Dodany: 01.09.2021 08:16|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Łups!
Pratchett Terry

1 osoba poleca ten tekst.

Skąd ta odwieczna wrogość?


Nie mam pojęcia, dlaczego po poprzednim czytaniu „Łups!” - a może raczej „Łupsa”, bo skoro to nazwa gry, to się odmienia, tak samo, jak „brydż” czy „chińczyk” - nie pozostał mi nawet ślad w lekturowych zapiskach. Ocenę wstawiłam, niezłą zresztą, odnotowałam przy konkretnej dacie, więc musiałam z tą częścią cyklu o Straży mieć do czynienia, zresztą gdybym miała wątpliwości (bo już co najmniej raz mi się zdarzyło ocenić nie tę książkę danego autora, którą akurat czytałam), to w trakcie obecnego czytania przypomniałam sobie dostatecznie dużo, by ich nie mieć.

A chodzi w zasadzie o to samo, co zawsze. O to, by nie dać się zwodzić pogłoskom, ale też ich całkiem nie ignorować, by nie ulegać stereotypom (ach, ten stosunek Angui, a nawet i Vimesa, do nowej funkcjonariuszki!) i nie dawać się podżegać do nienawiści politycznym oszołomom, fałszującym historię z takim zacięciem, że padają przy tym ofiary. Vimes, poszukując zabójców ortodoksyjnego przywódcy jednej z dwóch odwiecznie (no, w każdym razie od czasu pewnej powszechnie znanej bitwy) wrogich ras, ma jednak do czynienia nie tylko z czysto krasnoludzkimi i trollowymi przeszkodami, bo w sprawę wplątuje się pewien element nadprzyrodzony. Ale i z nim sobie poradzi, z nadludzkim wręcz uporem i wysiłkiem realizując swój absolutny priorytet: konieczność przeczytania Małemu Samowi jego ulubionej bajki.

Jest tu trochę mniej głębi, niż w „Straży nocnej” (chociaż to, co mówi Vimesowi pan Błysk, wiele jest warte), a większa porcja humoru, chwilami nieco mniej wyrafinowanego (na przykład w scenkach z nocnego klubu), ale i tego subtelniejszego nie braknie (np. gdy Angua i Sally przelicytowują się niedogodnościami wynikającymi ze zmiany postaci; gdy Vimes rozmawia z Vetinarim, a ich oczy dopowiadają to, czego nie mówi język; gdy tenże Vimes ułatwia A.E. Pesymalowi ujawnienie głęboko skrywanych cech charakteru i pragnień; gdy reprezentacja Straży z obstawą wyrusza w drogę magicznie podrasowanymi powozami; a już kontrowersyjne dzieła sztuki współczesnej, przedstawiane funkcjonariuszom przez Sir Reynolda Szytego, i przede wszystkim kieszonkowy „De-Terminarz Mark Pięć, Gooseberry™”[1] Vimesa, to sam cud miód!). No i jeszcze parę złotych myśli, np. „Kiedy człowiek ma jakieś dobre usprawiedliwienie, otwiera drzwi złym usprawiedliwieniom”[2], „Można wyprowadzić krasnoluda z ciemności, ale nie da się usunąć ciemności z krasnoluda”[3]. Wystarczyło, żeby trochę podciągnąć ocenę…

[1] Terry Pratchett, „Łups!”, przeł. Piotr W. Cholewa, Prószyński i S-ka, 2009, s. 50.
[2] Tamże, s. 114.
[3[ Tamże, s. 201.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 244
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: