Dodany: 22.02.2006 03:29|Autor: bidrek
Piękna lekcja
Chyba każdy wie, kim jest Kamil Durczok. Ceniony, szanowany dziennikarz – powiedzą jedni; człowiek sukcesu – rzekną drudzy. Znacznie mniejsza część doda: wygrał walkę z nowotworem. Bo patrząc na zerkającego z okładki przystojnego, eleganckiego, uśmiechniętego prezentera, trudno uwierzyć, że również on musiał walczyć o życie, był poddawany chemioterapii, wypadły mu włosy, leżał, tak jak tysiące innych ludzi, w szpitalnym łóżku, spoglądając ze strachem w oczach w okno.
Książka jest zapisem rozmowy przeprowadzonej z Durczokiem przez Piotra Mucharskiego. Oprócz niej znaleźć można wypowiedzi wybitnych onkologów, ale również żony, Marianny. To bardzo osobiste, wręcz intymne wyznania, momentami niesamowicie oddziałujące. Świadome i wzruszające wyznania osoby, której doświadczenie i przykład stają się cennym źródłem nadziei i siły dla innych, tych, którzy nie potrafią znaleźć wiary w przezwyciężenie choroby.
Konstrukcja książki tylko temu sprzyja, gdyż czytając zarówno wypowiedzi samego pacjenta, jak lekarzy i współmałżonki, dochodzi się do jednego spójnego wniosku: rak to nie wyrok! Prezentacja refleksji różnych uczestników tej - jednak wspólnej - walki, to duży atut książki. Refleksji wyrażonych nie w sposób patetyczny, lecz ciepły, bliski. Mnie osobiście w wielu momentach poruszyły, a "Epilog", poświęcony Marcinowi Pawłowskiemu, wzruszył niesamowicie.
Dzięki tej książce uzmysłowiłem sobie, jak ważne, a może i najważniejsze jest w chorobie nastawienie psychiczne, wewnętrzna mobilizacja, świadomość toczącej się walki. Wychodzenie z założenia: jestem chory, połóżcie mnie na łóżku, podłączcie do różnych maszyn i wyleczcie – ja poczekam, jest automatycznym, własnoręcznym podpisaniem aktu zgonu. Uświadomienie sobie choroby, nazwanie wroga, pozwala przyjąć odpowiednią strategię walki. Siła umysłu jest nieoceniona. Kiedy nie dopuszcza się myśli o przegranej, a nawet snuje się dalekosiężne plany – to szansa powodzenia jest kilkakrotnie większa. Przykład Durczoka tylko to potwierdza.
Pięknie, że taka książka powstała. Czytając „Wygrać życie”, słyszy się głos Durczoka i dopiero wtedy tak naprawdę czytelnik uzmysławia sobie, że ten miły pan z telewizji faktycznie bił się o nie. To tylko budzi większy podziw i szacunek dla tego dziennikarza. I dzięki temu, że przez kilka lat o 19.30 mówił do nas „Dobry wieczór”, stając się tym samym naszym znajomym, zdobywając zaufanie, nabiera się wiary, nadziei, że z tą potworną chorobą można skutecznie walczyć. Ponadto lektura książki i wędrówka ze wspomnieniami Durczoka po szpitalach, kolejnych naświetlaniach staje się dla nas lekcją, po której na własne życie patrzy się już z innej perspektywy.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.