Dodany: 06.05.2022 13:44|Autor: fugare

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Spadek
Hjorth Vigdis

Odcięta gałąź


„Napis nad moim losem na ziemi: „Spętana dzieciństwem”. Ponad pięćdziesiąt lat, a nadal poddana strachowi przed rodzicielskim autorytetem, którego boją się dzieci” [1].

Bergljot - bohaterka powieści „Spadek”, norweskiej autorki Vigdis Hjorth, ma ponad 50 lat. Jest pisarką - zajmuje się krytyką teatralną. Ma już za sobą - a przynajmniej tak można by uznać - dzieciństwo, młodość, małżeństwo, macierzyństwo. Jej dość zamożni rodzice zestarzeli się, więc postanowili zapisać majątek czwórce swoich dzieci: starszym – synowi Bardowi, córce Bergljot i ich młodszym siostrom Astrid i Asie. Wbrew składanym wcześniej zapewnieniom podzielenia majątku na równe części, testatorzy postąpili inaczej, co z kolei, jak to zazwyczaj bywa w takich wypadkach, wywołało rodzinny spór. Historia jakich wiele - niesmaczna, jak każdy konflikt krewnych o pieniądze. Testament powstał, mimo towarzyszących całemu procesowi sprzeciwów, a los zrządził, że spadkobiercy nie musieli długo czekać na jego oficjalne otwarcie. Z powodu tragicznego w konsekwencjach upadku ze schodów, umarł 85-letni ojciec bohaterki i jej rodzeństwa, pozostawiając po sobie wspomniany wyżej spadek, żonę, dzieci, wnuki i coś, co w tych okolicznościach po raz kolejny dało o sobie znać - ukrywaną, a raczej nieprzyjmowaną do wiadomości, przemilczaną przez lata historię z przeszłości - tajemnicę. Tajemnica, to może nie jest w tym wypadku odpowiednie określenie – używam go jednak, z uwagi na chęć ukrycia szczegółów.

To krótki zarys fabuły powieści, która zaraz po ukazaniu się w 2016 r. w Norwegii (polska premiera w Wydawnictwie Literackim miała miejsce w 2018 r.), wywołała wiele kontrowersji i przyczyniła się do publicznej debaty na temat przedstawionych w niej wydarzeń oraz występujących, jak podejrzewano, wątków autobiograficznych.
Czy są jeszcze jakieś rodzinne sprawy i problemy, których literatura nie poruszyła, a które mogłyby zostać przedstawione w sposób nowatorski? Okazuje się, że tak.
Pierwszoosobowa narracja Bergljot, zarówno ta prowadzona w czasie teraźniejszym, jak retrospektywna, jej forma imitująca autentyczne przemyślenia z ich naturalnym chaosem, powtórzeniami, zwrotami, odwoływaniem się do snów, pozwala czytelnikowi nie tylko poznać kulisy całej sprawy, ale nieomal dotknąć i osobiście doświadczyć trudnych emocji bohaterki - osoby, która w imię uwolnienia się z rodzinnych, a opresyjnych dla siebie układów, zdecydowała się na zerwanie kontaktów z rodzicami i rodzeństwem. Bergljot jest inteligentna, odniosła zawodowy sukces i bardzo lubi swoją pracę. Ma dobry, ciepły kontakt z dorosłymi dziećmi, partnera i przyjaciół wspierających ją, znajduje się, jak to ładnie określa andragogika, u progu późnej dorosłości, przeszła terapię, a mimo to nadal pozostaje pod presją wydarzeń z dzieciństwa. Wciąż nie może uwolnić się od roli bezbronnego dziecka autorytarnych rodziców i na nowo przeżywa swój dramat niewysłuchanej ofiary, odrzuconej córki i siostry. Zerwanie kontaktów nie zapewniło jej, o czym mamy się przekonać, spokoju, którego tak bardzo szukała, a śmierć ojca niczego nie rozwiązała, a przeciwnie, wymogła na niej zmierzenie się po raz kolejny - nie otrzymujemy odpowiedzi, czy ostateczny - z problemem jej życia, który tak naprawdę był problemem całej rodziny. Wszyscy jej członkowie są w jakiś sposób uwikłani w sytuację, która już w przeszłości wymagała i dalej zmusza ich do zajęcia stanowiska w sprawie – do określenia się. Konsekwencje przyjęcia wobec bohaterki zdecydowanej i jednoznacznej postawy dotkną z pewnością każdą z występujących postaci – i to jest sednem. Z tego wszyscy uczestnicy dramatu, jak się wydaje, zdają sobie sprawę. Bergljot, której perspektywę widzenia problemu czytelnik poznaje najlepiej, doskonale rozumie motywy postępowania uczestników rodzinnego sporu, w ponadprzeciętny sposób umie ocenić rolę jaką odegrała w jej życiu postawa ojca i matki, a jednak nie potrafi unieść konsekwencji swojego wyboru – wyboru drogi odcięcia się od rodziców. Tak głęboko tkwi w niej społecznie nakazana konieczność okazywania im szacunku, szczególnie kiedy stają się starzy i niedołężni, że poczucie krzywdy wciąż walczy w niej, z poczuciem obowiązku. Postać neurotycznej, nieszczęśliwej, uciekającej czasami w alkohol Bergljot, pokazuje jak bardzo zakorzenione są w naszej psychice zarówno potrzeba bezwarunkowej rodzicielskiej miłości i szczera chęć wypełnienia roli opiekuna starych rodziców, ale równie silnie naturalna potrzeba szacunku dla siebie, poszukiwania zadośćuczynienia, akceptacji, zrozumienia i uznania przez otoczenie, a przynajmniej wysłuchania „naszej” prawdy. Czy można wyrzec się tych wartości w imię spokoju swoich krewnych, w imię utrzymywania powierzchownych kontaktów rodzinnych i zewnętrznych pozorów tak zwanej "normalności"? Czy może tak właśnie trzeba – bo minęły lata, są jeszcze dzieci i wnuki, spragnione kontaktów z dziadkami? Czy wreszcie w rodzinie wszystko da się zapomnieć, odciąć, unieważnić? I w jakich okolicznościach? Co zrobić z takim odkryciem: że hipokryzja i strach, chęć osłonięcia się przed osądem społecznym może, jak się okazuje, być głównym motywem działania rodziców? Tych rodziców, o których chcielibyśmy przecież zawsze myśleć, że nas kochają i chcą wyłącznie naszego dobra.

Czytelnik sam musi zdecydować, jak odnaleźć się w tym poszarpanym przez emocje świecie Bergljot i jej rodziny, w którym prawie wszyscy czują się nieszczęśliwi - ofiara i sprawca, współwinni i niewinni, i ci którzy w imię kompromisów nie potrafili opowiedzieć się po właściwej stronie. To niepokojąca i poruszająca proza, ale pomimo bolesnej prawdy w niej zawartej trudno było mi się od niej oderwać, Utkwiła mi w pamięci szczególnie jedna scena: bohaterka od kilku dni leży w szpitalnym pokoju razem ze starszą kobietą, której nikt nie odwiedza. Za szpitalnymi oknami rozciąga się szeroka panorama nieba. Pewnego wieczoru, kiedy jeszcze nie śpią, na ciemniejącym po burzy horyzoncie ukazuje się im dobrze widoczna, spektakularna tęcza. Obie są tak samo zachwycone i podekscytowane tym zjawiskiem, a Bergljot zauważa, że może rodzina nie jest jednak najważniejsza i żadna wizyta krewnych nie dałaby samotnej starszej pani takich emocjonujących, dobrych przeżyć. To kontrowersyjna, ale jakże w niektórych przypadkach prawdziwa, refleksja. Smutna – ważna lektura. Tak jak pastelowa grafika na okładce książki, która przedstawia delikatnie zarysowane kontury domu i drzewo na pierwszym planie. Z początku niczego nie zauważamy: dom, drzewo, krajobraz, dopiero po chwili, a może nawet dopiero podczas lektury, kiedy sięgamy po książkę po raz kolejny i uważniej przyglądamy się rysunkowi, widzimy, że drzewo nie ma liści, a jedna z jego najgrubszych gałęzi jest odcięta.

[1] Vigdis Hjorth, „Spadek”, przeł. Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska, Wydawnictwo Literackie, 2018 r., s. 58.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2695
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: