Dodany: 12.01.2007 23:49|Autor: Drakula

Ogólne> Offtopic

Po co się uczyć matematyki?


Po co się uczyć matematyki?
Czy ktoś z szanownych forumowiczów może odpowiedzieć na to pytanie?
Jakie zalety- korzyści daje znajomość matematyki?
Wyświetleń: 15743
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 51
Użytkownik: Siledhel 13.01.2007 00:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
1. Rozwija umiejętność logicznego myślenia.
2. Można z niej zdać maturę i dostać się na przeróżnie kierunki studiów, niekoniecznie związane z matematyką - na przykład dziennikarstwo.
3. Zawsze warto coś wiedzieć niż nie wiedzieć - a przecież matematyka to klucz do wszystkiego, więc tym bardziej warto chociaż orientować się o co w niej chodzi.
4. Różnego rodzaju dziedziny wiedzy (?) opierają się na matematyce - informatyka, chemia, biologia, ekonomia i takie tam.

Ogólnie matematyka rządzi i uczenie się jej jest o wiele rozsądzniejsze niż nauka o tym, jakie to wymyślne środki stylistyczne można upchnąć do wiersza (tak jakby autor pisząc myślał sobie: "Ha, tutaj dam metaforę, to mój wiersz będzie ciekawszy\lepszy\fajniejszy\bardziej zajebisty\whatever...").
Użytkownik: hankaa 13.01.2007 09:36 napisał(a):
Odpowiedź na: 1. Rozwija umiejętność lo... | Siledhel
Ok, zgadzam się, ale nie do końca.
Jestem, że tak powiem troche nie typową humanistą, bo nie cierpię matematyki i fizyki. Chemia może być, jest schematyczna i łatwo można się jej nauczyć. Fizyki zresztą też. A matematyka? Co prawda, z wieloma rzeczami nie mam problemu, dopóki nie wybiega poza moje zdolności( no może nie do końca jestem tępą matematycznie humanistką, dostrzegam że w matmie też są rzeczy do wyuczenia i zrozumienie), ale... Po co mam uczyć się jakiś całek, rachunków różniczkowych, funkcji dwóch zmniennych, jakiś sinusów, cosinusów, arcinusów i itd, skoro WIEM że nigdy w życiu codziennym mi się to nie przyda?? Nie lubie matematyki, blokuje się przed tym co mam teraz na uczelni, spędza mi sen z powiek bo prawdopodobnie przez nią nie zalicze semestru... Brrr... A do chemii czy fizyki na potrzeby zwykłego szarego ludka wystarczą dobre podstawy działania na potęgach, pierwiastkach, ułamkach i przekształcanie wzorów. Matematyka o szerszym znaczeniu (chociażby takowym jak mam teraz na uczelni) powinna być dla studentów polibudy...
Użytkownik: Sluchainaya 13.01.2007 09:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Ok, zgadzam się, ale nie ... | hankaa
Matematyka jest przydatna jak nie ma za co wznosić toastów! :P
Wtedy różniczki, całki, granice, pochodne, funkcje i tym podobne mnożą się jak nigdy ;P Na koniec proponuję wypić za nieskończoność, o ile do tej pory nie skończy się element piwny ;)
Użytkownik: hankaa 13.01.2007 12:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Matematyka jest przydatna... | Sluchainaya
Hehe... to ja znam inne pojęcie matematyki:) w takim bardziej damsko - męskim znaczeniu:D
"Lubisz matematyke? Nie? A co powiesz o tym, by dodać nas do siebie, odjąć ubrania, podzielić uczucie, spotęgować miłość i pomnożyć społeczeństwo? I co? Podoba ci sie taka matematyka?".. .heh... to teraz już wiem, dlaczego jest ujemny przyrost naturalny w kraju... chyba jednak nie lubimy matematyki... :) (!?)
Użytkownik: Sluchainaya 13.01.2007 23:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Hehe... to ja znam inne p... | hankaa
:) O takiej matematyce nie pomyślałam ;p
Użytkownik: Clarisse 23.10.2007 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Hehe... to ja znam inne p... | hankaa
To ja może polubię tę matmę :D
Użytkownik: Natii 13.01.2007 10:44 napisał(a):
Odpowiedź na: 1. Rozwija umiejętność lo... | Siledhel
A wiesz, o tych wierszach to samo powiedziałam kiedyś mojej polonistce... I rzeczywiście, niektórzy poeci naprawdę tak piszą - może nie koniecznie nazywają te środki stylistyczne po imieniu, ale myślą nad formą swojego wiersza, nie opierają się tylko na natchnieniu. Myślisz, że te kunsztowne wiersze barokowe powstawały ot tak, pod wpływem natchnienia tylko? Nie. I poczytaj może trochę wypowiedzi poetów, ja teraz nie pamiętam konkretnych przykładów, ale czasami jeden wiersz potrafi powstawać całymi dniami... ;-)

Ja lubię matematykę, o czym już pisałam na dole, ale gdybym spotkała nawet najwybitniejszego matematyka w Polsce, nie potrafiącego sklecić po polsku poprawnej wypowiedzi albo nie orientującego się w podstawach wiedzy ogólnej (a tutaj jednak przeważa wiedza stricte humanistyczna), to po prostu bym go minęła, nie zawracając sobie nim głowy. Bo wydaje mi się, że nie o to chodzi, żeby sławić jedną naukę, a pogardzać drugą, ale by docenić obie, bo obie przynoszą korzyści - środki stylistyczne SĄ ważne, gdy czyta się sporo poezji, naprawdę łatwiej ją zrozumieć, znając środki stylistyczne zastosowane przez autora oraz ich funkcje - a przynajmniej mnie jest łatwiej.
Użytkownik: Moni 13.01.2007 09:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
Poczytaj te watki - tam tez znajdziesz odpowiedzi wielu osob:

[artykuł niedostępny]

www.biblionetka.pl/...
Użytkownik: Natii 13.01.2007 10:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
Bo... matematyka jest ciekawa. ;-) Przez całe lata jest nie znosiłam i chyba w takim tonie wypowiadałam się w jednym z przytoczonych przez Moni wątków, ale... Tak, znalazło się "ale". Mam ją teraz na studiach, w tej rozszerzonej wersji, jak ją nazwała Hania (aczkolwiek na pewno nie tak rozszerzonej, jak na politechnice, ale to już najwyższa matematyczna półka chyba ;-)) i naprawdę nie jest źle, moim skromnym zdaniem. Jeśli masz kogoś, kto potrafi to dobrze wytłumaczyć, a i ty włożysz trochę w pracy w rozwiązywanie zadań (bo nic nie przyjdzie ot, tak sobie), to okaże się, że matematyka potrafi być całkiem przyjemna. Choć mam parę znajomych z liceum, którym ona chronicznie nie wchodziła do głowy, mimo że naprawdę poświęcali jej dużo czasu.

To prawda, że funkcje dwóch zmiennych, pochodne i całki, macierze, etc., raczej się w takim zwykłym, codziennym życiu nie przydadzą. Rozmawiałam za to na ten temat z moim tatą, informatykiem. Stwierdził, że owszem, większośź rzeczy, których się uczył na matematyce na studiach, do niczego mu nie jest teraz potrzebna, ale nauczyło go to analitycznego myślenia i rozwiązywania problemów, co bardzo mu się przydaje w jego obecnej pracy. Tak więc, korzyści są, tylko może nieco ukryte. ;-)

A ja uczę się też rzeczy praktycznych, np. matematyki finansowej. Co prawda na razie nie do końca ją rozumiem, ale zamierzam nad nią przysiąść po sesji, gdy będzie trochę czasu wolnego. ;-)
Użytkownik: hankaa 13.01.2007 12:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Bo... matematyka jest cie... | Natii
Och dziękuję za potwierdzenie moich słów. Jak napisałam nie jestem taką tępą humanistką, jak posiedze sama to do wielu rzeczy sama dojdę, jednak do pewnego poziomu. Niestety od zeszłego piątku co dziennie poświęcam dziennie minimum 3 godziny matematyce, czasami 6... Nie mogę powiedzieć, że przez to ją polubiłam, bo wręcz przeciwnie, ale cóż zrobić, jeśli chce się zaliczyć I semestr a poprawek nie ma... :( A tak na marginesie, AR w Poznaniu ma dość wysoko podniesioną poprzeczkę jeśli chodzi o przedmioty typu matematyka, ekonomia czy chemia... Co prawda nie tak jak na polibudzie(chodzi o matme czy fizyke, choć na TchD też mają kosmos podobno), bo brakuje czasu, ale jakby czas był, to kto wie?? :)
Użytkownik: neutrinO7O1 13.01.2007 10:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
Może najlepiej po prostu przyjąć do wiadomości, że znajomość matematyki pomaga w życiu i tyle.
Logiczne myślenie, lepsze impulsów w neuronach przewodzenie, mniejsze struktur decyzyjnych oblodzenie, rachunku prawdopodobieństwa na zużycie papieru toaletowego przenoszenie, w Boga wierzenie lub nie wierzenie, do czwartego wymiaru przestrzennego przechodzenie, lepszym mlekiem dziecka karmienie i jeszcze o matematyce mądrych rzeczy mówienie.

Są w życiu chwile gdy od prawidłowo szybko podjętej decyzji może wiele zależeć, nawet wszystko. Czyli być czy nie być tej palnety ;) I wtedy mozolne rozwiązywanie zadań z lat młodości Ci pomoże. Nie jakieś tam pitolenie o tym czym są liczby i dla czego matematyka jest królową czy księżniczką czy może nawet cesarzową wszystkich nauk.

"Jestem przeciwko wychowaniu seksualnemu w szkołach. Wiecie dlaczego? Dlatego, że kiedy chodziłem do szkoły, to zaczęto mnie uczyć algebry i od tej pory algebra potwornie mnie nudzi"
Ludwik Jerzy Kern
Użytkownik: p_132 13.01.2007 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
"Matematyka to alfabet, przy pomocy którego Bóg napisał Wszechświat."
Galileusz

Matematyka jest potrzebna, przecież przez nią uczmy się liczyć nawet w najzwyklejszych życiowych sytuacjach. No bo mimo wszystko nie potrafię zrozumieć, kiedy idę do sklepu na kasjerka na kalkulatorze liczy ile to jest 2x1,5 + 1,6 + 3,45... Że nie wspomnę o tabliczce mnożenia do 100 :)
No i jak już wszyscy wyżej napisali matematyka uczy logicznego myślenia. Wiele rzeczy z innych przedmiotów daje się przedstawić na matematyczny sposób. Np. czasem się spotkałam z tym na angielskim, polskim, czy chociażby fizyce.
Użytkownik: Drakula 13.01.2007 11:57 napisał(a):
Odpowiedź na: "Matematyka to alfab... | p_132
Wrzucę taki przykład :

Na początku było tak :

"Wypowiadając sądy o matematyce niewielu ludzi potrafi zdobyć się na takie słowa jak Bertrand Russell : "matematyka była moim głównym zainteresowaniem i głównym źródłem szczęścia"


"W dalszym etapie swojego rozwoju filozoficznego Bertrand Russell zdecydowanie odrzucił wcześniejsze, młodzieńcze zamiłowanie. Tak twierdził w swojej "History of western philosophy" (1948) o tym, co niegdyś napisał: "wszystko to... uważam dziś za zupełny nonsens" [_8_]. W tak radykalnej zmianie stanowiska, kierowały nim względy techniczne oraz zmiana perspektywy postrzegania świata. Doszedł do takiego przekonania, że zgodnie tradycją rozpoczętą przez Dawida Hume'a [_9_], a rozwiniętą przez jego „ojca chrzestnego", J.S. Milla, uważał, że matematyka to nic innego jak zbiór tautologii. "

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,3809

Użytkownik: grosiek 13.01.2007 12:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
Ostatnio zadałam komuś takie samo pytanie... i wiesz co mi odpowiedział? Że matematyka jest jedną z najważniejszych nauk i zajmowali się nią najwięksi filozofowie. I jest w tym jakaś prawda...
Jednakże nauka matematyki w szkole... hmmm... nie dość że nudna, to jeszcze - choć może zabrzmi to dziwnie - na zbyt rozszerzonym poziomie. Rozumiem, że jakieś podstawy trzeba mieć, ale jeśli kogoś to nie pasjonuje to nie należy go zmuszać do wgłębiania się w tajniki wiedzy matematycznej.
Użytkownik: Anitra 13.01.2007 13:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio zadałam komuś ta... | grosiek
"Nie przejmuj się, jeśli masz problemy z matematyką. Zapewniam Cię, że ja mam jeszcze większe."
Albert Einstein :P
Użytkownik: *dido*27 13.01.2007 17:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio zadałam komuś ta... | grosiek
Nie zgdozę się. Zamierzam wybrać profil wos-historia w liceum, ale jestem niezmiernie szczęśliwa, że mam w gimnazjum matmę rozszerzoną (6 godzin tygodniowo). To mnie uczy MYŚLENIA w przeciwieństwie do np. chemii i fizyki gdzie się tylko podstawia do wzoru.

A co do "nudności i trudności" - wszystko zależy od nauczyciela i jak bardzo się uczniom chce. Mój nauczyciel potrafi jakoś tak tłumaczyć, że każdy w klasie zrozumie, chociaż mamy trudniejszy materiał niż w innych klasach i niekoniecznie wszyscy wiążą u nas przyszłość z matematyką.
Użytkownik: *dido*27 13.01.2007 17:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
Uczy myśleć - przede wszystkim. Szukać nowych rozwiązań, łatwiejszych, korzystniejszych. Uważam, że w każdej dziedzinie przydatna (jeśli nie - konieczna) jest matematyka.


Ulubiony cytat mojego nauczyciela:

"Matematyka jest jak bieda - zawsze z nami"
Użytkownik: mr_diesel 13.01.2007 21:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
" To, co nazywamy fizyką, obejmuje całą grupę nauk przyrodniczych, które opierają swe teorie na pomiarach i których idee i twierdzenia dają się sformułować za pomocą matematyki " Albert Einstein

Mnie na przykład fascynuje motoryzacja, jestem studentem mechaniki i wiem ze bez matematyki i rachunku całkowego nie powstałby żaden samochód trzymający się drogi :)

Użytkownik: scitenmark 15.01.2007 09:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
mnie nigdy matematyka nie uczyła mysleć. no moze w podstawowce. prędzej to nawet geografia i filozofią uczą myśleć. i informatyka.
Użytkownik: Drakula 15.01.2007 11:03 napisał(a):
Odpowiedź na: mnie nigdy matematyka nie... | scitenmark
No właśnie są jakieś naukowe badania potwierdzające te edukacyjne właściwości matematyki (logiczne myślenie itd.)
To jest bardzo wielce prawdopodobne,ale znacie może jakąś pracę naukową na ten temat.


pozdro
Użytkownik: zzielona 15.01.2007 11:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
Dlaczego należy uczyć się matematyki? Uważam, że jest to bardzo twórczy przedmiot (wbrew pozorom ;P), rozwija zdolności logicznego myślenia, itd. itp. Ucz się matematyki i tyle ;)
Użytkownik: martamar 16.01.2007 14:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
>>Rozumiem, że jakieś podstawy trzeba mieć, ale jeśli kogoś to nie pasjonuje to nie należy go zmuszać do wgłębiania się w tajniki wiedzy matematycznej.>>

Jeżeli tak, to tak samo nie powinno się zmuszać ludzi do szczegółowego poznawania anatomii żaby, historii Francji itd. itp.
Użytkownik: p_132 16.01.2007 19:30 napisał(a):
Odpowiedź na: >>Rozumiem, że jaki... | martamar
Tak, a już w szczególności, żeby na mat fizie mieć rozszerzony polski i poznawać jakieś funkcje uzualne i inne, a które w niczym mi się nie przydadzą na matematyce... nawet human się tego nie uczy pfff... więc skoro ja się muszę męczyć z poznawaniem takich tajników to niech i inni się pomęczą i poznają tajniki matematyki... no i maturę z matematyki mogą zdawać :]
Użytkownik: orontaria 17.01.2007 17:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, a już w szczególnośc... | p_132
Z tego, co się orientuję, to chcesz zdawać rozszerzony polski na maturze, więc chyba powinnaś się cieszyć, że uczymy się więcej niż same podstawy.
Użytkownik: p_132 19.01.2007 21:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tego, co się orientuję,... | orontaria
Tak, tak... rozszerzona matura polega głównie na tym, że jest prostsza od podstawowej - i o dziwo zazwyczaj wypracowanie pisze się na podstawie tekstu, który tam podano do analizy, a na podstawowej to wiedza opiera się na lekturach.
Użytkownik: BB_Gandzia 17.01.2007 23:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
Nie mam zielonego pojęcia po co jeśli jestem na profilu humanistycznym..!! i przez taką matematykę i fizykę mogę zawalić klasę,bo mam zagrożenia :/ ehh...
Użytkownik: IKS 20.01.2007 21:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
Nienawidzę matmy, nienawidzę matmy, nienawidzę matmy, nienawidzę matmy, nienawidzę matmy. To się nigdy nie zmieni. Gdyby się zmieniło, znaczyłoby to, że umarłam i zastąpił mnie sobowtór.
Użytkownik: Drakula 23.01.2007 22:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Nienawidzę matmy, nienaw... | IKS
A miał ktos tak z szanownych internautów,że nie lubił matmy,a później ją polubił...?
Jaka była przyczyna zmiany postawy...

Co może zmienić postawę (z negatywnej na pozytywna) wobec matematyki...?

Użytkownik: verdiana 24.01.2007 11:37 napisał(a):
Odpowiedź na: A miał ktos tak z szanown... | Drakula
Ja co prawda nie znoszę matematyki w dalszym ciągu, ale miałam okres (początek liceum), kiedy przyjemnie mi się rozwiązywało równania i nierówności, nawet piętrowe. Polubiłam to, bo było łatwe, logiczne i nie trzeba było niczego wkuwać na pamięć. Było też niepotrzebne do niczego, ale to szczegół. :-)
Lubiłam też funkcje i geometrię - jw. Geometrię także dlatego, że uwielbiałam rysować.

Użytkownik: krysiron 16.06.2007 23:14 napisał(a):
Odpowiedź na: A miał ktos tak z szanown... | Drakula
Powiem ci tak: to wszystko zależy. Zależy od nauczyciela, zależy od twojego nastawienia i twoich chęci. Zapewniam cię, że jeśli tylko znajdziesz kogoś kto ci powoli, dokładnie i przystępnie wytłumaczy wszystko sam na sam, to matematykę na poziomie licealnym zrozumiesz na pewno. Dobry nauczyciel to podstawa, mnie nauczycielka tak zachęciła, że zawsze lubiłem ten przedmiot i słuchałem na lekcjach.
Wiem, że często źle się naucza. Wbija się do głowy jakieś regułki. Ale prawda jest taka, że 90 procent z tego co jest w liceum nie trzeba pamiętać, tylko spróbować zrozumieć co z czego wynika i dlaczego, i wtedy zadania robią się same. Proś o wyjaśnienie a zrozumiesz. Niektóre tylko rzeczy są podane bez precyzyjnego wyjaśnienia, ale tylko dlatego, że wymagają skomplikowanej wiedzy ze studiów. Wtedy jednak da się często intuicyjnie pokazać czemu to ma sens.
Niestety prawdą jest, że jednym nauka matematyki przychodzi łatwiej a innym trudniej, ale tak chyba jest ze wszystkim (nauka języków, jeżdżenie na nartach), ale każdy do pewnego poziomu może. I zachęcam, by dać sobie szansę. Ja często zadania traktowałem niczym zagadki detektywistyczne (oczywiście nie mówię o nudnych rachunkach:P). Jak kiedyś przygotowywałem się do matury, to trafiłem na takie zadanie, co mnie tak bardzo zaintrygowało, że aż nie mogłem zasnąć i zrywałem się z łóżka z myślą, że mam dobry pomysł. Potem wracałem spać i znów wstawałem:D. Niestety takie problemy ciekawsze i intrygujące są też trudniejsze, więc często nauczyciele je pomijają.
Zapewniam cię, że taki logiczny tryb myślenia bardzo się przydaje. Ciężko mi powiedzieć czy można się go nauczyć, ale przecież każdy go w sobie ma, może w trochę mniejszym stopniu niż inni, ale myślę, że warto poszukać. Niektórzy moi znajomi humaniści mają np. problemy by zrozumieć dowcipy, które wymagają abstrakcyjnego podejścia.
Na pewno też czasem oglądasz telewizję, podróżujesz pociągiem czy samochodem, piszesz smsy... To wszystko fizyka, matematyka, informatyka...Te dziedziny bardzo się ze sobą łączą, a w niektórych dziedzinach są niemal nieodróżnialne. Oczywiście ekonomiści, bankowcy też korzystają z matematyki. a nawet jeśli większości wiedzy ze studiów już nie będą używali w życiu, odpowiednie rozumowanie na pewno im pomoże. Bardzo ciekawe są też zastosowania np. w biologii i medycynie. Matematycy przy pomocy lekarzy specjalistów badają rozwój nowotworów czy reakcje układu immunologicznego człowieka (tak, to można zapisać przy pomocy równań matematycznych) a coraz nowe pomysły i technologie pozwalają na większą precyzję.
Nie mówię, że matematyka jest the best i w ogóle, ale myślę, że tak jak każda dziedzina wiedzy, zasługuje na szacunek.
Użytkownik: glivinetti 24.01.2007 06:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
Zebrałem wypowiedzi z tego i dwóch wspomnianych wątków i sytuacja wygląda tak:

Uzasadnienia pożyteczności matematyki:
-rozwija umiejętność logicznego myślenia
-uczy analitycznego myślenia i rozwiązywania problemów
-różnego rodzaju dziedziny wiedzy opierają się na matematyce
-jest ciekawa
-potrafi być całkiem przyjemna
-przez nią uczmy się liczyć nawet w najzwyklejszych życiowych sytuacjach
-uczy szukać nowych rozwiązań, łatwiejszych, korzystniejszych
-jest to bardzo twórczy przedmiot

Pseudouzasadnienia pożyteczności matematyki:
- matematyka to klucz do wszystkiego
- matematyka rządzi
- znajomość matematyki pomaga w życiu i tyle.
- jest jedną z najważniejszych nauk
- zajmowali się nią najwięksi filozofowie
- brak tej znajomości to również swego rodzaju analfabetyzm
- jeżeli ktoś nie potrafi liczyć i logicznie myśleć oraz pisać, czytać i poprawnie się wyrażać nie powinien mieć prawa do miana: "średniowykształcony". To proste.
- żeby mieć średnie wykształcenie powinno się posiadać odpowiedni poziom wiedzy, w tym matematycznej

Problemy matematyki:
- spędza mi sen z powiek
- nie lubie matematyki
- nienawidzę matmy, nienawidzę matmy, nienawidzę matmy, nienawidzę matmy, nienawidzę matmy
- mnie matematyka przerasta
- nigdy w życiu codziennym mi się to nie przyda
- mnie nigdy matematyka nie uczyła mysleć
- nie dość że nudna, to jeszcze na zbyt rozszerzonym poziomie

Użytkownik: Anna 46 24.01.2007 10:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Zebrałem wypowiedzi z teg... | glivinetti
E tam. Matematyka mi się w życiu do niczego nie przydała. Natomiast zwykłe, prozaiczne rachunki (dodawanie, odejmowanie, mnożenie i dzielenie) tak i to bardzo!:-)
Pozdrawiam wszystkich z matmą na bakier!
Użytkownik: verdiana 24.01.2007 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: E tam. Matematyka mi się ... | Anna 46
No właśnie to jest przerażające. Przez 12 lat miałam matematykę. Przez 2 lata ekonomię. Przez rok statystykę i następny rok - psychometrię. Wszystko zaliczyłam, bo musiałam. Były też działy, które nawet lubiłam. Ale nic, kompletnie nic z tych 16 lat matematyki nie przydaje mi się w życiu. To była totalna strata czasu, energii, zdrowia. To było stresogenne i niepotrzebne.
Bo tego, co z matematyki w życiu potrzebne - nie uczyli. Nikt nie nauczył mnie obliczania podatków, wypełniania pitów, przeliczania bitów, bajtów itd., obliczania sobie stawek za wodę, prąd itd. itp. Uczono mnie jakichś bzdur, rozwiązywania zadań, równań, funkcji, katowano pierwiastkami, silniami, całkami, z których nic nie wiem, a nikt nie próbował nawet nauczać tych działów matematyki, które są w życiu potrzebne. Dlatego matematykę, jakiej uczono mnie w szkołach, uważam za totalnie zbędną. Nie jest do niczego potrzebna, w niczym nie pomaga. Jeśli już się zmusza dzieciaki do nauki tego przedmiotu, to powinno się skupić na tym, co się dzieciakom przyda.
Użytkownik: Czajka 24.01.2007 12:01 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie to jest przera... | verdiana
Z tego co się orientuję, teraz zadania są właśnie pod kątem rachunków, stóp podatkowych, kredytów. Zrezygnowali z takich abstrakcji jak baseny wypełniane wodą. :-)
Użytkownik: Anna 46 24.01.2007 12:02 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie to jest przera... | verdiana
Święta racja, Kochana Pani, święta racja!
Raz wyciągałam pierwiastek z kaczki, żeby ją podnieść do potęgi nadzienia.
Użytkownik: Czajka 24.01.2007 12:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Święta racja, Kochana Pan... | Anna 46
Anno Kochana, nie mów, bo jak na przykład chciałabyś obliczyć pojemność garnka o fantazyjnie wygiętej ściance, to z pewnością używałabyś całki.
Poza tym, okazuje się, że nawet pisarzowi potrzebna jest matematyka, bo potem czujny czytelnik mu wytknie długość tarasiku (patrz Automat Moravii).
Użytkownik: Anna 46 24.01.2007 12:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Anno Kochana, nie mów, bo... | Czajka
A po co mi pojemność garnka i to jeszcze fantazyjnie wygłego? Sie wkłada, sie upycha, sie wodą zalewa i czeka na efekt końcowy.
Quod erat demonstrandum.

P. S. To nie czujność - to małostkowe czepianie się biednego Alberta.
Użytkownik: Czajka 24.01.2007 13:09 napisał(a):
Odpowiedź na: A po co mi pojemność garn... | Anna 46
Z tym że własnie ten efekt końcowy jest wprost proporcjonalny do wiedzy o pojemności garnczanej.
Masz na przykład ziernko pieprzu na 0,43 litra i co?

Albo, proszę uprzejmie, drugi przykład - jak matematyka wpływa na dobre stosunki w biurze.
Imieniny solenizant przynosi tort w okrągłej foremce. Wytypowany inżynier liczy obecnych imprezowiczów (to dawno było, niestety ta tradycja już upadła) i dzieli 360 stopni foremki na ilość osób, potem sinusem oblicza długość cięciwy, odmierza otrzymany wynik na cyrklu, cyrklem zaznacza znaczki na kremie, potem nożem dzieli na równiutkie wycinki. Każdy dostaje tyle samo, nikt nie czuje się pokrzywdzony, żona solenizanta zadowolona, bo wszystko zjedzone, więc się czuje dowartościowana jako domowy przemysł cukierniczy.
A gdyby nie umiał? Strach pomyśleć. Kwasy, rozwody, wrzody i w ogóle.
Użytkownik: Anna 46 24.01.2007 13:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tym że własnie ten efek... | Czajka
Gdzie bywają jeszce takie imprezy? Już lecę, z własnym talerzykiem!
Aaaa... mówisz, że tradycja upadła, czyli: nie ma problemu ani potrzeby wykorzystania matematyki! Wystarczą rachunki: pół litra na tyle a tyle... to już obliczenia podstawowe i ogólnie znane. Z danych wymagana jest tylko znajomość możliwości przyswajania trunku przez uczestników; w takim przypadku dozwolone są badania i pomiary wstępne.

Mam proporcje wyliczone: ziarenko pieprzu na 0, 49 litra; w razie dodatkowych obliczeń - telefon do specjalisty.
Użytkownik: Vavq20 19.06.2007 11:09 napisał(a):
Odpowiedź na: A po co mi pojemność garn... | Anna 46
Ja bym wziął sklankę wody lub inne naczynie którego pojemność znam i sobie po prostu nalewał:)
Użytkownik: janmamut 09.12.2007 21:56 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie to jest przera... | verdiana
Jak to nie nauczył?! Przecież to wiedza na poziomie czterech działań! Można jednak, wiedząc co to są funkcje, wpisać odpowiednią formułę np. w arkuszu kalkulacyjnym i podatki będą wyliczane automatycznie.

