Dodany: 08.09.2004 17:00|Autor: Vilya
Radość czytania
"Między nami po ulicy,
pojedynczo i grupkami,
snują się okularnicy ze skryptami.
I z książkami,
z notatkami,
z problemami, kompleksami.
Itd., itp.,
itp., itd.,
itd".
Echo znanej piosenki Agnieszki Osieckiej towarzyszyło mi przez cały czas, gdy rozkoszowałam się (za szybko, za szybko!) lekturą tych króciutkich felietonów, błyskotliwych perełek, skrzących się od ironii i pobłażliwego uśmiechu, koniecznie z przymrużeniem oka. Z tym tylko zastrzeżeniem, że tekstu owego nie byłam w stanie zostawić w spokoju, z każdą stroną nachodziła mnie coraz większa ochota, żeby miast słowa „okularnicy” wstawić „książkoholicy”. To dla nich jest ten drobiazg, pieczołowicie chroniony przez ładną, twardą okładkę, mającą zabezpieczyć zawartość przed zaczytaniem na śmierć. Co tej książeczce grozi – wie każdy czytelnik, dla którego lektura książek o książkach stanowi podwójną rozkosz.
Bez wątpienia wiem o tym ja.
Wie o tym również Anne Fadiman. Udało się jej coś nieprzeciętnego – na zaledwie 170 stronach zmieściła obok siebie błyskotliwy esej o połączeniu biblioteczek, stanowiących przeżycie i wyzwanie jeszcze większe aniżeli ceremonia zaślubin, budzący grozę w sercu każdego czytelnika, pałającego wobec literatury miłością dworską (określenie zaczerpnięte z tejże książki), tekst o różnych sposobach czytania, felietony o jedzeniu w powieściach, o Specjalnych Półkach, na których u autorki znajdują się książki tych, którzy „okazali się może ofermami i nieudacznikami, ale na Boga, byli dżentelmenami w każdym calu”, nie zabrakło miejsca na opisy czułego obchodzenia się z poszczególnymi egzemplarzami, na wędrówkę po antykwariatach i bibliotekach. A przecież to nie wszystko! Sąsiadują tutaj ze sobą wczesne poetyckie próby autorki (sonet jako jedno z najbardziej precyzyjnych narzędzi opisu świata), wypowiedzi klasyków literatury angielskiej oraz sam pan Gladstone (nierozłączny, nawet tyle lat po śmierci, z Disraelim) ze swoim precyzyjnym traktatem o sposobach układania książek w każdej szanującej się bibliotece, zwłaszcza gdy miejsca niewiele. Podział, z którym Anne Fadiman byłoby zapewne trudno pogodzić się, gdy chodzi o układ książek na półkach jej własnej biblioteczki, znajduje całkowite uzasadnienie w tej niewielkiej książeczce.
Anegdota, żart, delikatna ironia – wszystko to stanowi o sile tej ujmującej, bardzo subtelnej eseistyki, której ktoś, dla kogo książka to tylko przedmiot, pozbawiony znaczenia emocjonalnego, nie zrozumie. To opowieść nie tylko o literaturze, to także historia czytelników. Na kartach tej historii obecna jest nie tylko sama autorka, ale także jej mąż George, dzieci, rodzice, brat, przyjaciele – przypomnienie wydarzeń z dzieciństwa stanowi często punkt wyjścia do opowiadania, które na twarzy czytającego wzbudzi uśmiech i może nawet jakąś tęsknotę. To nie tylko metoda konstruowania felietonu; to także ciche przypomnienie każdemu z nas, jak dużo zależy od tego, jaka atmosfera panowała w naszych domach. Nie ma w tych tekstach nic z dydaktyzmu, jest tylko bezgraniczny zachwyt nad książką. Ten zaś, w polskim wydaniu, wzmacniają jeszcze doskonałe, zabawne komentarze Jana Gondowicza – owe dopiski na marginesach, które bez wątpienia rodzina Fadimanów stosuje (czyżby dopisywane słynnym piórem, któremu poświęcono osobny felieton?).
Zachwyt, który każdemu książkoholikowi pozwala zapomnieć o problemach i kompleksach z tekstu Osieckiej. „Ex libris” to po prostu rozpisana na osiemnaście felietonów pochwała radości czytania.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.