Dodany: 03.08.2021 20:50|Autor: yyc_wanda

Czytatnik: Przeczytane... oglądane...

2 osoby polecają ten tekst.

Nawet Pan Bóg nie mógłby go zatopić


Her Name, Titanic: The Untold Story of the Sinking and Finding of the Unsinkable Ship - Pellegrino Charles; ocena: 4,5

Pierwsza z serii trzech książek tego autora na temat Titanica, napisana wkrótce po odnalezieniu zatopionego statku. Charles Pellegrino był bardziej zainteresowany lotami w kosmos i badaniem Europy, księżyca Jowisza, na którym, pod powierzchniową warstwą lodu, domyślano się istnienia oceanu. Interesowały go zwłaszcza roboty głębinowe i rozwój tego typu technologii, którą, być może, będzie można kiedyś zastosować przy badaniu wód Europy. Stąd też znajomość z Robertem Ballardem, oceanografem i odkrywcą wraku Titanica, który w swoich pracach badawczych korzystał z usług mini-łodzi podwodnej Alvin i robota Argo. Ballard z rezerwą odnosił się do projektów kosmicznych uważając je za zbyt kosztowne i dalekosiężne, kiedy tu, na Ziemi, czekały do zbadania niezmierzone tereny oceaniczne. Cóż takiego można znaleźć w wodach Europy, czego nie ma w naszych oceanach? – pytał Ballard swojego przyjaciela. Dodatkowo uważał, że pracownicy NASA charakteryzowali się tą samą arogancją, co właściciele i budowniczy Titanica. Któregoś dnia doprowadzą do kosmicznej katastrofy na skalę Titanica – przepowiadał Ballard w grudniu 1985, kilka miesięcy po zlokalizowaniu wraku słynnego statku. Żaden z nich nie przypuszczał, że nastąpi to tak szybko. 28 stycznia 1986, 73 sekundy po starcie, rozpadł się prom kosmiczny Challenger. Przyczyną katastrofy były niesprzyjające warunki atmosferyczne, chęć dotrzymania terminów i niezachwiana pewność konstruktorów o doskonałości kosmicznego pojazdu. Dokładne powtórzenie błędów z rejsu „Titanica”.

Dlaczego właściciele wybrali dla statku nazwę „Titanic”? – te pytania pojawiły się w prasie już w 1911 roku. Było to trochę jak wyzwanie rzucone Bogu. Nasz statek jest niezatapialny. Nawet Pan Bóg nie mógłby mu zaszkodzić. Arogancja i nadmierna pewność towarzyszyła Titanicowi od samego początku. Niewystarczające liczba łodzi ratunkowych, które były bardziej dla ozdoby jak użytku i brak wyszkolonego personelu, który zapewniłby ich sprawne spuszczanie. Titanic nie potrzebuje łodzi ratunkowych, bo w razie potrzeby każdy kompartment będzie spełniać tę rolę – twierdził Thomas Andrews, projektant i budowniczy tego giganta. Lornetki dla marynarzy patrolujących okolicę z bocianiego gnaiazda – małe niedopatrzenie, w natłoku spraw zupełnie o nich zapomniano. I buta kapitana Smitha, który chciał udowodnić światu, że Titanic jest nie tylko niezatapialnym, ale jeszcze najszybszym okrętem-gigantem. A SF nowela Morgana Robertsona, opisująca zatonięcie statku „Titan” podczas dziewiczego rejsu, traktowana była jako świetny żart i kopia książki znajdowała się w bibliotece Titanica, dostępna do wglądu przez pasażerów. Nikt nie brał jej poważnie. Może za wyjątkiem matki 7-letniej Evy Hart, która od początku miała złe przeczucia i spędzała bezsenne noce na czuwaniu, odsypiając w dzień. Dzięki temu, tej feralnej nocy obie znalazły się na pokładzie na tyle wcześnie, by dostać się do jednej z łodzi ratunkowych.

Charles Pellegrino opisuje ostatnie chwile Titanica, przeplatając je szczegółami z życia i oceanograficznej kariery Roberta Ballarda, opisując sprzęt używany do badań głębinowych, ze szczególnym uwzględnieniem Alvina, mini-łodzi podwodnej i robota Argo, które umożliwiły odnalezienia słynnego statku. Te przeskoki w czasie, ilość szczegółów technicznych i tematów nie związanych z Titanikiem, ani jego odnalezieniem, sprawiały mi trudność w czytaniu. Było mi ciężko przestawić się z emocjonalnych fragmentów opisujących tragiczne wydarzenia z 15 kwietnia, 1912 i skupić na niezbyt interesujących mnie szczegółach związanynch z badaniem dna oceanicznego. Programy kosmiczne, archeologia i biologia oceanu, nazwiska i szczegóły biograficzne osób towarzyszących Bellardowi w jego ocenicznych odkryciach, to wszystko wysunęło się na czoło opowieści, spychając pamiętną, tragiczną noc na plan drugi. Nie tego spodziewałam się, biorąc książkę do ręki, ale choć nieliczne, fragmenty dotyczące pasażerów i załogi Titanica w tych ostatnich chwilach oraz krótkie notki biograficzne na temat ich dalszych losów, zamieszczone na końcu książki, stanowią ciekawe uzupełnienie i na pewno będę z nich korzystać przy czytaniu innch publikacji. Może też sięgnę po wspomnienia samego Roberta Ballarda, by z jego perspektywy spojrzeć na emocjonalne przeżycia związane z odnalezieniem wraku Titanica.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 812
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: