Dodany: 29.12.2005 23:56|Autor: hburdon
Bombka zaledwie. Choinkowa
Wcale mnie nie dziwi, że "Nowe przygody Mikołajka"* znalazły się na liście bestsellerów. Sama bym je kupiła, gdyby nie pewność, że znajdę je pod choinką. No i znalazłam. Jeżeli nie mogę powiedzieć, że się rozczarowałam, to tylko dlatego, że nie spodziewałam się zbyt wiele. Nowe „Mikołajki” są słabsze od starych i do tego stopnia odbiegają od tamtych stylem, że trudno się oprzeć podejrzeniu, iż autorem był nie Goscinny, a jakiś naśladowca. Stare „Mikołajki” cechowała prostota treści i słownictwa; w jednym rozdziale działo się niewiele, ale każde wydarzenie i każda wypowiedź stanowiły nieodłączną część całości. W nowych każde opowiadanko napakowane jest wydarzeniami, z których wiele nic nie wnosi. Ponadto do znudzenia powtarzają się identyczne motywy, na przykład ciągłe wizyty Mikołajka (i jego rodziców) u kolegi ojca (za każdym razem innego), dziwnym zbiegiem okoliczności mającego dzieci w wieku Mikołajka (wszyscy w tym biurze rozmnażali się w tym samym czasie?), które to dzieci nieodmiennie okazują się źle wychowane. Do petit Nicolas nie pasuje ani słownictwo wyszukane (bryczesy), ani wulgarne (dupek); tu jednak trudno powiedzieć, czy bardziej zawinił autor, czy tłumaczka. Po pewnym czasie zaczyna też nużyć gładzenie Mikołajka po głowie przez śmiejącego się tatę; gdyby go rzeczywiście tak bezustannie gładził, dziecko dawno byłoby łyse, a gdyby rzeczywiście miał poczucie humoru, to nie wdawałby się w bójki z sąsiadami co trzecią historyjkę. No i dlaczego Mikołajek co chwilę płacze? Chyba błędem było wydanie tak dużej liczby opowiadań w jednym tomie. Owszem, teoretycznie czytelnik mógłby sobie dawkować książkę, czytać po jednym rozdziale, ale - na przekór powyższym złośliwościom - trudno się od niej oderwać.
---
*René Goscinny & Jean-Jacques Sempé, "Nowe przygody Mikołajka", przełożyła Barbara Grzegorzewska, wyd. Znak, 2005.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.