Dodany: 22.01.2006 19:21|Autor: Smeagol
Jaskinia Smeagol
Wędrowiec już od dłuższego czasu błądził po skalistej okolicy. Czuł, że żołądek zaczyna mu przyrastać do kręgosłupa, mięśnie odmawiają posłuszeństwa, a całym zmarzniętym ciałem wstrząsają dreszcze. Nie chciał myśleć o tym jaki los go czeka jeżeli jeszcze jedną noc będzie musiał spędzić bez strawy na tym zimnym odludziu. W tym momencie między skałami, po drugiej stronie lodowatego strumienia zauważył jakąś szczelinę. Jednym susem przeskoczył na drugi brzeg, upadając przy tym boleśnie na lewe kolano, i zaczął się zagłębiać w rozpadlinę. Okazała się ona o wiele głębsza niż przypuszczał i rokowała nadzieję na przytulnie spędzoną noc w miejscu osłoniętym od przenikliwego wiatru i deszczu. Im dalej się zapuszczał tym bardziej ogarniał go odór stęchlizny. Ściany były wilgotne i pokryte jakimś szlamem. Nie zrażając się tym, wędrowiec szedł dalej. Nagle wydało mu się, że na skale w głębi widzi ciepły odblask jakiegoś światła. Przyspieszył kroku starając się wstrzymać oddech i nie narobić hałasu. Po kilku minutach przed jego oczami rozpostarła się niezwykła scena.
W sporej okrągłej kamiennej komnacie przy blasku świecy siedziała jakaś postać. Było to brzydkie, garbate stworzenie zawinięte w grube szmaty. W rękach trzymało książkę i zdawało się nią tak pochłonięte, że chyba nie rejestrowało tego co dzieje się dookoła. Cała komnata była wypełniona książkami poustawianymi na przedziwnych konstrukcjach chroniących je przed wilgocią powietrza i wielkimi kroplami kapiącymi z sufitu.
Nagle stworzenie uniosło głowę i spojrzało na wędrowca swoimi wielkimi oczami pozbawionymi białek i źrenic, które zaświeciły jakimś groźnym, niezdrowym błyskiem. Sięgnęło po jedną z książek leżących w pobliżu i zaczęło czytać z niej fragment, bardzo nieprzyjemnym, piskliwym głosem, zdającym się przenikać aż do kości i wwiercać w mózg wędrowca:
„Kiedy podeszli bliżej, siedząca nad wodą postać odwróciła głowę. Zobaczyli długą, chudą twarz z nieco zapadniętymi policzkami, wąskimi, zaciśniętymi ustami, ostrym nosem i długim, nie zarośniętym podbródkiem. Głowę przykrywał strzelisty jak dach wieży kapelusz z bardzo szerokim, płaskim rondem. Wystające spod kapelusza włosy — jeśli można to nazwać włosami — były zielonoszare i proste jak trzciny. Jej skóra była brudnoziemista, twarz pełna powagi i od razu się wiedziało, że jest to istota, która życie traktuje poważnie.
— „Dzień dobry, moi goście — powiedział błotowij. — Chociaż, jeśli mówię DOBRY, nie oznacza to wcale, że nie będzie deszczu, śniegu, mgły lub burzy z piorunami, co jest zresztą bardzo prawdopodobne. Ośmielę się mniemać, że nie zmrużyliście oka przez całą noc.”
- A teraz powiedz mi obcy przybyszu – zapytał stwór zamykając książkę – z czego pochodzi ten cytat?
Wędrowiec zmieszał się trochę po czym wypalił:
- Z Władcy Pierścieni...?
W tym momencie cała jaskinia zadrżała, ziemia się rozstąpiła i pochłonęła wędrowca.
***************************************************************************
Jeżeli nie zniechęcił Was klimat tej cudnej izdebki, ani nie oślepiła uroda Smeagol i macie ochotę poszperać między książkami, wymieniając opinie na ich temat, nie obawiajcie się gospodarza, który potrafi być bardzo miłym i gościnnym stworzonkiem. Wystarczy go tylko przekupić czekoladką i podrapać za uszkiem, a wtedy nawet gotowy podzielić się z Wami kawałkiem koca ;)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.