No i "Ja" mam z głowy
Zastanawiam się dlaczego media, film, a ostatnio również literatura emanują seksem... Najbardziej irytują mnie reklamy. Woda Arctic, jakieś ładne autko, dezodorant... Kochają się ludzie, a żeby wzmocnić efekt nawet i biedronki. Tak jakby nie zostawały w pamieci raczej reklamy oryginalne, wcale się do seksu nie odnoszące, jak "żubr w trawie puszczy" czy sławetne "aczkolwiek" czy "kopytko" z reklam Plusa...
Początek "Ja" jeszcze można było przeżyć, choć nie przekonuje mnie, że pierwszym wspomnieniem dziecka jest jego zaparcie, i że dokładnie pamieta jak wyglądała jego kupa. ale powiedzmy, to było jeszcze zabawne. Sam pomysł autobiografii na niby, opowieści o chłopcu, który w dniu 18 urodzin zmienia się w dziewczynę nie jest też jakoś wybitnie oryginalny, ale gdyby było to umiejętnie ubrane w słowa, czy wnoszące coś nowego, to dałoby się przez to przebrnąć. Ale kiedy czytając stronę po stronie czytam tylko o seksie/masturbacji/pożądaniu itede, to wybaczcie, ale zaczyna mnie to nudzić.
Zaczęłam zatem inną książkę, polecaną w dodatku przez biblionetkę, i wcale nie jako jedną z pierwszych (niestety tych nie umiem znaleźć w bibliotekach...). Żałuję, że wcześniej nie dotarłam do twórczości Siergieja Łukianienko, bo zaczytałam się w "Zimnych brzegach" i nie umiem się od nich oderwać. Relacje już wkrótce;)
Pozdrawiam!
PS. w dalszym ciągu czekam na propozycje książek, które mogłabym przeczytać nudząc się w szpitalu...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.