Dodany: 02.08.2005 11:16|Autor: anndzi
Inna książka
Książki Ireny Jurgielewiczowej, autorki m.in. powieści "Ten obcy", zawsze mi się podobały. Dlatego sięgnęłam po jej autobiografię, zatytułowaną "Byłam, byliśmy".
Jak pisze wydawnictwo Akapit Press: "Irena Jurgielewiczowa wraca w niej do najwcześniejszych lat swojego życia i losów najbliższych: rodziców, rodziny, przyjaciół. Są to jednak nie tylko urzekające literacką urodą, ujmujące szczerością, a także wnikliwą i cenną refleksją wspomnienia o ludziach i miejscach. (...) Irena Jurgielewiczowa podarowała nam książkę niezwykłą. Niezwykłą z wielu powodów"(1).
I rzeczywiście, już w pierwszym rozdziale przekonałam się, że książka jest naprawdę inna niż jej powieści oraz autobiografie innych ludzi. Nie opowiada na sucho o wydarzeniach jej życia. Wszystkiemu towarzyszą osobiste refleksje i przemyślenia autorki. Czasami są bardzo trudne i skomplikowane dla postronnego czytelnika.
Pisarka w autobiografii przedstawiła tylko odcinek swojego życia od 1906 do 1921 r. i opisała cztery miejsca zamieszkania w tamtym okresie. Ulice: Chmielną, Wspólną, Szczyglą oraz Wiejską.
Większość książki poświęcona jest wspomnieniom z Warszawy. Autorka jednak często i chętnie przedstawia swoje pobyty na wsi, na wakacjach.
Ciekawe jest, że Jurgielewiczowa w całej książce tłumaczy się ze swojego "ja". Uważa się niekiedy za egoistkę, myślącą tylko o swoich sprawach. Usprawiedliwia się jednak, powracając do I wojny światowej i wojny bolszewickiej. W tym okresie stała się częścią społeczności, całego narodu. Zanikły jej sprawy osobiste. Były niczym w porównaniu z tym, co się działo w Polsce i na świecie. Najważniejsze było wspólne dobro i dążenie do jednego celu: niepodległości.
Mimo tego ja, czytając książkę, nie odczułam, aby autorka była samolubna. Przeciwnie, działa w tajnej organizacji młodych OMN, pisze dużo o rodzinie.
No właśnie, te długie opowieści o rodzinie niestety sprawiają, że książka staje się nużąca. Zrozumiałabym, gdyby autorka opisywała swoją bliską rodzinę, ale braci czy kuzynów jej dziadków? Częstokroć nasuwało mi się pytanie: co mnie to obchodzi? Lecz zaraz znajdowałam na nie odpowiedź: bo to nie moja autobiografia.
Uświadomiłam sobie, jak bardzo dla pisarki ważni byli bliscy. Z niezwykłym szacunkiem pisze o Matce i Ojcu (zawsze dużymi literami). Ten drugi jest jej niekwestionowanym autorytetem. Nie pomija nawet tych, których w ogóle nie znała, bo zmarli przed jej narodzeniem. Wszystkim opisom towarzyszą jej osobiste relacje i więzi łączące ją z daną osobą.
Nie ulega wątpliwości, że Irena Jurgielewiczowa żyła w najburzliwszym okresie dziejów Polski. Nie mieści się w głowie, że ta kobieta przeżyła zabór rosyjski, I wojnę światową, wojnę bolszewicką, II wojnę światową, PRL i jego upadek w 1989 r. Sprawiło to, że historia stała się jej życiem. Wychowana w domu patriotów, wyniosła z niego miłość i poświęcenie dla ojczyzny.
Wspomnienia Ireny Jurgielewiczowej "Byłam, byliśmy" zostały w 1998 r. nominowane do nagrody literackiej NIKE.
Pisarka uzyskała doktorat za pracę pt. "Technika powieści Żeromskiego".
W czasie okupacji była żołnierzem AK. Tego okresu jednak nie umieściła w swojej książce. Dlaczego?
Myślę, iż jest to związne z odnalezieniem mężczyzny jej życia w 1921 r., nazywanego tajemniczo M. Jurgielewiczowa pisze: "...świat się odmienił. Na zawsze, na całe moje tak długie życie. "Ja" zaczęło znaczyć "my". Ten zaimek przeszkadza mi w dalszych zwierzeniach. Jest wielu ludzi, którym nie przeszkadza. Nie należę do nich"(2).
Mnie osobiście nieco męczyły długie rozmyślania i rozprawy autorki. Wiele razy miałam zrezygnować z czytania. Podążałam jednak za swoją zasadą, aby wszystkie książki przeczytać do końca. Nie zawiodłam się. Dwa ostatnie rozdziały pochłonęły mnie bez reszty. Zadziwiająca jest pamięć autorki, która pisząc swoją autobiografię miała 93 lata. Zmarła w 2003 r., mając 100 lat!
Książka ta nie jest więc dla osób, które szukają wrażeń i przygód. Opowiada o życiu i jego wartościach, o ludziach i ich wpływie na siebie, o przemijaniu, które jest nieuchronne, ale zawsze pozostawia po sobie niazatarty ślad, czyniąc nas mądrzejszymi lub rozważniejszymi. Po prostu: "pięknie jest żyć".
----------------------
(1) Irena Jurgielewiczowa, "Byłam, bylismy", Akapit Press, 1998, tylna okładka książki.
(2) Irena Jurgielewiczowa, "Byłam, bylismy", Akapit Press, 1998, ostatnia strona, ostatnie słowa w książce.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.