Dodany: 15.05.2006 17:46|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

1 osoba poleca ten tekst.

Nagrody, nagrody...


Natrafiwszy na wątek poświęcony laureatom nagród literackich, a w szczególności temu, w jakiej mierze otrzymany przez nich laur wpływa na to, czy sięgamy po ich książki i jak je oceniamy, nie zdobyłam się na wypowiedź „na gorąco”. Postanowiłam się zabrać do tematu metodycznie i w tym celu przestudiowałam listę laureatów Nobla z lat 1901-1995, zamieszczoną w „Nowej Encyklopedii Powszechnej”. Niestety, autorzy listy nie wyszczególnili elementów dorobku literackiego, za które poszczególnych twórców nagrodzono. Jest na niej ze 20 nazwisk ludzi, którzy bez względu na to, za co Nobla im przyznano, mogli go byli spokojnie otrzymać „za całokształt” : Shaw, Undset, Mann, Faulkner, Hemingway, Camus, Steinbeck, Sartre, Beckett, Neruda, Tagore itd.; oczywiście, nie można oczekiwać, że każdy utwór każdego z nich będzie przedmiotem zachwytu każdego czytelnika, niemniej jednak trudno się nie zgodzić co do zawartości w nim pewnych uniwersalnych wartości czy też jego walorów typowo warsztatowych. Są nazwiska niegdyś wybitne, dziś doceniane przeważnie tylko przez miłośników epoki lub gatunku: Rolland, Yeats, France, Russell. Są „ojcowie jednego utworu”, którzy, bez względu na to, ile i czego napisali, będą kojarzyć się przeciętnemu zjadaczowi słowa drukowanego z jednym jedynym tytułem: na hasło „Hamsun” odpowiemy bezbłędnie „Głód”, „Lewis”- „Babbitt”, „Pirandello” –„Sześć postaci scenicznych w poszukiwaniu autora”, „Szołochow”- „Cichy Don”, „Buck” – „Trylogia chińska”, itd. Są pisarze i dobrzy, i znani, którzy mimo to zapewne nie byliby jednak otrzymali najwyższych laurów, gdyby nie chwilowe zapotrzebowanie na dowartościowanie określonego narodu, koloru skóry, poglądów (Miłosz, Soyinka, White, z najnowszych – Pinter). Ze zdumieniem i niejakim wstydem odnalazłam natomiast blisko 30 nazwisk, które mnie – znacznie przecież przekraczającej poziom czytelnictwa statystycznego Polaka – nie kojarzą się kompletnie z niczym, z żadnym tytułem utworu, żadnym nurtem czy gatunkiem literackim: Mommsen, Carducci, Eucken, Heyse, Gjellerup, Pontoppidan, Benavente y Martinez, Deledda, Karlfeldt, Sillanpäa, Jensen, Laxness, Jimenez, Perse, Seferis, Agnon, Johnson, Martinson, Montale, Aleixandre y Merto, Elitis, Seifert, Simon, Ceca, Mahfuz, Walcott. Skoro ani ich nazwiska, ani utwory, za które je nagrodzono, nie zdobyły światowej sławy (bo gdyby tak było, przecież spotykałoby się odwołania do nich w jakichś tekstach zamieszczanych w czasopismach z ambicjami kulturalnymi, wymieniłby je chociażby „Niezbędnik inteligenta” w „Polityce”) – a równocześnie w latach, gdy zostali nagrodzeni, ukazał się niejeden tytuł, który wszedł na stałe do kanonu literatury, lecz nagrody nie otrzymał – co było w tym przypadku kryterium decydującym?
Żałuję swojej ignorancji, która nie pozwala mi na wyrobienie własnego zdania w tej materii. Ale, niestety, moje obecne warunki życia w zasadzie wykluczają nadrobienie zaległości: jeśli nawet znajdę czas, to w mojej bibliotece próżno szukać Seferisa czy Jimeneza – Danielle Steel, Barbara Bradford Taylor, Robin Cook to i owszem, ale im chyba Nobel nie grozi...
Co do innych nagród o zasięgu lokalnym – takich jak Goncourtów we Francji, Bookera w W.Brytanii, Nike u nas – podejrzewam, że w równym stopniu jak Nobel stanowią one próbę kompromisu pomiędzy chęcią nagrodzenia utworów zasługujących na uwagę ze względów czysto artystycznych i z powodu, nazwijmy to, poprawności politycznej. Jakiś temat-tabu zostaje nagle wyciągnięty na forum publicznym – na przykład molestowanie nieletnich albo współpracowników, przemoc domowa, związki homoseksualne, nietolerancja rasowa czy religijna, rozliczenie poważnego błędu politycznego – w ciągu 2 czy 3 lat w danym kraju (a czasem w wielu po kolei) pojawiają się liczne tytuły poruszające ten wątek, z czego przynajmniej jeden zostaje wyróżniony jakimś laurem. Czy zawsze ten najlepszy – tu znów wypłynie „de gustibus... etc.”, bo jedni wolą mocne naświetlenie kwestii w słabszej oprawie literackiej, inni odwrotnie, jednym odpowiada maksymalna dawka brutalności, wulgaryzmów, turpizmów, innym subtelna psychoanaliza, i tak można w nieskończoność.
Natomiast większy problem stwarza w moim odczuciu – przynajmniej w odniesieniu do naszej Nike – równoprawność gatunków literackich w aspirowaniu do jednego jedynego wyróżnienia. Każdego roku staram się przeczytać jeśli nie wszystkie (znów ta biblioteka!), to większość nominowanych dzieł, i każdego roku ... nie wysyłam swojego typu, choć kuszą nagrody za udział w plebiscycie. No bo jak mam wybrać, czy wolę tomik poezji, czy powieść, czy zbiór reportaży, czy np. opracowanie historyczne – a każde z nich wybitne w swojej kategorii? Ten sam problem mają, jak sądzę, członkowie jury, i starają się w jakiś sposób „wypośrodkować” nagrodę, raz obdarzając nią autora najbardziej lubianego przez czytelników, drugi – tego, co napisał prawdę o ...(wstawić temat, na który jest aktualnie zapotrzebowanie), trzeci – tego, który zademonstrował największą sprawność posługiwanie się językiem, i tak dalej. A że i tak nie zadowolą wszystkich, widać choćby po skali ocen w Biblionetce :)...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4743
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 18
Użytkownik: amoretka 16.05.2006 00:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Natrafiwszy na wątek pośw... | dot59Opiekun BiblioNETki
Bardzo ciekawa czytatka :)
Co do Nobli to ja bym się nie przejmowała nieznajomością tych nazwisk... wszak komisja noblowska to też ludzie i zdarza im się popełnić haniebne błędy (patrz: Jelinek) lub iść za chwilową modą. Wartość nagrodzonych książek weryfikuje czas - skoro o niektórych noblistach nic nie słychać, to znaczy że dzieła nie były tak wartościowe jak się szacownemu jury wydawało.

Co do reszty nagród... Przyznam, że Bookera lubię i często się nim sugeruję przy wybieraniu lektur. Jak dotąd się nie zawiodłam. Za to nasza polska Nike... porażka. Nagrodzone książki omijam szerokim łukiem.
Użytkownik: dudla 16.05.2006 09:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawa czytatka :... | amoretka
Zgadzam się z Tobą amoretko.
Bookera bardzo lubię.
Ostatnio przeczytałam "Słońce Scortów", którego autor otrzymał nagrodę Goncourtów i muszę powiedzieć, że jeżeli to była najlepsza książka francuska tego roku, to chyba niezbyt dobrze sie dzieje we francuskiej literaturze.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 16.05.2006 18:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawa czytatka :... | amoretka
No więc ściągnęłam sobie z Wikipedii listę Bookerów, zobaczymy, co z tego dostanę w mojej bibliotece. A co do Nike - niezupełnie się zgadzam. "W ogrodzie pamięci" Olczak-Ronikierowej to naprawdę bardzo dobra pozycja, oczywiście w swojej klasie. Wiersze Rymkiewicza też, choć ja osobiście nagrodziłabym raczej Szymborską. Ostatnio po cichu typowałam "Wyjście" Różewicza, ale i Stasiuk wcale nie jest słaby (choć wolę jego "Opowieści galicyjskie"). A która Cię tak odstraszyła, że od reszty uciekasz?
Użytkownik: veverica 16.05.2006 19:02 napisał(a):
Odpowiedź na: No więc ściągnęłam sobie ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Natchnięta przez Ciebie też ściągnęłam listę laureatów i finalistów Bookera i stwierdziłam, że do tej pory przeczytałam 11 z tych wszystkich książek... No nic, trzeba bedzie nad tym popracować:)
Użytkownik: verdiana 16.05.2006 19:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Natchnięta przez Ciebie t... | veverica
A wiecie, najsmutniejsze jest to, że zatrważającą większość tych książek trzeba zdobywać na własną rękę i sprowadzać, bo na polski nie zostały przetłumaczone. :(
Użytkownik: amoretka 17.05.2006 09:49 napisał(a):
Odpowiedź na: A wiecie, najsmutniejsze ... | verdiana
O właśnie... to jest najgorsze :( Poza tym nawet zakładając, że zrozumiem powieść napisaną po angielsku, to na pewno nie będę z niej czerpać takiej przyjemności jak z przetłumaczonej.
Użytkownik: veverica 17.05.2006 11:00 napisał(a):
Odpowiedź na: O właśnie... to jest najg... | amoretka
U mnie to zależy od autora... Sa takie książki, na których czytanie w oryginale (angielskim) sie nie porywam, ale są też takie, które po angielsku czytało mi się świetnie (nawet lepiej niż potem, po polsku)...
Użytkownik: verdiana 17.05.2006 11:44 napisał(a):
Odpowiedź na: U mnie to zależy od autor... | veverica
Mnie to nie przeszkadza - mogę wszystkie czytać po angielsku, ale smutno mi i denerwuje mnie to, że zdobywanie angielskich wersji jest koszmarnie drogie. Jakby polskie książki były tanie... :/
W dodatku w amazonie nie akeptują płatności przelewem. Niech ich szlag. :(
Użytkownik: amoretka 17.05.2006 09:45 napisał(a):
Odpowiedź na: No więc ściągnęłam sobie ... | dot59Opiekun BiblioNETki
"Gnój" Kuczoka oczywiście... nie twierdzę, że to książka całkiem zła, ale jeśli to ją uznali za najlepszą polską powieść roku to drżę o przyszłość naszej literatury.

A co do "Opowieści galicyjskich" to od miesięcy na nie poluję i jakoś nie mogę trafić :(
Użytkownik: Panterka 17.05.2006 13:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Natrafiwszy na wątek pośw... | dot59Opiekun BiblioNETki
Kiedyś ambitnie skopiowałam z encyklopedii listę arcydzieł literackich (pod literką L, jak literatura) światowych. I postanowiłam przeczytać WSZYSTKIE.
Zamiar został i nadal jest zamiarem. Mimo wysiłków nadal nie udaje mi się przeczytać wszystkich. Jakieś 550 sztuk na razie z listy przeczytałam (encyklopedia z 1997 r.). Wokół tyle innych książek, które przyciągają!
Raczej nie sugeruję się nagrodami literackimi. Jak mi BiblioNEtka i znajomi polecą, to czasem przeczytam (np. "Hańbę"), ale ja, jako kot prawdziwy, chadzam własnymi drogami.:-)
Użytkownik: veverica 17.05.2006 13:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedyś ambitnie skopiował... | Panterka
O, ty też?;) Kiedyś bardzo starannie przepisałam całą taką listę, jest tego dwanaście stron po 41 pozycji na każdej (encyklopedia była nieco starsza, bo najnowsze na liście są "Dzieci gniewu"). Tyle że u mnie na tym się skończyło;) Jak coś przeczytam, to odkreślam, ale wygląda to raczej żałośnie... czasem powtarzam sobie, że kiedyś to przeczytam;)
Użytkownik: jakozak 17.05.2006 17:50 napisał(a):
Odpowiedź na: O, ty też?;) Kiedyś bardz... | veverica
Ojej, zaraz sprawdzam, co ja przeczytałam z encyklopedii...
Użytkownik: jakozak 17.05.2006 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: O, ty też?;) Kiedyś bardz... | veverica
Ojej, zaraz sprawdzam, co ja przeczytałam z encyklopedii...
EP PWN 1982..
Użytkownik: jakozak 17.05.2006 18:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojej, zaraz sprawdzam, co... | jakozak
Zestawienie jest do roku 1979. Uwzględnia tylko arcydzieła światowe. Polskich nie ma. Przeczytałam tylko 75. Wstydzić się?
Użytkownik: veverica 17.05.2006 18:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Zestawienie jest do roku ... | jakozak
Ja przeczytałam 54... Zestawienie też do '79, też bez polskich - pewnie to samo:)
Użytkownik: jakozak 17.05.2006 18:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja przeczytałam 54... Zes... | veverica
:-)))
Użytkownik: jakozak 17.05.2006 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: :-))) | jakozak
Co jest po 1979? Kto mi poda? Jestem bardzo ciekawa. Kupno encyklopedii muszę odłożyć na jakiśtamczasodległy. :-(((
Użytkownik: Panterka 18.05.2006 08:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Co jest po 1979? Kto mi p... | jakozak
"Imię róży" Eco
"Kolumna wotywna" Seifert
"Czas i miejsce" Trifonow
"Chazarski słowik" Pavic
"Kochanek" Duras
"Miłość w czasach zarazy" Garcia Marquez
"Wahadło Foucaulta" Eco
"Szatańskie wersety" Rushdie
"Historia Żyda Wiecznego Tułacza" d'Ormesson
U mnie kończy się na 1991 roku.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: