Dodany: 29.10.2006 14:01|Autor: veverica

Wyspy


Zwykle nie czytam książek popularnonaukowych - jakoś mnie do nich nigdy nie ciągnęło. Po "Wyspę daltonistów i wyspę sagowców" sięgnęłam właściwie przypadkiem, bo w Sieci była za trzy złote, no i zaintrygowali mnie ci daltoniści :). Do tego ładna zielona okładka - uwielbiam zielony - i książka znalazła się w koszyku ;). Przeczytałam i... wpadłam.

Ale wracając do tematu. Książka, jak sugeruje tytuł, składa się właściwie z dwóch części, które również nie są całkiem jednorodne. Są tu nie tylko wrażenia neurologa, ale też wspomnienia, fascynacje, często piękne opisy przyrody i ludzi, cytaty dotyczące botaniki, ewolucji, geologii czy historii... Zwykle przypisy mnie odrzucają, ale tutaj - mimo że to prawie sześćdziesiąt stron drobnym druczkiem - są równie ciekawe jak cała książka. Sacks jest wyspami ewidentnie zafascynowany, i to uczucie udziela się w trakcie lektury. Zobaczyć atole koralowe na Pacyfiku, wulkaniczne wysepki porośnięte sagowcowymi lasami...

Pierwsza część to trzy rozdziały. Autor pisze, jak zrodziło się jego zainteresowanie daltonizmem, z kim się kontaktował i umawiał, i wreszcie jak doszło do podróży, w której towarzyszą mu Bob i Norweg Knut, specjalista od achromatopsji sam nią dotknięty. Przywołuje pamięć pisarzy, którzy tak jak on odwiedzali wyspy i którzy byli nimi oczarowani, a fragmenty ich dzieł przeplata z właściwą narracją, wzbogacając ją i równocześnie nie tracąc spójności. Nawet, zdawałoby się, prozaiczny opis lotu samolotem staje się niezwykły, nieco straszny - uszkodzone podwozie naprawiane na wojskowym atolu, cynamonowa mgła wisząca nad wyspą...

Zawsze myślałam, że daltonizm - nawet całkowity - to "tylko" niewidzenie, nierozróżnianie kolorów... Okazuje się, że nie - to też ogromna nadwrażliwość na światło i niemożność dostrzegania szczegółów... Na Pingelap, tytułowej wysepce daltonistów, cierpi na tę chorobę - przez miejscowych nazywaną maskun - co dwunasta osoba. W tym klimacie jest to szczególnie uciążliwe, zwłaszcza że mieszkańcy wyspy - pozbawionej prądu, telefonu czy przychodni - nie znają nawet okularów przeciwsłonecznych. Ale są też sytuacje, w których daltoniści mają przewagę - o zmroku i o świcie, przy świetle księżyca... Są znacznie bardziej wrażliwi na różnice jasności, faktury, tonu, dlatego często biorą udział w nocnych połowach.

Sacks rozmawia z chorymi, w czym bardzo pomaga mu Knut - fakt, że sam jest daltonistą, jednoczy go z pacjentami, automatycznie obdarzają go zaufaniem. Patrzą na niego i widzą samych siebie, w jakimś stopniu niesprawnych, a równocześnie odkrywają, że przy pomocy ciemnych okularów i monokla może on prawie normalnie żyć i pracować. Na Pingelap daltonizm jest tak powszechny ze znanych przyczyn - w XVIII wieku dziewięćdziesiąt procent ludności zabił tajfun, spośród ocalałych wielu umarło z głodu. Lud odrodził się, ale było ich zbyt mało, a pech sprawił, że wśród ocalałych znajdowali się daltoniści. W ciągu kilku pokoleń maskun zaczął występować powszechnie.

Inaczej jest na Guam, wyspie sagowców, gdzie ludzie umierają na chorobę lytico-bodig, dającą cały szereg bardzo różnych neurologicznych objawów - od parkinsonizmu do paraliżu. Poszukiwanie źródeł choroby przypomina prowadzenie śledztwa - kolejne hipotezy były wysuwane i obalane, a prawda wciąż nie jest znana. Nie wiadomo, czy winne są jakieś tajemnicze wirusy, geny, niedobór minerałów w wodzie, czy może fadang, mąka z sagowca, powszechnie używana jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Naukowcy tego nie wiedzą i być może nigdy nie będą wiedzieć, bo choroba wygasa - zapadają na nią tylko urodzeni przed 1952 rokiem. Sacks pisząc o chorobach, o ludziach nimi dotkniętych, nie traktuje ich tylko jak medyczne przypadki. Wyczuwa się bezsilność i współczucie. Opisywani chorzy mają imiona, rodziny, zainteresowania; w różny sposób podchodzą do choroby. W wielu rodzinach na lytico lub bodig umarła większość członków...

Sacks przywołuje też tragiczną historię wysp Pacyfiku i skutki zetknięcia rdzennej ludności z białym człowiekiem i z zupełnie odmiennym trybem życia - od niewolnictwa i ucisku, przez choroby przywleczone na wyspy i atakujące zupełnie nieodpornych wyspiarzy, aż po efekty przyjęcia zachodniego trybu życia - utratę tradycji, tożsamości, a także nagminną otyłość, spowodowaną wysokobiałkową dietą. Ale pisze również o pięknie wysp, o zachowanych tradycjach i rytuałach. Między wizytami u chorych ma też czas, by nurkować na rafie i wziąć udział w tradycyjnym piciu sakau, specyficznego lokalnego alkoholu.

Ostatni rozdział jest w całości poświęcony sagowcom. Przeczytałam go z przyjemnością, ja, która nie interesuję się botaniką ani trochę. Autor przywołuje swoje wspomnienia, dziecięcą fascynację starymi formami życia, popołudnia spędzone w Kew Gardens. Jego opis sagowcowego lasu zawiera nie tylko botaniczne ciekawostki, ale przede wszystkim emocje i refleksje. Kończy słowami:

"Nadpływa duża fala i porywa dwa ziarna; unoszą się na wodzie, podskakują na falach przy brzegu. Pięć minut później jedno z nasion znów zostaje wyrzucone na brzeg, ale drugie pozostaje na wodzie, kołysząc się niedaleko brzegu. Zastanawiam się, dokąd trafi, czy przeżyje, czy wróci na Rotę, czy też zostanie uniesione przez Pacyfik setki, może nawet tysiące kilometrów stąd, na inną wyspę. Dziesięć minut później tracę je z oczu - wypłynęło jak mały statek w podróż po szerokich morzach"*.


---
* Oliver Sacks, "Wyspa daltonistów i wyspa sagowców", tłum. Jolanta Bartosik, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2000, s. 202.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5870
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: --- 31.10.2006 01:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Zwykle nie czytam książek... | veverica
komentarz usunięty
Użytkownik: veverica 31.10.2006 22:38 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
To raczej zaleta książki, nie moja - naprawdę polecam, warto:) Sacks pisze w sposób który nawet mnie - choć jako żywo nigdy nie czytałam literatury popularnonaukowej - zauroczył i zachęcił do zainteresowania się:)
Użytkownik: Mantra 03.11.2006 07:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Zwykle nie czytam książek... | veverica
czasami czytając tę książkę trudno uwierzyć że to wszystko prawda! :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: