Ewa w Krainie Tarota
Wydaje mi się, że "W krainie kota" wymyka się jednoznacznym kwalifikacjom. Z jednej strony ma w sobie coś z fantasy, z drugiej jest wspaniałą książką przygodową. W dodatku porusza problemy społeczno-obyczajowe (historia Ewy). I stanowczo nie zgodzę się z twierdzeniem, że jest to książka dla młodzieży, a w każdym razie nie tylko. Dorośli również znajdą w niej wspaniałą rozrywkę.
Pierwsze strony czytałem z lekkim uśmiechem - chłopie, jesteś dorosły, chyba wyrosłeś już z przygodówek? Jednak zatapiałem się w tę dziwną rzeczywistość mieszaniny naszego świata z magiczną Krainą Kota (jak określa to miejsce główna bohaterka).
W tej książce mają miejsce dziwne rzeczy - wyrastają korzenie, które natychmiast trzeba zjeść, kilkutygodniowe niemowlę zaczyna mówić, a przerośnięty Kot ma jedno oko niebieskie, a drugie zielone. Ewa i jej synek wyruszają za pośrednictwem snu do magicznej Krainy Tarota, gdzie mają do spełnienia ważną misję. Na ich drodze czeka mnóstwo bajecznych krain, kolorowych - nie zawsze dobrych - postaci i zapierających dech w piersiach przygód.
Gorąco polecam tę książkę! Na pewno nie będziecie się nudzić, a możecie także uronić niejedną łzę! Zresztą szkoda, że Autorka nie napisała drugiej części - zakończenie sugeruje, iż bohaterów czeka kolejna wyprawa do magicznej Krainy.
A na koniec taka mała refleksja. Czytałem już "Poczwarkę" i "Tam, gdzie spadają anioły". W każdej z tych książek pojawiają się te same imiona (zresztą we "W krainie kota" też). Adam, Ewa... To nadaje opowieściom uniwersalny wymiar i wcale nie jest uchybieniem, choć może zwracać uwagę.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.