Dodany: 29.08.2022 07:31|Autor: koczowniczka

Co wydarzyło się w Étretat, czyli kilka słów o powieści Joanny Stogi


Nieraz zdarzało mi się nazwać swojego tatę zdziecinniałym staruszkiem, bo po kryjomu objadał się sernikiem albo pięć razy powtarzał tę samą historyjkę, ale po przeczytaniu „Słonia z Étretat” Joanny Stogi stwierdzam, że nie wiedziałam, co mówię. Bo dopiero kiedy poznałam ojca głównej bohaterki, zrozumiałam, co znaczy słowo „zdziecinniały”. Tata Kassi tak się cofnął w rozwoju, że utracił umiejętność ludzkiej mowy i dbania o siebie. Trzeba bezustannie pilnować, by nie wypadł przez okno, zabawiać go figurkami z żołędzi, wyprowadzać do parku czy na plac zabaw. Jeśli się pójdzie z nim na pocztę, poprzestawia stojaki z kopertami, a jeśli córka zechce spędzić noc ze swoim chłopakiem, to niesforny tata będzie się kręcił pod drzwiami, chował ubrania gościa albo naciągał je na siebie. I nic mu nie można powiedzieć, bo najzwyczajniej w świecie nie zrozumie pretensji i pouczeń, za to wyczuje niechęć i zamknie się w sobie albo nawet zmoczy w spodnie.

Opieka nad takim człowiekiem to mordęga, a Kassi na domiar złego nie ma nikogo do pomocy. Jak ma pogodzić rodzinne obowiązki z koniecznością zarobienia na życie? Do tej pory zatrudniona była w wydawnictwie jako „pani od przecinków”, ale teraz zachodzą zmiany i praca zdalna nie będzie już możliwa. Udręczona trzydziestodwulatka coraz wyraźniej widzi, że „Jest przykuta do M. jak galernik do statku i pewnie wraz z nim utonie”[1]. Jej zły stan psychiczny pogłębia świadomość, że w przeszłości ten bezradny staruszek wcale nie był dobrym ojcem, podobnie zresztą jak jego nieżyjąca już żona. Wyróżniał syna, pozwalając, by córka wyrastała w poczuciu, że jest gorsza i mniej kochana. Teo był dla nich niczym bóstwo, a gdy zmarł, życie Demi i M. straciło sens.

M. to ten niesprawny umysłowo ojciec. W przeszłości rodzina bohaterki wielbiła bogów greckich i ponadawała sobie przydomki takie jak Demeter, Theos, Morfeusz, Kasandra (w skrócie Demi, Teo, M. i Kassi). Demi i Teo już nie żyją, tato bohaterki stosownie do swojego pseudonimu ucieka od problemów, śpi, z kolei ona ma wiele cech swojej sławnej imienniczki: jest pryncypialna, odważna (nie waha się powiedzieć pewnemu zamożnemu łajdakowi, co o nim myśli), ale też skłonna do napadów agresji i nieco szalona. Poza tym podobnie jak Kasandra lubi pouczać i przepowiada przyszłość – przykładowo ostrzega przyjaciółkę przed Adrianem, innej zaś radzi, by pogodziła się z ojcem, zanim ten umrze.

Autorka zdecydowała, że korespondowanie z mitologią to za mało, że potrzebne są jeszcze odniesienia do „Zimy Muminków”. I tak wolontariusz zabawia Morfeusza odgrywaniem Małej Mi, Kassi mówi: „Ja przypominam raczej Muminka, który miota się w niezrozumiałym zimowym świecie z milczącym krewnym u boku”[2], zaś w zakończeniu pojawia się cytat z tej bajeczki. Nawiązania do mitologii odebrałam jako ciekawe, wzbogacające powieść, natomiast te muminkowe nieco mnie nużyły, bo autorka podała je na tacy, jak na mój gust za mało subtelnie.

Mniej więcej do połowy czytałam „Słonia z Étretat” z zainteresowaniem, a nawet z uczuciem lęku, bo autorka przejmująco pokazywała, jak straszne bywa życie niektórych osób. Postacie mnie ciekawiły, akcja wciągała – ale potem pojawiło się nieprzyjemne wrażenie, że jednak nie jest to książka dla mnie. Dlaczego? Ano dlatego, że nie jestem miłośniczką nieuzasadnionych happy endów. Brakuje mi naiwności, by w nie uwierzyć, i kiedy autorka zarysowuje jakiś dramat, a potem ni z gruszki, ni z pietruszki kończy go słodkościami, to ja się nie wzruszam, tylko nudzę i irytuję. Poza tym zazgrzytało mi, że bohaterka traci matkę, a chwilę potem aż dwoje z jej bardzo nielicznych przyjaciół staje przed problemem umierania rodzica, i jakby tego jeszcze było mało, na łoże śmierci pada również ojciec Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu. Wygląda to tak, jakby autorka koniecznie chciała pokazać, jak różnie zachowują się dzieci umierających ludzi (a może ma obsesję na punkcie utraty rodziców, bo z tego, co widzę, w swojej pierwszej książce też porusza takie wątki), i nie pomyślała o tym, że wrzuca dwa grzyby w barszcz.

Stoga niewątpliwie umie pisać ładnie, obrazowo, ma duży talent literacki, ale ma też skłonność do kończenia tragicznych wątków w sposób nieco cukierkowy. W tej powieści przedstawia kobietę w matni, kobietę, która się nie poddaje i nie myśli, jak uciec od problemów, tylko szuka sposobów na poprawę swojego losu i samopoczucia. Na przykładzie jej sytuacji autorka pokazuje, jak destrukcyjnie działa poczucie krzywdy i poczucie winy, jak niewydolny jest polski system pomocy społecznej i jak ważna przyjaźń. Joanna Stoga przez całą powieść utrzymuje czytelnika w niepewności, co takiego stało się podczas wycieczki do tytułowego Étretat, wycieczki, której Kassi bynajmniej nie wspomina z sentymentem. Potem pojawiają się reminiscencje z owej podróży, ale każdy czytelnik sam będzie musiał rozstrzygnąć, czy rozpad rodziny bohaterki zaczął się właśnie wtedy, czy o wiele, wiele wcześniej.

---
[1] Joanna Stoga, „Słoń z Étretat”, Seqoja, s. 86.
[2] Tamże, s. 225.

Słoń z Étretat (Stoga Joanna)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 193
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: