Dodany: 20.09.2005 07:32|Autor: bazyl3
Płacz powtórzony ;)
Kolejna książka autora, którego jedni okrzyknęli wieszczem, a inni grafomanem specjalizującym się w wyciskaczach łez. Po przeczytaniu "Losu..." skłaniam się ku zdaniu tej drugiej frakcji, aczkolwiek z kilkoma zastrzeżeniami.
Nie można z pewnością zarzucić prozie pana Janusza braku polotu. Jego książki są zgrabnie napisane i wciągają jak chodzenie po bagnach. Język i narracja, choć specyficzne, człowiekowi, który na co dzień obcuje z komputerami i Internetem nie powinny sprawić problemu. To wszystko ma wszak jeden cel - uprowadzić szarego czytelnika w świat, który znamy z prasy kobiecej. Świat szalonych udręk, jeszcze bardziej szalonych namiętności, wielkoformatowych dylematów.
"Los..." to szalenie dołująca opowieść o mężczyźnie, który boi się kobiet. Skrzywdzony przez pierwszą miłość, skazany na opiekę nad chorą matką, po jej śmierci powoli zaczyna wychodzić ze swej skorupy. Jednak, jak to u Wiśniewskiego bywa, kłód, które życie rzuca mu w międzyczasie pod nogi, są całe stosy.
Na plus należy zaliczyć wprowadzenie do rysu psychologicznego postaci większej ilości "barw", niż miało to miejsce w "S@motności..." i ograniczenie ilości nieszczęść na jedną stronę do w miarę rozsądnych granic (bo pamiętna historia z koparką to było moim zdaniem przegięcie). Poza tym - ot, czytadło. Nie czytać w porze jesiennej, gdy za oknem szaruga i zimno. Może doprowadzić do depresji.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.