A miało być tak pięknie...
Według autorów książki "Freakonomia" nie ma ona żadnej myśli przewodniej - i jest to szczera prawda. Zawiera ona niepowiązane ze sobą rozdziały, gdzie metodami głównie statystycznymi próbuje się znaleźć związki pomiędzy różnymi zjawiskami.
Na początku dziełko to wydawało mi się rewelacyjne (na tyle, że postanowiłam kupić drugi egzemplarz na prezent).
Rozdział "Co łączy nauczycieli z zapaśnikami sumo?" jest doskonały. W pełni zgadzam się, że nadmierna presja skłania niektórych belfrów i niektórych zawodników narodowego sportu Japonii do oszustwa. Metodami statystycznymi dało się to dość łatwo udowodnić. Porównanie sieci dealerów narkotyków do pracowników McDonalda też jest atrakcyjne i wydaje się uprawomocnione. Jednak już inne daleko idące wnioski autorów nie. Na przykład zaskakujące są wywody na temat tego, że to zalegalizowanie aborcji w 1973 było główną przyczyną spadku przestępczości w Stanach Zjednoczonych w latach 90. I nie chodzi mi nawet o dylematy moralne. Steven D. Levitt wraz z Johnem Donohue sami ostrzegają, że ich wnioski "nie powinny być błędnie interpretowane ani jako poparcie dla aborcji, ani jako apel o interwencję państwa w decyzje kobiet dotyczące płodności"*. Zasugerowali nawet, że przestępczość równie dobrze można by ograniczyć przez "zapewnienie lepszego środowiska rozwoju dzieciom narażonym w przyszłości na większe ryzyko przestępczości"*. Bardziej chodzi mi o to, co Wooky (autor zamieszczonej w Biblionetce recenzji tej książki) ujął w słowa "Dla mnie wadą było mało merytoryczne wyjaśnienie niektórych zależności, czasami odnosiłem wrażenie, że autor znalazł jakąś relację pomiędzy zjawiskami i uznał ją za najważniejszą, zmniejszając rolę pozostałych, nie przedstawiając merytorycznych podstaw". Z tym, że frazę "nie przedstawiając merytorycznych podstaw" zamieniłabym na "przedstawiając zbyt słabe merytorycznie podstawy".
Najbardziej "ubawił" mnie jednak rozdział "Jaki jest rodzic doskonały?", gdzie autorom "pomyliło się" wychowanie z wykształceniem. Porównują w nim różne metody wychowawcze stosowane wobec dzieci z wynikami osiąganymi przez badane pociechy w testach. Budzi to mój organiczny sprzeciw. Ktoś o najwyższym wyniku naukowym może być po prostu źle wychowany, tzn. skrzywdzony emocjonalnie, chory na ambicję, mało empatyczny itd. Może, ale nie musi. Warto odróżniać wykształcenie od wychowania na dobrego człowieka - cokolwiek by to miało znaczyć.
Podsumowując, choć książka jest kontrowersyjna, zawiera drobne błędy rzeczowe (np. zaliczenie imienia Zofia do imion hebrajskich), warto ją przeczytać, by pobudzić swoje szare komórki do myślenia. O co zresztą głównie autorom szło. "Najbardziej prawdopodobny efekt przeczytania tej książki jest prosty: możesz zacząć zadawać mnóstwo pytań. Z wielu nic nie wyniknie. Ale niektóre dadzą odpowiedzi ciekawe, a nawet zaskakujące"**.
---
* S. Levitt, S. Dubner, "Freakonomia. Świat od podszewki", tłum. Agnieszka Sobolewska, wyd. Helikon, Gliwice 2006, s. 161.
** Tamże, s. 286.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.