Dodany: 30.05.2022 15:35|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Czarny dom
May Peter

1 osoba poleca ten tekst.

Powrót w pejzaże pełne mroku


Zabierając się do lektury, wiedziałam, że proporcja elementów psychologiczno-obyczajowych do stricte kryminalnych będzie tu większa, niż w przeciętnym kryminale, ale to mnie nie zraża. Nie mam nic przeciwko śledczym, którzy mają powikłane życie osobiste (a inspektor Fin Macleod ma, i to bardzo), ani didaskaliom, szczególnie, jeśli dzięki nim powieść nabiera specyficznego klimatu i/lub lokalnego kolorytu (tu akcja toczy się na szkockim archipelagu Hebrydów Zewnętrznych, zamieszkałym przez ludność mówiącą po gaelicku i hołdującą wielu dawnym tradycjom – na przykład obrzędowi inicjacji, jakim jest dla młodych chłopców udział w wyprawie łowieckiej na ptactwo morskie).

Narracja prowadzona jest dwoma torami: przebieg wydarzeń bieżących relacjonuje narrator zewnętrzny, zaś wszystko to, co działo się przez poprzednich trzydzieści kilka lat, objaśnia narrator pierwszoosobowy, będący zarazem głównym bohaterem. Fin nie był w swojej rodzinnej wiosce od jakichś siedemnastu-osiemnastu lat, bo i po co, skoro nie został tam już nikt z jego bliskich? Pracuje w Edynburgu, ma własną rodzinę… a właściwie miał, bo z chwilą tragicznej śmierci syna relacja z żoną posypała się w ciągu kilku tygodni i jest raczej nie do odbudowania. Akurat w tym momencie zostaje wysłany służbowo do Crobost, ponieważ popełnione tam brutalne morderstwo przypomina pewnymi elementami inne, w sprawie którego prowadził śledztwo w Edynburgu i którego sprawcy nie wykryto. Ofiarą, jak się okazuje, jest mężczyzna, który za czasów szkolnych wraz ze swym bratem stał na czele bandy nękającej młodszych i słabszych chłopców. Także Fina i jego przyjaciela Artaira. Powrót w rodzinne strony po latach bywa zawsze okazją do rozliczeń z przeszłością: kogoś warto przeprosić, komuś coś wytłumaczyć, kogoś o coś zapytać… Ale dla Fina będzie to przede wszystkim bardzo bolesna operacja, z przypomnieniem sobie wszystkiego, co go złego w życiu spotkało. Niełatwo wyjść zwycięsko z takiej pułapki…

Ponieważ intryga kryminalna przeplata się harmonijnie i zmyślnie ze sprawami osobistymi bohatera i z drobiazgami tworzącymi klimat, czyta się to świetnie, i nawet mimo drobnych usterek wersji polskiej (jak błędnie podane imię znanego pisarza, „Earl” [1] zamiast Erle Stanley Gardner, czy kiks translatorski: „Rzeczy były ubrudzone wymiocinami. A ponieważ lekarz policyjny jest przekonany, że ofiara nie była chora, musimy zakładać, że to sprawca był chory”[2] – rzecz w tym, że angielskie „be sick” nie oznacza jedynie dosłownie „być chorym”, lecz przede wszystkim jest to popularny eufemizm na określenie wymiotowania i z kontekstu jasno wynika, że o nic innego nie chodzi) przez dłuższy czas byłam przekonana, że powieść ocenię na 5. I gdybym miała oceniać sam styl, technikę narracji, kompozycję, klimat etc. – tak by się stało. Jednak moim zdaniem autor mocno przesadził fabularnie, obdarzając głównego bohatera takim bagażem nieszczęść, że starczyłoby na dziesięciu – Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu – po czym załatwiając sprawę w sposób, jakiego nie powstydziliby się przedwojenni twórcy groszowych sensacji Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu, więc skończyło się na ocenie po prostu dobrej.

[1] Peter May, „Czarny dom”, przeł. Jan Kabat, wyd. Albatros, 2014, s. 193.
[2] Tamże, s. 52.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 245
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: