż tak bardzo się nie zmienili. Dom rodzinny, owszem, zmienił się, ale na niekorzyść (przeważnie). Rodzice nie mają czasu dla dzieci, co powoduje określone konsekwencje. Więc sądzę, że potrafiłabym napisać zupełnie nową powieść dla młodych ludzi. I dla nastolatków też. A poza tym sądzę, że pewne problemy pozostają uniwersalne.

Użytkownik: imarba 17.02.2007 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga imarbo! Bardzo sł... | ewa.ostrowska
A język? Czy czujesz, że potrafisz ten język choćby odwzorować ( tak, żeby nie brzmiał sztucznie)?
Jest inny niż kiedyś, bardzo bogaty, zawiera wiele anglicyzmów...
Przyznaję, że bardzo mnie to ciekawi, bo to niełatwa sztuka :-)
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: A język? Czy czujesz, że ... | imarba
Oj, niełatwa, to prawda. Ale zawsze młodzież miała swój slang. I pełne, lub zbyt duże korzystanie z takich slangów w dialogach stawałoby się nie do zniesienia dla czytelnika. Coś trzeba preferować, a z czegoś zrezygnować. Tak więc można doskonale z anglicyzmów wybrać dwa najczęściej używane powiedzonka, na przykład takie okej. W innych powiedzonkach podszkolili mnie wnukowie. Co śmieszniejsze, to okazało się, że np. takie "olewam" - to ja znałam ze swoich szkolnych lat. A co do twego stwierdzenia, że współczesna młodzież ma bogate słownictwo, to ja się akurat nie zgadzam. Ma, owszem, bardziej wulgarne słownictwo, to fakt, ale chyba nie o to ci chodzi. Za moich czasów np. mówiło się o nauczycielu, że się ma go gdzieś, a dziś mój wnuk powiada, a my nie
bawimy się w eufemizmy, mówimy: mamy go w dupie. Młodzi ludzie wyrażają swoje emocje w sposób niesłychanie uproszczony. Ale ekstra! Super ekstra! Superowo! Wow! Kumasz? Zajebiście. Ale szok! i tak dalej i tak dalej. Więc ja tego nie potrafię nazwać bogatym językiem.
Użytkownik: Karola132 17.02.2007 11:31 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Czy napisałaś jakieś książki dla młodżierzy i dla dzieci jeżeli tak to jakie?
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 13:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy napisałaś jakieś ksią... | Karola132
Droga Karola132! Tak, napisałam. Kiedy moje dziewczynki były małe, żądały opowiadania bajek na dobranoc. W taki sposób powstała moja jakby opowieść bajkowa: Przygody Króla Gucia i Króla Maciusia. A potem kolejna
: O Cukrowym Królu, Piernikowym Paziu, Marcepanowej Królewnie i Kucharce Pelasi. No i taka przygodowa, wakacyjna o nieco zwariowanej mamusi i jej dwóch równie zwariowanych bliźniaczkach, które wpadają na trop kryminalnej afery: Mama, Kaśka i ja, czyli Wakacje z gangsterami.
Książka ta będzie miała wznowienie za kilka miesięcy, ja zaś niedługo będę pisała jakby jej ciąg dalszy, tym razem o nieco zwariowanej babci i jej niemniej zwariowanych wnukach, oczywiście z aferą kryminalną i wieloma przygodami.
Pozdrawiam cię serdecznie i życzę miłych lektur

Użytkownik: Karola132 17.02.2007 11:34 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Czy jak byłaś mała to czytałas dużo ksiązek? Czy próbowałaś sama pisać?
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 13:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy jak byłaś mała to czy... | Karola132
Ojej! Nauczyłam się czytać sama w wieku pięciu lat. Czytałam wszędzie, nawet w ubikacji. Nawet przy pomocy latarki pod kołdrą. A w szkole, bardzo brzydko z mojej strony, pod ławką. Kochałam czytać. Ale sama - poza wypracowaniami - nigdy będąc małą, nie próbowałam pisać.



Użytkownik: Panterka 17.02.2007 13:49 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Kiedyś koleżanka namówiła mnie do sięgnięcia po "Pamiętaj o Róży" (za co jej dzięki wielkie).
Skąd pomysł na taką powieść?
A oprócz tego: która powieść jest najbardziej autobiograficzna? Którą uważasz za taką najbardziej udaną, taką ulubioną przez Ciebie?
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 16:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedyś koleżanka namówiła... | Panterka
Pomysł na "Pamiętaj o róży" wzięłam z... prasy. Otóż w krótkiej notce była wiadomość o ujęciu, przez ponad dwadzieścia lat poszukiwanego faceta, współpracującego z Niemcami, przez zdradę którego wyginął cały oddział partyzancki. Reszta - to już moja inwencja. Tak między nami mówiąc, też lubię tę powieść, na poły sensacyjną, na poły psychologiczną.

Która powieść jest najbardziej autobiograficzna? "Nim jabłoń zdziczeje", wydana przez "Czytelnik". Najbardziej lubię swoją ostatnią, "Owoc żywota twego". Ale jeżeli Ciebie, Panterko, interesuje moja autobiografia, to na pewno takiej nie napiszę. Nie jestem kimś aż tak ważnym.
Natomiast chcę napisać sagę rodzinną. Losy mojej rodziny tak po mieczu jak i po kądzieli były bardzo złożone. Jak losy zresztą wszystkich Polaków, wywodzących się z kresów.I to - tak sądzę - będzie najważniejsza książka mego życia.
Chciałabym ją zadedykować Memu Ojcu, którego nie znałam, a którego, mimo
że jestem starą kobietą, wciąż noszę w swoim sercu i bardzo do Niego tęsknię. Chcę tę książkę Jemu zadedykować, żeby choć w taki sposób ocalić od zapomnienia.

Użytkownik: bogna 17.02.2007 13:54 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Czy Demarczyk i Leśmian Tobie też są bliscy tak, jak matce Oli z "Zabić ptaka"; tak samo "Kwiaty Polskie", to Twoja poezja?
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 16:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy Demarczyk i Leśmian T... | bogna
Dokładnie tak. Tuwima Kwiaty Polskie kiedyś znałam na pamięć. Leśmiana też. Demarczyk nie ma i nie będzie miała sobie równej. A tak na marginesie, w ogóle bardzo lubię poezję. Jakże piękne napisał wiersze Iwaszkiewicz jako stary, oczekujący na śmierć człowiek!
Ale nie lubię każdej poezji. Jestem tradycjonalistką. Poza Szymborską (bo ona pisze małe traktaty filozoficzne) i księdzem Janem Twardowskim (z tych samych względów) wybieram "normalny" wiersz. Kiedyś usiłowałam przebrnąć przez Stachurę, i nie dałam rady.

Użytkownik: Panterka 17.02.2007 17:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Dokładnie tak. Tuwima Kwi... | ewa.ostrowska
To tylko napiszę, że po lekturze "Zabić ptaka" natychmiast wypożyczyłam "Kwiaty polskie". Leżą na biurku i powolutku się w nich zaczytuję.:-)
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 18:25 napisał(a):
Odpowiedź na: To tylko napiszę, że po l... | Panterka
I co ja mam na to odpowiedzieć?
Tylko się cieszę przeogromnie, że i zapomniany juz dziś Tuwim i od dawna zapomniane "Kwiaty Polskie" odkryją swoje piękno oraz mądrość i przed Tobą, Panterko.

Użytkownik: Panterka 17.02.2007 20:42 napisał(a):
Odpowiedź na: I co ja mam na to odpowie... | ewa.ostrowska
Tuwim zapomniany? Na pewno nie jako pisarz dla dzieci! Mój syn, gdy nie chce mi się zapalać światła by mu poczytać, jest częstowany "Lokomotywą", którą znam na pamięć, jak wiele zresztą wierszy dla dzieci.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 17.02.2007 15:55 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Jeśli to nie zbyt wścibskie pytanie - czy możesz powiedzieć, jak wygląda u Ciebie proces twórczy? Czy zasiadając do pisania powieści masz już wszystko gotowe - obraz środowiska, postacie z nazwiskami i charakterami, plan wydarzeń - czy też tylko ogólny zarys, a potem w miarę pisania "rodzą się" kolejne sceny i bohaterowie, czasem zmieniając koncepcję, która była aktualna jeszcze przy poprzednio napisanym fragmencie?
Użytkownik: ewa.ostrowska 17.02.2007 17:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli to nie zbyt wścibsk... | dot59Opiekun BiblioNETki
Mam tylko ogólny plan. Nawet bardzo ogólny. W miarę pisania - jakbym traciła kontrolę nad swoimi bohaterami. Nagle mówią to, czego wcale nie mieli mówić.
Lub zachowują się zupełnie inaczej.
To "oni' mnie prowadzą, a nie ja ich. W związku z tym, zdarza się i tak, że muszę wracać do pierwszych rozdziałów, bo "Oni" zmienili koncepcję i trzeba poprawiać.

Użytkownik: Moni 17.02.2007 18:25 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Jakich wspolczesnych polskich autorow cenisz najbardziej? Kogo uwazasz za swoja "konkurencje" i czy czytasz ich utwory?
Użytkownik: ewa.ostrowska 18.02.2007 10:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakich wspolczesnych pols... | Moni
W ogóle nie uznaję takiego pojęcia jak "konkurencja". Ze współczesnych… hm… wrażenie na mnie zrobiła "Samotność w sieci" Wiśniewskiego. Przyznam się jednakowoż, że czytam głównie literaturę obcą. Od kiedy odeszli tacy pisarze jak Stanisław Lem czy Jan Józef Szczepański, a ostatnio Ryszard Kapuściński, jakoś nie bardzo mi to czytanie polskich autorów wychodzi. Zaczęłam ongiś czytać debiut Masłowskiej: "Wojna polsko - ruska". Widać jestem przedpotopowym okazem, bo ani w ząb nie rozumiałam, o co, jak powiada dziś mój wnuk: tam biega. Jedno wiem na pewno: nie cierpię tak zwanej babskiej literatury.
Użytkownik: Moni 17.02.2007 18:26 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Jaka jest Twoja domowa biblioteczka? Czy Twoje ksiazki sa w niej jakos wyeksponowane?
Użytkownik: ewa.ostrowska 18.02.2007 10:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Jaka jest Twoja domowa bi... | Moni
Mam około trzech tysięcy książek. W jednym, największym pokoju: jedna ściana to regały z książkami. W dwu pozostałych trzymam je w tak zwanych szafach bibliotecznych.
Użytkownik: verdiana 18.02.2007 11:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam około trzech tysięcy ... | ewa.ostrowska
Witaj, Ewo. A jaki jest skład tego księgozbioru? Jakiego rodzaju książek więcej, jakiego mniej? U siebie, z biegiem czasu, zaobserwowałam znikanie z półek beletrystyki, a przybywanie niebeletrystyki. Czy u Ciebie z czasem też się to zmieniało?
Czy jakoś katalogujesz swoje książki? Wiesz, gdzie która stoi? :-)
Użytkownik: ewa.ostrowska 18.02.2007 12:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj, Ewo. A jaki jest s... | verdiana
Bardzo różny. Właściwie mam każdy gatunek literacki. Oczywiście, od czasu do czasy robię porządki i część beletrystyki oddaję bibliotece. Ale mam już dziś chyba unikalne serie: Nike na przykład. I kilka takich klasyki światowej i współczesnej. Mam bardzo bogaty zbiór literatury rosyjskiej - do rewolucji - a potem radzieckiej. Literatura amerykańska, iberroamerykańska, francuska. Literatura faktu. Pamiętnikarstwo od Paska poczynając kończąc na pamiętnikach Zofii Tołstojowej. Dużo filozofii, historii, psychologii.
Oj, ale teraz mam okropny bałagan w książkach. A katalogów, niestety, nie sporządzałam, toteż bardzo wiele cennych pozycji mi poginęło.

Użytkownik: Moni 18.02.2007 12:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam około trzech tysięcy ... | ewa.ostrowska
A ksiazki Twojego autorstwa to stoja na widoku czy pochowane?
Użytkownik: ewa.ostrowska 18.02.2007 13:21 napisał(a):
Odpowiedź na: A ksiazki Twojego autorst... | Moni
Ha, ha, ha! Jest ode mnie taka masa wspaniałych pisarzy, że moje książki stoją na ostatniej półce regału.

Użytkownik: imarba 17.02.2007 20:57 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Jest bardzo wielu młodych ludzi, zdolnych nastolatków, piszących do szuflady. Co byś im poradziła? Co powinni zrobić, żeby zaistnieć, jeżeli rzeczywiście mają talent?
Użytkownik: ewa.ostrowska 18.02.2007 10:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest bardzo wielu młodych... | imarba
Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Tak, wiem, że jest takich wielu. Ale przebicie się dzisiaj na rynek wydawniczy jest sprawą niesłychanie trudną. Książka stała się towarem, takim samym jak pietruszka. Im jest bardziej zabawowa, łatwa i lekka, tym lepiej się
sprzedaje i takich właśnie książek oczekują od autorów wydawcy.
Lecz może to się zmieni... Moj najstarszy wnuk pisze.... właśnie do szuflady.




Użytkownik: imarba 18.02.2007 10:56 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
To jeszcze jedno pytanie, jeżeli pozwolisz, wynikające z jednej z Twoich odpowiedzi. Co to dokładnie dla Ciebie znaczy "babska literatura"?
Rozumiem, że nie chodzi tylko o polską...
Jakieś przykłady?
Czy to dokładnie znaczy to samo co "literatura kobieca?"
Użytkownik: ewa.ostrowska 18.02.2007 13:18 napisał(a):
Odpowiedź na: To jeszcze jedno pytanie,... | imarba
Babska literatura to dla mnie tak: Spotkałam go na przystanku tramwajowym, od razu wiedziałam, że musi być mój... Resztę sobie sama dośpiewaj. Tylko w stosunku do takiej, nieco lepszej od harlequina, odnoszę to określenie "babska". Natomiast nie lubię określenia literatura kobieca. Bo czy ktokolwiek określa, że jest literatura męska? Nie, do diabła. Literatura jest albo dobra, albo zła. Największy romans wszechczasów napisał facet, Lew Tołstoj. Z kolei "Samotność w sieci", gdyby było bez nazwiska, uznałabym, że napisała to kobieta, nie facet. Ja np. lubę powieści Iwony Menzel. Olgi Tokarczuk. Za to poza pierwszymi powieściami Marii Nurowskiej, reszty nie dałam rady przeczytać. Ale to są bardzo subiektywne odczucia. To, co mnie się akurat nie podoba, u innych ma prawo wzbudzić zachwyt.


Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.02.2007 12:51 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Czy pośród klasyków są jacyś autorzy, których uważasz za niedoścignionych mistrzów słowa, nastroju, obrazowania - czy też raczej cenisz pojedyncze dzieła, niż twórczość jednego albo kilku ludzi "en bloc"?
Użytkownik: ewa.ostrowska 18.02.2007 17:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy pośród klasyków są ja... | dot59Opiekun BiblioNETki
Oczywiście, że mam mistrzów, którym jestem gotowa budować ołtarzyki.
"Dżuma" - Camus. "Miłość w okresie zarazy" - Marguez. Tu może się uśmiejesz, ale wciąż ubóstwiam Karola Dickensa. Ajmatowa - za całość twórczości. Sołżenicyna. Hansa Falladę.
Och, a kiedy mi bardzo źle, sięgam po Muminków Tove Jansson.


Użytkownik: Panterka 18.02.2007 17:05 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
To teraz trochę o bohater(k)ach.
Konkretnie o Oli z "Zabić ptaka" i Agnieszce z "Bociany zawsze wracają do gniazd" (nota bene - chyba nigdy do żadnej książki nie wracam tak często. Znam na pamięć i na wyrywki:-)), gdyż są podobne. Przez całą powieść zdejmują klapki z oczu, zaczynają i próbują rozumieć co się dzieje, stało i dlaczego. I gdy po żmudnej drodze pojmują w końcu o co chodzi, zazwyczaj poprzez szokujące działanie - nagle zaczyna się coś, czego nie bardzo rozumiem.
Obie mają kogoś, z kim dzieli ową zdobytą mądrość - Maglowa w przypadku Oli czy ciocia w przypadku Agnieszki. Zaczynają się rozumieć i porozumiewać w pół słowa, niemalże mówią szyfrem, a ojciec, który mimo wszystko kocha swą córkę jak umie, stoi pośrodku, słyszy każde słowo i nic nie rozumie. A chciałby. I tu mój zarzut - dlaczego ojciec, który chciałby zrozumieć, co złego zrobił, że córka traktuje go wręcz pobłażliwie na zasadzie "Mój biedny, nic nie rozumiejący tatusiu", nie zostaje poinformowany? Bohaterki są już mądre, wiedzą jak postępować, wiedzą co słuszne, a co nie, dlaczego nie powiedzą tego ojcu? Są, według mojego rozumienia, jedynymi osobami które potrafiłyby tak wyjaśnić ojcu sytuację, która w dużej mierze powstała przez niego.
Tego mi brakowało w Twoich powieściach - jak rozmawiać z rodzicami. Czy tato Agnieszki zorientuje się kiedyś, że miłość to nie meble od plastyków, nie ubrania i kosztowne prezenty? Czy zorientuje się, że obłuda szkodzi?
Tato Oli był chyba w lepszej sytuacji, postawił chyba już pierwszy krok na drodze "resocjalizacji" walcząc z lepiącym się makaronem:-).
Użytkownik: ewa.ostrowska 18.02.2007 18:47 napisał(a):
Odpowiedź na: To teraz trochę o bohater... | Panterka
Panterko! A nie pomyślałaś, że ja celowo nie stawiam w obu książkach kropki nad i? Ojciec Agnieszki nie znajduje się na etapie przyjmowania uwag od córki. A córka (już nie pamiętam) czy mówi do niego, czy myśli: "nigdy cię tak bardzo nie kochałam, tato". Rzucam w ten sposób sygnał: że Agnieszka nie rezygnuje z ojca. Odrzucając od niego ciuchy i prezenty... czyż w taki sposób go nie uczy? Że do uczucia i jego pokazywania prowadzi zupełnie inna droga...I on to musi sam zrozumieć.
A oto li? Sama odpowiedziałaś...
Użytkownik: imarba 19.02.2007 08:03 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Wielu pisarzy w sposób pośredni lub bezpośredni pisze o pisaniu. Ile stron dziennie pisać, o czego zaczynać. Czego unikać...
Czyli jak pisać, żeby napisać.
Co Ty mogłabys poradzić "bardzo" młodym twórcom?
Użytkownik: ewa.ostrowska 19.02.2007 10:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Wielu pisarzy w sposób po... | imarba
Nie mam żadnej reguły. Nie planuję, ile dziennie stron napiszę. Staram się pisać każdego dnia. Ale bywa, że przez kilka godzin wałkuję jedną i tę samą stronę. Bywa i tak, że wywalam napisanych już i sto stron, i zaczynam od początku. Zawsze każdy tekst, który uważam, że jest gotowy, odkładam natydzień lub dwa, aby potem usiąść nad nim i czytając poprawiać od nowa. Dla mnie pisanie jest ciężką pracą, ale jest
równocześnie jak narkotyk. W Dziennikach Marii Dąbrowskiej przeczytałam, że ona traktowała pisanie jako katorgę i potrafiła jedną stronę pisać dwadzieścia razy.
I to właśnie o Dąbrowskiej poradziłabym młodym twórcom. Bez tej katorgi, oczywiście. Ale coś, co nie przychodzi samo z siebie, co wymaga obróbki.


Użytkownik: bogna 19.02.2007 10:33 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Co lubisz jeść, czy uważasz, że jakieś potrawy "pomagają" Ci pisać?

Użytkownik: ewa.ostrowska 19.02.2007 12:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Co lubisz jeść, czy uważa... | bogna
Oj, niestety - lubię jeść, co przy moim wzroście (metr pięćdziesiąt w kapeluszu) teraz, na stare lata spowodowało, że przypominam beczułkę, na chudych nóżkach. Ale trzeba się będzie wyrzec tej przyjemności, bo niedługo wiosna…To tyle pół żartem, pół serio.
Przede wszystkim podczas pisania wypalam mnóstwo papierosów - jestem w ogóle nałogowym palaczem. I wypijam litry przegotowanej wody. Kiedyś piłam litry mocnej herbaty i kawy, ale poleciało mi serce. Tak więc, podczas pisania nie podżeram, za
to tonę w kłębach papierosowego
Użytkownik: bogna 19.02.2007 13:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, niestety - lubię jeść... | ewa.ostrowska
Na temat jedzenia niewiele nam zdradziłaś, a może podasz nam jakiś przepis na ulubioną potrawę, który będzie się nam z Tobą kojarzył :-)
Użytkownik: ewa.ostrowska 19.02.2007 16:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Na temat jedzenia niewiel... | bogna
Proszę bardzo. Pierwsza to wigilijna. Ma chyba wiele wspólnego z Litwą, ponieważ kiedyś poznałam wybitnego pisarza litewskiego, Witolda Siros-Girę ( jego ojciec był w przedwojennej Litwie ministrem kultury, i poza tym dotąd uważany jest za największego poetę litewskiego) wraz z żoną, zupełnie nie mówiącą po polsku, i poprzez jej męża domówiłyśmy się, że od pokoleń na naszych wigilijnych stołach pojawia się identyczna potrawa. Nawet po polski brzmi nieco z litewska. Nazywa się sliżyki.

Sliżyki to są takie ciasteczka, które piecze się tak; 2 szklanki maku, 2dkg drożdży, 1 jajo, łyżka masła, 1 łyżka cukru szklanka mleka i mąki, ile zabierze. Po wyrobieniu natychmiast się z tego ciasta (nie czekając aż podrośnie) wałkuje takie wałeczki, które się kroi na cienkie plasterki i od razu piecze. No i po upieczeniu odstawia, chowa do szafy, żeby rodzina nie wiedziała gdzie, bo zeżrą. Teraz: uwaga! Na dzień przed wigilią parzy się 3 do 4 szklanek maku, ten mak niech się niewiele podgotuje. Odcedza się i czeka, aby ostygł. Następnie - 3 razy przez maszynkę. Już przekręcony wkłada się w jakieś spore naczynie i zalewa 1,5 litrem wrzącej wody (moja babcia zaparzała ten mak słodką śmietanką, ale ja uważam to za przesadę). Tak otrzymany mak słodzi się miodem, wrzuca do niego ze dwie paczki rodzynków, cieniutko pokrojone migdały i koniecznie laseczkę prawdziwej wanilii. Żadnych cukrów waniliowych, broń Boże. No i na koniec dodaje się owe wcześniej pieczone drożdżowo kruche ciasteczka, które sobie w tym wszystkim leżą te przynajmniej 12 godzin do wigilii. I to są właśnie sliżyki, które my wilnianie, jemy na koniec wieczerzy wigilijnej. Żadne tam kutie! Nic z tych rzeczy! Zawsze sliżyki.

O drugiej potrawie, a raczej cieście, tylko opowiem, bowiem przepis jest cholernie skomplikowany. Jest to ciasto, absolutna rewelacja.( Girowie też to ciasto znali!) Nazywa się Napoleon. Nie jakaś tam napoleonka, ale Napoleon. Składa się z wielości kruchych płatków, przekładanych kremem (tym razem na podstawie słodkiej śmietanki, niestety). Napoleon wileński ma swoja legendę. Otóż, podobno, jak cesarz Napoleon miał się zatrzymać w Wilnie, na kucharzy Tyszkiewiczów padł blady strach, gdyż wiedzieli oni, że smakołykiem Jego Cesarskiej Mości są napoleonki, a oni nie mieli przepisu. No i tak wymyślili Napoleona. Jest to rzeczywiście ciasto przednie, godne królewskiego podniebienia. W mojej rodzinie piecze się je od pokoleń. Tylko na wyjątkowe okazje.



Użytkownik: bogna 19.02.2007 17:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Proszę bardzo. Pierwsza t... | ewa.ostrowska
Aż mi ślinka leci na te sliżyki. A ile to kalorii. Do Wigilii jeszcze daleko, ale już Ci obiecuję, a przede wszystkim sobie, że je zrobię w tym roku. Dziękuję Ci za przepis :-)
Użytkownik: imarba 19.02.2007 10:43 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Co sądzisz o tak licznych w chwili obecnej konkursach literackich różnej maści. Czy w jakimkolwiek brałaś udział, a jeżeli tak, to jakiem masz odczucia?
Użytkownik: ewa.ostrowska 19.02.2007 12:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Co sądzisz o tak licznych... | imarba
W ogóle nie biorę udziału w żadnych konkursach. Konkursy są dla młodych ludzi. To jest ich szansa na wybicie się. Jako początkująca dziennikarka brałam udział w konkursach na reportaż. Potem przestało mnie to interesować. W tak zawanych literackich - nie brałam udziału nigdy...
Użytkownik: bogna 19.02.2007 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Może nam jeszcze zdradzisz, czy słuchasz muzyki, a jeżeli tak, to jakiej.. . Czy jej rodzaj ma jakiś związek z tym, co akurat piszesz?
Użytkownik: ewa.ostrowska 19.02.2007 19:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Może nam jeszcze zdradzis... | bogna
Mam dość rozległe zainteresowania muzyczne, chociaż słoń mi nadepnął na ucho, niestety. Kiedyś, kiedy jeszcze mieszkałam w Łodzi, chodziłam na koncerty do filharmonii. Moim ulubionym okresem muzycznym jest barok z Vivaldim, Bachem, Corellim. Słucham Haydna i Griega. Mozarta i Beethovena. Wagnera. Borodina. Strawińskiego. Chyba nie wymienię wszystkich klasyków. Bardzo lubię i słucham... muzykę folkową. A co najbardziej pewno zadziwi, ubóstwiam tak zwany twardy metal, ale wyłącznie uprawiający gotyk. I ich taki mało raczej znany zespół, który nazywa Tristania. Co jakiś czas zmieniam w komputerze płytkę z nagraniami, zakładam słuchawki, słucham i piszę. Nie mogę pisać jedynie przy koncertach Beethovena oraz... pieśniach Okudżawy i Wysockiego.
Za bardzo wtedy MUSZĘ słuchać.

Użytkownik: imarba 19.02.2007 17:33 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
Nie wiem, czy wypada pytać, ale jakie znasz języki obce, jeżeli znasz, a jeżeli nie to jakie chciałabyś znać, choćby ze względu na literaturę?
Jak postrzegasz dziś, a jak postrzegałaś kiedyś język rosyjski?
No i jeszcze jedno, jako dodatek do poprzedniego pytania zadanego przez Bognę. Czy lubisz Bułata Okudżawę?
Użytkownik: ewa.ostrowska 19.02.2007 18:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, czy wypada pyta... | imarba
Uczyłam się trzech. Francuskiego, jako tzw. "panienka z dobrego domu". Potem w szkole angielskiego i rosyjskiego. Na starość efekt jest taki, że po francuskim zostały mi zwroty grzecznościowe, angielski na mniej niż poziomie pierwszym, więc tez prawie nic, podobnie rzecz ma się z rosyjskim. Ze względu na literaturę chciałabym znać język rosyjski, czym pewno Cię zdziwię. Twoje pytanie: jak postrzegałam kiedyś, a jak postrzegam dziś ten język? Jednakowo. To jest język narodu (nie Stalina ani stalinizmu), tak jak niemiecki jest również językiem narodu (nie Hitlera ani hitleryzmu). Rosyjski naród wydał wielu wspaniałych twórców. Poetów, pisarzy, muzyków, filmowców, naukowców. Choćby wspomnianego przez Ciebie Bułata Okużdżawę, którego kocham. Jak Wołodię Wysockiego. Jak Jewtuszenkę, Achmatową - oj, można wyliczać tu bardzo dużo. Nie mam żadnych uprzedzeń do języka rosyjskiego.




Użytkownik: imarba 19.02.2007 19:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Uczyłam się trzech. Franc... | ewa.ostrowska
Nie jestem zdziwiona w żadnym wypadku. Język rosyjski jest piękny i żałuję bardzo, że się go nie nauczyłam ( i to wcale nie ze względów politycznych tylko z lenistwa). Kocham Okudżawę i Wysockiego, a Achmatową czytam ( po francusku …)
Ale chciałam jeszcze zapytać czy znasz takich poetów jak Brell? Brassens?
Poezja śpiewana? Może Edith Piaf? Demarczyk?
Czy muzyka w tle, przy pisaniu Cię nie rozprasza?
A odgłosy domu? Co z telefonami? Wyłączasz?
Piszesz: "Jestem pozbawiona "natchnienia", ale zawsze... "
Czy do pisania prozy nie musisz mieć tego osławionego "natchnienia" jakiejś weny twórczej? Czegokolwiek w tym sensie...
Użytkownik: ewa.ostrowska 20.02.2007 10:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem zdziwiona w ża... | imarba
Oczywiście, że znam Brassensa, i Brella. Edith Piaf i Ewa Demarczyk to klasyka. Niestety, nie mam nagrań ani z Piaf, ani z Demarczyk. Kiedyś, dawno temu mogłam ich słuchać na starym patefonie... ale i patefon się rozleciał, a płyty zdarły...
Piszę zawsze razem z muzyką. Mam słuchawki na uszach i żadne odgłosy z domu mi nie przeszkadzają, ponieważ do mnie nie dochodzą. Pewno, że czasem jakiś kawałek prozy po prostu, jakby wyrwał się spod serca. Ale to zdarza się rzadko. Tak więc trudno mi mówić o "natchnieniu". Również nie planuję sobie tak zwanego ciągu dalszego. Ani rozdziałów. Po prostu w którymś momencie (może to intuicja) coś mówi mi stop. To jak stop - to stop. Podobnie jest z zakończeniem książki...


Użytkownik: imarba 20.02.2007 11:49 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
W pewien sposób odbrązawiasz „pisarstwo” jako zajęcie pełne natchnienia, porywów duszy i myśli. Z drugiej strony jednak sądzę, (choć nie wiem na pewno), że akceptujesz pojęcie „talent”.
Czym on jest jeżeli jest? ( oczywiście w kilku słowach, bo to szeroki temat).
I druga sprawa. Po czym ten talent poznać?
Użytkownik: ewa.ostrowska 20.02.2007 12:56 napisał(a):
Odpowiedź na: W pewien sposób odbrązawi... | imarba
Odnoszę się do pisarstwa, przynajmniej tak mi się wydaje, w sposób racjonalny.
Pisarstwo - fajnie by było, żeby o nim decydowały natchnienia, porywy duszy czy myśli. Taka moda panowała podczas Młodej Polski i poza Weselem Wyspiańskiego właściwie cała reszta z Tatmajerami, Rydlami, Przybyszewskim jest nie do zniesienia. Pisanie to jest po prostu ciężka praca. Ale na pewno potrzebny jest talent, wyobraźnia i wrażliwość. Talent? Czym on jest? Nie mam pojęcia. Może czymś, co jest w tobie i każe ci usiąść do pisania? Nie wiem... A po czym poznać.

Opowiem ci własną historię. Już się parałam reportażem i postanowiłam napisać powieść. I ją napisałam. Poprosiłam znajomego mi pisarza, wtedy bardzo na topie, Andrzeja Brychta, żeby przeczytał i ocenił. Zrobił. Na ławce w parku niszczył brutalnie "moje dzieło" kartka po kartce, nieomal zdanie po zdaniu. Aż doszedł do takiej jednej strony, przeczytał i powiedział: Ewa, to jest właśnie to. Cała reszta g..... ale dla tej jednej strony masz pisać, dziewczyno. Tu wykazałaś talent. Ja od siebie dodam, że nigdy nie należy się upajać własnym tekstem, wręcz przeciwnie, szukać w nim niedoskonałości, znajdywać je i poprawiać.
Użytkownik: bogna 20.02.2007 19:19 napisał(a):
Odpowiedź na: SPOTKANIE ZAKOŃCZONE ... | bogna
W imieniu Redakcji i wszystkich Biblionetkowiczów, chcę serdecznie podziękować
Ewie Ostrowskiej, która przez kilka dni odpowiadała na nasze pytania.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: