Kiedyś wypozyczyłam z biblioteki bardzo ciekawą książkę, horror. Nia pamiętam ani autora, ani tytułu. Wydawało mi się, że w tytule było coś z wyspy, ale głowy nie dam. Co do treści to z tego co pamiętam opowiadała o kobiecie z rodziny królewskiej, której mąż pragnął męskiego potomka. Niestety kobieta rodzi któreś z kolei już (nie wiem czy 4 czy 5) dziecko płci żeńskiej. Wystraszona matka i jej córki postanawiają uciec. Gdy im się to nie udaje wściekły mąż wraz ze swoim sługą wywozi rodzinę na bezludną wyspę do przygotowanej przez niego chatki. Dziwny splot wydarzeń sprawia, że w tym samym czasie wyspę kupuje inny człowiek, któremu zmarła żona i chce prowadzić nowe życie. Bohaterów widzimy z dwóch perspektyw, w dwóch wymiarach tak przekonująco różnych, że nie wiadomo co jest fikcją a co prawdą. Właściwie podczas czytania zdaje nam się jakby to były dwie różne książki. Po przybyciu mężczyzny na wyspę po kolei giną córki kobiety. Sama matka okazuje się perwersyjna i wyraźnie ma ochotę na mężczyznę. Potem zaś oskarża go o śmierć córek. Najmłodsza z nich chyba skoczyła w przepaść. Opisy w książce przypominają styl pisania Grahama Mastertona, jednak to chyba nie jego dzieło. Jeśli ktoś wie co to za książka to proszę o odpowiedź;)