Dodany: 01.11.2022 22:38|Autor: Asienkas

Książka: Naftowa Wenus
Sniegiriow Aleksandr (Snegirev Alexander)

1 osoba poleca ten tekst.

Pełnosprawna miłość do niepełnosprawnego dziecka


W październiku 2020 roku wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego nastąpiło zaostrzenie prawa aborcyjnego w Polsce. Rozpoczęła się rozgrzewająca do czerwoności dyskusja. Wielu z nas zadawało sobie pytanie, jakbyśmy się zachowali, gdybyśmy usłyszeli, że nasze dziecko jest poważnie chore. Ludzie pytali siebie samych, „(…) jak postąpiliby, gdyby w ich życiu pojawił się down”[1].

Nie przez przypadek wywołałam tym dosadnym cytatem zespół Downa. W dyskusji o obronie życia często powoływano się na osoby, które zostały nim dotknięte. Rodzice takich dzieci fotografowali się z nimi i opowiadali, jakie są cudowne, traktując zwolenników aborcji trochę jak morderców czyhających na życie ich pociech. Ja tutaj nie będę pisała, po której stronie barykady stoję, chociaż uważny odbiorca pewnie wyczyta to między wierszami. Wywołałam ten temat dlatego, że w moje ręce wpadła książka, która idealnie wpisuje się we wciąż żywą – pomimo upływu dwóch lat – dyskusję. Mam na myśli powieść Aleksandra Sniegiriowa pt.: „Naftowa Wenus”. Książkę o relacji między ojcem, a jego niepełnosprawnym synem.

Możemy ją podzielić na dwie części. Pierwsza, w której poznajemy Fiodora i Iwana. Autor skupia się w niej na historii tych postaci i emocji, jakie towarzyszą wychowaniu dziecka z zespołem Downa – rozczarowaniu, wstydowi, poświęceniu, zazdrości, ale też miłości i wzajemnej trosce. Druga część to pasmo szalonych przypadków, wręcz absurdalny cykl powiązanych ze sobą zdarzeń. Nie do końca wiem, jak je interpretować, więc nie podzielę się z wami moimi myślami. Wydarzenia są realne, a jednak ich koncentracja wokół Naftowej Wenus, czy też efekt jej pojawienia się w życiu bohaterów kojarzy mi się z groteską w stylu Vonneguta czy Bułyczowa – których ubóstwiam.

Wracając do okołoaborcyjnej dyskusji, myślę, że zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy powinni tę powieść przeczytać. Jej wielkim atutem jest dosadny język. Aleksandr Sniegiriow nie sili się na „polityczną poprawność”. Jest bezpośredni i bezczelny. I to rewelacyjnie obrazuje, jak skomplikowaną sprawą jest wychowywać niepełnosprawne dziecko, ile złych i dobrych emocji siedzi w jego opiekunie. (Tak, wiem, że nie ma dobrych i złych emocji, są po prostu emocje. Biorę na siebie cała krytykę związaną z tym zwrotem, jednak on idealnie przekazuje to co chcę powiedzieć.)

Wania nie był chciany. Jego ojciec nie miał wyboru. Musiał się nim zająć. Musiał wybrać pomiędzy intratną pracą, poziomem życia, a synem. „I wtedy zrozumiałem: inwalida to nie jest zwykłe więzienie. To więzienie, które budują sobie ci, którzy inwalidą się opiekują”[2] mówi rozgoryczony, zmęczony Fiodor. Z drugiej strony dokłada wszelkich starań, żeby chronić Wanię przed światem, przed wścibskimi spojrzeniami przechodniów, przed nieodpowiedzialną opiekunką itp., itd. Kontrast między słowami i czynami, aż bije po oczach.

Przypatrzmy się przez moment Iwanowi. Pomimo używania zwrotów, które można by uznać za obraźliwe, autor rysuje Wanię, jako cudownego, rezolutnego chłopca. To jest taki bohater, którego pokochamy, chcemy przytulić i również otoczyć opieką. Aleksandr Sniegiriow w „Naftowej Wenus” porusza również kwestię, o której mało się mówi. Mianowicie, jak niepełnosprawny postrzega sam siebie. W pewnym miejscu Wania krzyczy: „Nie chcę być głupkiem! Nie chcę być pokraką! Chcę być mądry, piękny, uczciwy, odważny, szczery... Codziennie się modlę...”[3]. Jeżeli chronimy życie, to chronimy je do śmierci. Nie kończymy na narodzinach. Każda osoba, która przychodzi na świat – nieważne czy pełno-, czy niepełnosprawna – powinna mieć prawo do godności. A godność to m.in. szacunek do samego siebie.

Zwrócę jeszcze uwagę na to, że autor zamyka tę historię. Trochę mnie to zaskoczyło. Myślałam, że będzie paplał o życiu Fiodora i Wani, aż wyczerpią mu się pomysły. Okazało się, że powieść została napisana z planem, z pomysłem na finał i morał. Powinnam dodać: dobry, mocny finał i morał.

Nie chciałabym, żeby „Naftowa Wenus” przepadła w fali krytyki rosyjskiej inwazji na Ukrainę. To nie jest książka polityczna, to książka proludzka. Niepełnosprawność dotyka wszystkich nacji, dlatego nieważne, w jakim języku się o niej opowiada. Aleksandr Sniegiriow ofiarował czytelnikom bezpardonową, ale też przesyconą wrażliwością powieść. Mocna, dosadna, piękna i fantastycznie napisana. Rewelacyjne ujęcie tematu i przepyszna literacka uczta.

[1] Aleksandr Sniegiriow, „Naftowa Wenus”, tłum. Borys Hass, wyd. Glowbook, Sieradz 2022, s. 34.
[2] Tamże, s. 38.
[3] Tamże, s. 43.

[Recenzja była publikowana na blogu oraz innych portalach czytelniczych]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 433
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 02.11.2022 10:43 napisał(a):
Odpowiedź na: W październiku 2020 roku ... | Asienkas
"jak skomplikowaną sprawą jest wychowywać niepełnosprawne dziecko, ile złych i dobrych emocji siedzi w jego opiekunie"

Wychowywanie pełnosprawnego dziecka (dzieci tym bardziej) jest równie skomplikowane i równie skrajne emocje potrafi wywołać :) Ja jestem pewien, że gdyby przyszło mi wychowywać takie dziecko, to bym go nie odrzucił – niezależnie, czy nie miałoby jednej nogi, czy miało upośledzenie umysłowe. I zdaję sobie sprawę, jak ogromnego wysiłku (na różnych poziomach: fizycznego, psychicznego, finansowego) by to wymagało. Na pewno nie broniłbym swojego prawa do lżejszego życia, odbierając takiemu dziecku prawo do życia – do bycia człowiekiem (jak to współcześnie się przyjmuje, choćby na Islandii). Podobnie nie daję się omamić sztuczkom erystycznym (argumentum ad consequentiam), że "dziecko może być nieszczęśliwe, więc lepiej je zabić" – och, z pewnością to je uszczęśliwi!
Użytkownik: Asienkas 02.11.2022 22:55 napisał(a):
Odpowiedź na: "jak skomplikowaną sprawą... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ja dziękuję wszystkim "siłom sprawczym", że nie musiałam stanąć przed takim wyborem. Jest to sytuacja tak ekstremalna, że nie potrafię sobie wyobrazić, jak bym się zachowała. W tej całej dyskusji o obronie życie brakuje mi właśnie podjęcia tematu jakości życia. Znam dwójkę dzieci, które zmarniałby w ośrodku, gdyby nie znalazły się osoby, które miały chęci i zasoby im pomóc. Do nowych domów jechały w fatalnym stanie fizycznym i psychicznym. Oczywiście nie jest to argument "za" (swoją drogą komentowana książka jest dość obiektywna i pokazuje różne oblicza tematu), ale trzeba walczyć, żeby pomoc była udzielana szybko i sprawnie. Obrońcy życia powinni być obrońcami godnego życia.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 03.11.2022 08:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja dziękuję wszystkim "si... | Asienkas
Pełna zgoda – u kilku par moich znajomych widzę, jak ekstremalna jest ich opieka nad takim dzieckiem.

"Obrońcy życia powinni być obrońcami godnego życia"

TAK! Na szczęście twierdzenie "prolajferzy chcą tylko zakazów, a nie interesuje ich, co później" można włożyć między bajki czarnego pijaru.

Istnieje duża liczba hospicjów perinatalnych - znaleźć można tam pomoc dla rodziców spodziewających się dziecka z niepełnosprawnością albo dziecka z wadą letalną. Podobnie z Domami Samotnej Matki. Wielką robotę robi Bractwo Małych Stópek, Fundacja Gajusz i wiele innych. A na tej stronie jest to także kompleksowo ujęte:

mamaniejestsama.pl
Użytkownik: Asienkas 03.11.2022 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Pełna zgoda – u kilku par... | LouriOpiekun BiblioNETki
I oby takich miejsc było jak najwięcej i oby było o nich jak najgłośniej. To pomoże oswoić społeczeństwo z niepełnosprawnością. Sprawi, że nie będzie aż tak przerażająca.
Użytkownik: Raptusiewicz 03.11.2022 11:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Pełna zgoda – u kilku par... | LouriOpiekun BiblioNETki
Trudno nazwać "godnym życiem" zmuszanie ludzi do rodzenia dzieci bez kości czaszki :/
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: