Dodany: 14.05.2005 14:23|Autor: verdiana

Wcale nie harlequin...


W literaturze wszystko już było. O wszystkim już ktoś napisał, każde zdanie zostało wypowiedziane. Spod piór pisarzy i poetów wyszły wszystkie historie świata i spoza świata, często prawie tak niesamowite jak życie. Miłość jest chyba w literaturze tematem najczęstszym i wydawać by się mogło, że o niej szczególnie nie można już napisać nic, żeby się nie powtarzać. Audrey Niffenegger znalazła jednak niszę dla siebie: o wszystkich elementach układanki już było, ale ona ułożyła je na nowo, tworząc wzór zaskakujący.

"Miłość ponad czasem" – tytuł sugeruje harlequina. Słodko-różowa okładka przywodzi na myśl rozmamłany romans, w którym on chce, ona chce, ale nie mogą. I wszystko się zgadza. Rzeczywiście: Henry chce, Clare chce, ale nie mogą. Książka spełnia wszystkie warunki bujnego romansu, a jednak odbiera się ją zupełnie inaczej i na co innego zwraca uwagę. Szkoda to przegapić, sugerując się tytułem, który robi tej książce krzywdę.

Narratorów książka ma dwoje: Henry'ego i Clare. Henry cierpi na niezwykle rzadkie zaburzenie genetyczne CDP, polegające na... podróżach w czasie. Atak CDP, podobnie jak w epilepsji, może wywołać stres czy ostry błysk flesza. Wtedy Henry po prostu znika z czasu, w którym się znajdował, i na chybił trafił przenosi się w inny czas. Nie ma świadomej kontroli nad tym, ani też absolutnie żadnego wpływu na to, kiedy i dokąd zostanie przerzucony. Zjawia się tam nagi, zdezorientowany i sam. Wydaje się, że podświadomość ma znaczenie ogromne, ponieważ Henry najczęściej wraca do swojej własnej przeszłości, przeżywając ponownie zdarzenia ważne i interesujące. Spotyka też swoje młodsze wersje.

Clare zna Henry'ego, odkąd skończyła 6 lat – i zna go w różnych wersjach wiekowych, wyrywkowo. Czeka na niego, a on pojawia się w jej życiu według dat z listy sporządzonej przez niego w przyszłości. Różne wersje Henry'ego mają różną wiedzę, niektóre wersje nie znają jeszcze Clare, choć ona już go zna, niektóre spotykają swoje młodsze lub starsze odpowiedniki. W życiu Henry'ego nie ma żadnej chronologii, żadnej ciągłości, żadnego poczucia bezpieczeństwa. Jest tylko miłość do Clare.

Fabuła książki jest tak samo niechronologiczna i nieciągła jak jego życie – zabieg świetny, bo nawet najmniej empatyczny czytelnik jest w stanie zrozumieć ten dramat. Nie sposób nadążyć za Henrym, nigdy nie wiadomo, co i kiedy się wydarzy. Czytelnik jest tak samo zagubiony i bezsilny jak bohaterowie, tak samo bliski rezygnacji. I tak samo stawia sobie pytanie, jak długo jeszcze – i czy w ogóle – można to znieść. I nie tylko znieść, ale jeszcze kochać, związać się, usiłować być szczęśliwym, mieć przyjaciół, rodzinę, pracę, życie prywatne, pasje.

Trzeba przyznać, że to na prozę pomysł karkołomny. Pobudzający do refleksji, czasami szeroko otwierający oczy ze zgrozy. Myślę, że to pomysł udany. Gdyby to była rzeczywistość, a nie fikcja, to zapewne byłoby tak, jak to przedstawiła Niffenegger: człowiek jest w stanie przystosować się do najbardziej absurdalnych warunków i przetrwać.

"Miłość ponad czasem" to oryginalny pomysł opisany prostym, zwyczajnym, potocznym językiem – czyta się gładko i szybko, w pamięci i tak pozostaje warstwa fabularna. Życie z CDP to takie ekstremalne doświadczenie, że trudno o nim zapomnieć. Czytelnikowi też.


[pl.rec.ksiazki]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 22922
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 19
Użytkownik: jaq 09.04.2006 17:27 napisał(a):
Odpowiedź na: W literaturze wszystko ju... | verdiana
To *jest* harlekin.
Użytkownik: verdiana 09.04.2006 20:33 napisał(a):
Odpowiedź na: To *jest* harlekin. | jaq
Ma elementy miłosne i fantastyczne, a poza tym jest powieścią obyczajową zwyczajnie. Z harlekina ma tylko okładkę. Na szczęście.
Użytkownik: jaq 23.04.2006 20:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Ma elementy miłosne i fan... | verdiana
Akurat okładka bardzo dobra. Ale ta historia - wszystko idealne jest, takie, jak by każda domowa gospodyni chciała: miłość przez całe życie, dojrzały kochanek, mężczyzna potrafiący obronić i otrzaskać, pierwsze zauroczenie, brak problemów z pieniędzmi, kupdetrła (choć tego w książce nie było :-)), usunięcie się w cień we właściwym momencie - tuż po czterdziestce itd. Romansidło jak nic.
Użytkownik: Lucy69 15.09.2006 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: W literaturze wszystko ju... | verdiana
Straszne romansidło. Zmyliły mnie opinie w Biblionetce i brnąc przez tę książkę wierzyłam, ze na następnej stronie będzie lepiej. Niestety... zawiodłam się. Za dużo seksu, za dużo tragicznych historii, za dużo śmierci i za mało prawdziwej literatury... Odradzam
Użytkownik: norge 10.12.2006 20:59 napisał(a):
Odpowiedź na: W literaturze wszystko ju... | verdiana
Przeczytałam nie zrażona kilkoma opiniami, że to Harlekin. Pomyślałam, że ostatnią rzeczą, o którą mogabym podejrzewać V. jest "podczytywanie" tego gatunku literatury :-) I oczywiście nie zawiodłam się.
Powieść bardzo mi się podobała, a niekonwencjonalny pomysł na opisanie historii miłości Clare i Henrego uważam za świetny. Tylko jeden raz trochę się pogubiłam w tych podróżach czasowych i musiałam wrócić na chwilę do początku książki :-) Niespodziewany zwrot akcji w ostatniej części spowodował jeszcze "szybsze czytanie". Z czystym sumieniem mogę polecić każdemu, kto ma ochotę na relaks przy dobrej książce.
Użytkownik: verdiana 10.12.2006 21:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam nie zrażona ... | norge
Wiesz, jeśli nie mam nic innego pod ręką, to czytam nawet etykiety od papieru toaletowego, więc "nigdy nie mów nigdy". :-)
Cieszę się, że Ci się podobało. Nie uważam, żeby każde wspomnienie o miłości od razu klasyfikowało książkę jako harlekin, tak i ta do harlekinów ma daleko. Ja też wracałam do początku książki, to sprawiało, że lepiej rozumiałam postacie. :-)
Użytkownik: norge 10.12.2006 22:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, jeśli nie mam nic ... | verdiana
Nie mówię więc, że nigdy...
Użytkownik: jakozak 11.12.2006 10:16 napisał(a):
Odpowiedź na: W literaturze wszystko ju... | verdiana
Już jest w schowku. Ufam Ci, V, bezgranicznie. :-)
Ja się miłości nie boję i nie wstydzę. Wręcz przeciwnie, wręcz przeciwnie... :-)
Użytkownik: verdiana 11.12.2006 11:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Już jest w schowku. Ufam ... | jakozak
Jeśli się Dianie podobało, to może i Tobie się spodoba? Oby. :-) Już się boję. :-)
Użytkownik: jakozak 11.12.2006 11:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli się Dianie podobało... | verdiana
Mnie się boisz? Nie nada! :-)))
Użytkownik: koko 30.05.2008 17:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie się boisz? Nie nada!... | jakozak
Jolu, taki stary ten Twój post ostatni, że pytam: przeczytałaś? Bo ja weszłam niedawno w posiadanie tej książki, całkiem przypadkowo, z komentarzem, że tego "nie da się przeczytać" i jeżeli nie czytałaś jeszcze, a chcesz, to mogę Ci podesłać. Bo na razie mam inne rzeczy do czytania.
Użytkownik: jakozak 30.05.2008 17:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Jolu, taki stary ten Twój... | koko
Jeszcze nie.
Użytkownik: SiostraDarka 24.07.2008 12:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli się Dianie podobało... | verdiana
Dobra rekomendacja. Też się skuszę:-)
Użytkownik: Gaduła^^ 05.01.2009 23:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobra rekomendacja. Też s... | SiostraDarka
Jest naprawdę mniam!

Ja choć nie cierpię książek z wątkiem miłosnym na 1-szym planie, to czasem zdarza się że w długie wieczory [zimowe] wykopuje coś z półki.
Tak trafiłam na Żonę. i jestem zachwycona. Bo książka głęboka i poruszająca!
Użytkownik: agunia84 07.05.2009 17:22 napisał(a):
Odpowiedź na: W literaturze wszystko ju... | verdiana
Książka jest naprawdę cudowna. W niekonwencjonalny sposób przedstawiona historia miłosna. Pochłonęłam ją w jednym momencie i jestem pewna że wrócę do tej lektury po latach na nowo.
Nie widzę w tej książce nic a nic z Harlekina.
Użytkownik: Anepor 23.08.2010 09:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka jest naprawdę cud... | agunia84
Zdecydowanie nie podobała mi się. Dla mnie zdecydowanie za długa, zbyt ckliwa i płaczliwa. Zaznaczam, że nie jestem zadeklarowaną przeciwniczką romansów, ale ten znudził mnie totalnie. Wszystkie podróże w czasie głównego bohatera w końcu mi się pomieszały, juz całkiem nie wiedziałam gdzie jest i o co chodzi. Koniec tak ckliwy, że nie mogłam się doczekać zakończenia książki. Niestety zupełnie się nie wzruszyłam....Nie polecam tej książki, bo nie zostanie mi w pamięci.
Użytkownik: helen__ 27.12.2012 13:54 napisał(a):
Odpowiedź na: W literaturze wszystko ju... | verdiana
Jestem na świeżo "po", zatem się wypowiem, powielając, być może. Skąd ta wysoka średnia? Owszem, czyta się to szybko, pomysł jest niezły. Ale trochę mało, mało - literatury. Literatury mniej tam niż cukru w cukrze.:) I jeszcze jedno - a propos wypowiedzi, że wulgaryzmy i dużo seksu. Seksu raczej mało, że wulgaryzmy? Nie dopatrzyłam się tam niczego poza zwyczajną nomenklaturą. I nie bądźmy hipokrytami - nie każdy i nie zawsze robi "to" po wiktoriańsku.:)
Użytkownik: wwwanda 09.11.2016 11:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem na świeżo "po",... | helen__
Książka jest ok, ale spodziewałam się czegoś zupełnie innego - może więcej nawiązań do filozofii, religii, więcej dylematów moralnych związanych z ciekawym pomysłem poruszania się w przeszłość i przyszłość, a tu faktycznie przydługa powieść obyczajowa ocierająca się o tani romans, co autorka chciała chyba zamaskować sporą ilością życiowych tragedii głównych bohaterów. Myślę, że moja ocena byłaby wyższa gdybym nie czytała tylu zachwytów nad tą książką na polskich i (zwłaszcza) amerykańskich portalach.
Poza tym cały czas nasuwało mi się skojarzenie, że czytam opowieść o kobiecie, która jest współuzależnioną partnerką narkomana lub alkoholika (bynajmniej nie chodzi mi o to, iż Henry nie stronił od tych używek). Ciągła huśtawka uczuciowa, niepewność, co przyniesie dzisiaj, próba tuszowania krępujących sytuacji wynikających z nałogu partnera - tu z niespodziewanego znikania, krycie go przed rodziną, bo przecież nie zrozumieliby go, tak jak ona, bo go kocha; związek wbrew zdroworozsądkowym radom otoczenia (wy go nie znacie, tak jak ja), próba poczęcia dziecka za wszelką cenę, żeby mieć coś do kochania i nie być samotną w związku. A Henry to typowy "user" - pozbawiony skrupułów wykorzystywacz, w tym związku od początku nie było równowagi sił; Henry tak bardzo nie chciał ingerować w przyszłość, a mimo to skazał Claire na siebie; "wychowywał" ją sobie od kiedy skończyła 6 lat. Nie tak dla mnie wygląda miłość.
Użytkownik: zawodniczka 13.02.2023 23:54 napisał(a):
Odpowiedź na: W literaturze wszystko ju... | verdiana
Ładna recenzja, trafne spostrzeżenia, ale trudno mi empatyzować z bohaterami, gdy trzyma mnie przy nich tylko intelekt, bo nie budzą żadnych uczuć. Właśnie jestem w trakcie czytania i o ile koniec mnie niczym nie zaskoczy, to fabuły nie będę pamiętała już za trzy dni. Fascynujące jest dla mnie, jak różne są gusta. Ale Twój tekst przyjemnie się czytało.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: