Dodany: 23.01.2004 08:36|Autor: aniaposz

Mistycyzm i magia


Od razu zacznę od tego, że książka zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Tym większe, iż zawsze wydawało mi się, że nie zwracam specjalnie uwagi na styl, na poetykę słowa. Dla mnie klimat i magia słów były ważne, owszem, ale jako dodatek do fabuły, która przede wszystkim musiała być ciekawa, a nie jako esencja książki. Poza tym jakiś czas temu czytałam "Podróż ludzi Księgi" i poza pewnymi fragmentami głównie dotyczącymi przeżyć wewnętrznych bohaterów, książka mnie nużyła i teraz nie potrafiłabym już powiedzieć nic konkretnego na jej temat. Dlatego do "Gry..." podchodziłam jak do jeża i zostałam bardzo mile zaskoczona.

Oczywiście spośród opowiadań jedne podobały mi się bardziej, inne mniej. Z pierwszych ośmiu prawie nie zapadło mi w pamięć "Bardo. Szopka"". Nigdy specjalnie nie zachwycałam się szopkami i w tym sensie nawet mistrzowski opis całej misternej struktury mnie nie ujął. Zresztą o wiele bardziej niż przywiązywanie wagi do opisu rzeczy podoba mi się koncentracja Tokarczuk na człowieku. "Najbrzydsza kobieta świata" to dla mnie wspaniałe studium osobowości "wiecznego chłopca", wiecznego poszukiwacza, gnającego wciąż naprzód w nadziei odnalezienia własnej tożsamości, który tylko przypadkiem i na chwilę zatrzymuje się w biegu, żeby przelotnie pomyśleć, iż przyczyna i rozwiązanie tkwią w nim samym. Podobnie odczytuję "Wieczór autorski", choć opowiadanie to koncentruje się bardziej na ciągłej potrzebie potwierdzania własnej wartości, wobec której wszelkie inne potrzeby zostają unieważnione.

Sposób narracji Tokarczuk skojarzył mi się z prozę południowoamerykańską. Pewne zdania, fragmenty i akapity, które właściwie nie popychają akcji do przodu, zatrzymują ją nawet, są dygresjami, refleksjami, czyta się z wypiekami na twarzy. Nie da się pominąć ani jednego słowa, bo wszystkie są ważne. Pojawiający się w niektórych opowiadaniach temat pisarstwa przypomina mi podobne wątki poruszane przez Austera w jego Trylogii Nowojorskiej. Ostatnie opowiadanie "Gra na wielu bębenkach" da się natomiast porównać do innej powieści tego autora: "W kraju rzeczy ostatnich" - to też opis miasta, będący jedną wielką przenośnią, wieloznaczny i niepokojący.

Pierwsze opowiadanie "Otwórz oczy, już nie żyjesz" bezbłędnie wprowadziło mnie w klimat całego tomu. Abstrahując od ciekawego pomysłu i świetnego budowania nastroju, Tokarczuk ślicznie pokazała relację czytelnika z książką, bardzo szczególną, niemal intymną. Na przykład kiedy bohaterowie kryminału napełniają kieliszki winem, C. też otwiera butelkę... Opowiadania z trzeciej części podobały mi się najmniej. Nie bardzo lubię prozę uwikłaną w kontekst polityczny - to po pierwsze (bardzo opornie czytało mi się "Che Guevarę"), a po drugie – sens kilku z tych opowiadań jest dla mnie nie do końca jasny, np. "Glicynia", "Skoczek", "Żurek". W ostatnim cyklu tylko dwa naprawdę wywarły na mnie wrażenie: "Tancerka" (która mnie wzruszyła) i "Gra na wielu bębenkach". A może to kwestia nieodpowiedniego nastroju, zmęczenia czytaniem? Bo trzecią część zaczynałam jakby "na siłę", z rozpędu. A Tokarczuk trzeba widocznie czytać ze świeżym, otwartym umysłem, przygotowanym na powolne smakowanie tej prozy. :)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 15613
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: dagunia1 16.05.2004 10:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Od razu zacznę od tego, ż... | aniaposz
Myślę sobie.. to jest chyba jedna z najsłabszych książek Tokarczuk. Chociaż, przyznaję, czytając opowiadania "Profesor andrews.." popłakałam się ze śmiechu. Reszta książki trąci jednak jakąś niewyjaśnialną pretensją- do czego? o co? Nie wiem, ale "Gra" widzi mi się ciężkostrawnym kawałkiem literatury.
Użytkownik: aniaposz 03.06.2004 08:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę sobie.. to jest chy... | dagunia1
Nie jestem przekonana czy można w ogóle oceniać zbiór opowiadań w kategoriach najsłabszej lub najlepszej książki danego autora. Zbiór charakteryzuje się zazwyczaj brakiem jakiegoś wspólnego mianownika, który pozwalałby na taką ocenę, zwłaszcza gdy nasze porównanie ma na celu konfrontację z powieściami. Trudno mi zgodzić się z wrzuceniem do jednego worka wszystkich opowiadań, co sugerujesz pisząc "reszta książki". Dla mnie nie ma żadnej "reszty". Są różne opowiadania, różne zarówno pod względem pomysłów, treści, jak i stylu. Bardzo trudno porównać np. "Wyspę" z opowiadaniem "Otwórz oczy, już nie żyjesz". Mogę zrozumieć, że do Ciebie te opowiadania nie przemawiają (choć z drugiej strony dlaczego, skoro odnoszę wrażenie, że generalnie lubisz prozę Tokarczuk, a w swoich opowiadaniach wcale nie wyłamuje się ze swej konwencji?), ale zupełnie nie zgadzam się z Twoją argumentacją.
Użytkownik: dagunia1 03.06.2004 14:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem przekonana czy... | aniaposz
Och, to tylko argumentacja blondynki, nie ma się czym przejmować, zapewniam. Jeśli jednak miałabym rzec jeszcze słowo w tej dyskusji- Olga Tokarczuk pisze coraz słabiej. Nigdy wprawdzie nie błyszczała stylem, ale przynajmniej konstrukcja fabuły była istnym świecidełkiem. Tymczasem opowiadania, które przecież powinny być małymi perełkami- a więc formami doskonałymi, są wybrakowane. Brakuje w nich przemyślanej konstrukcji, za dużo psychologicznych wynurzeń. To nie jest to pisarstwo, którym pani Tokarczuk zdobyła sobie uznanie publiki. Ale zgadzać się ze mną nie trzeba.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: