K O N K U R S
Kilka osób zgłaszało propozycję codziennych zagadek, takich nie jestem w stanie tworzyć.
Zrobiłam konkurs na wzór tego, który istnieje na pl.rec.książki.
Jest to mój prywatny pomysł i tylko ja odpowiadam za tę zabawę.
Zasady:
Poniżej zamieszczonych jest 15 fragmentów prozy i poezji dotyczących scen związanych z dziećmi, należy podać autora, tytuł książki, a w przypadku poezji, tytuł utworu.
Niepełne rozwiązania mile widziane, można dosyłać uzupełniające odpowiedzi (ten sam nick, ten sam adres).
Rozwiązania w formie:
1) autor, tytuł
2) autor, tytuł, itd.
należy przesłać na mój adres: ... (konkurs zakończony!) do 27 czerwca włącznie (do godz.24:00) i podpisać nickiem funkcjonującym w Biblionetce.
Nieoficjalna lista biorących udział w konkursie będzie podana 28 czerwca i jeżeli nie będzie reklamacji 30 czerwca zostanie ogłoszony oficjalny wynik konkursu.
Nagrodą jest satysfakcja!
Zapraszam do rozwiązywania:
1.
- Teraz chciałabym umieć to co pani… Już bym się wtedy nie uczyła – oho! Ale później – miałabym dużo do roboty. Zapłaciłabym parobkom pensję, żeby się tak nie marszczyli jak dziś, kiedy mi się kłaniają. Potem – kazałabym opatrzyć te rany na drzewach, bo mówił mi ogrodnik, że niedługo u nas wszystko poschnie i spróchnieje. Naturalnie – wypędziłabym także lokaja za to , że strzela ptaki nad wodą i wypala szczurom oczy… Niegodziwiec!..
(…) wstrząsnęła się.
- Potem – zawiozłabym mamę i (…) do Warszawy. Nie!... To zrobiłabym najpierwej, a pani – dałabym w prezencie cały pokój książek... cha!… cha!...
I chciała uścisnąć pannę (…), która odsunęła się od niej.
- Żałuję cię! – odparła nauczycielka. – Masz dopiero 13 lat, a pleciesz jak prowincjonalna aktorka o rzeczach, których cię nikt nie uczy, i zaniedbujesz te, które do ciebie należą.
2.
Dziewczynka, jego ulubienica, wbiegła śmiało, uściskała go i jak zwykle ze śmiechem uwiesiła się mu na szyi, ucieszona znajomym zapachem perfum, bijącym od bokobrodów. Wreszcie ucałowała go w pochyloną nad nią, jaśniejącą od czułości, poczerwieniałą twarz, po czym rozplotła ręce i zamierzała wybiec z pokoju, ale ojciec ją zatrzymał.
- Co robi mama? – zapytał głaszcząc delikatną, gładką szyję córeczki. – Jak się masz? – rzekł z uśmiechem do chłopczyka, który się z nim witał.
(…) zdawał sobie sprawę, że chłopca mniej kocha, i zawsze starał się nie robić różnicy między dziećmi; ale chłopczyk to czuł i nie odpowiedział uśmiechem na chłodny uśmiech ojca.
- Mama? Już wstała – odpowiedziała dziewczynka.
3.
- No, co ty byś chciała, córa, co? Może kieckę jaką albo cukierków?
(…) zastanowiła się. Lalek nie lubiła, a cukierki mogła zdobyć sama. Znów sprzedawała butelki, chociaż kobieta w punkcie skupu wydziwiała, że poda tych alkoholików, jej rodziców, na milicję, to odbiorą im wreszcie prawa rodzicielskie, a ona będzie miała wikt i opierunek w porządnym domu dziecka. Dopiero kiedy nakłamała, że zbiera butelki z całej klatki, przestała się czepiać.
4.
Dziewczynka była twarda.
Na początku musieli żywić (…)dożylnie; po prostu po to, by nie zagłodziła się na śmierć. Po pewnym czasie dziewczynka stwierdziła, że odmową jedzenia zyskuje jedynie sińce na ramionach, i zaczęła jeść, bez apetytu, tylko dlatego, że jedzenie było mniej bolesne.
Czytała niektóre z książek, które jej dawali – a w każdym razie przeglądała je – i czasami włączała stojący w jej pokoju kolorowy telewizor tylko po to, by wyłączyć go po kilku minutach. Przez cały czerwiec oglądała na kanale lokalnym serial "Mój Kary", raz czy dwa obejrzała "Cudowny świat Walta Disneya". I to wszystko. W cotygodniowych raportach coraz częściej zaczęło się pojawiać określenie „sporadyczna afazja”.
5.
Dzieci w oczach noszą chabry
i powagę troglodyty.
Dzieci w oczach noszą prawdę,
noszą białe, spełzłe mity.
Dzieci mają rączki kociąt,
brodzą po kolana w śnie.
Odpływają okrętami,
odpływają pod żaglami
każdym liściem w jasny dzień.
6.
Chłopiec czekał z niecierpliwością na pierwszy brzask dnia, aby zbadać jak najprędzej okolice miasteczka termitów. Mówiło mu przeczucie, że znajduje się w pobliżu dużej rzeki, wpadającej do Atlantyku, i pragnął jak najszybciej powierzyć jej wartkim falom losy małego oddziałku. Wciąż się obawiał spotkania z tubylcami, którzy już mogli być na ich tropie, prowadzeni przez (…) i (…).
Ale do świtu było jeszcze daleko. Ani jeden promień światła nie przenikał przez otwór znajdujący się u dołu stożka. Tylko strumienie wody bębniły głucho i jednostajnie o ściany kopca. (…) nadstawił ucha. Posłyszał miękki chlupot kropel deszczu, rozpryskujących się o taflę wody. Zrozumiał wówczas, że wokoło nie ma już ani piędzi twardej ziemi, a cała równina stoi pod wodą.
7.
(…) miał teraz przeszło dwa latka, był dzieckiem niezwykle pięknym, jasnym i pulchnym, o jedwabistych złotych kędziorkach. Kobiety siedzące na zewnętrznej ławie wzięły też chłopaczka zaraz do siebie, podawały go sobie z rąk do rąk i pieściły dość swobodnie, jako że były już trochę podchmielone i rozochocone. (…), siedząca pod ścianą na poczesnym miejscu u boku męża, żądała, by jej podały dziecko, a mały darł się i wyciągał do niej rączęta, ale nadaremno.
Nagle (…) przeskoczył przez stół i porwał dziecko, wrzeszczące na cały głos, gdyż pani (…) i pani (…) wyrywały je sobie wzajemnie, kłócąc się, która z nich ma je trzymać. Ojciec podniósł chłopaczka, przemówił czule do niego i jął się z nim przechadzać w zacienionej częći komnaty kołysząc go na rękach.
8.
Dwóm przyczynom przypisywał zmarnowanie swoich stóp.
Po pierwsze: jako dziecko chadzał na ich zewnętrznej krawędzi, wstydził się bowiem niezgrabnie ukształtowanych kończyn i iksowatych kolan. Śmiało zatem odbijał się małym palcem i zewnętrzną podeszwą, żywiąc daremną nadzieję, ze uzyska lekki prześwit między udami, rozerwie goleniowy splot, a może, kto wie, wprowadzi powiew rozwartej elegancji. Niestety, zdołał w ten sposób doprowadzić do zgrubienia kostek, podwyższenia odbicia oraz zmniejszenia – w stopniu, którego nawet nie chce rozważać – męskiego wdzięku, a kto wie, może nawet zwięzłości miednicy.
Po drugie: zniecierpliwiony rozmiarem swych stóp, wzgardził jako młodzieniec wojowniczym kamaszem i obuwał je a la gigolo (choć tym zajęciem nigdy się nie parał) w spiczaste lakierki.
9.
Chłopcy poszli w tym kierunku i ujrzeli dwa ogromne ptaszyska. Stały na krótkich nogach wśród mokradła i patrzyły ciekawie srebrnymi, jakby bezbarwnymi oczyma. Miały długie, potężne dzioby, a pod nimi jak gdyby, puste, nadymające się worki, ogon krótki, zaokrąglony, a pierze barwione na różowo.
- Cóż to za straszydla? – zdumiał się (…).
- Strasznie śmieszne jakieś figury – rzekł (…).
Ptaki ujrzawszy chłopców skinęły im poważnie głowami na powitanie i widocznie na znak uszanowania wydęły powietrzem worki na wyłupiastej piersi.
- Czy to wy mówiliście o surowych rybach? – zapytał jeden z nich.
- Tak, to my – odrzekł (…) – czy się to wam nie podoba?
- Przeciwnie, niezmiernie się nam podoba. Czyż jest na świecie coś bardziej smacznego niż ryba? Zaiste, panowie, nie znam wyborniejszej potrawy.
10.
Zobaczyłam w lustrze swoją twarz i twarze tych, co mnie trzymali, i jeszcze trzech innych, którzy stali pochyleni nade mną. Nie znałam żadnego, a w lustrze widziałam i siebie, i ich, ale oni widzieli tylko mnie. To było tak, jakby się siedziało na dentystycznym fotelu, a naokoło stali różni dentyści, tylko, że wszyscy obłąkani. Trudno mi było poznać własną twarz, bo zmieniła się z tej rozpaczy, ale patrzałam na siebie i wiedziałam, że to ja. Moja rozpacz była tak wielka, że nie czułam strachu ani w ogóle nic poza nią.
Wtedy nosiłam włosy splecione w dwa warkocze i kiedy patrzałam w lustro, jeden z tych ludzi podniósł warkocz i naciągnął go tak mocno, że poprzez moją rozpacz poczułam nagle ból, a potem obciął go brzytwą przy samej głowie. I zobaczyłam siebie z jednym warkoczem i kępką włosów tam, gdzie był drugi. Potem obciął mi i ten, ale już go nie naciągał i brzytwa skaleczyła mnie w ucho, i zobaczyłam krew.
11.
Gdy wszedł, malec odruchowo powiódł za nim wzrokiem, podziwiając jego broń. Z chwilą jednak kiedy przybysz usiadł, chłopak nagle zerwał się z miejsca. Ten, kto śledziłby nieznajomego aż do tej chwili, dostrzegłby, że przypatrywał się on barykadzie i garstce powstańców ze szczególniejszą uwagą; ale wszedł do izby, pogrążył się jakby w zadumie i zdawało się, że nie widzi, co się dzieje dokoła. Chłopak zbliżył się do tego zamyślonego osobnika i zaczął krążyć wokół niego na palcach, jak zwykliśmy chodzić w obecności kogoś, kogo lękamy się obudzić. Jednocześnie jego dziecinna twarzyczka, zarazem bezczelna i poważna, płocha i myśląca, wesoła i żałosna, wykrzywiała się w starczych grymasach, które mówiły: Ba! – To niemożliwe! – Chyba mnie oczy mylą! – Śni mi się czy co! - Czyżby to był…
12.
U tego miłego chłopaczka zamówiłem szklankę rumu, bo mi się bardzo pić chce, siądźmy przy sobie, jeżeli sobie tego życzysz, i pogwarzymy jak starzy kamraci.
Gdy wróciłem z rumem, obaj siedzieli z obu stron stołu zastawionego dla kapitana. (…) siedział bliżej drzwi, bokiem, i zdawało mi się, że jednym okiem spozierał na swego kamrata, a drugim szukał odwrotu.
Poprosił mnie, żebym wyszedł i zostawił drzwi szeroko otwarte.
- A wara tam podglądać przez dziurkę od klucza, synku! – upominał mnie. Zostawiłem więc ich obu i odszedłem do szynkwasu.
Przez długi czas, mimo wszelkich zabiegów zmierzających do podsłuchania ich rozmowy, nie zdołałem nic uchwycić prócz przytłumionego mamrotania, lecz w końcu głosy zaczęły się coraz wyraźniej podnosić i mogłem odróżnić oderwane wyrazy, przeważnie przekleństwa kapitana.
13.
(…), która odziedziczyła po ojcu płomiennie rude włosy, a po matce piękne ciemne oczy, siedziała na spasionym kucyku wyprostowana, dumna i podniecona. Po ojcu również wzięła dorodną, silną postać i śmiałe spojrzenie. Czysto rzeźbiony profil po dziecinnemu jeszcze okrągłej twarzyczki był z kolei dziedzictwem po matce. Doskonale jak na swój wiek jeździła konno, a ojciec – tłumiąc obawę o ukochaną jedynaczkę – pozwalał jej buszować do woli po parku i polach należących do dworu. Znała też tutaj każdy zakątek, mogła nazwać po imieniu każdą krowę, interesowała się każdą nowością zaprowadzaną w gospodarstwie.
Z wysokiego wzgórza, na którym już od śniadania wypatrywała dragonów, dziewczynka mogła objąć wzrokiem łagodne zbocza, …
14
(…) była zawsze podporą (…), więc mina jej napełniła go przerażeniem.
- Jesteś najgorszym chłopcem, jakiego znam – powiedziała . Posłałam cię przecież do panny (…)! Wracaj tam zaraz!
- Czy mamusia umrze?
- Jesteś najnieznośniejszym dzieckiem pod słońcem! Umrze? Na Boga, nie! Boże, cóż to za chłopiec! Nie rozumiem, po co Pan Bóg daje ludziom małych chłopców. A teraz wynoś mi się stąd w tej chwili!
(…) jednak został. Schował się za portierę w hallu, na wpół tylko przekonany o prawdzie słów (…). Uwaga, że chłopcy są nieznośni, dotknęła go bardzo, ponieważ zawsze starał się być grzeczny. W pół godziny później zeszła na dół ciocia (…), blada i zmęczona, ale uśmiechnięta. Przeraziła się prawie, kiedy w cieniu draperii zauważyła zrozpaczoną twarzyczkę (…). Zwykle ciocia (…) nie szczędziła mu czasu. Nigdy nie mówiła tak jak mamusia: - Nie przeszkadzaj mi teraz. Śpieszę się – albo: - Zmykaj, (…). Jestem zajęta.
15.
(…) wstała, ale najpierw udała się do pokoju dwóch starszych chłopców. Spali już, ściskając szkaplerze w małych, brudnych rękach. Opatuliła ich i wielkim palcem nakreśliła krzyż na czołach. Po czym przeszła do pokoju córek. Przez szparę pod drzwiami widać było światło. Gdy usłyszały kroki matki, zgasiły świecę. Pani (…) z powrotem ją zapaliła. Na stoliczku, między jednakowymi łóżkami leżały ćwiartki pomarańczy, tarta czekolada i biszkopty starannie poukładane na talerzykach dla lalek. Dziewczynki schowały się pod kołdry. (…) widziała tylko ich warkoczyki związane wyblakłymi wstążkami.
- Nie dostaniecie jutro deseru, a dzienniczkach napiszę, że byłyście nieposłuszne.
Pani (…) zabrała resztki lalczynego obiadku. Zaledwie zamknęła drzwi, usłyszała wybuchy śmiechu. W sąsiednim, małym pokoju (…) nie spał jeszcze. On jeden miał prawo do nocnej lampki. Na ścianie rysował się jego cień: głowa wydawała się ogromna, a szyjka cieńsza od łodygi. Siedział zapłakany, nie chcąc słyszeć wymówek matki, ukrył głowę na jej piersiach.
Powodzenia!
Mam nadzieję, że dałam dobry przykład i chętny do zrobienia kolejnego konkursu szybko się znajdzie. Napewno każdy następny będzie lepszy!
================================
Dodane 20 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu