"Cud pospolity: to, że dzieje się wiele cudów pospolitych"*
"Niektórzy lubią poezję..."* i coś w tym jest. Ja nie lubiłam. Z kilkoma może wyjątkami, niemniej jednak nie lubiłam. I tak trafiłam na "staroświecką jak przecinek, autorkę paru wierszy"*.
Cóż takiego jest w liryce Szymborskiej, co sprawia, że mogę czytać ją aż do znudzenia? Odpowiedź jest prosta - tak prosta, jak jej wiersze - elastyczność języka. Pewnego rodzaju zabawa słowami, nieskażona bynajmniej sztucznością; przepełniona za to ujmującą prostotą, która wszelako nie ma w sobie nic z prostactwa.
W książce znaleźć można zarówno utwory traktujące o rzeczach błahych, dla których miejsce znajduje się jedynie w poezji, niewartych ludzkiej uwagi, oraz tych ważkich, o których - nawet wbrew samym sobie - wciąż pamiętamy. Te dwa, na pozór różne światy łączy jedno - są magiczne, bowiem to, co widzimy, w rzeczywistości nigdy widoczne nie jest. Tak oto mamy do czynienia z magią bez czarów, z niepokojem, kiedy wokół pełno ciepła, z patosem, kiedy panuje nieznośna wręcz lekkość, wreszcie z absurdem, którego w rzeczywistości nigdy tam nie ma. Wszystko jest przecież tak bardzo realne, iż realniejsze być nie może - i to właśnie stanowi o fenomenie poetki - owo "pożyczanie patetycznych słów, a potem trudu dokładanie, żeby wydały się lekkie"*.
Polecam szczególnie tym, którzy szukają oryginalności subtelnej, nie szukającej sensacji, ale potrafiącej uchwycić rzeczy aż do bólu oczywiste, codzienne i zwykłe; takie, na które zawsze patrzymy z innego punktu widzenia, albo których nie widzimy wcale. Tym, którzy dzięki poezji pragną uwierzyć, iż codzienność może fascynować.
-------
* Wisława Szymborska: "Wybór wierszy", wydawnictwo: a5, 2004.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.