Dodany: 06.07.2023 14:05|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Dwunastu pacjentów
Manheimer Eric

4 osoby polecają ten tekst.

Lekarz, pacjent, dyrektor


Od czasu, jak lata temu przeczytałam „Jak zostałem chirurgiem” Nolena, przepadam za wszelkiego rodzaju wspomnieniami lekarzy, opowiadających o konkretnych sytuacjach ze swojej pracy. Wiadomo więc było, że i „Dwunastu pacjentów” trafi w moje ręce, gdy będzie dostępne w bibliotece. Poszłam po coś całkiem innego, a że zbłądziłam w regały wolnodostępowe, wyszłam z jedną książką więcej…

Tu opowieść jest o tyle ciekawa, że dotyczy lekarza, w danym momencie będącego dyrektorem szpitala (dodajmy, że szpitala publicznego, funkcjonującego w amerykańskim systemie opieki zdrowotnej, co samo w sobie stanowi duże wyzwanie), a – przez pewien czas – także i pacjentem, przy tym w pierwszej z tych ról z ogromną determinacją starającego się mieć stały kontakt z pacjentami – i nie chodzi tu o użeranie się z masą ludzi skarżących się na wyżywienie, porządek albo na innych lekarzy, lecz o czynny udział w ich leczeniu. Nie do końca jest dla mnie jasne, jak amerykańskie regulacje prawne pozwalają na to, by zajmował się tym ktoś de facto niezatrudniony na danym oddziale, ale widać jest to możliwe, w każdym razie w takim zakresie, jak robi to Manheimer: pójść raz na psychiatrię, raz na chirurgię, raz na OIOM, tu zebrać wywiad, tu obejrzeć wyniki badań, tu zasugerować lekarzom prowadzącym rozpoznanie lub rozwiązanie problemów niemedycznych, lecz mających wpływ na stan zdrowia pacjenta (jak np. znalezienie rodziny zastępczej dla nastolatki z problemami psychicznymi czy też zapewnienie transportu do domu umierającemu nielegalnemu imigrantowi z Meksyku). O tych kwestiach niemedycznych opowiada dużo, pośrednio analizując wady tamtejszego systemu opieki zdrowotnej. A że umie opowiadać płynnie i ładnym językiem, bardzo ta jego relacja wciąga.

Ma jednak jedną wadę: jest mocno chaotyczna, więc chwilami trzeba się cofać w lekturze, by przeczytać określony fragment jeszcze raz i wywnioskować, czy w tej chwili autor opowiada o najnowszym spotkaniu z daną pacjentką, czy płynnie i niewidocznie wrócił do momentu sprzed kilku lat, a kiedy już sobie wydarzenia uporządkujemy chronologicznie, okazuje się, że akurat za chwilę schodzi z tematu, bo przypomniało mu się, że właśnie wtedy idąc korytarzem spotkał syna pacjenta opisanego kilka rozdziałów wcześniej i postanowił z nim porozmawiać. Podaje też czasem dezorientujące szczegóły, np. cytując słowa swojego kolegi, który najpierw mówi: „oboje moi rodzice i siostra są lekarzami”[1], a kilka stron dalej: „Mój ojciec był w Pakistanie odnoszącym sukcesy przedsiębiorcą (…). Po przyjeździe do Stanów pracował na zmywaku”[2]; oczywiście teoretycznie jest możliwe, że ów ojciec mógł był już w Stanach uzupełnić wykształcenie i zostać lekarzem, nawet później, niż syn, ale byłaby to sytuacja tak rzadka, że wątpię, by autor, tak czuły na kwestie socjalne, usłyszawszy o niej pominął ją milczeniem.

Mimo tego mankamentu kompozycyjnego jest to lektura bardzo wartościowa, pokazująca, że nawet w systemie ochrony zdrowia tak trudnym, jak amerykański, da się coś dla pacjentów zrobić, da się przejmować bardziej nimi, niż wskaźnikami i wynikami finansowymi (aczkolwiek nie bez końca). A także, że empatia lekarza czasem bywa warta równie wiele, jak operacja albo leki. I – z drugiej strony – że po prostu są sytuacje, gdy jest on bezsilny: czy to wobec choroby, czy to wobec woli samego pacjenta, albo też czynników środowiskowych, na które nie ma wpływu (i to jest najprzykrzejsze…).

[1] Eric Manheimer, „12 pacjentów”, przeł. Małgorzata Kafel, wyd. Znak Literanova, 2021, s. 300.
[2] Tamże, s. 306.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 261
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: