Dodany: 22.01.2007 16:56|Autor: Czajka

Czytatnik: Czajkopis

1 osoba poleca ten tekst.

Kocham Marcela


Kocham Marcela, czyli rozmowa z Verdianą:

Czajka
Kocham Marcela, czy to znaczy, że zaczęłaś czytać? I co czytasz? I jak? :-)

Verdiana
"Pana Prousta" czytam. I mam mieszane uczucia. Nie polubiłam Albaret, może dlatego, że nie lubię bezkrytycyzmu. I w ogóle mam mnóstwo subiektywnych odczuć i wrażeń, które sprawiają, że nie wiem jeszcze, czy lubię Marcela. Tzn. uwielbiam go jako Twórcę. Ale chyba nie jako człowieka. Ja wiem, że on Albaret płacił, ja wiem, że czasy itd. itp., ale nie mieści mi się w głowie, że mężczyzna może kobietę wykorzystywać do przynoszenia pięciokilowych tobołów z proszkiem do palenia albo drew do kominka. Gdybym była mężczyzną i coś takiego zrobiła, sumienie by mnie zjadło. Sama, chociaż jestem kobietą, NIGDY o takie rzeczy nie proszę kobiet. Moje paczki na pocztę i żwirek dla szczurów przynoszą wyłącznie panowie, podobnie paczki z karmą dla Sary, i nie wyobrażam sobie, że to mogłaby zrobić kobieta, choćby najsilniejsza.

Miałam też nadzieję, że od Albaret dowiem się czegoś o Prouście, a tu nic, praktycznie nic. Ona opowiada o tym, o której on wstawał, jaką miał kołdrę, jakie lubił chustki, jakie meble w pokoju, co i ile jadł, co pił, w szczegółach mówi nawet, jakie potrawy mu przygotowała czy przyniosła, ale gdzie w tym wszystkim jest on sam?

Co czytał? Co czuł? Co myślał? Jak swoje uczucia i emocje wyrażał? Jakim był typem psychologicznym? Czym dla niego było pisanie? Itd. itp. Nie ma nic na ten temat. Niczego nie zaobserwowała albo nie chciała o tym opowiedzieć - nie wiem.
W dodatku sama żałuje, że nie chciała czytać tego, co jej podsuwał, i że straciła mnóstwo tego, czego mógłby ją nauczyć, gdyby chciała z nim rozmawiać. Cóż, ja żałuję bardziej, bo miałam nadzieję, że jako osoba najbliższa mu w ostatnich latach życia to ona właśnie to będzie wiedziała. :>

No i nie wiem, czy jest tak przetłumaczone, czy oryginał jest taki sobie, ale język tej książki też sprawia, że czyta się dość ciężko.

Plusem tej książki są różne smaczki. Np. to wszystko, co Albaret tam mówi o kawie, jaką pijał Marcel. :-)

Czajka
Ech, Verdiano. :-)
To była służąca ze wsi. Nie możesz mieć wobec niej takich wymagań i nie możesz jej stawiać takich pytań. Godzinami czekała na wejście do niego z wrzącą kawą, dlaczego więc irytuje Cię, że o kawie wiedziała najwięcej?
Jeżeli chodzi o jego pisanie, to wymyśliła wklejanie pasków, nie pamiętam natomiast, czy czytała Poszukiwanie.
Dzięki wiedzy o grzałkach, o chustkach (nie prać) Proust stał się dla mnie w pełni człowiekiem, nie tylko genialnym twórcą.

Ale między tą kawą jest sporo samego Prousta moim zdaniem. Jego delikatność, jego uprzejmość, jego dbałość o szczegóły, jego pracowitość, jego poświęcenie.
"Widzisz, Celesto, chciałbym, aby moja książka była w literaturze jak katedra. Dlatego nie widać końca. Nawet gdy jest już zbudowana, trzeba ją ciągle ozdabiać tym i owym, tu witraż, tam kapitel, gdzie indziej mała kapliczka z posążkiem w kącie."

Dla mnie również bardzo cenne są niektóre jej wspomnienia, które potem można znaleźć w Poszukiwaniu. Czytam w którymś tomie o istnym ptaszysku i widzę Celestę.
Mnie natomiast w powtórnym czytaniu drażniła jednostronność jej opowiadania. Poddaje to w wątpliwość obiektywizm jej oceny Prousta.

Ps. Wysłałabyś Prousta z paczką w deszcz? ;-)

Verdiana
> To była służąca ze wsi.
Dlaczego? Na wsi nie ma uważnych ludzi dostrzegających drugiego człowieka? Nie uważam tak. To kwestia wrażliwości i atencji, jaką się ma dla drugiego człowieka. Nic więcej.

> Godzinami czekała na wejście do niego z wrzącą kawą, dlaczego więc irytuje Cię, że o kawie wiedziała najwięcej?
Czajko, a skąd taki wniosek?? Przecież wprost napisałam, że kawa jest plusem tej książki!

Albaret Poszukiwanie chyba czytała, a w każdym razie wie, co gdzie napisał Proust, bo czasami wspomina, że ciotka Leonia to w tym tomie, a coś tam innego w innym. Czytała też parę innych książek, które jej Proust podsunął, a potem o nich z nim rozmawiała. Nie wiem, czemu przestała to robić. Może była ze wsi, ale na pewno nie była mało inteligentną dziewką. Umiała czytać, pisać i niegłupie wnioski z książek wyciągać (na początku podawała przykłady), dlatego mogę od niej wymagać przyłożenia się do własnej książki - było ją na to stać intelektualnie!

Przeczytałam dopiero jakieś 150 stron, więc jeszcze wszystko się może odwrócić. :-)
Ja akurat obiektywizmu od niej nie wymagam... Proust był jej bliski, uwielbiała go, służenie mu sprawiało jej radość - mnie wystarczy, jeśli ta relacja będzie prawdziwa, nawet jeśli się skupia jedynie na rzeczach pozytywnych. Ale denerwuje mnie jednak to, że jest płytka, powierzchowna, że z czegoś więcej, z wielkiej intelektualnej przygody Albaret zrezygnowała na własne życzenie, zaprzestając czytania i rozmów z Proustem.

A Prousta w deszcz bym wysłała, dzieckiem nie był! :P

Czajka
Była prostą kobietą, to nie znaczy że głupią. Ja podziwiam tę stosunkową łatwość, z jaką znalazła się w tym wyrafinowanym świecie literatury.
150 strona to jeszcze za wcześnie chyba na tę rozmowę. Ale pytasz, dlaczego zrezygnowała z intelektualnej przygody? Może to jej nie pociągało? Może poddała się tylko magii Prousta i koniec.

Verdiano, Proust to wielka układanka. Trudno oczekiwać po jednej książce, że da nam pełny, głęboki obraz. Inna jest na pewno relacja służącej, inna będzie relacja krytyka litarackiego, a jeszcze inna filozofa.

Kawy tu użyłam jako przedstawicielki tych kołder, chustek i innych grzałek, na które narzekasz wcześniej. :-)

Verdiana
> Była prostą kobietą, to nie znaczy że głupią.
Toteż właśnie! Po kolejnych stronach nic się nie zmienia. Albaret nie obserwuje Prousta, tylko kołdry, chustki i kawę. :-) W związku z czym nie bardzo rozumiem sens napisania tej książki...

Przygody intelektualnej, której zaniechała, sama Albaret żałowała, czemu się nie dziwię... też bym żałowała. I żałuję. :-) Ona przecież już wtedy wiedziała, że Proust jest wyjątkowym człowiekiem, sama to czuła. I z tego nic nie wynikło, świadomie zrezygnowała z poznawania tej wielkości, wyjątkowości, mimo że Proust ją do tego zachęcał, i to subtelnie, nienachalnie, podsuwając jej książki i zachęcając do rozmowy, co mnie w nim ujęło. Albaret ani wtedy nie prowadziła dziennika, nie zapisywała tego wszystkiego (i nie mam na myśli dziennika pisanego językiem literackim), ani nie starała się chłonąć tego, co on jej udostępniał, a raczej co chciał jej udostępnić, a co ona odrzuciła. Po co więc na starość powstała ta książka? Albaret tłumaczy, że niby chciała rozwiać mity i obnażyć nieprawdę. Ale jaką nieprawdę? Że Proust nie zjadł udźca na przyjęciu, tylko 2 łyżki jajecznicy w domu? Że tak powiem: who cares? To oczywiście też coś mówi o Prouście, ale nie rozumiem jej intencji. Odrzuciła wielką przygodę i wiedzę o samym Prouście, które jej zaoferował, a napisała książkę o jego kołdrach, chustkach i jajecznicy. Po co?

Nie spodziewałam się, że jedna jedyna Albaret może dać pełny obraz Prousta. Bo żadne, żadne książki nie mogą dać pełnego obrazu żadnej osoby. Nawet jej szczegółowy dziennik nie da nigdy pełnego obrazu. Jeśli to w ogóle jest możliwe...

Ale spodziewałam się, że Albaret powie tyle, ile mogła. A ona zaniechała. To dziwne, bo Proust intelektualnie nie traktował jej przecież jak osoby o mniejszej inteligencji. Nie jestem w stanie zinternalizować jej rezygnacji. No nie umiem i już. Sama, gdybym np. służyła (albo miała jakikolwiek kontakt) Steinhausowi, zrobiłabym wszystko, żeby nauczyć się od niego jak najwięcej, mimo że matematyka to ostatnia rzecz, z którą chciałabym mieć cokolwiek do czynienia. :-)

I jeszcze rozumiałabym to, gdyby Albaret nie znosiła Prousta, gdyby ją denerwował, gdyby nie miała ochoty u niego pracować itd., i gdyby on sam był odpychający dla niej, wtedy trudno by jej było się zmuszać do czegokolwiek, choćby do najmniejszego kontaktu z nim. Ale tak nie było. Chryste Panie! Gdybyż Proust chciał ze mną rozmawiać...! :-)

Chustki, kołdry i grzałki byłyby cudownym DODATKIEM do książki o Prouście albo o wrażeniach Albaret nt. Prousta. Ale nie są fajne, kiedy są głównymi bohaterami książki. Albaret odwróciła wszystko o 180 stopni. Zamiast pisać książkę o Prouście w otoczeniu przedmiotów, ona pisze (dyktuje) książkę o przedmiotach z otoczenia Prousta. Co może i jest fajne, ale tytuł ma nieodpowiedni.

Hihi a jednak Celesta nie była całkiem bezkrytyczna:
"(...) tak dalece zapominał o niebezpieczeństwie, że ponaglany własną niecierpliwością, wysyłał mnie z pilnymi poleceniami, nie zważając na późną porę, nieoświetlone ulice, no i fakt, że bądź co bądź jestem kobietą".

I - co mi się nie mieści w głowie - na to, że uciekała przed jakimś opryszkiem w nocy, Proust odpowiedział jej, że przecież "jest wystarczająco silna, żeby się obronić". Nieco śmieszne w tym kontekście wydaje mi się jego naleganie, żeby zeszła do piwnicy w trakcie nalotu...

Czajka
Z tego co ja pamiętam nie chodziło jej o jajecznicę i ziemniaki w taksówce, chociaż trochę też, ale głównie o Agostinelliego. :-)
Verdiano, ona nie była Tobą. Może żałowała po osiemdziesiątce, ale wcześniej nie czuła potrzeby.

Schron i chodzenie po ulicy wiele mówi o Prouście pośrednio. Ciemną ulicą załatwiała jego sprawy książkowe, więc musiała. Na górze nad schronem siedziała prywatnie. Zresztą z ulicy sama go rozgrzesza.
Ciekawe, że ona była bardzo nielubiana. To wszystko jest bardzo złożone.
Ja Prousta bardzo lubię, klawiatura mi sama się odsuwa, gdybym miała napisać coś przeciw niemu, ale, cóż, nie był to człowiek kryształowego charakteru.

Verdiana
O jakie ziemniaki? Ja jeszcze nic nie wiem, do ziemniaków nie doszłam. :-) Chodziło konkretnie o udziec. I o jajecznicę, której zjadł 2 łyżki (tzn. ona myślała, że zrobiła jajecznicę, a to były jajka sadzone, ale on - żeby nie zrobić jej przykrości - zjadł 2 łyżki tych jajek :-)).

I tu nie chodzi przecież o to, czy była mną. W takich sytuacjach to w ogóle nie ma znaczenia. Są ważniejsze rzeczy na świecie niż uleganie swoim zachciankom i lenistwu intelektualnemu. Proust jest dziedzictwem narodowym i ogólnoświatowym i był nim już wtedy, kiedy Albaret u niego pracowała - wiedziała o tym, sama o tym mówi. Moim zdaniem to moralnie do czegoś zobowiązuje ludzi z jego otoczenia. Jak wszystkich ludzi, którzy ocierają się o wielkość, wyjątkowość i wiedzą o tym. To jest niebywale cenne! I naprawdę nie ma znaczenia, czy akurat się interesujemy literaturą, matematyką, czy nie... Trzeba dać świadectwo, że tak się górnolotnie wyrażę, i ono jest ważniejsze niż czubek naszego nosa. :-)

Ciemną ulicą o 2 w nocy szła zanieść list do jednego muzyka, chociaż równie dobrze mogła to zrobić rano. W większości przypadków nie musiała, ale on jej kazał.

W każdym razie ani za nią, ani za nim jako ludźmi nie przepadam. Ale nie mogę też powiedzieć, że ich oboje jednoznacznie potępiam. Nie mogę - bo mnie tam nie było, a żadne książki nie dadzą mi pełnego obrazu sytuacji. Nie mogę też nie wziąć pod uwagę, że przecież Albaret mogła odmówić. Sam Proust też jest niejednoznaczny (chyba zresztą nie ma ludzi wyłącznie złych czy wyłącznie dobrych). Nie podoba mi się, jak traktował innych ludzi, ale podoba mi się np., co dla nich robił (np. płacił za lekarzy). Czasami też chyba warto poświęcić kogoś, żeby stworzyć Dzieło.

Generalnie chyba mam już taką naturę, że nie umiem ani bezkrytycznie wielbić i stawiać na piedestał, ani potępiać w czambuł. Widzę i dobre, i złe strony. Dobre chwalę, złe piętnuję. Mogę podziwiać dzieło, nie znosząc twórcy i na odwrót. Mogę stanąć z boku, chowając swoje emocje do kieszeni. MUSZĘ oddzielać to, co czuję, od tego, co myślę, bo mi się to na ogół pięknie rozjeżdża i sobie przeczy. :-))) Tak więc kocham Marcela-Twórcę, nie lubię Marcela-Człowieka. :-)


PS. A wiesz, co najbardziej w Prouście-Twórcy lubię? To, że uważnie słuchał opowieści ludzi, że o te opowieści prosił i że nawet stwarzał pewne sytuacje celowo i świadomie, żeby "obejrzeć" czyjąś reakcję, a wszystko to po to, żeby mieć pożywkę do pisania. Cudne! To prawie życiopisanie, czyli pisanie, które cenię najwyżej...

Czajka
Przecież napisałam, że nie chodziło o ziemniaki, tylko o szofera Agostinelliego. :-)
Pewnie doczytałaś już do niego i do ziemniaków. Może to tłumacz myślał, że ona zrobiła jajecznicę?
Verdiano, nie chodzi o to, żeby była Tobą, tylko oceniasz ją przykładając swoje priorytety.
Nie sądzę, żeby zaczynając pracę u niego miała najlżejsze podejrzenie co do tego, że Proust jest narodowym skarbem. Kilkunastu ludzi może o tym wiedziało i to nie na pewno. Nie mam przy sobie książki, ale kojarzę, że to było tuż przed, albo w trakcie ukazywania się "W stronę Swanna". Wielkość Prousta w całej swojej urodzie okazała się dopiero po wydaniu całości cyklu. Zauważ, że to są wspomnienia spisywane po 50 latach! Swoją drogą, ciekawe, jak bardzo naprowadzał ją autor.
Poza tym, nie patrzyła na swój nos, tylko głównie na Prousta. Mogła się zwolnić, nie musiała mu służyć z takim oddaniem.

A list do muzyka (w jakiej sprawie?) odpowiada poniekąd na Twoje pytanie, czym było dla Prousta pisanie. Było ważniejsze niż jego zdrowie, zdrowie i bezpieczeństwo innych i wreszcie sen innych. :-)

Podejrzewam również, że Celesta w życiu nie wpadłaby na prowadzenie dziennika, nie wiem nawet czy znała taki wynalazek.
Myślę, że wymagasz od niej czegoś, co dla niej nie było możliwe. Czegoś podobnego moglibyśmy wymagać, nie wiem, od jego brata, przyjaciół.

Oglądanie i opisywanie reakcji też budzi kontrowersje, chociażby dokładny opis choroby matki.
I myślę sobie, Verdiano, że dlatego, że Marcel był takim człowiekiem, w pewnym stopniu pomogło mu się stać takim twórcą.
Z niepotępianiem w czambuł i wielbieniem bezkrytycznym zgadzam się z Tobą całkowicie.

Ps. Verdianko, może przeniosę tę naszą rozmowę pod książkę, żeby się nie zgubiła, bo Twoje wrażenia na gorąco są bardzo ciekawe, aż się egoistycznie ucieszyłam, że Cię zapytałam. :-)

Verdiana
Z priorytetami chodzi właśnie o to, że własne chowam do kieszeni, jeśli jest coś ważniejszego, a na ogół jest. I Proust, gdybym go spotkała, też byłby czymś ważniejszym niż moje prywatne priorytety. :-) Przecież nie wymagałabym od innych więcej niż od siebie...

Prowadzenie dziennika zaproponował Albaret sam Proust. Chciał go nawet opatrzyć własnym komentarzem. Nie chciała. Potem żałowała. Oczywiście. :> On to mówił poważnie, choć z uśmiechem, a nie sądzę, żeby wymagał od niej rzeczy niemożliwej... Sam też jej powiedział, że taki dziennik wart byłby więcej i lepiej się sprzedawał niż jego powieść, więc wiedziała wtedy, nie 50 lat później, jakim Proust jest skarbem. :-)

A tak swoją drogą, zadziwia mnie pamięć Albaret. Ona pamięta takie szczegóły! Przytacza rozmowy sprzed 50 lat, pamięta nawet lata, w których co się wydarzyło, nazwiska wszystkich ludzi, poetów wymienianych przez Prousta itd. Jeśli ona miała tak fantastyczną pamięć, to tym bardziej żal mi, że nie pisała dziennika na bieżąco i odrzucała wszelkie propozycje Prousta, zwłaszcza że robiła to, wiedząc, że on sam, pisząc Poszukiwanie, nie jest już w stanie równocześnie pisać dziennika.

Proust pisał do muzyka, bo dzień wcześniej był na przyjęciu, na którym muzyk grał, i spodobało mu się to. Tzn. muzyk spodobał mu się najbardziej z całego zespołu i chciał go "lepiej poznać". :>

Mnie opisywanie reakcji nie wydaje się kontrowersyjne... Kontrowersyjne byłoby dla mnie zmyślanie. Ostatecznie wszyscy o tym wiedzieli i nikt nie protestował, nie odmawiał (a już najmniej sama Albaret). Wydaje mi się, że gdyby ktoś zaprotestował, toby go Proust nie opisał. Ale mogę się mylić. :-)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 24753
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 65
Użytkownik: Czajka 22.01.2007 17:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham Marcela, czyli roz... | Czajka
Jak to jest, że czytałam Pana Prousta pięć razy i i tak nie pamiętam?
Jeżeli proponował jej pisanie dziennika, to faktycznie, szkoda.
I tak uważam, że dużo udało jej się ocalić.

Widzisz, a więc muzyk był mu potrzebny do pracy (Morel), a Proust był bardzo niecierpliwy, nie znosił czekania.

Tak bardzo szczegółowe opisywanie śmierci matki zostało przez niektórych potraktowane jak wystawianie sie na sprzedaż. Wszystko jest materiałem literackim, nawet osobista tragedia i najbardziej intymne uczucia. Ale Proust nawet ze swojej agonii zrobił użytek, a robił to jedynie dlatego, aby jak najbardziej być w zgodzie z prawdą.
Natomiast co do jego delikatności, hihi, on był bardzo delikatny, przyjaciele ukuli nawet specjalny czasownik "proustować", ale nie jako pisarz.
Po ukazaniu się "W stronę Swanna" prototyp Odety się na niego obraził śmiertelnie.

Proust doskonale o tym wiedział wcześniej, bo wysyłał uspokajająco-mylące listy do osób wykorzystanych przez niego w książce.
Wiesz, nikt pewnie nie miałby nic przeciwko, żeby ukazać się w książce, ale jako postać pozytywna.
A Proust pisał "kiedy pojawi się baron de Charlus, ludzie odwrócą się ode mnie".
Nie powstrzymałyby go prośby. :-)


Ps. I co, pod koniec chyba więcej jest Prousta w Panu Prouście? :-)
Użytkownik: verdiana 22.01.2007 18:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to jest, że czytałam ... | Czajka
Proponował na stronie 172. :-)

Na razie przerwałam "Pana Prousta" na rzecz dziennika Fałata, bo muszę do środy przeczytać. :-)

Hihi czasami sobie myślę, że to, że nie pamiętam (bo ja też nie pamiętam :-)), nie jest wadą, a zaletą mojego czytania - każde kolejne czytanie tej samej książki sprawia mi taką samą radość. :-)
Użytkownik: verdiana 24.01.2007 15:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to jest, że czytałam ... | Czajka
I znowu jestem marcelnięta (Jola jest wielka :-)). I kocham Marcela jeszcze bardziej. "Mój Boże, ileż osób trzeba ścierpieć, aby w końcu trafić na nieprzeciętną istotę!" Marcel to powiedział, Celesta przytoczyła na s. 316. Za to zdanie chyba wybaczę mu wszystko.

Miałaś rację, że dalej jest więcej o Prouście!

Uwaga, chwalę się! Wynalazłam własny egzemplarz Albaret za...18zł! :D
Użytkownik: verdiana 10.02.2007 17:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham Marcela, czyli roz... | Czajka
To znów ja, Marcelnięta. :-)

Czytam Bottona. Jego książka sprawia na mnie wrażenie pracy semestralnej z psychologii ogólnej albo psychologii literatury, albo z autoterapii. Albo wrażenie artykułu (nieco dłuższego) napisanego dla "Charakterów", które są dla psychologa tym, czym "Jestem" dla lekarza. Książka Bottona pewnie jest tym samym dla krytyków literatury albo proustologów. Ale wiesz co? To jest bardzo dobre wrażenie! Podoba mi się!

Przede wszystkim to nie jest książka o Prouście, tylko o CZYTANIU Prousta. W dodatku napisana jest tak, że można ją zuniwersalizować - i to nie tylko na literaturę, ale w ogóle na CZYTANIE wszelkich dzieł sztuki. Bo je trzeba czytać właśnie, a nie tylko0 oglądać, tylko słuchać...

Użytkownik: Czajka 11.02.2007 05:30 napisał(a):
Odpowiedź na: To znów ja, Marcelnięta. ... | verdiana
Cieszę się. :-)
Tak, masz rację, jest o czytaniu Prousta i o czytaniu w ogóle.
Mnie bardzo bardzo podobało się zaprowadzenie pani Verdurin do psychologa. Tak samo jak wyprowadzenie innych z kartek Poszukiwania i umieszczenie ich w naszym świecie.
A najbardziej mi się podobało, że Botton zwrócił uwagę na wiele świetnych fragmentów (w tym na kilka, na które ja sama zwróciłam uwagę, poczułam się dumna z siebie, hihi)
Użytkownik: verdiana 11.02.2007 09:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Cieszę się. :-) Tak, mas... | Czajka
To prawda... Chociaż z drugiej strony nie zwrócił uwagi na wiele innych, nie mniej wartościowych. No, ale nie mógł zwrócić na każdy, bo napisałby dzieło dłuższe od "Poszukiwania". Ale mógłby napisać, chętnie bym przeczytała. :>
I już prawie mam własny egzemplarz! Poprosiłam ducha puszczy, który wystawiał Bottona, żeby go wycofał, bo w tej chwili nie mam punktów - i zgodził się! Hura!

Samo "Poszukiwanie" zostawiam sobie na koniec, po. Ale chyba mi zejdzie, bo wśród bnetkowiczów znalazła się druga taka zwariowana dusza jak ja i zaraz mi pożyczy 14 kg książek. :-))
Użytkownik: Czajka 12.02.2007 08:04 napisał(a):
Odpowiedź na: To prawda... Chociaż z dr... | verdiana
Kiedy dwa razy napisałam pod recenzją Krzysztofa, że "to nie o tym", kiedy to samo chciałam napisać po raz trzeci, kiedy w końcu przeczytałam pierwsze zdanie Deleuza, że książka Prousta nie jest o Czasie, zaczęłam się zastanawiać o co chodzi. Odpowiedź jest prosta - Proust pisze o wszystkim i ktokolwiek o nim napisze, będzie to mało. :-)
Mam akurat niedawną korespondencję na ten temat, pozwole sobie ją wkleić w ramach promocji Prousta. Nie ujawniam Miłego Respondenta, bo nie pytałam go o zgodę. Dla uspokojenia sumienia - cytuję głównie swoje partie mailowe. ;-)


Czajka:
Beztreściowość i nijakość pisarstwa? Nie zgadzam się. Ja rozumiem, może się nie podobać, może nudzić, można go nie rozumieć, natomiast nie można napisać, że on pisze o niczym i że pisze nijako. On pisze o wszystkim, proszę bardzo, wymień jakikolwiek temat, a okaże się, że o tym pisał.
Miłość - tak.
Śmierć - tak
Zazdrość - tak
Sztuka - tak
Szparagi - tak
Wieloryby - też (ale o wielorybach mniej)
Cukiernictwo - tak
Krawiectwo - tak

MR:
Lokomotywy?

Czajka:
Ty naprawdę nie czytałeś, czy żarty sobie ze mnie stroisz i robisz mi testy? Omatko. Lokomotywy to właśnie jak najbardziej Proust. Lokomotywy, pociągi, dworce kolejowe (cudowne miejsca, miejsca tragiczne), rozkłady jazdy, które Proust czytał godzinami, a Swann pogrążał się w nich niczym w "najbardziej upajającym romansie", pociąg "pierwsza dwadzieścia dwie" - ta obietnica podróży, kolejka lokalna do Balbec, stacyjki wzdłuż jej trasy przypominające znajomych, którzy mieli tam wille i ta ponętna mleczarka za oknem, tak ponętna, że aż chciało się wysiąść. Lokomotywa kolejki nadmorskiej - mówili na nią "samowarek" :-)

>>[dyrektor hotelu] odpowiedział, że powóz czy kolejka żelazna "to jest mniej więcej dwuznaczne". Chciał przez to powiedzieć, że to będzie równoznaczne (w sumie mniej więcej to samo, co by Franciszka określiła słowami, że "to wyjdzie na jedność"). - Niech będzie - odparł Saint-Loup - pojadę "samowarkiem"<<

MR:
Buraczki?

Czajka:
Kiedyś mój sąsiad z dołu miał to nieszczęście, że zakochała się w nim kobieta szalona. Jako kobieta szalona robiła różne rzeczy szalone. Krzyczała do niego pod oknem, nachodziła go w domu, wydzwaniała, a on jej unikał jak mógł. Pewnego razu wracam z pracy, mijam jego drzwi i co widzę? Otóż na klamce wisi przywiązany pęczek młodych buraczków. Widać, nie zastawszy swojego ukochanego, zastawiła na klamce buraczki dla niego w darze. Jak skomentowałby to Proust? "gdy pył realności miesza się z magicznym piaskiem, gdy jakieś pospolite wydarzenie [zakupy w warzywniaku] staje się romantycznym bodźcem" O buraczkach wprost chyba nic nie ma, za to jest o groszku i sam zobacz, czy jest to pisanina bez treści:

"Świadomość, że zna tych ludzi w sposób tak dalece niebezpośredni, napawała matkę Anny rodzajem melancholii, z którą wypytywała o nich Albertynę tonem wyniosłym i chłodnym, przez zaciśnięte usta i wprawiała ją w stan niepewności i wątpliwości co do własnej pozycji towarzyskiej, po to więc, by się upewnić co do własnej wartości i bezpiecznie wrócić do "realiów życia", zwracała się do lokaja: - Proszę powiedzieć kucharzowi, że groszek był niedogotowany. - To przywracało jej równowagę wewnętrzną."

Ps. Szkoda, że Poszukiwanie zostawiasz na koniec, chociaż w Twoim przypadku (nie ciekawi Cię fabuła) to może dobrze - wejdziesz w świat już poniekąd zaprzyjaźniony. :-)
A co jest w tych 14 kilogramach?
Użytkownik: verdiana 12.02.2007 09:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy dwa razy napisałam ... | Czajka
A jak Proust czytał rozkłady jazdy pociągów "wieczorami", czyli o 7 rano, przed pójściem spać? I wyobrażał sobie, dokąd jadą te wszystkie pociągi, jakie są miejsca, do których zmierzają, ile się tam fascynujących historii toczy... :-)

Poszukiwanie na koniec, bo ja je już czytałam, jak miałam jakieś 16-17 lat (na fali mojej licealnej fascynacji wybraną klasyką), tylko mi się zlało w jeden wielki tom i pamiętam tylko niektóre obrazy. Fabuły oczywiście nie pamiętam. :-)

W tych 14 kilogramach jest 1/4 książek z moich schowkowych Pozostałych plus jeszcze parę innych, których nie mam w schowku, ale mam ochotę przeczytać. I ja już wiem, że te kartony książek to nie tylko fiś mój i Chilly - kilka bnetkowiczek mi napisało, że też praktykuje czytanie na kilogramy. :> Bardzo mi ulżyło.


(zapominam ciągle napisać Ci o mojej teorii nt. Albaret - tzn. dlaczego w "Panu Prouście" jest tym więcej Prousta, im bliżej końca; otóż - ponieważ Celesta opowiadała redaktorowi przez czas jakiś, kilka(naście) dni zapewne, otwierała się w miarę oswajania się i zżywania z nim, dlatego pod koniec już zwyczajnie gawędziła jak ze starym znajomym :-)).

PS. A w Bottonie razi mnie bardzo, bardzo niechlujność redaktorska - jest skandaliczna i robi krzywdę książce. :(

PS2. Poszukiwanie jest o wszystkim tak jak "Pasaże" Benjamina są o wszystkim, chociaż każde jest o czym innym i inaczej. :-)
Użytkownik: Czajka 12.02.2007 11:40 napisał(a):
Odpowiedź na: A jak Proust czytał rozkł... | verdiana
Pojęcie wieczór jest względne, zwłaszcza w przypadku Prousta. :-)
Na pewno rozkład jazdy pobudzał jego wyobraźnię, zachwycał się też samymi nazwami miejsc. Ta lektura mu dobrze zrobiła, to widać kiedy sie porówna melodyjne nazwy Poszukiwania z chropawymi nazwami z Jana Santeuil.
Fragment traktujący o obietnicy podróży tkwiącej w tablicy z nazwą przytaczał chyba Krzysztof, musiałabym sprawdzić.

Natomiast bardzo lubię ten fragment o upajających romansach, w których pogrążał się Swann cierpiąc z tęsknoty do Odety. I podróżował po mapie lasów niczym po krainie czułości. :-)

Hihi, fabułę możnaby w paru zdaniach streścić. Sam Proust zresztą też o tym wspomina, zdaje się w Uwięzionej.

W sumie to nie wiadomo ile rozmawiał z Celestą redaktor. Podejrzewam (na podstawie tego, co pamiętam ze wspomnień Rubinsteina), że byłoby to na pewno kilka, jeżeli nie kilkanaście tygodni. I nie wiadomo, jak ona wspominała, masz rację, musiała się stopniowo otwierać, to zależy też od niego. Ale zwróć uwagę, że książka jest podzielona tematycznie, na początku są koce i proszki, więc nie wiadomo, na ile jest zachowana rozmowa. Może on po prostu tak sam uporządkował?

Ja w dalszym ciągu nie mogę do końca się połapać, co należy do redakcji książki. Mnie najbardziej denerwowało to, że nie było chociażby podawane źródło cytatu. To już w Biblionetce jest większy porządek. :-)

Ha, Pasaże przede mną. :-)
Użytkownik: verdiana 12.02.2007 14:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Pojęcie wieczór jest wzgl... | Czajka
Ogólnokrajowy Konkurs na streszczenie dzieł Prousta w ciągu 15 sekund. :-)
Harry Baggot z Luton: "Powieść Prousta ukazuje nieodwracalność utraty czasu, niewinności i przebytych doświadczeń, a także przywrócenie wartości nieprzemijających i odzyskanie tym sposobem czasu. W istocie swej powieść jest zarazem optymistyczna i wtopiona w kontekst doświadczenia religijnego. W pierwszym tomie Swann odwiedza - *"

:-))

Brak bibliografii i przypisów denerwował mnie tak u Albaret, jak i u Bottona.



* "Jak Proust może zmienić twoje życie", Botton, s. 38.
Użytkownik: Czajka 15.02.2007 05:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Ogólnokrajowy Konkurs na ... | verdiana
Hihi, prawie mu się udało. :-)

U Paintera będziesz pewnie cierpieć od braku tłumaczeń z francuskiego, tak jak ja.
Użytkownik: joanna.syrenka 14.02.2007 11:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Pojęcie wieczór jest wzgl... | Czajka
Zwracam honor - kochał pociągi.

Dziewczyny - Wasza korespondencja nadaje się do książkowej publikacji, wiecie? :)
Użytkownik: Czajka 15.02.2007 05:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Zwracam honor - kochał po... | joanna.syrenka
Kochana Syrenko, jesteś kochana. :-)

I widzisz jaka jestem grzeczna (niezłośliwa przeważnie), nie podałam Ci tej linki, żeby Cię nie marcelować na siłę. :-)
Użytkownik: joanna.syrenka 15.02.2007 11:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochana Syrenko, jesteś k... | Czajka
Och, no bez przesady :)
Wiadomo było, że gdzie kolej, tam syrenka polezie. ;)
Użytkownik: Czajka 16.02.2007 11:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, no bez przesady :) ... | joanna.syrenka
"Ale ostatecznie swoistą przyjemność podróży stanowi nie to, aby móc wysiadać w drodze i zatrzymywać się, kiedy się jest zmęczonym; chodzi o to, aby różnicę między wyjazdem a przybyciem uczynić nie tak nieznaczną, ale tak głęboką, jak tylko się da; aby ją odczuć w jej całkowitości, nietkniętą, taką, jaka była w nas, kiedy ze stałego miejsca naszego pobytu wyobraźnia niosła nas w samo serce miejsca upragnionego. Ten skok wydaje się cudowny nie tyle przez to, że przebywa odległość, ile przez to, że łączy dwie różne indywidualności ziemi, że nas przenosi od jednej nazwy do innej; a schematyzuje go (lepiej niż spacer, w czasie którego, skoro wysiadamy, gdzie chcemy, nie ma właściwie przybycia na miejsce) tajemnicze zjawisko spełniające się w owych specjalnych miejscach, dworcach kolei, które prawie nie stanowią części miasta, ale zawierają esencję samej jego osobowości, tak jak na tablicy noszą jego miano."

Marcel Proust, niestety nie pamiętam, która część Poszukiwania.
Użytkownik: Krzysztof 02.03.2007 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham Marcela, czyli roz... | Czajka
Witaj, Czajko. Jesteś marcelnięta?... To chyba dobrze? Przepyszne słowo, można smakować go niczym dobry koniak. Pomysłu zazdroszczę osobie, która go wymyśliła :)
Miło mi było przeczytać wasze, Twoje i Verdiany, ploteczki o Prouście i Albaret, zwróciłyście mi uwagę na kilka kwestii, które umknęły mojej uwadze. Pierwsze moje wrażenie, jeszcze z czasu czytania wspomnień Celesty, było pozytywne, i takie się utrzymało, mimo iż macie racje wytykając jej to i owo. Ja jej bronię; jej obojętność wobec twórczości Prousta jest do wytłumaczenia – może nie tyle nawałem pracy, ale w jakiejś mierze przecież też, co jej wykształceniem i pochodzeniem, a także stopniem trudności „Poszukiwania”. Możliwe też, że wtedy, bez mała sto lat temu, w czasach silnego rozwarstwienia społecznego, Albaret niejako z góry uznawała, że te całe pisanie jej chlebodawcy to wymysły panicza – nie do zrozumienia, nie dla zwykłych, jak ona, ludzi? Z niedawno przeczytanej książki „Widzieć jasno w zachwyceniu” dowiedziałem się, że w Polsce dwudziestolecia międzywojennego sądzono, iż Proust chciał pokazać w swoim dziele zmienność człowieka z biegiem lat, dopatrywano się u niego przysłowiowego dzielenia włosa na cztery. A takie oceny wysnuwali nie lokajowie przecież, a – co tutaj raczej oczywiste – krytycy literatury. Podaję ten przykład na obronę Albaret, bo jeśli tamci tak opatrznie interpretowali Prousta, to cóż się jej, osobie niewykształconej, dziwić? Nie można też zapominać o tym, że treścią książki są jej wspomnienia, a to znaczy, że owszem, powiedziała tyle, ile pamiętała, ale też i tyle, ile uznała za stosowne powiedzieć. O „Poszukiwaniu” mogła mieć swoje zdanie, ale przez skromność (ona, pomoc domowa, miałaby mówić o tym, czym zajmuje się – zajmował - jej pan?) zachować je dla siebie. Albaret ujęła mnie swoim zafascynowaniem i oczarowaniem Proustem. Wiele to o niej mówi, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę uciążliwości jej pracy i wysokie wymagania stawiane przez jej „szefa”.
I jeszcze, korzystając z okazji, słowo o Bottonie. Chyba miałaś rację, Czajko, pisząc, że moja niezbyt wysoka ocena jego książki jest wynikiem mojego nastawienia. Chyba tak, podobne odczucie miałem po lekturze wspomnianej książki Błońskiego. Ty wiesz, jak trudno po lekturze „Poszukiwania” znaleźć książkę, którą oceni się wysoko, prawda? U Bottona znalazłem całą garść ciekawych myśli czy spostrzeżeń, ale wybitnie nie pasował mi poradnikowy charakter książki, i – podobnie jak Błoński – on tylko pisał o Prouście, sam stojąc jakby nieco z boku. Pisał w sposób (jak dla mnie, takie odniosłem wrażenie) za mało osobisty, za mało zaangażowany, a taki sposób pisania stoi niejako w opozycji do sposobu pisania Prousta. Krótko po skończeniu cyklu sięgnąłem po powieść, która już długo czekała na swój czas, po Bolesława Chrobrego Gołubiewa, a gdy przeczytałem pierwszy tom, byłem nieco zawiedziony, wystawiłem czwórkę, i bez zapału myślałem o lekturze następnych tomów, jednak później i ocenę i nastawienie zmieniłem. Myślę, że za te moje wahania ocen „winę” ponosi Proust, a ściślej miesiące obcowania z jego stylem i słowem. Teraz uświadomiłem sobie, że coś podobnego przeżywam po raz drugi: ten pierwszy był dawno temu, gdy po przeczytaniu wszystkich powieści Lema, jakie tylko mogłem zdobyć, sięgnąłem po s-f innych autorów, przeżywając rozczarowania. Bo Lem w fantastyce góruje nad innymi autorami tak, jak Proust w powieści (użyję najszerszego określenia) psychologicznej. No właśnie! Góruje! Proust był jak ta góra lodowa: podstawą sięga niezmierzonych głębin, a wierzchołek hen!, wysoko. I dziwić się Albaret? Na swój sposób i ona była... zdrowo marcelnięta.
Użytkownik: Czajka 14.03.2007 07:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj, Czajko. Jesteś mar... | Krzysztof
Drogi Krzysztofie, dziękuję Ci za piękny komentarz, dopiero teraz go zauważyłam.
Marcelniętych wymyśliła Jola Jakozak i to jest bardzo dobre określenie na nas, zaproustowanych.

Uśmiechnęłam się na Twoje przygody z Gołubiewem, bo ja również czytałam Puszczę tuż po Prouście i miałam podobne odczucia do Twoich. To jest bardzo ryzykowne prosto z takiego wyrafinowania zanurzyć się w tak surowy, chociaż też na swój sposób przecież piękny, świat puszczy.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
Użytkownik: verdiana 22.03.2007 00:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham Marcela, czyli roz... | Czajka
A czy Ty wiesz, jak Czapski kochał Marcela? Miłością ogromną! Nawet o nim pisał... wykłady jakieś, zdaje się. Wiesz coś może o tym?
Użytkownik: Vilya 22.03.2007 00:30 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy Ty wiesz, jak Czaps... | verdiana
Jeśli się mogę wtrącić, bom znowu w fazie, którą nazwać można "Wokół Czapskiego" - zacytuję fragment z Karpińskiego, dotyczący znanego epizodu z życia Czapskiego, ładnie tu opisany:

"Jeszcze w Starobielsku więźniowie próbowali organizować odczyty samokształceniowe. [...] W Griazowcu po wielu zabiegach otrzymali zgodę na urządzanie prelekcji pod warunkiem uprzedniego przedłożenia tekstu do cenzury. Każdy mówił o tym, co pamiętał najlepiej: były wykłady o historii Anglii i o bibliofilstwie, o okresie wędrówek ludów i o polskich wyprawach w Kordyliery. Czapski wygłosił serię odczytów o francuskim i polskim malarstwie oraz o literaturze francuskiej.[...]

W ramach 'konwersacji francuskich' mówił do współwięźniów o dziele Prousta. Pod portretami Marksa, Engelsa i Lenina jego towarzysze, wymęczeni pracą na mrozie, który dochodził nieraz do 40 stopni, z uwagą słuchali snutej po francusku opowieści o paryskim astmatycznym pisarzu, który w obitym korkiem pokoju układał z precyzją prawdziwego poety i z namiętnością prawdziwego naukowca opowieść o świecie arystokratycznych salonów, o pamięci i uwadze, o wierności i namiętności, o przemijaniu. Zima 1940-1941, za oknami śnieg, strażnicy, a w budynku dawnego klasztoru, zniszczonego, zamienionego na sowiecki obóz, wysoki wychudzony Polak opowiadał o genezie, treści i formie 'W poszukiwaniu straconego czasu', o Swannie, Odetcie, o pantofelkach księżnej de Guermantes, o śmierci Bergotte'a i zmartwychwstaniu jego dzieł w oknach paryskiej księgarni. Czyż Proust mógł wymarzyć sobie piękniejszy hołd?"

(Wojciech Karpiński, "Świadek wieku" [w] Tegoż, "Portret Czapskiego", Zeszyty Literackie, Warszawa 2007, s. 15)

Zapiski te ocalały, ukazały się po polsku w "Kulturze" w 1948 roku, ich francuska edycja miała miejsce pod koniec lat osiemdziesiątych. Tyle Karpiński. Nie wiem, czy jest jakieś późniejsze polskie wydanie. Nie wiem też, jak mają się do tego inne (?) chyba jednak uwagi Czapskiego na temat Prousta (opublikowane w tomie pt. "Czytając"), o których można poczytać tutaj: http://tnij.org/vt3 (całego zresztą bloga polecam uwadze, nie tylko tę notkę, jeśli można tak prywatnie wtrącić).
Użytkownik: verdiana 22.03.2007 00:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli się mogę wtrącić, b... | Vilya
O, dziękuję Ci bardzo! O Karpińskim nawet w tej rozmowie Czapski wspomina. Udało mi się zdobyć "Patrząc", ale "Czytając" wciąż nie. :(
Użytkownik: Vilya 24.03.2007 00:19 napisał(a):
Odpowiedź na: O, dziękuję Ci bardzo! O ... | verdiana
Jeżeli o ciekawe linki chodzi, to w odniesieniu do Czapskiego warto jeszcze zajrzeć tutaj: http://tnij.org/v1o - rezolutnie trzeba zjechać w dół strony, aby odnaleźć 8-9 października 2004, kiedy to interesująca nas sesja się odbyła. Nawet nie spodziewałam się, że tak dawno to było. Nie ma tam, zdaje się, zarchiwizowanej całości, ale może uda się znaleźć coś ciekawego. Zresztą, że ponownie dodam jedną z moich ostatnio ulubionych chyba uwag ;), nie tylko te wykłady czy odczyty godne są posłuchania.
Użytkownik: Czajka 24.03.2007 08:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeżeli o ciekawe linki ch... | Vilya
Vilyo, bardzo dziekuję za ten link. :)
Użytkownik: verdiana 26.03.2007 20:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeżeli o ciekawe linki ch... | Vilya
Świetne są te linki! U siebie nie mogę ściągać, ale u rodziców ściągnęłam sobie Zagajewskiego, Szturca, Stasiuka, Szahaja, Bartoszewskiego, Czyżewskiego, Godzica, Śpiewaka i paru innych. Pan doktor kazał mi leżeć, więc leżę sobie i słucham.

Szkoda, że nie wszystkie referaty są zarejestrowane, ale i tak życzyłabym sobie, żeby o tak fantastyczne sprawozdania z konferencji i odczytów zadbali też inni organizatorzy.
Użytkownik: Czajka 22.03.2007 01:30 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy Ty wiesz, jak Czaps... | verdiana
"Te odczyty [w Griazowcu] były dla mnie samego niespodzianką, dopiero tam zrozumiałem, co znaczy tak ceniona przez Prousta i według niego jedyna istotna i twórcza "pamięć mimowolna". Wówczas zrozumiałem, jak wzmaga tę pamięć oderwanie się od książek, gazet, od miliona drobnych wrażeń intelektualnych normalnego życia. Z daleka od wszystkiego co mogło mi świat Prousta przypominać, wspomnienia moje o nim, które na początku zdawały mi się niezmiernie szczupłe, zaczęły mi się gwałtownie i nieoczekiwanie rozrastać z siłą i precyzją zarazem jakby zupełnie niezależną od mojej woli."
Czytając, Józef Czapski

To właśnie Czapski dopiero za trzecim podejściem zachwycił się Proustem, a znalazł czas na przeczytanie całości w czasie tyfusu dopiero. :)
Użytkownik: librarian 22.03.2007 03:32 napisał(a):
Odpowiedź na: "Te odczyty [w Griaz... | Czajka
I jeszcze to: "...te godziny obcowania z Proustem, kolegami w "czerwonym kąciku", te godziny dyktowania tekstu w stołówce pod czujnym okiem zaniepokojonej politruczki, która nas stamtąd wypędzała, podejrzewając, że popełniamy jakieś zdrożne pisma polityczne - te godziny były naprawdę miłe i wbrew wszystkim ciosom i przyszłości najbardziej niepewnej - były szczęśliwe.
Zawdzięczaliśmy Proustowi, temu pisarzowi bez cienia propagandy, aktualności, bez "krótkiego" utylitaryzmu czy politycznej demagogii, godziny czyste radości i myśli".
Ibidem
Użytkownik: verdiana 22.03.2007 09:28 napisał(a):
Odpowiedź na: "Te odczyty [w Griaz... | Czajka
"W Londynie, kiedy chorowałeś na tyfus i mieszkałeś u wuja, przeczytałeś najpierw 'Albertine disparue', prawda?
Ja wtedy się szalenie kochałem sam i ten temat mnie wciągnął.

Nagle stało się to dla Ciebie czytelne?
Natychmiast było czytelne. Jak raz już mnie ugryzł, to na zawsze.

I wtedy sięgnąłeś po inne tomy?
Po wszystko, co tylko mogłem. Nie wiem, czy miałem wszystkie tomy. Myślę, że w Londynie przeczytałem Prousta do końca, a potem, gdy wróciłem do Paryża, ściągnąłem sobie wszystkie inne tomy. Nie pamiętam. Wiem tylko, że odtąd miałem go zawsze przy sobie".

"Świat w moich oczach", rozmowa Kłoczowskiego z Czapskim. :-)
Użytkownik: Czajka 22.03.2007 09:54 napisał(a):
Odpowiedź na: " W Londynie, kiedy choro... | verdiana
Hm.
"późno, bo dopiero w 1924 roku wpadł mi do ręki tom Prousta (...) lecz nie udawało mi się pokonać przeszkód, dzielących mnie od Prousta.
Zabrałem się do czytania w jednym z jego tomów, Strona Guermantes, opisu wielkoświatowego przyjęcia; wlókł się przez kilkaset stronic. Zbyt mało znałem język francuski, by zasmakować w samej istocie tej książki, ocenić jej rzadką formę. (...) nie miałem dostatecznej kultury literackiej [hehe] (...) zaledwie przeczuwałem wartości tego stylu, jego precyzję dociągniętą do ostateczności i bogactwo.

W rok później dopiero otworzyłem przypadkiem "Nie ma Albertyny" i nagle pogrążyłem się w czytaniu, z zachwytem rosnącym od pierwszej do ostatniej stronicy. Przyznaję, że nie cenność tworzywa Prousta porwała mnie zrazu. Sam temat książki trafiał mi wprost do serca(...)

Lecz skąd znaleźć czas na czytanie, na przyswojenie sobie tysięcy skondensowanych stronic? Dopiero zachorowawszy na tyfus, skazany na bezczynne lato, mogłem przeczytać całość dzieła. Później nieskończoną ilość razy powracałem do tych książek, i dostrzegałem w nich coraz to nowe akcenty, nowe perspektywy."
Czytając, Józef Czapski

Ps. Uwielbiam jak temat tej czytatki wypływa na forum. :)
Użytkownik: verdiana 22.03.2007 10:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Hm. "późno, bo dop... | Czajka
Ja też. :-)
Zdziwiło mnie, że Proust... gryzie. Czułaś się ugryziona? Może on nas pogryzł tak podstępnie, że nawet nie wiemy, kiedy? :>

Rozczula mnie to, że Proust trafił do Czapskiego, dopiero kiedy ten się sam zakochał. Dotychczas wydawało mi się, że Proust jest dla każdego, i że jeśli ktoś nie ma własnych doświadczeń, to je zdobędzie - od jego bohaterów. A tu się okazuje, że Czapski dopiero pokochał Prousta, kiedy zyskał doświadczenia WŁASNE: zakochał się. :-)

A tak swoją drogą. Czytam teraz ten wywiad i wyławiam cytaty, o których zaraz mam ochotę wszystkim donosić. Tobie - o Prouście. Jankowi Urbanikowi - o Brzozowskim. Maćkowi Pinkwartowi - o Szymanowskim. Michotce - o Iwaszkiewiczu. I tak dalej... :-)


PS. Nabyłam właśnie "Czytając". :D
Użytkownik: Czajka 23.03.2007 04:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też. :-) Zdziwiło mni... | verdiana
Czuję się zaczarowana i przeniknięta. :)

Wiesz, Verdiano, mnie się wydaje, że Czapski i tak zostałby trafiony, a zakochanie to był element dodatkowy, lekko przyspieszający.

Z donoszeniem mam tak samo, od razu pomyślałam sobie o Tobie, kiedy w radiu reklamowali "Ostatni pasaż" :)

Ps. Fajnie! Ja mam pożyczone, ale nie muszę się bardzo spieszyć z oddaniem. :)
Użytkownik: librarian 27.03.2007 17:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też. :-) Zdziwiło mni... | verdiana
Ja też tak mam. Mało tego, ostatnio wszędzie widzę Marcela, na kartach książek, które wcale nie są o nim, ani na jego temat. Czyżby Proust miał niezliczoną ilość wcieleń? :)
Użytkownik: Bozena 27.03.2007 17:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham Marcela, czyli roz... | Czajka
Z przyjemnością przeczytałam Waszą rozmowę, dziewczyny, i cichutko tu wchodzę wklejając słowa samego Marcela Prousta - dotyczące Celesty właśnie. Już niegdyś myślałam, że dane jej było obcować z niezwykłym człowiekiem, i że rzeczywiście nie w pełni – względem rozwoju - z tego przywileju, a może szczęścia skorzystała. Natomiast klimatu, a nawet odbioru łagodnej tyranii mogę jej tylko pozazdrościć. I sama też osobowość Celesty - kobiety prawej, niezwykle oddanej swemu chlebodawcy, czasem dowcipnej a nawet przebiegłej wzbudza moją niezmienną sympatię.

Oto co mówi Marcel Proust:

„Musiałem jej wczoraj wytłumaczyć, że Napoleon i Bonaparte to jedna i ta sama osoba, nie mogę jej nauczyć ortografii, brak jej cierpliwości, żeby przeczytać choćby pół strony z mojej książki – opowiadał Gide’owi – ale posiada naprawdę niezwykłe uzdolnienia”.*

Cierpliwości...
Zwłaszcza cierpliwości w wielu dziedzinach życia brakuje i mnie.:)

*G. Painter „Marcel Proust”, t. II s. 333, PIW 1965]

Użytkownik: Bacia 27.03.2007 18:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Z przyjemnością przeczyta... | Bozena
Ja też przeczytałam Waszą arcyciekawą rozmowę i przyszło mi się oblać rumieńcem ze wstydu. W czytaniu nie jestem nowicjuszką a Prousta nie znam. Jak to się stało? Koniecznie muszę nadrobić te zaległości.!
Użytkownik: verdiana 03.04.2007 18:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham Marcela, czyli roz... | Czajka
Jestem właśnie po lekturze "Prousta w oczach krytyki światowej" pod redakcją Jana Błońskiego. Bardzo nierówny tom. Podzielony jest na dwie części: W oczach współczesnych i W oczach potomnych. Pierwsza jest znakomita (ocena 6), druga taka sobie (ocena 4; średnia 5). Pierwszą chciałabym mieć na własność, na drugiej mi nie zależy. Pierwszą pamiętam i ciągle przemyśliwuję, druga zapewne szybciutko wyleci mi z głowy.

W cz. I nie wszyscy piali z zachwytu nad dziełem Prousta, ale nawet kiedy nie piali, ich uwagi były cenne. Ortega y Gasset np. porównał „Poszukiwanie” z malarstwem impresjonistycznym, a w psychologizmie widział męczącą wadę:

„Zaleta to i zarazem wada impresjonizmu, że w powieści Prousta nic się, jak już mówiłem, nie zdarza, nie ma dramatyczności, procesu”. Tu zaprzecza sam sobie, psychologia przecież bez procesu nie istnieje. :) A za chwilę zaprzecza sobie ponownie: „Jest szereg spojrzeń niesłychanie bogatych w treść, ale statycznych”. No to „nie zdarza się” czy „jest szereg spojrzeń bogatych w treść”? „Tymczasem dla nas, śmiertelnych, nie ma nic ciekawszego niż ruch, ponieważ jesteśmy z natury istotami dynamicznymi”. To znów zaprzeczenie. Czy istnieją dynamiczniejsze procesy niż procesy ludzkiej psychiki, emocji, uczuć?

Edmund Wilson w „Axel’s Castle” pisze:
“Kiedy W stronę Swanna ukazało się po raz pierwszy, nawet ci, którzy dostrzegli geniusz autora, byli zaskoczeni pozornym brakiem kierunku tej powieści.

Dzisiaj podziwiamy Prousta za pomysłowość, z jaką już na pierwszych stronach książki ukazał niemal wszystkie ważniejsze postaci, wątki akcji, motywy filozoficzne. Już w tym stadium widoczny jest wspólny charakterystyczny rys większości Proustowskich bohaterów: wszyscy cierpią z powodu niespełnionych tęsknot albo zawiedzionych nadziei”.

I jeszcze jeden piękny cytat z Wilsona:
„Może nas także niecierpliwić konieczność ciągłego roztkliwiania się nad cherlawymi neurotykami, którym jednak pozycja społeczna i stan majątkowy pozwalają celebrować swe nerwice w spokoju i luksusie”.

Gdyby ktoś rozpisał konkurs na scharakteryzowanie bohaterów Prousta jednym zdaniem, to Wilson by wygrał. :)

W cz. II wrażenie zrobiły na mnie tylko 2 artykuły: Spitzera, który zrobił dogłębną analizę językową dzieła (a szczególnie podobało mi się zwrócenie uwagi na koegzystencję archaizmów i neologizmów), oraz Butora – o muzyce w „Poszukiwaniu” (bardzo, bardzo dogłębna lektura Poszukiwania z tego artykułu wyziera; plus porównanie rękopisu z wydrukiem).


[wszystkie cytaty z "Prousta w oczach krytyki światowej", PIW 1970]
Użytkownik: Czajka 04.04.2007 13:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem właśnie po lekturz... | verdiana
Kochana Verdiano, bardzo Ci dziękuję (i myślę, że nie tylko) za te cytaty, oczywiście narobiłaś mi ogromnej ochoty na obie części (a co). :)
Ta pomysłowość - właśnie niedawno pisałam (nie ujmując jednak tego w tak zgrabny sposób) o ogromnej liczbie tematów poruszonych, zasygnalizowanych przez Prousta na pierwszych 30 stronach. Nie wiem skąd wziął się mit, że tam przez połowę tomu nic się nie dzieje. :)

Z dynamiką emocji masz zupełną rację.
Nie wiem, czy Proust zmusza nas do roztkliwiania się, nie odczułam tego w ten sposób.
A muzyką mnie bardzo zaintrygowałaś.
Czyli - kolejna do zdobycia. :)
Użytkownik: verdiana 04.04.2007 19:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochana Verdiano, bardzo ... | Czajka
A "Obiad literacki" Boya czytałaś? Wprowadziłaś tę książkę, a ma tylko jedną ocenę, aż dziwne, przecież Boy jest znanym autorem i popularnym. "Obiad" jest rozkoszny! :-)
Użytkownik: Bozena 04.04.2007 22:21 napisał(a):
Odpowiedź na: A "Obiad literacki" Boya ... | verdiana
No i "przygoniłaś" mnie tutaj, Verdiano :)
Myślę, że Czajka czytała "Obiad literacki", bowiem polecała niegdyś mnie tę pozycję (przy "Zbrodni Sylwestra...), lecz po pierwszym niepowodzeniu w bibliotece - zapomniałam o niej.
Także nie wydaje mi się, by Proust zmuszał czytelników do roztkliwiania się nad nim (o czym wyżej Czajka napisała). Ale - to tak cichutko mówię i już idę sobie...
Idę odpocząć od Marcela.:)
Użytkownik: verdiana 04.04.2007 22:38 napisał(a):
Odpowiedź na: No i "przygoniłaś&qu... | Bozena
Boy - bardzo ciekawa książeczka, chociaż też nierówna. Niektóre obiady fantastyczne, niektóre mnie znudziły (te z polityką w tle ledwie znoszę).

Wilsonowi nie chodziło o roztkliwianie się nad Proustem, tylko nad cherlawymi neurotykami z jego powieści. :-) Ja rzeczywiście miałam takie odczucie, że autor chce, żebym się nad nimi pochyliła, a mnie oni irytowali. Chyba nie miałam ani jednej ulubionej postaci w "Poszukiwaniu". :-) A Wy macie?

Hihi a ja odpoczywałam od Marcela, czytając "But w butonierce" przez dwa wieczory, wczoraj i dziś. :-)
Użytkownik: Czajka 05.04.2007 05:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Boy - bardzo ciekawa ksią... | verdiana
Do tego Boya mam zamiar się zabrać w przyszłości. Mam wydanie Obiadów razem z "Proustem i jego światem". Do obiadów tylko zerkałam, z pewnościa jest kilka ciekawych fragmentów, natomiast Prousta na razie nie mogłam - po Celeście, Painterze i Bottonie, nie znalazłam nic nowego na początku, zaczęłam omijać partie tekstu i doszłam do wniosku, że to nie ma sensu. Muszę odczekać. :)

Mnie tez chodziło o roztkliwianie się nad bohaterami. Ale przecież cherlawy i nieco ubolewający jest tylko Narrator. W Poszukiwaniu każda z postaci jest nieco skrzywiona, nie ma osobowości nieneurotycznych, no ale trudno powiedzieć, że to są słabe charaktery - pani Verdurin, Oriana, czy Odeta. A Franciszka? Ja wręcz przeciwnie, zupełnie nie odczuwałam zachęty do litowania się, w niektórych przypadkach Proust jawnie ironizuje, jest złośliwy - to nie jest zachęta, żeby się pochylać. :)

Nad ulubioną postacią też się zastanawiałam gdzieś u Krzysztofa (w ogóle, to ciekawe, gdyby zrobić badania, to chyba Proust jest pisarzem, który doczekał się tu najczęstszych i najdłuższych omówień :)).
Każda z postaci mnie czymś denerwuje albo wręcz mierzi, chyba tylko Swann nie, chociaż, jak on mógł tak bez reszty się zakochać? Miał pewne cechy odpychające (scena w domu publicznym).
Natomiast, ku mojemu zaskoczeniu, na sam koniec (chyba w szóstym tomie), kiedy Charlus został w tak wstrętny sposób wykluczony z paczki, zrobiło mi się go autentycznie szkoda. W ogóle zmienił się z czynnego cynika w bezbronną ofiarę miłości, to nie wystarcza żeby go polubić może, ale moje nastawienie do niego się poprawiło.
O i babka Narratora jest postacią pozytywną, ale nie wiem, czy ją lubię. :)

Ja bardzo bardzo powoli czytam dalej W stronę Swanna. :)
Użytkownik: verdiana 05.04.2007 12:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tego Boya mam zamiar s... | Czajka
> chyba Proust jest pisarzem, który doczekał się tu najczęstszych i najdłuższych omówień

A wiesz, że chyba masz rację? Konkurować z nim mogą chyba jedynie Coelho i Wharton. :-)
Ja chwilowo się odproustowuję, będę dziś balować biblionetkowo. :-)
Użytkownik: Czajka 15.07.2007 02:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham Marcela, czyli roz... | Czajka
Gotowe dzieło [W poszukiwaniu straconego czasu] traktuje o poszukiwaniu skarbu; skarbem jest czas, a kryjówką przeszłość: taki jest sens tytułu cyklu "W poszukiwaniu straconego czasu". Transmutacja doznań w uczucia, czyli sensacji w sentyment, odpływy i przypływy pamięci, falowanie emocji, takich jak pożądanie, zazdrość i artystyczne uniesienia - oto materia tego potężnego, a jednak niezwykle rozświetlonego wewnętrznie i przejrzystego dzieła. (...)
Jean Cocteau nazwał jego dzieło "olbrzymią miniaturą, pełną miraży, nakładających się na siebie wizji ogrodów, gier prowadzonych pomiędzy przestrzenią a czasem".

Wykłady o literaturze, Vladimir Nabokov
Użytkownik: verdiana 13.08.2007 16:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Kocham Marcela, czyli roz... | Czajka
Czajko kochana, chodź tu szybko!
www.biblionetka.pl/...

Ech, bnetka psuje linki. :( To wkleję ze spacją, a Ty ją wykasujesz, dobrze?
http:// www.biblionetka.pl/czytatka.asp?cid=59496&oid=1967​33#196733
Użytkownik: Czajka 18.08.2007 08:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Czajko kochana, chodź tu ... | verdiana
Byłam. :)
Ale co znalazłam dzisiaj:

"Coraz częściej odkrywamy w sobie miłość nie tyle do "Prousta" (autora zaszufladkowanego przez historię literatury), co do "Marcela", tej wyjątkowej istoty, zarazem dziecka i dorosłego, puer senilis, owładniętego namiętnością mędrca, ofiary ekscentrycznych upodobań i jednocześnie autora niezależnych przemyśleń o świecie, miłości, sztuce, czasie, śmierci. Zaproponowałem swego czasu, by owo szczególne zainteresowanie czytelników życiem Prousta nazwać - w odróżnieniu od proustyzmu - marcelizmem [!!!], który to termin odnosiłby się wyłącznie do samego dzieła i jego formy literackiej."

"Przez długi czas kładłem się spać wcześnie", Roland Barthes

No i już wiadomo naukowo skąd się wzięło "Kocham Marcela" i marcelnięci. :))
Barthesem jestem zachwycona, pisze o Poszukiwaniu przepięknie.
Użytkownik: verdiana 18.08.2007 08:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam. :) Ale co znalazł... | Czajka
"Przez długi czas kładłem się spać wcześnie" masz w LnŚ? Czy to jeden z tych numerów, które kupiłaś w Pałacu? Jeśli jest Twój, to czy ja mogę pożyczyć? Proszę, proszę, proszę! Bo ja nie tylko Marcela kocham, ale i Barthes'a. :-)

Ale to miło uświadomić sobie, że nas naukowo usankcjonowano. :>
Użytkownik: Czajka 19.08.2007 06:03 napisał(a):
Odpowiedź na: "Przez długi czas kładłem... | verdiana
Tak, to w LnŚ. :)
Są trzy eseje Barthes'a (mało, mało) - najpiękniejszy jest o nazwach u Prousta. LnŚ nie jest moja, ale na moją już czekam w niecierpliwościach, więc, jak tylko dojedzie, to oczywiście natentychmiast Ci pożyczam. :)

Prawda? Mnie ucieszyło, że Barthes też tak samo marcelnięty jak my. :))
Użytkownik: Czajka 19.08.2007 07:05 napisał(a):
Odpowiedź na: "Przez długi czas kładłem... | verdiana
http://idg.allegro.pl/show_item.php?item=227059048​

Są teraz dwie wystawione. :)
Użytkownik: verdiana 19.08.2007 09:15 napisał(a):
Odpowiedź na: http://idg.allegro.pl/sho... | Czajka
No i teraz nie wiem, jak to napisać... Erm... Sprawdziłam w swoim spisie czasopism i z niego wynika, że ten numer mam! Tylko gdzie ja go mam? Idę przekopać biblioteczkę. Emkawu by się przydała ze swoim talentem do znajdowania książek. :>
Użytkownik: Bozena 19.08.2007 10:09 napisał(a):
Odpowiedź na: No i teraz nie wiem, jak ... | verdiana
Verdiano, idziesz na allegro?
Ta wiadomość od Czajki zainteresowała mnie, ale nie wiem co Ty zrobisz?
Powiedz, mi proszę.
Użytkownik: Bozena 19.08.2007 10:10 napisał(a):
Odpowiedź na: http://idg.allegro.pl/sho... | Czajka
:))
Chciałabym...
Poczekam, co Verdiana odpowie.
Użytkownik: verdiana 19.08.2007 10:19 napisał(a):
Odpowiedź na: :)) Chciałabym... Pocze... | Bozena
Co i na co odpowiedzieć? :-)
Chcesz pożyczyć LnŚ? Jeśli tak, to nie ma problemu, tylko muszę ją najpierw znaleźć. :-)
Użytkownik: Czajka 19.08.2007 10:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Co i na co odpowiedzieć? ... | verdiana
Olga chyba Cię pyta, czy chciałabyś na allegro licytować, bo sama ma chęć. :)
Użytkownik: Bozena 19.08.2007 10:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Co i na co odpowiedzieć? ... | verdiana
Verdiano, nie wiedziałam czy będziesz u siebie szukała, czy idziesz na allegro (po informacji Czajki).
Teraz rozumiem, że u siebie. Pójdę tam, a jeśli nie uda mi się zdobyć tego egzemplarza, to zwrócę się do Ciebie z prośbą o pożyczenie go (jeśli odnajdziesz). Dziękuję.:)

Użytkownik: Czajka 19.08.2007 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Verdiano, nie wiedziałam ... | Bozena
Olgo kochana i ja mam nadzieję mieć ten numer (jestem w oczekiwaniach na paczkę), więc chętnie Ci pożyczę gdyby nie udało Ci się kupić. :)
Użytkownik: Bozena 19.08.2007 14:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Olgo kochana i ja mam nad... | Czajka
Jesteś Złota, Kochana, Wyjątkowa.
Licytuję. :)
Jest aż osiem dni oczekiwania.
Dziękuję. Napiszę czy mi się powiodło.

P.S.
A może Ty byś chciała pożyczyć ode mnie "Mirceę" (polecanka Carmanioli)?
Przepiękna książka. Unikat. Cudem kupiłam.

Użytkownik: Czajka 19.08.2007 17:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Jesteś Złota, Kochana, Wy... | Bozena
Też trzymam kciuki. :))
P.S. Dziękuję bardzo, ale w tej chwili nie. Przez tę LnŚ znowu siedzę w Prouście, nawet Homer czeka z Iliadą. :))
Użytkownik: Bozena 19.08.2007 20:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Też trzymam kciuki. :)) ... | Czajka
Dziękuję.
No to czytaj tego Prousta, spokojnie czytaj...:))))


Użytkownik: Bozena 27.08.2007 16:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Też trzymam kciuki. :)) ... | Czajka
Przegrałam, Czajko. Wyścig trwał do ostatniej minuty. Doszło do kwoty 23,50 zł (choć to kwestia nieco drugorzędna, to ktoś był bardziej przytomny).
Gdy będę wysyłała Tobie książkę - wówczas dopiero, o ile Twoja propozycja nadal będzie aktualna, poproszę Ciebie o pożyczenie LnŚ.

Ecriture powiedział, że czas - w przypadku tej akurat lektury - nie gra roli; toteż planuję (tak jakoś) około 20 września wysłać do Ciebie, Czajko, "Proust w oczach krytyki światowej". Czy tak być może?

Użytkownik: Czajka 28.08.2007 05:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Przegrałam, Czajko. Wyści... | Bozena
Oczywiście, że tak być może. :)

Patrzyłam wczoraj na te aukcje, chyba w trzy godziny później za mniej więcej zbliżoną cenę zakończyła się aukcja drugiej LnŚ bez ofert, a jeszcze jest trzeci egzemplarz:

http://www.allegro.pl/search.php?string=Proust&cou​ntry=1
Użytkownik: Bozena 28.08.2007 15:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że tak być mo... | Czajka
Bardzo Ci dziękuję, Czajko.:)
Użytkownik: Czajka 28.08.2007 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo Ci dziękuję, Czajk... | Bozena
:))
Użytkownik: verdiana 19.08.2007 14:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Verdiano, nie wiedziałam ... | Bozena
Zapraszam. :-)
Ale też trzymam kciuki za aukcję. :-)
Użytkownik: Bozena 19.08.2007 16:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapraszam. :-) Ale też t... | verdiana
Dziękuję.:)
Użytkownik: verdiana 19.08.2007 16:03 napisał(a):
Odpowiedź na: http://idg.allegro.pl/sho... | Czajka
Ha! Już wiem, czemu jej znaleźć nie mogłam! Nie wiedzieć czemu, ubzdurało mi się, że to mały format, a format jest już ten duży, a ja nawet nie patrzyłam w jego kierunku. Ale teraz spojrzałam - stoi sobie na półce w rządku, który Ci poddawałam pod rozwagę, jak u mnie byłaś. :>

Czy tylko ja się tak gubię we własnych książkach? :>

A na Allegro jest jeszcze i Botton, i Albaret!
Użytkownik: Czajka 19.08.2007 17:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha! Już wiem, czemu jej z... | verdiana
Nie tylko Ty się gubisz. Ja mam ponumerowane półki i książki spisane razem z numerami. :)
Użytkownik: verdiana 19.08.2007 18:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie tylko Ty się gubisz. ... | Czajka
I nie rozpełzają Ci się książki? Bo ja często nie znajduję książki tam, gdzie wg katalogu ma być, więc numerowanie półeczek nie wpłynęłoby na zagubienie. :-)
Użytkownik: Czajka 21.08.2007 02:09 napisał(a):
Odpowiedź na: I nie rozpełzają Ci się k... | verdiana
Też się rozpełzają i nie nadążam zapisywać gdzie wypełzły i nie nadążam zapisywać tych przypełzniętych i przypełzających, a dzisiaj też mam już awizo w torbie. :>
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: