Dodany: 17.01.2024 14:56|Autor: Asienkas

Piękna i bestia


Człowieka pociąga piękno. Dlatego nie wiem, czy będziecie chcieli przeczytać powieść „Widzialna ciemność” Williama Goldinga, bo jej bohater jest paskudnie oszpecony. Matty, ocalały z bombardowania Londynu chłopiec, ma twarz potwora. Skrzywdzony przez płonące miasto, skrzywdzony przez ludzi i ich uprzedzenia. W pewnym momencie tory jego życia przecinają się z losami bliźniaczek Sophy i Toni. Ta pierwsza szczególnie odciska swój ślad w powieści, mianowicie tym, jak potrafi wykorzystywać swoją urodę. Czy pomiędzy "ładny" a "dobry" można postawić znak równości?

„Widzialna ciemność” to powieść, której świeżość chyba nieco przeminęła. Istota zła, ludzka powierzchowność – być może u schyłku lat 70, kiedy książka się ukazała, to były wstrząsające tematy. Teraz wydaje się jedną z wielu publikacji, która je porusza. Niemniej Golding pisze w wyjątkowym stylu. Powiedziałabym, że zachwyca i pastwi się nad czytelnikiem.

Przede wszystkim w tej powieści mamy genialnie wykreowane postacie. Doskonale wiemy, kto jest jaki, co symbolizuje i dlaczego taki się stał. Jest to „eklerek” dla osób lubiących zagłębiać się w psychologię bohaterów. Przygotowani musicie być jednak na ogrom refleksji, jakimi ci dzielą się z czytelnikami. Ryzyko polega na tym, czy będziemy chcieli ich wysłuchać. Będę szczera, ja momentami „wyłączam się”. Znacie to uczucie, kiedy w dzieciństwie trzeba było iść na mszę do kościoła? Ksiądz coś gadał, a wy nie mieliście pojęcia o czym. Ja chwilami tak miałam podczas czytania tej powieści. W niektórych fragmentach nie potrafiłam rozgryźć, co dana postać chce mi przekazać.

W poprzednim akapicie wyskoczyłam ze słodkim ciastkiem, ale „Widzialna ciemność” przypomina mocną kawę z fusami. Zanurzamy się w breję, która daje nam potężnego kopa i zostawia ślady na zębach. Mamy tu fatalistyczny klimat. Powieść wręcz przygniata beznadziejnością. Trudno mi powiedzieć, czy jest to znak firmowy Williama Goldinga, bo poza tą książką czytałam jedynie „Władcę much”, ale gdybym miała te dwie publikacje porównać powiedziałabym, że „Widzialna ciemność” jest trudniejsza w odbiorze. Sama skala mroku jest porównywalna. Natomiast autor dużo bardziej eksperymentuje ze środkami wyrazu, a efekt jest „nierówny”.

Pisarz przechodzi od plastycznych opisów i dobrej historii obyczajowej w „starym stylu” do natchnionych refleksji, a nawet mistycznych, onirycznych wizji. Wiele w tym niedopowiedzeń, niepewności, przeskoków myślowych. Autor zrywa wątki, aby za jakiś czas łączyć ich nitki misternymi pętelkami. Są tu momenty, przez które płynie się wartkim nurtem i takie, w których brodzimy niczym w bajorze.

Drugie podejście do prozy Goldinga utwierdziło mnie w przekonaniu, że to nie jest pisarz dla mnie. Doceniam kunszt, ale nie mam z nim porozumienia. Jego proza jest świetna, ale specyficzna. Jasna w swoim wyrazie, ale cały czas towarzyszy mi myśl, że autor coś przede mną ukrył. Do „Widzialnej ciemności” wkradł się też pewien chaos – być może zamierzony – który utrudnia czytelnikowi „szukanie”, a nawet do niego zniechęca. Krótko mówiąc, Golding gdzieś wytracił dosadność tego tekstu. Myślę, że jeśli zachwyciła was książka „Władca much”, to i ta powieść wam się spodoba. Jest w nich podobny mrok i podobne niedopowiedzenia.

[Recenzja była publikowana na blogu oraz innych portalach czytelniczych]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 201
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: