Pamiętnik Agi Abbott
Wszystkiemu winna książka telefoniczna - to jej dziewczynka zawdzięcza nazwisko. Aga Abbott jest bowiem sierotą, wychowywała się w domu dziecka. Gdy ją poznajemy, ma już zbyt wiele lat, by ktoś ją adoptował i jest bardzo zdziwiona, gdy tajemniczy dobroczyńca funduje jej stypendium, by mogła kontynuować naukę. W zamian prosi tylko o jedno - by regularnie pisała do niego listy. Aga spełnia tę prośbę dokładnie - opisuje w tych listach wszystko, co się dzieje w szkole i internacie, w sposób zabawny, można by wręcz powiedzieć, że nie jest to styl, jaki powinno się stosować pisząc listy do hojnego dobroczyńcy. Aga jednak wyobraża go sobie jako miłego staruszka, któremu smutno czasem i chętnie dzieli się z nim swoim młodym, radosnym życiem. Widziała go tylko raz, przypadkiem, na korytarzu w sierocińcu - zauważyła wtedy, że jest bardzo wysoki i szczupły. "Tatusiu Pajączku-Długonóżku" - tak tytułuje go w swoich listach.
Cała książka składa się właśnie z takich listów. Aga opisuje w nich wszystko, co tylko uzna za istotne - są więc tam rzeczy ważne, ale i błahe, opisane tak, jak widzi je młoda dziewczyna. Są też emocje i uczucia, bo bohaterka kocha swojego nieznanego dobroczyńcę jak dobrego wujka, a także zakochuje się; odkrywa uroki bycia panienką i uczy się pilnie, by nie zawieść sponsora.
Nie chcę zdradzać zakończenia - powiem tyko, że zaskakuje i wzrusza, choć gdzieś pod skórą przeczuwałam taki zwrot akcji. Zresztą znajomość finałowych scen nie psuje przyjemności czytania i chętnie wracam do tej książki.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.