Dodany: 22.08.2006 11:11|Autor: zielkowiak

Dla tych, co się martwią o przyszłość


Czy macie czasami tendencję do zamartwiania się? O to, że nie zdążycie czegoś zrobić, że coś się stanie wam lub waszym bliskim. O świat, że zdąża w złym kierunku. Ja od czasu do czasu mam paraliżujące chwile strachu. Ta książka pozwoliła mi choć częściowo wyzwolić się z nich. Dlatego polecam ją szczególnie tym, którzy się stale boją życia albo od czasu do czasu nachodzi ich fala paniki.

„Wolność wewnętrzną...” napisał ojciec Jaques Philippe, będący duszpasterzem w katolickiej Wspólnocie Błogosławieństw. Szczególnie bliska jest mu troska o jedność Kościoła oraz o naszych starszych braci w wierze – Żydów. Wspólnota powstała we Francji w 1974 roku pod nazwą Wspólnota Lwa Judy i Baranka Paschalnego. Jej założycielem był brat Efraim (wcześniej żydowski pastor) i jego żona Jo. Tym, co wyróżnia Wspólnotę Błogosławieństw, jest powołanie do jedności wszystkich stanów, co oznacza, że tworzą ją zarówno rodziny, jak i osoby konsekrowane: siostry i bracia, kapłani oraz osoby wolnego stanu. (W tradycyjnych wspólnotach – jakimi są zakony - przebywają osoby jednej płci i jednego stanu, tzn. siostry lub bracia zakonni).

Ojciec Philippe jest znanym i cenionym rekolekcjonistą, choć jego nauki nie są łatwe (przynajmniej dla mnie...). Pisze on m.in.: „(...) kiedy już więcej nie wierzysz w to, co możesz uczynić dla Boga, musisz nadal wierzyć w to, co Bóg może uczynić dla ciebie”[1], lub: „Chrześcijaninem jest w pierwszym rzędzie ten, kto wierzy w Boga, który wszystkiego się od Niego spodziewa (nadzieja), który pragnie miłować Go całym sercem i miłować swojego bliźniego. Wszystkie zasady życia chrześcijańskiego, wszystkie łaski, jakie otrzymujemy od Boga (w tym także najwznioślejsze doświadczenia mistyczne), mają tylko jeden cel: sprawić wzrost wiary, nadziei i miłości. Jeśli nie osiągną tego celu, to niczemu nie służą”[2]. A najtrudniejsze są słowa dotyczące pychy duchowej. „Nic tak bardzo nie zabija miłości i współczucia wobec innych, jak pycha duchowa”[3]; „Oczywiście, pełnienie dobrych uczynków jest z całą pewnością dobre (mam na myśli modlitwę, posty, służbę bliźnim, ewangelizację, posługiwanie się charyzmatami, i temu podobne). Jednak tym, co rzeczywiście jest bardzo niebezpieczne, jest nasze utożsamianie się z duchowym dobrem, do którego pełnienia jesteśmy zdolni”[4]; „(...) pycha skłania nas do tego, by osądzać tych, którzy nie pełnią takiego samego dobra jak my, by być niecierpliwym wobec osób, które przeszkadzają nam w realizacji naszych projektów, itp.”[5]. Pamiętać, że mimo iż czynię - wydaje mi się, że czynię - dobro, nie jestem lepszy od żadnego z ludzi. O, jakie to trudne, ale z drugiej strony jakie wyzwalające.

Czytając tę książkę znalazłam, oprócz mnóstwa słów, które pobudziły mnie do rozmyślania, kim jestem i dlaczego znowu się wywyższam, sporo rad, co robić, by być lepszym. Zastanawiałam się nawet, czy wpisując tę pozycję do Biblionetki nie wstawić: forma – poradnik. Oto myśli, które szczególnie mnie, pracoholicznej aktywistce zamartwiającej się wiecznie, czy jest dostatecznie dobrą matką, spodobały się: „Byśmy mogli dobrze przeżywać codzienność, nie zapominajmy również, że Bóg prosi nas najwyżej o jedną rzecz na raz. Nigdy o dwie. I nie ma najmniejszego znaczenia, czy zadanie, jakie mam do wykonania, wydaje się mieć drugorzędne znaczenie (pozamiatać w kuchni), czy być ważne (wygłosić konferencję wobec 40 tysięcy osób). Należy wykonać je, wkładając w nie całego siebie, po prostu, spokojnie, nie usiłując rozwiązywać dwóch problemów jednocześnie. Nawet kiedy przykładam się do jakiegoś drobiazgu, błędem byłoby robienie tego w pośpiechu, z towarzyszącym mi wrażeniem, że tracę tylko swój czas i że muszę jak najszybciej przejść do działania, które uważam za o wiele ważniejsze. Kiedy tylko bowiem coś, nawet najbardziej banalnego, jest konieczne do zrobienia i jest to częścią naszego życia, to wtedy to coś zasługuje na to, by zostało dopełnione dla niego samego, przy naszej pełnej w nim obecności”[6] i „(...) dziecko jest w stanie obyć się bez stałej obecności swoich rodziców i jest w stanie nie domagać się jej ustawicznie, pod warunkiem że będzie regularnie dysponowało momentami, które będzie mogło z nimi spędzać, doświadczając w wyraźny sposób, że jego tata czy mama nie mają w danej chwili nic innego do roboty, tylko z nim być”[7]. Każda chwila jest pełna, a czas wystarczający, jeśli podczas „jego trwania robię to co powinienem zrobić w łączności z wolą Bożą, w posłuszeństwie Duchowi Świętemu”[8]. Byleby tylko nam się chciało szukać tej woli Bożej...

Na koniec przytoczę słowa, które postanowiłam sobie zapisać na kartce i przywiesić na lustrze, by zawsze o nich pamiętać, kiedy zechcę znowu się zamartwiać: „Rzadko coś dzieje się tak, jak przewidujemy. Większość naszych lęków i obaw jest owocem naszej wyobraźni (...). Sprawy, co do których przewidujemy, że będą bardzo trudne, okazują się nadzwyczaj łatwe, natomiast tłoczą się przed nami zazwyczaj trudności, o jakich nawet nie pomyśleliśmy. Stopień zależności pomiędzy naszymi wyobrażeniami dotyczącymi tego, co się będzie działo w przyszłości, a tym, co rzeczywiście się dzieje, jest tak nieznaczny, że musimy po prostu podchodzić z wielkim dystansem do tego wszystkiego, co w wyobraźni sobie wypracowaliśmy. O wiele lepiej jest przyjąć sprawy takimi, jakie są, jakie dzieją się we właściwej kolejności, mając nadzieję, że w odpowiednim momencie otrzymamy odpowiednią łaskę, aniżeli przygotowywać sobie wielość możliwych scenariuszy, by w ten sposób zabezpieczyć się przed tym, co może się zdarzyć, tym bardziej że scenariusze te w większości przypadków, jak się okazuje, nie przystają do zastanej rzeczywistości. Najlepszym sposobem przygotowania się do przyszłości nie jest nieustanne o niej myślenie, lecz dobre zainwestowanie w chwilę obecną”[9].

PS. Pomyślałam sobie, że „Wolność wewnętrzna...” w jakiś sposób przypomina przesłanie „Białych zeszytów” Soni Raduńskiej, choć oczywiście forma i główna treść jest inna.


---
[1] J. Philippe, „Wolność wewnętrzna...”, tłum. Andrzej Graboń, Wydawnictwo „M”, 2003, s. 158.
[2] Tamże, s. 106.
[3] Tamże, s. 140.
[4] Tamże, s. 153.
[5] Tamże, s. 154.
[6] Tamże, s. 95-96.
[7] Tamże, s. 97-98.
[8] Tamże, s. 100.
[9] Tamże, s. 92.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 11772
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 27
Użytkownik: --- 22.08.2006 17:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy macie czasami tendenc... | zielkowiak
komentarz usunięty
Użytkownik: zielkowiak 22.08.2006 22:03 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
tu raczej chodzi o to by gotując zupę i ogladając obrady sejmu, nie zamartwiać się przyszłym egzaminem. Tylko po zupie, byleby nie była za słona ;), uczyć się do egzaminu najlepiej jak się da w danych warunkach, a nie rozsiewać w sobie wizje najczarniejszych z możliwych scenariuszy lub liczyć na łut szczęścia i pomyślność u egzaminatora. Jest czas nauki, a potem dopiero zdawania...
Użytkownik: --- 22.08.2006 23:49 napisał(a):
Odpowiedź na: tu raczej chodzi o to by ... | zielkowiak
komentarz usunięty
Użytkownik: borejko 23.08.2006 01:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy macie czasami tendenc... | zielkowiak
Bardzo mnie zaciekawiłaś. Muszę ją przeczytać. Dziękuję. E
Użytkownik: Drakula 23.08.2006 23:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo mnie zaciekawiłaś.... | borejko
Chciałem podziekowac autorowi -autorce tej recenzji.Jednak moim zdaniem jest to dość cukierkowata opinia.
Ksiądz powinien zajmowac się komunikowaniem się z Bogiem,a nie ludzką psychiką-od tego są psycholodzy i psychiatrzy.Takie książki mogą wiele namieszać.Teolog czy ksiądz po prostu nie ma odpowiedniej maszynerii pojęciowej i nie powinien mieszać się w sprawach psychiki i np.dotykac spraw zamartwiania się.To zamartwianie może być wynikiem neurotyzmu-a to jest genetyczne.
Mieszanie religii i popsychologii jest bardzo mocno kontrowersyjne.

Śp.ksiądz Tischner mówił,że chrześcijaństwo jest jeszcze przed nami, a nie za (cytuję z pamięci).
I cos w tym jest jak czytam tą recenzję.

pozdrawiam cieplutko
Drakula
Użytkownik: borejko 24.08.2006 00:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałem podziekowac auto... | Drakula
Przecież ksiądz i teolog to nie to samo, a i jedni i drudzy mogą także mieć ukończone studia psychologiczne czy medyczne. "Tamto temu nie przeszkadza". Mam koleżankę, która skończyła medycynę, zrobiła doktorat i specjalizację z psychiatrii, a na dodatek skończyła również teologię(jak się domyślasz nie jest księdzem).Ma niezwykle chłonny umysł. Czy z tego powodu mniej się zna na ludziech i mniej może im pomóc?
Użytkownik: --- 24.08.2006 01:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Przecież ksiądz i teolog ... | borejko
komentarz usunięty
Użytkownik: Drakula 24.08.2006 12:58 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
do Marii Dory
problem polega na tym,że w Polsce obraz chrześcijaństwa jest mocny wyidealizowany...
Np.czy ktos słyszał,że Benedykt XVI prosił o immunitet Amerykańów...nie mówiąc o innych rzeczach jak podniesienie morderstwa do rangi cnoty (Młot na czarownice)...
Ja bardzo szanuję chrzescijan,którz znają tez też te ciemniejsze strony chrześciajństwa...
pozdro

do ziemkowiak (sorry nie zapamiętałem jeszcze tego nicku)
No to jak autor ma skończone te studia psychologiczne to tego w tym tekście nie widać...ale mi raczej jak zaznaczyłem wcześniej nie jestem zwolennikiem tej metody łączenia
psychologii i jakies papki religijnej...
pozdrawiam po chrześciajańsku
Drakula
Użytkownik: --- 24.08.2006 15:51 napisał(a):
Odpowiedź na: do Marii Dory problem po... | Drakula
komentarz usunięty
Użytkownik: aleutka 24.08.2006 17:00 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Naprawde? Chetnie ten artykul przeczytam, bo to dyskusyjna teza. Wydawaloby sie raczej, ze spoleczenstwa stosujace prawo piesci sa silniejsze - po prostu jednostki slabsze - fizycznie czy psychicznie - odpadaja. To dzialaloby wtedy dokladnie tak, jak u zwierzat, nie ma powodu zeby przykladac inna miare do doboru genetycznego. Wiele gatunkow ma silnie rozwiniety instynkt spoleczny, ale odsiew genetyczny dziala na na zasadzie premiujacej sile i wytrzymalosc, moze inteligencje, ale nie umiejetnosc odrozniania dobra i zla.

I ciekawi mnie, co ci naukowcy maja do powiedzenia na temat Hitlerow i Stalinow - skoro kazdy ma biologicznie wbudowane mechanizmy odrozniania dobra i zla, to czemu och czemu tak czesto zawodza? Z winy mechanizmow spolecznych? No przeciez spoleczenstwo nie przetrwa wtedy... Preferuje - nawet na poziomie biologicznym, a nie swiadomego wyboru - ludzi odrozniajacych dobro od zla... Bledne kolo.

Niedlugo odkryja geny odpowiedzialne za nasza wrazliwosc na piekno i talent artystyczny i zacznac programowac dzieci na zamowienie... Smieszy mnie to, bo przypomina mi te ksiazke Ukochany wrogu - kiedy to mloda i idealistyczna kobieta mowi, ze wszystkich genetycznie uposledzonych (przy czym sklonnosc do zbrodni uwaza ona wlasnie za genetyczne uposledzenie) - no wiec ich wszystkich zamknie sie na jakichs farmach i nie beda miec dzieci. I problem bedzie cudownie rozwiazany. Zapewne czytala wlasnie takie artykuly. Trudno mi sobie wyobrazic jakies racjonalne dowody na taka teze.

Czy masz ten artykul nie wiem, zeskanowany? Moglabys mi podeslac? Jesli sie myle, pierwsza sie do tego przyznam...

Aha - nie wiem, czy wiesz, ale jedyny ostatnio przypadek ekskomuniki z kosciola katolickiego dotyczyl jezuity, ktory w swoich kazaniach twierdzil, ze poza kosciolem katolickim nie ma zbawienia - innymi slowy ze wszyscy ludzie innych religii sa potepieni. Uznano to za herezje, niegodna kosciola katolickiego, niezgodna z jego nauczaniem - i odrzucono.

Polecalabym ci "Co nie jest chwiejne, jest nietrwale. Labiryntem swiata z wiara i watpliwosciami". Byc moze bedzie dla ciebie ulga (dla mnie bylo) ze sa katolicy wyrzekajacy sie monopolu, ludzie dialogu i watpliwosci otwarci na swiat i ludzi. Jestesmy w tym wszyscy...

Pozdrawiam
Użytkownik: --- 24.08.2006 17:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Naprawde? Chetnie ten art... | aleutka
komentarz usunięty
Użytkownik: aleutka 24.08.2006 18:02 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Alez ja nie mowilam, ze to cos zlego, w takim razie zle sie zrozumialysmy.

Wbudowane hamulce, ktore u nas nazwalibysmy etycznymi sa u zwierzat - Lorenz to zbadal i przedstawil w swojej publikacji Tak zwane zlo. Stwierdzil, ze na przyklad wilki, jesli walcza o prymat w stadzie rzadko sie zabijaja w tej walce i zauwazyl bardzo ciekawy mechanizm - w momencie, kiedy jeden z nich uznaje sie za przegranego wykonuje gest nie wiem jak to nazwac - poddania - odslania gardlo. Jest to postawa absolutnej bezbronnosci - w tym momencie przeciwnik moze go zabic jednym klapnieciem. NIGDY tego nie robi. Wydaje sie ze jest w niego wbudowany hamulec, instynkt tak silny, ze nie potrafi go przemoc chocby nie wiem jak chcial. Tak samo zdrowy psychicznie pies czy wilk nie zaatakuje nigdy suki - na zasadzie instynktu silniejszego od niego samego. Przy czym sam Lorenz ostrzega, zebysmy nie utozsamiali tego z wyborem etycznym, zwiazanym ze swiadomym wyborem opartym na rozroznieniu dobra i zla. To czysty instynkt.

I wlasnie jako biologa niepokoi Lorenza to, ze czlowiek nie ma tych mechanizmow wbudowanych biologicznie. U czlowieka sa one oparte calkowicie na dobrowolnym wyborze. Wlasnie dlatego swiat wyglada tak jak wyglada i ludzie ludziom potrafia zgotowac pieklo. Jestesmy jedynym chyba w miare swiadomym gatunkiem, ktory potrafi skrzywdzic czy wrecz zabic innego osobnika tego samego gatunku dla samej przyjemnosci dreczenia i poczucia wladzy. Nie mamy uwarunkowanej genetycznie, biologicznie sklonnosci do dobra. Praca nad wlasna agresja musi byc u nas swiadoma.

Nie do konca rozumiem co ma dowodzic twoj przyklad - to co mowisz, potwierdza jedynie, ze jestesmy calosciami spoleczno - biologicznymi i te warstwy nie pozostaja w izolacji... Nadal o zasadzie tu przez ciebie podanej decyduje raczej chec zysku niz rozroznienie dobra i zla...

I nie, spoleczenstwa nie zyskaly na Hitlerze i Stalinie, ale skoro spoleczenstwo zdecydowanie preferuje ludzi o dobrze genetycznie uwarunkowanym rozroznianiu dobra i zla, i dzieje sie to na poziomie biologicznym, to automatycznie powinno odrzucic Hitlera i Stalina. Tak sie nie stalo. Wzbudzali oni wrecz fascynacje, kiedy dochodzili do wladzy...
Użytkownik: --- 24.08.2006 20:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Alez ja nie mowilam, ze t... | aleutka
komentarz usunięty
Użytkownik: aleutka 24.08.2006 23:08 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Lorenz opowiadal, ze jego asystentka rozsmieszyla go kiedys do lez. Badali gesi i ku swojemu zdumieniu Lorenz odkryl, ze choc w porazajacej wiekszosci sa monogamiczne to zdarzaja sie wsrod nich "trojkaty" i zwiazki homoseksualne. Byl nieco zawiedziony, a wtedy ona powiedziala "No o co ci chodzi, przeciez gesi sa tylko ludzmi"... Lorenz nie twierdzil ze zwierzeta sa niewinne, poniewaz w stu procentach przestrzegaja instynktu. (Potwierdzil natomiast, ze czesto takie lamiace instynkt zachowania sa wynikiem jakich anomalii lub zaklocen rozwoju). Zwierzeta sa niewinne poniewaz sa niezdolne do wyborow na poziomie etycznym, a ludzie tak. I to nie jest zaprogramowane genetycznie, tylko zalezne od ich woli, swiadomosci, rozwoju, umiejetnosci milosci, czyli pewnych rzeczy absolutnie w genach nie zakletych. Tesknoty do sensu i doskonalosci, honoru, naszego ducha nie mamy w genach.

No ale odchodzimy od glownego tematu - masz calkowita racje, ze chrzescijanie nie powinni uwazac, iz maja monopol na prawde czy wartosci etyczne, ale w tym celu nie trzeba sie uciekac do biologii, aby tlumaczyc etyke dziedzictwem genow. Moim zdaniem etyka i zdolnosc czlowieka do przekraczania samego siebie sa tesknota serca, a nie kodem genetycznym.

Użytkownik: --- 24.08.2006 23:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Lorenz opowiadal, ze jego... | aleutka
komentarz usunięty
Użytkownik: aleutka 28.08.2006 13:19 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Rzeczywiscie, trudno mi przyjac, ze biologia wyczerpuje cala prawde o czlowieku.

Czesto takie spojrzenie jest wlasnie zadziwiajaco plytkie.
"Uczymy sie jezyka, w ktorym Bog stworzyl swiat" - stwierdza Clinton (w domysle - nauczymy sie go na pewno), a mnie chce sie smiac, bo uczymy sie zaledwie alfabetu, znacznie bardziej skomplikowanego niz wszelkie ideogramy jezykow azjatyckich, a od nauczenia sie alfabetu do nauczenia sie jezyka droga jest straszliwie daleka.

Jak to ujal Exupery mozesz rozlozyc profesora chemii na czynniki i pierwiastki, ale jesli zlozysz je z powrotem nie odzyskasz profesora chemii, bo czlowiek to ten blysk w oczach.

Spojrzenie naukowe poglebia nasza wiedze o czlowieku, ale jej nie wyczerpuje. Kiedy Maksymilian Kolbe podejmowal swoja decyzje wchodzily w gre wszystkie trzy plaszczyzny. Biologicznie odczuwal byc moze uderzenie adrenaliny do krwi, psychologicznie, myslowo ogromne wzburzenie (a moze wlasnie absolutny spokoj i poczucie sensu, kto wie). Na poziomie duchowym natomiast jego czyn byl aktem najczystszej milosci blizniego. Tego akurat genami nie wytlumaczysz.
I to nie byl wyjatek - Jan Pawel II zaznaczyl, ze w jego osobie kanonizuje wszystkich bezimiennych meczennikow obozow koncentracyjnych ktorzy potrafili sie wzniesc na wyzyny heroizmu.

Wlasnie takich rzeczy jak heroizm, talent artystyczny, zdolnosc zachwytu, poczucie wdziecznosci za to ze sie zyje, umiejetnosc oddania zycia za rzeczy tak niematerialne, niepraktyczne i biologicznie nieistotne jak honor nie da sie wytlumaczyc genami, impulsami elektrycznymi czy innym poziomem cukru we krwi. Sklonna bylabym raczej sadzic, ze czesto biologiczne czy psychiczne objawy sa wlasnie wtorne, sa reakcja na zachwyt, milosc itp.


"przezycie sytuacji granicznej mozna opisywac zarowno jezykiem wiary, jak i jezykiem nauki.(...) oba wyjasnienia - kazde z nich zasadne i zrozumiale w swoim dyskursie - nie sa po prostu innymi slowami na opisanie tego samego. Mowia o tym samym, ale jedno nie moze po prostu zastapic drugiego, poniewaz kazde wyraza swoisty punkt widzenia i dotyczy innych aspektow i plaszczyzn wydarzenia, ktoresmy przezyli. Pozna nowozytnosc byla zdolna tolerowac religijny kat spojrzenia jako "tylko" symboliczny, jedynie nauce przyznajac klucze do samej "prawdy". Spotykane zwykle przekladanie z jezyka religii na jezyk nauki, polaczone z aroganckim wyobrazeniem, ze tylko nauka ma a priori monopol na prawde, ze wlasnie tylko ono moze uchwycic sedno rzeczy, gdy tymczasem twierdzenia religijne sa tylko zewnetrzna forma przypominaja mi troche nieszczesne szkolne zadania, kiedy nalezy wyrazic sens wiersza "wlasnymi slowami". Poemat Maj Karola Machy - co poeta chcial przez to powiedziec? - Zabil tate.." (T. Halik) (A ja mysle o tej probie podsumowania Dzumy jako powiesci o problemach sluzby zdrowia w czasie epidemii. Owszem na jakims poziomie to TEZ jest prawda. Ale nie cala).

Dyskusja troche odchodzi od meritum ksiazkowego - mozemy ja kontynuowac mailowo - zapraszam!

Pozdrawiam serdecznie
Użytkownik: zielkowiak 30.08.2006 14:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiscie, trudno mi p... | aleutka
Ale jest ciekawa, (dyskusja znaczy się), nie kończcie jej tutaj, jeśli jeszcze trwa. chetnie czytam wasze wypowiedzi
Użytkownik: --- 30.08.2006 14:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiscie, trudno mi p... | aleutka
komentarz usunięty
Użytkownik: aleutka 30.08.2006 15:11 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Mam nadzieje ze ty takze sie nie obrazisz, kiedy powiem, ze tego typu postawa kojarzy mi sie nieodparcie z postawa karlow w Ostatniej Bitwie C.S. Lewisa...

I nadal trudno mi przyjac, ze taka na przyklad Twierdza wewnetrzna (czy ofiara Maksymiliana Kolbe, pozostajac przy poprzednim przykladzie) jest li i jedynie wynikiem przeplywu napiec elektrycznych i poziomu cukru we krwi. Nikt nie neguje, ze przezycia duchowe angazuja takze nasze cialo a wiec wyrazaja sie takze na czysto biologicznym poziomie, i nie mam zamiaru temu zaprzeczac. Nie znaczy to ze do biologii sie ograniczaja. Wydaje mi sie, ze kiedy Bulhakow pisze Mistrza i Malgorzate a Michal Aniol przez wiele miesiecy naraza sie na ogromny bol, niewygody itp malujac freski na suficie Kaplicy Sykstynskiej to nie jest wylacznie programowanie kodu genetycznego. Gdyby tak bylo to zwierzeta takze by to potrafily, wiele z nich ma mozgi o porownywalnie wysokim stopniu zlozonosci. A jednak zadne nie potrafi oddac zycia za to w co wierzy.

I moim zdaniem nigdy sie nie znajdzie genu odpowiedzialnego za heroizm czy doznanie typu katharsis. Bedzie sie to wymykalo naukowcom zawsze, ku ich niezmiennemu stresowi i nauczeniu pokory.
Użytkownik: --- 30.08.2006 17:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieje ze ty takze ... | aleutka
komentarz usunięty
Użytkownik: aleutka 30.08.2006 17:38 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
No jezeli uwazasz, ze zachowanie Maksymiliana Kolbe da sie wytlumaczyc biologicznie i genetycznie to trudno ci przyjac istnienie dodatkowych czynnikow. Ale wedlug mnie sie nie da. Gdyby tak bylo wszyscy bylibysmy automatycznie do niego zdolni. Tak nie jest.

Nie sadze, ze genetyka wszystko wyjasni, i ze jest to jedynie kwestia czasu. Wlasnie te najnowsze doswiadczenia pokazuja, jak bardzo mylili sie ci, ktorzy tak sadzili. Ach, nauczymy sie jezyka, w ktorym Bog stworzyl swiat.

Brzytwa Ockhama odnosi sie do nauk scislych, czy powiedzmy udowadnialnych, a nie humanistyki i dziedziny ducha. Od dawna juz obowiazuje rozdzial nauki i mistyki:)) Gdyby brzytwa obowiazywala w literaturze czy sztuce - ktore sa dla mnie pochodnymi ducha - prawdziwe byloby jedynie najprostsze wyjasnienie, co jest nie do przyjecia. Juz nawet psychologia pod to nie podpada.

Jesli stosuje sie metody scisle naukowe do dziedziny ducha dostaje sie cos w rodzaju streszczenia Zbrodni i kary popelnionego przez jednego ze skrajnych matematykow "No, dobra ksiazka, nawet dobra, ale ma jedna wade - slonce tam pewnego dnia wschodzi dwa razy".

Zaden rzeczywiscie odpowiedzialny naukowiec nie moze wykluczyc istnienia Boga, stwierdzic, ze potrafi udowodnic jego nieistnienie. To nie jego dzialka. (Sam Einstein tak twierdzil). A wiec nie mozna tu mowic o niepotrzebnym mnozeniu bytow.

I oczywiscie nie mam zamiaru ci udowadniac, ze czlowiek nie sklada sie wylacznie z biologii, bo to takze jest dziedzina, ktorej nie udowodnisz w sposob naukowy. Nie. Ale to nie znaczy, ze nie istnieje.

Znowu mi sie przypomina Narnia - jak Lucja znajduje u pana Tumnusa ksiazke "Czy czlowiek jest mitem?". Oczywiscie z punktu widzenia Narnijczykow takie pytanie jest w pelni uzasadnione, ale nie przestaje byc zabawne.
Użytkownik: --- 30.08.2006 18:02 napisał(a):
Odpowiedź na: No jezeli uwazasz, ze zac... | aleutka
komentarz usunięty
Użytkownik: aleutka 30.08.2006 22:03 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Ja takze szanuje twoj wybor, przedstawiam jedynie moje powody, dla ktorych jest dla mnie niewyobrazalnie trudny do przyjecia.

Mnie sie wydaje ze podejscie naukowosciowe (trafnie okreslilas je jako redukcjonizm) - nie wyczerpuje pelnej prawdy o czlowieku.

Dopoki naukowcy mi nie pokaza, gdzie w mozgu czy innych genach jest osrodek heroizmu, milosci nieprzyjaciol, bezinteresownosci, zachwytu, poszukiwania sensu i oczekiwania ze sie ten sens znajdzie(1) dopoty bede twierdzila z uporem ze mozg to tylko narzedzie poszukiwania prawdy o czlowieku a nie pelna odpowiedz na pytanie o te prawde. I brzytwa Ockhama nie bedzie tu miala zastosowania w zadnym stopniu.



1. A jestem dziwnie pewna, ze takich osrodkow sie nie odkryje...
Użytkownik: --- 30.08.2006 23:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja takze szanuje twoj wyb... | aleutka
komentarz usunięty
Użytkownik: Drakula 24.08.2006 10:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Przecież ksiądz i teolog ... | borejko
borejko
nie zrozumielismy się do końca...
Nie wiem np. dlaczego mnie przekonujesz, że teolog i ksiądz to nie to samo...?
To chyba raczej jasne.

ale ważne pytanie trzeba postawić:

Czy autor tej książki ma ukończone studia psychologiczne czy psychiatryczne?
Użytkownik: zielkowiak 24.08.2006 11:02 napisał(a):
Odpowiedź na: borejko nie zrozumielis... | Drakula
Ma, ty chyba też :) pozdrawiam
Użytkownik: --- 24.08.2006 01:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałem podziekowac auto... | Drakula
komentarz usunięty
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: