Dodany: 05.07.2022 12:29|Autor: fugare

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Spotkajmy się w muzeum
Youngson Anne

4 osoby polecają ten tekst.

Zobaczyć „Człowieka z Tollund”


Kiedy kilka lat temu, przeczytałam powieść Donny Tartt „Szczygieł”, zapragnęłam zobaczyć niewielki obraz namalowany przez Fabritiusa, wokół którego osnuta jest intryga. Nie byłaby to bardzo egzotyczna wyprawa, bo wystawiony jest w muzeum w Hadze, a stamtąd już blisko do duńskiego Silkeborga, do którego tak bardzo chciała się wybrać pewna bohaterka książki. Wciąż jeszcze nie zrealizowałam swojego zamiaru i może właśnie dlatego tak dobrze ją rozumiem.

Ta niewielka książeczka zwróciła moją uwagę, kiedy wychodziłam już z księgarni. Leżała przy kasie, miała trochę pozaginane narożniki okładki, a księgarze opatrzyli ją dodatkowo odrobinę stygmatyzującą naklejką o treści: „Jestem ostatnia, ale nie najgorsza!”. Z zakupem nie wiązało się żadne ryzyko, ani finansowe, bo była przeceniona i kosztowała mniej więcej tyle, ile dwa bilety komunikacji miejskiej, ani czytelnicze, bo to jest zawsze wpisane w spotkanie z nową książką, o czym przekonał się każdy, komu zdarzyło się wynudzić jak mops nad lekturą, którą reszta świata uznała za arcydzieło. Jak to dobrze, że nie wiedziałam wówczas, jaka informacja kryje się na okładce pod wspomnianą naklejką! Na stronie tytułowej umieszczono bowiem dopisek: „Powieść o tym, jak odnaleźć siebie, miłość i szczęście w każdym wieku”[1]. Ta uwaga, zapewne zdaniem wydawcy (Czarna Owca) rekomendacja, byłaby w moich oczach dyskwalifikująca, bo uznałabym, że to romans, albo coś jeszcze gorszego, czyli książka „inspirująca” lub poradnikowa beletrystyka. Na szczęście o nim nie wiedziałam i tak to przypadek, a właściwie dubeltowy zbieg okoliczności, sprawił, że książka „Spotkajmy się w muzeum” Anne Youngson wróciła ze mną do domu.

Otwiera ją strofa wiersza Seamusa Heaneya w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka zatytułowanego „Człowiek z Tollund” i już na wstępie zmuszeni jesteśmy - chyba, że interesowaliśmy się wcześniej archeologią europejską, ze szczególnym uwzględnieniem tzw. bagiennych mumii - do sprawdzenia kim jest, lub może raczej był, „Człowiek z Tollund”. Muszę przyznać, że absolutnie nie dziwię się, że tak bardzo zainspirował autorkę, bo wielokrotnie wracałam, już po lekturze, do jego fotografii i przeczytałam wszystkie informacje na ten temat, do których udało mi się dotrzeć. To właśnie pragnienie zobaczenia go z bliska towarzyszyło przez wiele lat bohaterce Tinie i jej przyjaciółce, ale jak to często bywa, realizacji tego planu zawsze coś stawało na przeszkodzie. W tym miejscu muszę już chyba zaspokoić ciekawość zniecierpliwionego tym przydługim wstępem czytelnika, i wyjaśnić, że „Człowiekiem z Tollund” nazywane jest odkryte w 1950 r. na terenie torfowisk w Danii, zmumifikowane ciało mężczyzny z okresu epoki żelaza, czyli sprzed około 2300 lat. Mężczyzna został prawdopodobnie powieszony - o czym świadczy rzemienny sznur na jego szyi - a następnie pogrzebany na terenie torfowiska. Nie jest to powszechna forma pochówku z tamtego okresu, kiedy zwłoki kremowano. Jedna z naukowych hipotez mówi, że został poddany rytuałowi ofiarnemu, inna, że był przestępcą ukaranym w ten sposób przez społeczność. Niesamowity jest nie tylko fakt zachowania się w warunkach beztlenowych przez tyle wieków tkanek miękkich ciała mężczyzny w zmumifikowanej postaci; równie fascynujący jest pełen powagi i niezwykłego spokoju wyraz jego twarzy, a można zobaczyć dokładnie jej rysy, zmarszczki, przymknięte powieki. Ta niesamowita twarz stała się inspiracją dla poety i autorki, a później, w co nie wątpię, dla czytelników tej książki, którzy dotarli do jej fotografii.

„Człowieka z Tollund” można oglądać w Muzeum w Silkeborgu – niedużym mieście w centralnej Danii. To właśnie tam pracuje kurator wystawy Anders Larsen, który przez przypadek odebrał list Tiny. Po śmierci bliskiej przyjaciółki postanowiła napisać do profesora Petera Vilhelma Globa, archeologa i autora książki „Ludzie z bagien”, kierującego niegdyś pracami przy odkryciu „Człowieka z Tollund”. Nie liczyła na odpowiedź, chciała raczej podzielić się z kimś swoimi refleksjami na temat życia i upływającego czasu, a że zgodnie z jego prawami profesor, gdyby żył musiałby przekroczyć wiek stu lat, co zdarza się nieczęsto, na jej list grzecznościowo odpowiedział pracujący w muzeum kurator wystawy - Andres. Pomiędzy tym dwojgiem dojrzałych ludzi, nawiązała się listowna rozmowa - niezobowiązująca, ale pełna szczerości i refleksji. Oboje znajdowali się właśnie w takim momencie swojego życia, kiedy, często na skutek jakichś wydarzeń, człowiek zatrzymuje się i zastanawia, czy miejsce, w którym się znalazł, jest właśnie tym do którego chciał dotrzeć. I czy na pewno jest tu z wyboru, na skutek świadomych decyzji, czy tylko płynął z prądem wydarzeń, na które nie bardzo mógł, lub może nie umiał wpłynąć? Dwie z pozoru różne osoby: mieszkająca na angielskiej farmie żona rolnika i duński kurator wystawy dzielą się rozmyślaniami na temat różnych wydarzeń z życia swojego i bliskich, prowadząc trwającą ponad rok korespondencję. Nie odnajdują w niej, bo też i wcale nie poszukiwali, tak jak zdawała się podpowiadać sugestia na okładce, miłości czy szczęścia, raczej zrozumienie, oparcie, możliwość wyartykułowania - zwłaszcza przed sobą samym - swoich problemów.

To ciepła, inteligentna i mądra opowieść z elementami delikatnego autoironicznego humoru, takiego przy którym można się leciutko, empatycznie uśmiechnąć. Autentyczne są w niej: Muzeum w Silkeborgu i jego eksponaty, postać profesora Petera Vilhelma Globa i wiersz poety Seamusa Heanneya. Polecam ją zwłaszcza osobom doceniającym powieści epistolarne, w których z pozoru nic się nie dzieje, ale właśnie w tym bezruchu można dojrzeć to, co dla bohaterów i czytelników bywa najważniejsze: akceptację, życzliwość, przyjaźń i bezinteresowne zaciekawienie drugim człowiekiem.

[1] Anne Youngson, „Spotkajmy się w muzeum”, przeł. Magdalena Słysz, wyd. Czarna Owca, Warszawa 2019, z okładki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2039
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 9
Użytkownik: Losice 30.10.2022 23:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy kilka lat temu, prz... | fugare
Nie ukrywam, że recenzje fugare są dla mnie zawsze rodzajem literackiej uczty. Szczególnie urokliwy jest jej dygresyjny styl, który pozwala odkrywać nowe literackie ślady i skojarzenia, a to przecież jest istotą wypowiedzi na literackim portalu. Nieprzypadkowo historia biblioNetki (wiem to z najstarszych wpisów) zaczynała się od tworzenia mechanizmu "Polecanek", co przyciąga zawsze miłośników książek i czytania.

Nawiążę, więc do literackiej dygresji, od której zaczyna się recenzja. Podobnie, jak autorka recenzji mam w planie odwiedzenie muzeum w Hadze i obejrzenie rozsławionego powieścią Szczygieł (Tartt Donna) obrazu o tym samym tytule, holenderskiego malarza Carela Fabritiusa, ucznia Rembrandta.
Jest to niewielki obraz olejny namalowany na desce (33x23 centymetry), przedstawiający szczygła europejskiego siedzącego na górnej obręczy specjalnego karmnika. W tym przypadku jest to substytut ptasiej klatki, gdyż prawa nóżka ptaka przymocowana jest niestety krótkim łańcuszkiem do niższej obręczy karmnika. Urządzenie dodatkowo wyposażony jest w drewniane poidło. A całość przytwierdzona jest do ściany. Według historycznych przekazów szczygły europejskie traktowano w ówczesnych Niderlandach, jako ptaszki domowe. Były one szczególnie popularne, gdyż można je było łatwo nauczyć sztuczki polegającej na nabieraniu miniaturowym wiaderkiem wody z pojemnika.
Szczygieł "miał szczęście" do zajmowania szczególnej pozycji w wyobrażeniach ówczesnego społeczeństwa Zachodniej Europy nie tylko z powodu swojej inteligencji, ale również z racji tego, że już od czasów średniowiecza był ściśle kojarzony z męką Jezusa Chrystusa. Wierzono, że ptak ten wyjmował ostre kolce korony cierniowej ze skroni ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa, co przynosiło ulgę w jego męce. Wiązało się to z faktem częstego żerowania szczygła na łodygach ostu i wyrywania dziobem ostrych kolców z jego kwiatów. Ptak ten znajduje się na wielu obrazach religijnych mistrzów renesansu m.in. na obrazie Rafaela "Madonna ze szczygłem".

W przypadku obrazów Fabritiusa i możliwości ich oglądania, mamy, jako Polacy szczęście, bo jeden nich, "Wskrzeszenie Łazarza" znajduje się w Muzeum Narodowym w Warszawie. Niestety, jako wielbiciele malarstwa mamy wielkiego pecha, bo większość obrazów malarza spłonęła się w pożarze jego pracowni po wybuchu prochowni w Delfcie w 1654 roku - sam malarz zmarł na skutek ran odniesionych w tym wybuchu.
Jego nieliczne pozostałe prace (z reguły pojedyncze) można oglądać w muzeum w: Nowym Jorku, Bostonie, Moskwie, Los Angeles, Rotterdamie, Amsterdamie, Schwerinie, Londynie (dwa obrazy) i Hadze.

Ale powróćmy do literatury, po przeczytaniu powieści Donny Tartt podświadomie zacząłem zwracać uwagę na ptaki występujące w czytanych przeze mnie książkach. I oto niespodzianka, która spotkała mnie przy lekturze Pani Bovary (Flaubert Gustave (Flaubert Gustaw)).
Akcja "Części Drugiej" powieści zaczyna się w miejscowości Yonville-Opactwo:
"Yonville-Opactwo to spore osiedle nazwane tak od starego opactwa kapucynów, po którym zaginął nawet ślad ruin. Leży ono o osiem mil od Rouen, między drogą do Abbeville a drogą do Beauvais,...".
W miejscowości tej znajduje się oberża "Pod Złotym Lwem" gdzie przez pewien czas mieszkają głowni bohaterowie - a w oberży:

"Przy kominku, grzejąc sobie plecy, siedział jakiś człowiek w pantoflach z zielonej skórki, w aksamitnej czapce ze złotym chwastem. Na jego twarzy, z lekka poznaczonej przez ospę, nie malowało się nic, poza zadowoleniem z siebie. Zdawał sie być równie pogodny jak szczygieł w klatce, zawieszonej nad jego głową. Był to aptekarz." (*)

Jak dotychczas jest to jedyne nawiązanie do szczygła w literaturze (poza powieścią Donny Tartt), na jakie się natknąłem i jednocześnie potwierdzenie, ze szczygły były również ptaszkami domowymi hodowanymi (tym razem w klatce) we Francji w połowie XIX wieku (dwieście lat po namalowaniu obrazu Fabritiusa).
Czy są jeszcze inne ślady szczygła w literaturze, czy hodowano go również w Polsce - może ktoś zna jakieś inne literackie nawiązania?

(*) Gustaw Flaubert Pani Bovary (Flaubert Gustave (Flaubert Gustaw)), przełożyła Aniela Micińska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1969, str. 104




Użytkownik: janmamut 30.10.2022 23:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ukrywam, że recenzje ... | Losice
Jeśli pytanie jest ogólnie o szczygła w literaturze, a nie oswojonego, niezawodne jest "Nad Niemnem", gdzie Orzeszkowa musiała wymienić każde znane jej zwierzę i roślinę.

Jan w milczeniu pagórek ten Justynie ukazał, ona też milcząc skinęła głową; wiedziała,
że to zbiorowa mogiła.
— Ilu? — z cicha zapytała.
— Czterdziestu — odpowiedział, głowę znowu odkrył i kroku przyśpieszył.
Suche, czarne szyszki pod stopami ich zatrzeszczały, kiciasty ogon uciekającej wiewiórki zaszeleścił w jodłach, kos gwizdał donośnie, trochę dalej szczygły zanosiły się od śpiewu, jeszcze dalej gruchały gołębie i tętniały we wszystkich stronach rytmiczne stukania żółn i dzięciołów, skądciś z wielkim szelestem skrzydeł i przeraźliwym ćwierkaniem wzniosła się chmura czyżów i trznadli, krasnoskrzydła sójka mignęła błękitem i na gałęzi sosny usiadła; w powietrzu jak w kadzielnicy olbrzymiej, głuszone zapachem pleśni, kipiały wonie jadłowca, smoły i cząbru, kiedy Jan i Justyna stanęli u Mogiły, na której gdzieniegdzie bujały proste i wysokie łodygi kampanuli, mające, zda się, tuż, tuż, przy najlżejszym powiewie, w delikatne liliowe dzwonki uderzyć. Jan z głową odkrytą u stóp Mogiły stojąc z wolna wymówił:
— Zupełnie jak w pieśni:
Chyba czarny kruk zakracze,
Czarna chmura dżdżem zapłacze...

Użytkownik: fugare 03.11.2022 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ukrywam, że recenzje ... | Losice
Szczygła znalazłam jeszcze w dwóch wierszach Ignacego Krasickiego, który lubił zestawiać w pary różnych przedstawicieli świata zwierząt, ludzi i właśnie ptaków. Co prawda, w tych porównaniach szczygieł wypada na tle słowika blado, ale i tak, to on jest bohaterem poszukiwań. Na uwagę zasługuje fakt, że zarówno szczygieł u Krasickiego, jak i ten, którego wskazał janmamut, jest ptakiem wolnym i nie dotyka go straszny los jego "holenderskiego" krewniaka. Trzymanie ptaszków w klatkach to już jest co najmniej niemoralne, a na uwięzi to wyjątkowo okrutna zabawa.
Uznaję to za optymistyczną puentę poszukiwań polskiego śladu szczygła w literaturze!

I
Rzekł szczygieł do słowika, który cicho siedział:
«Szkoda, że krótko śpiewasz». Słowik odpowiedział:
«Co mi dała natura, wypełniam to wiernie.
Lepiej krótko, a dobrze, niż długo, a miernie.»

II
O prym, kto le­piej śpie­wa, szedł szczy­gieł z sło­wi­kiem;
Sta­nę­li więc oby­dwa przed sę­dzią czy­ży­kiem.
Wy­grał szczy­gieł. Za­dzi­wił wszyst­kich de­kret taki.
Zle­cia­ły się na­tych­miast do sło­wi­ka pta­ki:
"Żału­jem cię, żeś prze­grał, czy­żyk sę­dzia zbłą­dził."
"A ja tego - rzekł sło­wik - któ­ry mnie osą­dził."
Użytkownik: Losice 13.02.2023 23:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczygła znalazłam jeszcz... | fugare
I jeszcze jeden szczygieł do kolekcji, tym razem z literatury katalońskiej, z docenianej i mającej wielu wielbicieli powieści Wyznaję (Cabré Jaume).

"Zięby, dzwońce, kosy, wróble i szczygły śpiewały na cześć nowego dnia, tak jak przez całe wieki mnisi śpiewali na chwałę Bożą. Tak jakby zięby, dzwońce, kosy, wróble i szczygły radowała wieść o śmierci przeora klasztoru Sant Pere del Burgal. A może cieszyły się, że jest już w raju ten dobry człowiek. A może ptaki niebieskie nie zawracały sobie głowy takimi sprawami i śpiewały, bo nie umiały robić nic innego."[1]

[1] Jaume Cabre Wyznaję (Cabré Jaume), przeł. Anna Sawicka, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2013, s. 742.

Użytkownik: fugare 17.05.2023 14:37 napisał(a):
Odpowiedź na: I jeszcze jeden szczygieł... | Losice
Kolejny szczygieł. Ten fragment dowodzi, że brzydki zwyczaj trzymania tych ptaków w klatkach był praktykowany również w Polsce. Dobrze, że pada chociaż literacka deklaracja uwolnienia nieszczęśnika.
Wspomnienia niebieskiego mundurka (Gomulicki Wiktor (pseud. Fantazy))
"Sprężycki rozważa w myśli usłyszane słowa. Jeszcze nie bardzo je rozumie — postanawia jednak dokładać wszelkich starań, aby dojść do tej doskonałości, o której mówił zakonnik. Cóż by to było za szczęście, gdyby na przykład kraska — ta przecudna, szafirowo-złocista kraska, będąca dlań dotąd czymś niepochwytnym, niemal fantastycznym, rodzajem powietrznego zjawiska, o którego rzeczywistości prawie powątpiewa… — gdyby ta kraska, na każde zawołanie, sfruwała doń z wierzchołka wysokich drzew, pozwalała brać się do ręki, pieścić, głaskać i cieszyć do syta oczy tęczowym swych piór blaskiem!…
Nigdy już, nigdy, żadnemu ptaszkowi najmniejszej krzywdy nie wyrządzi. Ma w domu szczygła w klatce — natychmiast po powrocie wypuści go na wolność. Zrobiłby to samo i z kanarkami swej matki — obawia się jednak, żeby ich wróble nie zadziobały lub kot nie pożarł, jak to się przytrafiło kanarkowi sąsiadów."
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 17.05.2023 16:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Kolejny szczygieł. Ten fr... | fugare
Pewnie jest takich motywów sporo :-)

"Ponad wrzosem
Szczygieł z kosem
Powadzili się o to, kto z nich lepiej śpiewa.
Koło drzewa
Widząc, iż się przymyka,
Zdali sąd na ptasznika.
Ten, przyjaźni zadatki
Chcąc dać, prosił do klatki.
Ale i kos, i szczygieł powiedzieli mu na to:
«Lepsza zwada na dworze niźli zgoda za kratą»".
I. Krasicki, "Szczygieł i kos"


"Zaiste po szczególnych tych znakach: Naprzód uczyłeś się tak jak Protej załamywać ręce, niby jaki malkontent, lubować w miłosnej piosnce jak szczygieł, chodzić samotnie jak człowiek tknięty zarazą, wzdychać jak student, kiedy abecadło zgubi, płakać jak młode dziewczę, gdy starą babkę pochowa, pościć jak skazany na dietę, nie spać jak sknera z obawy złodzieja, wyć żałośnie jak żebrak w Dzień Zaduszny. Dawniej zwykł byłeś, kiedyś się śmiał, piać jak kogut, gdyś chodził, stąpałeś jak lew, gdyś pościł, to tylko zaraz po obiedzie, gdyś smutnie spoglądał, to jeno wtedy, gdyś nie miał pieniędzy. A teraz całkiem przeistoczyła cię kochanka, tak że gdy spojrzę na cię, zaledwie wystawić sobie mogę, żeś ty mój dawny pan".
W. Shakespear, "Dwaj panowie z Werony"
Niestety, ten przykład z Shakespeara ma poważne konsekwencje: cosnowego.kul.pl/kultura/historyczne/o-ludzkiej-glupocie/
Wczoraj czytałem opowiadanie Szymona Stoczka w "Nowej Fantastyce" pt. "Proces", gdzie też pojawiały się szczygły (podróże kosmiczne, sztuczna inteligencja i przemyt szczygłów na Marsa :-) właśnie w tym Schieffelinowskim kontekście.
Użytkownik: fugare 17.05.2023 22:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnie jest takich motywó... | wwwojtusOpiekun BiblioNETki
Nie wiem, czy jest jeszcze na tej planecie coś, czego ludzkość, w dobrej lub złej wierze, nie popsuła. Szkoda tylko, że został w to zamieszany nawet biedny Szekspir. Wojciech Młynarski pisząc swoją balladę, której fragment przypomniał mi się w tym kontekście, miał co prawda inne zniszczenia na myśli, ale do Schieffelina i jego kompanów, oraz ich współczesnych odpowiedników pasuje również. Z góry wszystkich Szanownych Panów przepraszam, ale tak napisał to autor i oczywiście nie tylko mężczyzn to dotyczy. :)

".. A więc: faceci wokół się snują co są już tacy,
Że czego dotkną, zaraz zepsują. W domu czy w pracy
Gapią się w sufit, wodzą po gzymsie wzrokiem niemiłym.
Na niskich czołach maluje im się straszny wysiłek,
Bo jedna myśl im chodzi po głowie, którą tak streszczę:
"Co by tu jeszcze spieprzyc, Panowie? Co by tu jeszcze.."
Użytkownik: Losice 18.05.2023 23:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Kolejny szczygieł. Ten fr... | fugare
Miałem podświadome przekonanie, że ten jak słusznie napisałaś "brzydki zwyczaj", który odnotowano w Niderlandach i we Francji, został przeniesiony do Polski szlacheckiej w ramach fascynacji kulturą francuską - co, samo w sobie, nie było zjawiskiem złym, a wręcz pożądanym i utrzymującym nas w kręgu cywilizacji zachodniej. Byłem ciekaw, gdzie znajduje się potwierdzenie tego faktu, no i wreszcie jest - wielkie brawa!

Dodatkowo, na początku maja tego roku wybrałem się na jednodniową wycieczkę do położonego na Narwią zabytkowego Pułtuska (jego starówka leży na wyspie utworzonej przez odnogi tej rzeki) i na zabytkowym rynku oglądałem kamienicę, w której mieszkał w swoich szkolnych latach Gomulicki Wiktor (pseud. Fantazy) (niedaleko stoi również kamienica, gdzie nocował Napoleon Bonaparte). Zachowała się także szkoła do której chodził pisarz, i którą utrwalił na kartach swoich wspomnień (u mnie jeszcze na liście "oczekujących na przeczytanie").

Szczygieł (Tartt Donna), Pani Bovary (Flaubert Gustave (Flaubert Gustaw)), Wspomnienia niebieskiego mundurka (Gomulicki Wiktor (pseud. Fantazy)) .... kto następny ???
Użytkownik: wwwojtusOpiekun BiblioNETki 19.05.2023 13:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałem podświadome przeko... | Losice
Chciałbym tylko dodać, bo może nie wszyscy wiedzą, że te małe ptaki (drozdy, szpaki itp.) łapano również w celach kulinarnych, nie tylko do klatek. Mamy nawet powiedzenie "szpakami karmiony", choć nie wiem, czy to na pewno od ich zjadania, czy tylko taka przenośnia. :-)
www.nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/ojczysty-dodaj-do-ulubionych/ciekawostki-jezykowe/SZPAKAMI_KARMIONY,cltt,S
wsjp.pl/haslo/do_druku/11682/szpakami-karmiony
pl.wiktionary.org/wiki/szpakami_karmiony
Tak się działo od starożytności, nawet być może do teraz (w niektórych regionach, zwłaszcza tam gdzie przeloty ptaków) albo do całkiem niedawna. Tutaj są jakieś przykłady:
adamczewski.blog.polityka.pl/2008/12/18/wymyslne-farsze/ - w komentarzach głosy osób, które jadły szpaki w młodości
a tu o kwiczole (czyli drozdowatym) - beszamel.se.pl/porady/ciekawostki-kulinarne/kuchnia-staropolska-czym-najlepiej-wypenic-kwiczoa-przed-pieczeniem-aa-E51i-ZbDE-eBxo.html

To jest chyba też ostateczny zamiar ptasznika w bajce Krasickiego.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: