Nie jestem feministką, ale... Virginia Woolf
"Właściwie protegowała całą odmienną płeć z przyczyn dla siebie niejasnych; może za ich rycerskość, męstwo, może za to, że zawierali traktaty, rządzili Indiami i kierowali finansami państwa; może wreszcie za ich stosunek do niej ( to każda kobieta zauważa z przyjemnością), za to coś ufnego, dziecięcego i pełnego szacunku..."
(pani Ramsay)
"Poczuł się zadowolony z siebie jak nigdy, bo pani Ramsay dawała do zrozumienia, że wielkość intelektu męskiego nawet w okresie upadku zniewala wszystkie kobiety..."
( Transley)
"W uchu brzmiał jej szept pana Transleya: „Kobiety nie umieją malować, kobiety nie potrafią pisać...”
(to właściwe jest refren w tej powieści)
„(...) ciągle ze śmiechem zaczynała nalegać,że one wszystkie muszą wyjść za mąż, bo na całym świecie, choćby Lily miała spotkać się z nie wiem jakim sukcesem (...), czy nie wiem jakie odnieść triumfy (...), jest tak, iż niezamężna kobieta (...) niezamężna kobieta traci to, co najlepsze w życiu."
"(...) ciekaw był, co czyta; przesadzał w ocenie jej ignorancji i prostoty, bo lubił myśleć,że nie ma zupełnie książkowego wykształcenia. Zastanawiał się, czy rozumie co czyta. Prawdopodobnie nie, myślał. Ale była zdumiewająco piękna."
(pan Ramsay o żonie)
= = =
Virginia Woolf pisze pięknie o dopełnianiu się męskiej inteligencji i kobiecej intuicji i wyobraźni, ale...
Podział, którego dokonuje pisarka plasuje mężczyzn i kobiety już nie tylko na odległych planetach, ale i galaktykach. Wg niej niemożliwe jest połączenie intelektu i wyobraźni. Ma się albo jedno, albo drugie. Jest się mężczyzną - dostaje się w przydziale mądrość, jest się kobietą - otrzymuje się intuicję i zdolność do współodczuwania. To zobowiązuje do pewnych określonych zachowań, pełnienia konkretnych funkcji w społeczeństwie.
Wiem, że to ubiegły wiek (1927), ale ... pisała to kobieta, kobieta mądra, wykształcona, wrażliwa. Myślała tak naprawdę? Tak odbierała otaczający świat, siebie,męża, przyjaciół? Nie potrafię tego pogodzić. Nie potrafię zrozumieć.
Virginia pisze pięknie o miłości,ale czy miłość i lekceważenie wzajemnie się nie wykluczają? Czy miłością jest stałe poświęcanie siebie jedynie przez jedną ze stron? Czy brak zdolności do szczerej rozmowy, obywanie się półsłówkami, omijanie niewygodnych spraw świadczą o miłości? A jednak miłość, przeogromna, spływa z kart tej powieści...
= = =
Virginia Woolf, "Do latarni morskiej", przeł. Krzysztof Klinger, Czytelnik 1962.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.