Dodany: 01.03.2024 10:17|Autor: lachus77

Książka: Ziemia
Zola Émile

cytat z książki


Dla zdobycia jeszcze jednej parceli potrafił żyć miesiącami tylko chlebem i serem, obywać się całą zimę bez opału, znoić się na polu podczas skwarów letnich, podtrzymując siły kilkoma łykami zimnej wody jedynie. Kochał ziemię jak kochankę, która zabija i dla której się zabija. Nie istniało dla niego nic: ani żona, ani dzieci, ani nikt - nic ludzkiego. Ziemia! A teraz oto zestarzał się i musi ustąpić tę kochankę swoim synom, jak ongiś ojciec jego ustąpił jemu samemu, wściekając się, tak samo jak on, na własną bezsilność.*

[...] Tę ziemię po latach męki i pożądania zdobył w końcu, stała się ona wreszcie jego własną rzeczą, jedynym źródłem rozkoszy i życia. Ta wiecznie nie zaspokojona tęsknota, ta wciąż odwlekana szansa objęcia ziemi w posiadanie, była przyczyną umiłowania jej przez chłopa, jego namiętnego do niej przywiązania, jego nieustannego dążenia do zagarnięcia jak najwięcej tej urodzajnej gleby, której dotyka własnymi palcami, którą waży miłośnie w swej dłoni. Ale jakże nieczuła, jakże niewdzięczna jest ta ziemia! Całe owo uwielbienie dla niej niezdolne jest ją rozgrzać, niezdolne wydrzeć z jej łona ani jednego ziarnka więcej. Zbyt silne i długotrwałe ulewy wywołują gnicie zasiewów, grady sieką zboże na polu, wicher łamie łodygi, dwa miesiące suszy opróżniają kłosy ziarna. Owady toczące roślinę, mordercze mrozy, mór padający na bydło, chwasty zanieczyszczające pola i wysysające dla siebie soki z ziemi - wszystko to stawało się przyczyną ruiny. Walka nie ustawała ani na chwilę.**

- Et! Jem nie dlatego, żebym miał być głodny... Tylko, że jedzenie to także zabijanie czasu... dzień wydaje mi się trochę krótszy...
Powiedział to tonem tak posępnym, że Róża zaczęła się chwalić, iż tacy są szczęśliwi, że nie mają potrzeby pracować. Zasłużyli sobie chyba na to. Czas już wielki, żeby złożyć całą tę mordęgę około gospodarstwa na cudze barki, a samym żyć z renty. Wstawać późno, siedzieć nic nie robiąc, kpić sobie z mrozów i z upałów, nie mieć żadnych kłopotów - o, to mi się nazywa życie! Czuję się jak w raju, prawdziwie! Fouan także ożywił się podniecony tak jak żona, zaczął wychwalać zmieniony tryb życia. Jednakże pod pozorną wesołością, pod gorączkowym zapewnieniem, jak bardzo czują się szczęśliwi, taiło się głębokie niezadowolenie, męka bezczynności dręcząca oboje starych od czasu, kiedy ręce ich, nagle znieruchomiałe, więdły w bezruchu podobne do starych, wyszłych z użycia maszyn wyrzuconych na szmelc.***

- Musi to przyjść nieuchronnie, jak kamień podrzucony w górę musi opaść na ziemię z powrotem… I nie ma już w tym wszystkim żadnych wymysłów, żadnych bajdur księżowskich o przyszłym świecie, o prawie, o sprawiedliwości, których nikt nigdy nie oglądał, tak samo jak nikt nigdy nie widział Pana Boga! Nie ma nic prócz pragnienia, jakie odczuwamy wszyscy, pragnienia szczęścia. Zatem, moje zuchy, powiedzcie sobie, że tak się wszystko ułoży, aby każdy miał wszystkiego do syta i przy tym możliwie jak najmniej musiał pracować! Pracować będą za nas maszyny, a dzień pracy , polegający na ich dozorowaniu, będzie trwał tylko cztery godziny. Może dojdzie się nawet do tego, że będzie można siedzieć w ogóle z założonymi rękami,. A wszędzie dokoła pełno będzie przyjemności, wszystkie pragnienia zostaną zaspokojone. Tak – w bród mięsa, wina, kobiet trzy razy więcej, niż można posiąść teraz, bo człowiek będzie zdrowszy i silniejszy! Nie będzie już ani biedaków, ani starych, ani chorych, bo całe życie lepiej będzie urządzone, nie będzie takie ciężkie, powstaną dobre szpitale, wygodne przytułki dla starców. Raj na ziemi! Cała nauka będzie po to tylko, żeby nam umilać życie! Żeby człowiek mógł się radować wreszcie tym, że żyje.****

Powieki Franki lekko drgnęły: musiała słyszeć. Odmawia zatem! Poruszyło go to do głębi. Nie rozumiał, co mogło nią powodować. Ona sama - być może - nie umiałaby powiedzieć, dlaczego udaje w ten sposób martwą, zanim jeszcze zagwożdzą ją wśród czterech desek. Ziemia, dom nie należały do tego człowieka, który przeszedł przez jej życie przypadkiem, jako chwilowy przechodzień. Nie była mu winna nic, dziecko odchodziło wraz z nią. Z jakiej racji miałoby mienie wyjść z rodziny? Uparcie zakorzenione z lat dziecięcych poczucie sprawiedliwości protestowało w niej i teraz jeszcze! To Moje, a to twoje! Rozstańmy się, żegnaj! Tak, to były owe rzeczy. I inne jeszcze, bardziej mętne. Siostra jej, Liza, rozwiała się gdzieś w dali. Buteau tylko pozostał w jej pamięci, ukochany, pomimo doznanych od niego krzywd, upragniony, rozgrzeszony.
Ale Jan stracił panowanie. I jemu już to umiłowanie ziemi weszło w krew, zatruło ją swym jadem. *****

Z ziemią bywa podobnie, jak to się dzieje z owymi zapowiadanymi rewolucjami i przewrotami politycznymi. Ziemia - powiadają - wejdzie w inne ręce, zbiory z pól zamorskich krajów zniszczą nasze zboże, na polach naszych pozostaną tylko ciernie i chwasty. Ale potem?! Czy można skrzywdzić ziemię? Będzie ona zawsze czyjąś własnością, zawsze będzie należała do kogoś, kto ją będzie musiał uprawiać, żeby nie zdechnąć z głodu. Jeżeli nawet przez lata całe porastała chwastem, odpocznie dzięki temu i odzyska młodość i płodność. Ziemia nie bierze udziału w naszych zażartych kłótniach. Pilna to pracownica, wiecznie oddana swojemu trudowi, dba o nas tyle co o mrówki.
Jest także ból, krew, łzy, wszystko, co budzi cierpienie i uczucie buntu! Franusia zabita, zabity Fouan, łotry triumfujące, krwawe i cuchnące robactwo Powsinach, hańbiące i toczące ziemię. A zresztą, kto wie? Podobnie jak zamróz ścinający plony, jak siekący je grad, jak piorun, który poraża, są może potrzebne niwom, tak samo, być może potrzeba krwi i łez, aby świat mógł iść naprzód. Jaką wagę mają nasz własne strapienia wobec wielkiego mechanizmu gwiazd i słońca? Bóg niewiele sobie z nas robi! Zdobywamy nasz chleb w codziennej walce. Ziemia jedynie pozostaje nieśmiertelna, macierz, z której łona wychodzimy wszyscy i do której powracamy; ta ziemia, którą kocha się aż do zbrodni; ziemia, która wiecznie odradza się, tworząc nowe życie w imię swoich nieznanych celów, za cenę bodaj naszych podłości i naszej nędzy.******


---
* Emil Zola, "Ziemia", przeł. Róża Centnerszwerowa, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1959, s. 22.
** Tamże, s. 77.
*** Tamże, s. 125.
**** Tamże, s. 341-342.
***** Tamże, s. 414.
****** Tamże, s. 470-471.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 47
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: lachus77 17.04.2024 13:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla zdobycia jeszcze jedn... | lachus77
I jeszcze jeden cytat, jakże aktualny w związku ze zbożem z Ukrainy, które zalewa polski rynek:

- Oczywiście - ciągnął dalej - jeżeli nie zakażą sprowadzania zboża z Ameryki, nie pozostanie za jakie pięćdziesiąt lat ani jeden chłop we Francji... Czy ziemia nasza będzie mogła walczyć z tamtą? Zaledwie zaczniemy próbować stosowania na niej właściwej kultury, zalani zostaniemy ziarnem... Czytałem książkę, w której wiele się o tym mówi. Tak, tak, przepadniecie wszyscy...

- Tak, prawda - zauważył Canon - z powodu zboża z Ameryki będzie po was. Tak, będzie po was, dopóki naród nie zawładnie wielkimi posiadłościami.
- A ja powtarzam raz jeszcze - zakończył Hourdequin - że nie należy pozwolić, aby sprowadzano zboże amerykańskie... A zresztą, głosujcie sobie za panem Rochefontaine, o ile macie mnie dość na merostwie i o ile chcecie, żeby zboże spadło do piętnastu franków.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: