Dodany: 18.09.2023 15:51|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Świat się zmienia, wieś się zmienia


W przypadku autorów, którzy zdobyli sławę utworami jednego rodzaju/gatunku, nierzadko zdarza nam się zapominać o pozostałych aspektach ich twórczości. Nieporównanie mniejsza liczba czytelników miała do czynienia z wierszami Ryszarda Kapuścińskiego, niż z jego reportażami; z kolei fragment któregoś wiersza Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej potrafi wyrecytować prawie każdy, ale podać choć jeden tytuł napisanej przez nią sztuki – mało kto. Tak samo ma się rzecz z Wiesławem Myśliwskim, jednym z najstarszych żyjących i zarazem najwybitniejszych polskich prozaików. Kto jego twórczość pokochał przez „Traktat o łuskaniu fasoli”, „Kamień na kamieniu” czy „Widnokrąg”, najpewniej przeczytał i pozostałe powieści, ale czy sięgnął po dramaty? Liczby ocen na popularnych portalach książkowych jasno wskazują, że zapoznało się z nimi kilkadziesiąt, ba, nawet kilkaset razy mniej czytelników, niż z najgłośniejszymi spośród powieści. Czy przyczyną tego może być przekonanie, że dramat należy oglądać na scenie, a nie czytać, bo w postaci drukowanej, bez wkładu reżysera, scenografa, autorów jest mniej wyrazisty lub mniej zrozumiały? Czy też obawa, że twórca wybitny w jednym gatunku nie wykaże się tak dobrze w innym? Pierwszy argument można łatwo zbić, bo, po pierwsze, iluż ludzi czytało „Wesele” czy „Romea i Julię”, nie mając sposobności zobaczyć ich na scenie, a jednak doznając niepowtarzalnych wrażeń, a po drugie, zbyt awangardowe czy zbyt trywialne podejście reżysera, a nawet, jakież to banalne, kiepskie oświetlenie i nagłośnienie potrafią „położyć” i świetny dramat. Co do drugiego, nic prostszego, niż przestać się obawiać i sprawdzić samemu. Tym bardziej, że akurat nadszedł moment, od którego poszczególnych dramatów Myśliwskiego nie będziemy już musieli mozolnie wygrzebywać z kilku różnych bibliotek; właśnie trafia do księgarń wydanie zbiorcze „Złodzieja”, „Klucznika”, „Drzewa” i „Requiem dla gospodyni”.

Tym, którzy ich jeszcze nie znają, wypada pokrótce przybliżyć treść.

W pierwszym tytułowy złodziej pewnej zimnej wojennej nocy wpada w ręce starego wieśniaka i dwóch jego synów, którzy zaczaili się na swoim polu, strzegąc mizernych – lecz w tych warunkach jakże cennych! – kartofli. Nieco poturbowany, zostaje przyprowadzony do chałupy, by w milczeniu słuchać, jak rodzina debatuje nad zasadnością i możliwym wymiarem kary; dyskusja stopniowo przeradza się w przeplatające się ze sobą monologi o sprawiedliwości, moralności, człowieczeństwie, destrukcyjnym wpływie wojny na wszystkie wymiary istnienia, by wreszcie pogrążeni w niej ojciec i synowie zapomnieli o największym, bezpośrednim zagrożeniu ze strony okupanta…

Druga historia dzieje się w rzeczywistości tuż powojennej, w trakcie nacjonalizacji majątków ziemskich. Miejscowemu hrabiemu odebrano już ziemię, lecz jeszcze nie rozdzielono jej między dawnych jego poddanych. Póki co, stary, schorowany arystokrata wraz z nieliczną rodziną próbuje udawać, że nic się nie zmieniło, a w utrzymywaniu tej fikcji dopomaga mu klucznik Kaźmierz – do niedawna uprzywilejowany, można powiedzieć, członek dworskiego personelu, czuwający nad bezpieczeństwem całej posiadłości, dziś chłop niemający nic własnego prócz przypadającego nań kąta w wielopokoleniowej chałupie. Codziennie pisuje dla hrabiego sprawozdania z życia codziennego w już-nie-hrabiowskim majątku, codziennie podzwania pękiem kluczy, obchodząc zabudowania, by na noc zdać klucze właścicielowi, a rano znów je odebrać. Czemu to robi? Z niepewności? Z interesowności? Z dobroci serca? Odpowiedź nie jest prosta…

„Drzewo”, choć powstałe jeszcze w peerelowskiej rzeczywistości, to opowieść, która przy zmianie paru drobnych realiów mogłaby się równie dobrze rozgrywać i dziś. Bo oto plan budowy drogi wymaga wycięcia starego drzewa, od pokoleń rosnącego pod chałupą niejakiego Dudy ( to jedno z najpopularniejszych włościańskich nazwisk nie tylko w Małopolsce i na Śląsku, ale w całej Polsce). Starzec ma swoje powody – niekoniecznie ekologiczne, bo to czas, kiedy to pojęcie nie jest jeszcze popularne – by nie zezwolić na ten, jego zdaniem barbarzyński, czyn, więc podejmuje protest w jedynej formie, jaka wydaje mu się właściwa: o świcie wdrapuje się między konary i zamierza tam pozostać do skutku, czyli do chwili, gdy ktoś uzna jego racje i zrezygnuje z wycinki. Młodsze pokolenie już nie bardzo wie, o co mu chodzi, tym bardziej ci, którzy przychodzą realizować plan. Ale w sukurs Dudzie przychodzą postacie, których nikt by się tam nie spodziewał…

„Requiem dla gospodyni” to już czasy całkiem nowe, przełom wieków. Ludzie nieśmiertelni nie są, więc i tytułowej postaci się zmarło. Owdowiały małżonek chciałby ją pożegnać zgodnie z obyczajem, ale sąsiedzi, zamiast odbywać czuwanie przy nieboszczce, chcą się tylko wódki napić, a że gospodarz – chyba zgodnie z ostatnią wolą żony – postanowił takowej nie stawiać, więc i gości w zasadzie nie ma, a ci, którzy się zjawiają, to raczej z przypadku. Właściwie tylko pastuch Boleś, chłopina nieogarnięty i chyba niegrzeszący zbyt wielką sprawnością umysłową, docenia wagę ceremonii. Bo co do córek nieboszczki, to one należą już do innego świata – przynajmniej we własnym wyobrażeniu – i śmiercią matki przejmują się mniej, niż własną teraźniejszością…

Zbytecznym będzie nadmienianie, że te dramaty czyta się nie dla akcji. Bo przecież odpowiedź na pytanie, czy złodziej kartofli poniesie karę, czy nie, nie jest tak istotna, jak wszystko to, co się wokół niego dzieje, i to samo dotyczy możliwych rozwiązań fabuły pozostałych dramatów. Nie ma też znaczenia, że lwia część czytelników może sobie co najwyżej wyobrażać scenerię „Złodzieja” i „Klucznika” – żeby ją pamiętali, musieliby być mniej więcej rówieśnikami autora – bo jest ona tylko skromnym rekwizytem, służącym umiejscowieniu zjawisk ponadczasowych w jakiejś konkretnej rzeczywistości. Nieważne również, że w „Drzewie” i „Requiem dla gospodyni” pojawiają się wątki metafizyczne (mnie osobiście takie mocno drażnią w realistycznej prozie, jednak dramat rządzi się swoimi prawami, o czym wiedział już Szekspir).

O wartości poszczególnych tekstów rozstrzyga to, co postacie mówią i jak to mówią, co i w jaki sposób symbolizują. Nie da się przeoczyć faktu, że motywem łączącym wszystkie cztery jest przemijanie polskiej wsi w tym kształcie, jaki ludzie urodzeni w międzywojniu znali z własnych doświadczeń. Wojna, która nieodwracalnie przejechała się po morale jej uczestników, a często i świadków; zmiana ustroju, wywracająca do góry nogami ustalony przez lata porządek społeczny; dotarcie na wieś nowoczesnej techniki i planowania (w opozycji do dawnego kierowania się doraźnymi sygnałami natury); wreszcie nowe obyczaje, w obliczu których traci sens i cel przynajmniej część starej tradycji – wszystko to stanęło u podstaw diametralnej zmiany, dotykającej mieszkańców wsi (a w całej rozciągłości uwidocznionej np. w mistrzowskiej powieści „Kamień na kamieniu”). Bohaterowie syntetycznej wiejskiej przestrzeni, rozciągającej się łukiem wzdłuż lewego brzegu Wisły, od Krakowa po Puławy, doświadczają tego samego, co było udziałem autora, co ja sama miałam okazję obserwować w rodzinnej wsi mojego ojca lub poznawać za pośrednictwem mieszkających tam krewnych. Czytając ich wypowiedzi, czy to mówi Walek, Kaźmierz, stary Duda czy Weronka, słyszę język, jaki słyszałam w dzieciństwie, może troszkę literacko podszlifowany, ale tak autentyczny, jakby tamta wieś sprzed lat nadal istniała, widzę ludzi, jakich widywałam sama (no, może jedynie z wyjątkiem hrabiego i jego bliskich z „Klucznika”). A poprzez nich docierają do mnie niezmiernie celne spostrzeżenia i przemyślenia na temat ludzkiej psychiki i prawidłowości rządzących relacjami międzyludzkimi. Bo te, czy w mieście, czy na wsi, w roku 1943, 1983 czy 2023, są przecież takie same, choć różnie się w tych zmieniających się czasoprzestrzeniach manifestują.

Właściwie o każdym z tych czterech dramatów można by napisać wielokrotnie więcej, analizując każdą po kolei postać, cytując dziesiątki wypowiedzianych zdań. Mogłaby o nich powstać praca magisterska, może i doktorska. Nie miejsce tu na takową, wystarczy więc może powiedzieć, że dla mnie wszystkie te utwory są głębokie, wyraziste, doskonałe pod względem językowym, jednym słowem – wybitne. Jak zresztą praktycznie wszystko, co wyszło spod pióra Wiesława Myśliwskiego. I bardzo się cieszę, że mogę je mieć w jednym tomie i w tej samej pięknej szacie zewnętrznej, w jakiej mam dwie czy trzy najnowsze spośród jego powieści.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 639
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 9
Użytkownik: jolietjakeblues 21.09.2023 10:38 napisał(a):
Odpowiedź na: W przypadku autorów, któr... | dot59Opiekun BiblioNETki
Wiesław Myśliwski jest autorem dwukrotnie uhonorowanym Nagrodą Literacką Nike (za "Widnokrąg" w 1997 i "Traktat o łuskaniu fasoli" w 2007 roku). W swoim dorobku ma poza tym powieści: "Nagi sad" (1967), "Pałac" (1970), "Kamień na kamieniu" (1984), "Ostatnie rozdanie" (2013), "Ucho igielne"(2018), i dramaty: "Złodziej" (1973), "Klucznik" (1978), "Drzewo" (1988), "Requiem dla gospodyni" (2000). W 2022 roku, na 90. urodziny pisarza, ukazał się wybór jego wystąpień i wywiadów zatytułowany "W środku jesteśmy baśnią". Utwory Myśliwskiego były wystawiane na scenach teatrów, a także w Teatrze Telewizji i Teatrze Polskiego Radia, jak również filmowane ("Przez dziewięć mostów", "Pałac", "Klucznik", "Kamień na kamieniu"). Jest laureatem wielu nagród i wyróżnień, otrzymał m.in. Nagrodę Literacką im. Władysława Reymonta (1977), Nagrodę im. Alfreda Jurzykowskiego (Nowy Jork, 1998), Nagrodę Literacką Gdynia (2007), Złote Berło Fundacji Kultury Polskiej przyznawane wybitnym polskim twórcom (2011), dwukrotnie Nagrodę Literacką m.st. Warszawy (2014 i 2019). Za "Traktat o łuskaniu fasoli" został nagrodzony w 2011 roku we Francji Grand Prix Littéraire de Saint-Émilion, a za "Kamień na kamieniu" w roku 2012 w USA - wraz z tłumaczem Billem Johnstonem - The Best Translated Book Award. Przekłady powieści Myśliwskiego ukazały się w językach: angielskim, hiszpańskim, francuskim, niemieckim, niderlandzkim, hebrajskim, czeskim, słowackim, litewskim, włoskim, słoweńskim, serbskim, chorwackim, tureckim, węgierskim i arabskim.
Użytkownik: mchpro 21.09.2023 11:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesław Myśliwski jest au... | jolietjakeblues
"Widnokrąg" nie mógł otrzymać Nike w roku 1977. Z dwu powodów:
- ta nagroda jest przyznawana od 1997 roku
- powieść ukazała się w roku 1996.
Użytkownik: fugare 21.09.2023 11:23 napisał(a):
Odpowiedź na: "Widnokrąg" nie mógł otrz... | mchpro
To pewnie tylko pomyłka w cyferkach - otrzymał nagrodę w 1997 r.
Użytkownik: jolietjakeblues 21.09.2023 12:03 napisał(a):
Odpowiedź na: To pewnie tylko pomyłka w... | fugare
Oczywiście. Dziękuję.
Użytkownik: jolietjakeblues 21.09.2023 12:03 napisał(a):
Odpowiedź na: "Widnokrąg" nie mógł otrz... | mchpro
Tak, oczywiście. Moja literówka.
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 21.09.2023 13:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, oczywiście. Moja lit... | jolietjakeblues
Poprawione.
Użytkownik: jolietjakeblues 23.09.2023 08:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Poprawione. | OlimpiaOpiekun BiblioNETki
Dziękuję i przepraszam.
Użytkownik: OlimpiaOpiekun BiblioNETki 23.09.2023 12:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję i przepraszam. | jolietjakeblues
Jerzy, ależ za co Ty przepraszasz? Przecież każdy może zrobić literówkę czy czeski błąd itp. Mam możliwość, to poprawiam :) Miłego dnia.
Użytkownik: jolietjakeblues 24.09.2023 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Jerzy, ależ za co Ty prze... | OlimpiaOpiekun BiblioNETki
Już taki jestem... Przyjemnej niedzieli!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: