Dodany: 23.11.2006 02:22|Autor: Feroz
Beczka miodu, wiadro dziegciu...
Właśnie dopiero co skończyłem "Nocarza". Generalne wrażenia mam pozytywne, ale parę rzeczy dość istotnie mi zgrzytało. Przede wszystkim zgodzę się z przedmówcami - przedstawiony w książce świat wampirów bardzo przypomina uniwersum "Wampira: Maskarady", do tego stopnia, że czytając "Nocarza" czułem się, jakbym miał przed sobą sprawozdanie z sesji u jednej z moich MG, która prowadzi Świat Mroku w bardzo podobnej konwencji. Rozumiem, że ciężko napisać coś nowego w tak mocno eksploatowanym temacie, jakim jest wampirze "społeczeństwo", ale bez przesady: wygląda mi to na zdecydowane pójście na łatwiznę i psuje przyjemność z czytania. Wampirzy Lordowie też podobali mi się średnio - wyszli trochę na dobrych tatusiów, troskliwych i głaszczących po główce, czego nie zmieniają nawet łby ścinane na prawo i lewo. To znaczy, wyszedł na takiego Ultor, bo reszta Lordów nie wypowiedziała chyba więcej niż po jednym zdaniu.
Najbardziej zniesmaczyło mnie jednak zakończenie książki. Niefajne, dziwne i zupełnie niepasujące do stanu ducha głównego bohatera (zapierającego się rękami i nogami, żeby utrzymać lojalność). Wyglądało mi wręcz na to, że p. Kozak przestała panować nad rozwojem fabuły i postanowiła uciąć akcję w samym jej środku - a szkoda, bo rozwijała się całkiem ciekawie.
Czemu więc piszę, że "generalne wrażenia mam pozytywne"? Bo mimo wymienionych wad książkę się czyta lekko i przyjemnie, bohaterowie są ciekawi, a fabuła przemyślana - niestety, do czasu. Nie żałuję wydanych 27,90 PLN, za zakończenie autorka ma jednak u mnie minus.
Aha, i jak można antyterrorystę nazywać "Okruszkiem"... Ciężko byłoby chyba znaleźć mniej pasującą ksywkę.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.