Całka? Z pewnego punktu widzenia, robiąc zakupy, obliczam całkę, a co najmniej iloczyn skalarny. Owszem, można tego nie wiedzieć, ale wiedza daje nieco inne spojrzenie na świat. Zamiast dziesiątków wzorów na pola czy objętości mam jeden: odpowiednia całka z jedynki po tworze. Jest dla mnie naturalne, że indyk piecze się dłużej niż kurczak, a jajo strusie gotuje dłużej niż kurze i to niezależnie od użytej mocy.

Oczywiście, można żyć bez takiej wiedzy, ale z nią życie jest chyba lepsze. Przez analogię: czy z kanonu lektur też mamy wyrzucić te, które "się nie przydadzą"?
Użytkownik: verdiana 10.12.2007 21:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to nie nauczył?! Prze... | janmamut
Otóż nie można. Dla mnie funkcje to abstrakcja. Nieprzekładalna na żadne podatki. Ona mi nie mówi, co mam gdzie wpisać. To jest coś, czego uczyłam się w szkole i zaliczyłam na klasówkach, a nie coś, co da się przełożyć na realne życie.
I tak jak w zadaniu ktoś mi musi podać wzór i powiedzieć, co gdzie podstawić, żebym mogła to samodzielnie obliczyć, tak ktoś musi mi powiedzieć, co mam gdzie wpisać w rubrykach podatkowych. Szkolna matematyka NIJAK się ma do życia. Przynajmniej w moim przypadku. To była strata czasu. Właściwie przydaje mi się wyłącznie to, czego się nauczyłam w I klasie szkoły podstawowej, albo nawet w zerówce.

Lektury to nie ten wątek. :)
Użytkownik: neutrinO7O1 24.01.2007 13:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Zebrałem wypowiedzi z teg... | glivinetti
Nie została wymieniona, a w zasadzie jasno określona jedna rzecz.
Uczy zdolności skupiania się, koncentrowania uwagi. Koncentracja*

*wypowiedź sponsorowana przez producenta koncentratów pomidorowych "Pudliszki"
Użytkownik: aaangelaaa 03.02.2007 11:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
Mój nauczyciel twierdzi, że ucząc się matematyki rozwijamy swoją wyobraźnie... Tylko nie wiem w jaki sposób :D
Użytkownik: Vavq20 19.06.2007 11:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Mój nauczyciel twierdzi, ... | aaangelaaa
Może przy stereometri?

Ja sie matmy nie ucze i mam 3 (chociaż groził mi dopalacz) ale mimi to jeżdże na wszystkie konkursy i bez problemu się do nich dostaję a szkolne eliminacje są zawsze najtródniejsze bo jest spora konkurencja. Profesor nazywa mnie Cwaniakiem Matematycznym bo rozwiązuję bezbłędnie trudne zadania a w prostych obliczeniach robię mnóstwo błędów:)

Kiedyś w sprawdzianie zrobił błąd zamias - bał + i dzięki temu zrobiłem zadanie w dwócz linijkach zamiast na całą stronę A4 i jako jedyny miałem max punktów z tego zadania:) i 2 za sprawdzian (5 za zrobienie zadania dodatkowego:)
Użytkownik: marta15520 22.10.2007 20:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
A ja takie zadanie miałam z matmy właśnie!
Tak się przy tym głowiłam... :P:P
Użytkownik: andrea14-10 22.10.2007 22:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
Nie wiem co daje innym, mi dała świetny środek na odstresowanie się. Kiedy jestem wkurzony albo mam mózg zamulony zawodową literaturą, wyciągam stary zbiór zadań Dróbki/Szymańskiego i rozwiązuję. Najchętniej coś z rachunku prawdopodobieństwa, a jak mam więcej czasu to badanie przebiegu funkcji. A jak skończę to czuję się zrelaksowany i mam satysfakcję, ze pomimo upływu kilkunastu lat od matury, ciągle mi to wychodzi, nic nie zapomniałem.
Użytkownik: Natii 02.11.2007 18:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem co daje innym, m... | andrea14-10
Niezłe. :-)
Użytkownik: Bacia 10.12.2007 10:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Niezłe. :-) | Natii
Przeglądając dzisiaj "Psychologię w szkole"/nr.4/2007/ trafiłam na artykuł"Jak pomóc dziecku z dyskalkulią".Autorką artykułu jest psycholog Anna Pitala.Pewno nie zwróciłabym uwagi na ten artykuł gdyby nie to nieznane mi słowo DYSKALKULIA.Cóż to takiego? Okazuje się, że są to specyficzne zaburzenia rozwoju umiejętności matematycznych oraz mieszane zaburzenia rozwoju umiejętności szkolnych.O dyskalkulii mówimy wtedy, kiedy uczeń o normalnej ogólnej inteligencji prezentuje poziom umiejętności matematycznych opóźniony o co najmniej dwa lata w porównaniu z oczekiwanym dla jego wieku.Okazuje się, że takim uczniom można pomóc.Ciągle jednak rodzice i nauczyciele mają niewiele wiadomości na ten temat. Większość nawet nie wie, że taka dysfunkcja istnieje.
Użytkownik: Sherlock 11.12.2007 22:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Po co się uczyć matematyk... | Drakula
Zacytuję artykuł z "Dziennika Polskiego" (10 grudnia 2007). Autorką artykułu jest Liliana Batko-Sonik (współzałożycielka Studenckiego Komitetu Solidarności); tytuł to "Powody do dumy".


Święty Mikołaj przyniósł nam nadzwyczajny prezent. Opublikowano wyniki prowadzonych przez OECD badań PISA, czyli Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów, i okazało się, że polskie nastolatki radzą sobie całkiem dobrze. Cieszą nie tylko same wyniki, ale fakt, że z każdą edycją PISA rezultaty polskich uczniów są lepsze od poprzednich.
Przebadano 400 tysięcy piętnastolatków w 57 krajach świata. Postawiono przed nimi zadania z trzech dziedzin: czytanie i rozumowanie w zakresie przedmiotów humanistycznych, umiejętność rozwiązywania problemów matematycznych oraz umiejętności z zakresu nauk przyrodniczych.
W czytaniu i rozumowaniu polskie dzieci zajęły 3. miejsce, po Finlandii i Irlandii, a przed 54 innymi krajami. Biorąc pod uwagę, że badaniem PISA objęte są najbardziej rozwinięte kraje świata, biorąc pod uwagę wyniesiony z PRL stopień zaniedbania szkolnictwa, a także to, że niedawno jeszcze kpiono, iż przeciętny Polak nie jest w stanie zrozumieć prostego tekstu gazetowego - trzecie miejsce polskich uczniów jest prawdziwym tytułem do chwały.
Gorzej było z matematyką: polscy gimnazjaliści uzyskali zaledwie 25. miejsce. To poniżej średniej punktacji, lecz lepiej niż trzy lata temu. Jeżeli jednak Polska ma ambicje rozwoju technologicznego, taka pozycja nie może nas satysfakcjonować. Nie bez kozery najlepszymi matematykami okazali się uczniowie z Tajwanu, małego państwa oderwanego od Chin, które ze skalistej wyspy uczyniło ekonomiczny cud.
W przedmiotach przyrodniczych tylko trochę lepiej: miejsce 23., czyli ilość punktów minimalnie poniżej średniej. Ale już w klasyfikacji podsumowującej całość przedsięwzięcia - wysoka dziewiąta pozycja.
Wnioski narzucają się same: badania PISA pokazały osiągnięcia naszych nauczycieli przedmiotów humanistycznych oraz to, że piętą achillesową polskiej szkoły jest matematyka.
Tymczasem nauczanie matematyki - wbrew pozorom - służy nie tylko kształceniu inżynierów. To również. Przede wszystkim jednak matematyka oliwi mózgi, narzuca rygor i dyscyplinę myślenia. Nie wystarczy przywrócić jej jako przedmiot obowiązkowy na maturze. Trzeba sprawić, by matematyka przestała dzieci przerażać i odstręczać, a zaczęła fascynować. W szkole podstawowej w Ochojnie, gdzie całkiem sporo się nauczyłam, matematyki uczyła pani od polskiego. To było komiczne doświadczenie, bo pani od polskiego nie znosiła matematyki. Dziś podejrzewam, że tą obcą jej materią pogardzała. Z kolei potem, w "Nowodworku", moja pani od matematyki uważała, że młodzież zdolna humanistycznie nie ma żadnego powodu, by interesować się wiedzą ścisłą. Dopiero w klasie maturalnej pojawiła się pani Jasieńska. I to było objawienie: nagle tajemnicze zawiłości okazały się arcyciekawymi łamigłówkami. Było już za późno, by zmieniać plany: po maturze wybrałam studia polonistyczne. Od tej pory wiem jednak, że matematyka może fascynować, jeżeli w jej tajniki wprowadza dzieciaki utalentowany i dobrze przygotowany do zawodu nauczyciel.
W Korei nauczyciele rekrutowani są z 5 procent uniwersyteckich prymusów. W Finlandii - z 10 procent wyselekcjonowanych najlepszych absolwentów uniwersytetów. Trzeba jeszcze sprawić, by ci najlepsi chcieli zostać nauczycielami. Ale tego Święty Mikołaj już nam nie zapewni.
Użytkownik: juka 11.12.2007 23:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Zacytuję artykuł z "... | Sherlock
Odniosę sie tylko do jednego stwierdzenia autorki (niezwiązanego bezpośrednio z meritum, czyli nauczaniem matematyki):"biorąc pod uwagę wyniesiony z PRL stopień zaniedbania szkolnictwa" - miałam do czynienia ze szkolnictwem w czasach PRL, mam i dziś; jeśli wtedy było zaniedbane, to co powiedzieć o czasach współczesnych?:)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: