Dodany: 23.07.2021 23:35|Autor: misiak297

Bohaterowie walczą do końca


„Mamo – powiedziała Elizabeth. – Uprowadzono nasz samolot. Dzwonię, aby się pożegnać”[1].

Wyobraźcie sobie taką sytuację. Samolot wystartował. Nastawiacie się na sześć godzin lotu. Zjedliście właśnie śniadanie zaserwowane przez stewardessy. Myślicie o godzinach nudy, filmie, który powinien umilić wam podróż, sprawach, które musicie załatwić, gdy koła samolotu znów dotkną ziemi. Nagle okazuje się, że samolot został porwany. Porywacze nie chcą okupu, nie zamierzają pertraktować, nie chcą uciec do bezpieczniejszego dla siebie kraju. Po prostu zamierzają rozbić samolot, użyć go jako pocisku.
Co robisz? Spróbujesz odbić samolot?

Brzmi jak makabryczna i niesmaczna zagadka. Niestety, to prawdziwa historia. Wydarzyła się 11 września 2001 roku. Był to punkt przełomowy w dziejach świata. Kto, włączywszy wówczas telewizor, miał w pierwszej chwili wrażenie, że ogląda film sensacyjny? To nie był wymysł reżysera. Samolot rzeczywiście wbił się we wieżę World Trade Center, która zawaliła się po kilkunastu minutach. Bliźniacza wieża podzieliła jej los. Inny porwany samolot uderzył w Pentagon. Był jeszcze czwarty – miał się prawdopodobnie rozbić o Biały Dom lub Kapitol. Jako jedyny nie osiągnął zamierzonego celu. Pasażerowie, świadomi swego nieuchronnego przeznaczenia, próbowali odbić samolot z rąk porywaczy i pokrzyżować im zbrodnicze plany. Ostatecznie do katastrofy doszło w Pensylwanii. Nikt nie przeżył. O tym właśnie opowiada reportaż Jere Longmana „Ostatni lot. O tych, którzy 11 września 2001 roku podjęli walkę z terrorystami”. To nie tylko rekonstrukcja porwania (na ile taką rekonstrukcję można przeprowadzić – ostatnie minuty lotu na zawsze pozostaną tajemnicą), ale przede wszystkim upamiętnienie ofiar: zwyczajnych ludzi, którzy znaleźli się w sytuacji ekstremalnej, a mimo wszystko wykazali się niezwykłym bohaterstwem. W tej książce ofiary tego zamachu nie są tylko sumą, zyskują twarze i biografie.

„Kochanie, jesteś tam? Jack, skarbie, odbierz telefon. (…) Chciałam tylko powiedzieć, że cię kocham. Mamy pewien kłopot na pokładzie samolotu. Czuję się zupełnie dobrze. kocham cię ponad wszystko, chciałabym, abyś to wiedział. Na razie jest dobrze. Będę… niewielki problem. Kocham cię. Powiedz mojej rodzinie, że ich także kocham. Żegnaj, kochanie”[2].

Kapitan Jason Dahl szykował się do świętowania piątej rocznicy ślubu.
58-letnia stewardessa Lorraine Bay latała już tylko dla przyjemności podróżowania.
Cee Cee Lyles cieszyła się, że na pokładzie samolotu nie będzie zbyt wielu pasażerów - to zapowiadało spokojny dzień pracy.
Wanda Green tydzień wcześniej znalazła się w dramatycznej sytuacji – samolot, który obsługiwała, musiał awaryjnie lądować. Napełniło ją to wielkim niepokojem.
Tuż przed katastrofą Sandy Bradshaw szykowała wrzątek, aby oblać porywaczy. Obiecała sobie, że zrezygnuje z latania, jeśli tylko znajdzie się bezpiecznie w domu.
Deborah Welsh, główna stewardessa, w ostatniej chwili zastąpiła koleżankę.
Antykwariuszka Georgine Corrigan cieszyła się z nabytków, które wiozła ze sobą.
Lauren Grandcolas wracała z pogrzebu babci. Planowała odlecieć późniejszym samolotem, ale dotarła wcześniej na lotnisko. Cieszyła się – to oznaczało wcześniejszy powrót do domu. Miała też inny powód do radości – była w ciąży.
Donald i Jean Petersonowie, emeryci, również zjawili się wcześniej na lotnisku i przebukowali lot.
John Talignani podróżował w żałobie – leciał, aby zabrać zwłoki pasierba, który zginął w wypadku samochodowym.
Mark Bingham nie czuł się dobrze w samolotach – takie podróże skazywały go na bezradność. Miał lecieć dzień wcześniej, ale został, by uczcić urodziny swojego partnera.
Marion Britton podobnie nie lubiła samolotów, unikała takich podróży. Teraz obawiała się, że zanudzi się przez sześć godzin lotu. W ostatnich minutach życia płakała. Zadzwoniła do przyjaciela z telefonu pożyczonego od innego pasażera. Powiedziała, że spadają i że to już koniec.
Patricia Cushing i Jane Folger, dwie starsze panie, prywatnie szwagierki, leciały do San Francisco na wakacje.
Mark Rothenberg był uznanym negocjatorem. Prawdopodobnie w obliczu zagrożenia próbował pertraktować z porywaczami i zginął natychmiast jako pierwszy pasażer.
Blisko osiemdziesięcioletnia Hilda Marcin właśnie przeszła na emeryturę i leciała na Zachodnie Wybrzeże, aby zamieszkać u córki.
Nicole Miller wyleciałaby dzień wcześniej, gdyby nie burza – była już w samolocie, gdy jej lot odwołano. Wracała od swojego byłego chłopaka, prawdopodobnie szczęśliwa. Wiele wskazuje na to, że snuli plany małżeńskie. Ona i Ryan Brown mieli lecieć razem, ale mieli bilety do różnych miejscowości, a zmiany wiązały się z kosztami.
Colleen Frazer wybierała się na seminarium poświęcone zbieraniu funduszy dla niepełnosprawnych. Sama niepełnosprawna, otwarcie walczyła o ich prawa. Gdy zobaczyła znak portu lotniczego, nabrała złych przeczuć. Na szczęście wystarczyło kilka głębokich oddechów, aby się uspokoić.
Tom Burnett przeczuwał, że zrobi coś ważnego, ma do wypełnienia misję. Jego żona przeczuwała, że nie będą się razem starzeć – on zostanie zabity.
Jeremy Glick myślał o śmierci – dwa tygodnie wcześniej pochował teściową. Z drugiej strony śmierć wydawała mu się bardzo odległa – kilka dni wcześniej obchodził trzydzieste pierwsze urodziny, był ceniony w pracy, z ukochaną żoną miał małe dziecko, dorobił się też pięknego domu z basenem i łodzi.
Linda Gronlund i Joe DeLuca znali się od lat, ale (całkiem udaną) parą byli od kilku miesięcy. Linda zadzwoniła do siostry z samolotu. Wiedziała już o ataku na World Trade Center. Zdawała sobie sprawę, że raczej nie przeżyje tego lotu. Najpierw była zła i niepewna, potem zrezygnowana. Poinformowała siostrę, gdzie znajdzie jej testament.
27-letnia Elizabeth Wainio przed śmiercią ponad dziesięć minut rozmawiała z ukochaną macochą. Było jej smutno, że zostawi kochane osoby w wielkim żalu, ale pogodziła się z losem – czekała na spotkanie ze zmarłymi babciami. Na koniec powiedziała:
„- Chcą się włamać do kabiny pilotów. Muszę iść. Kocham cię. Żegnaj.”[3].

Takich historii jest tu więcej. Jere Longman korzystał z dokumentów, odsłuchiwał rozmów, rozmawiał z krewnymi ofiar. Choć znamy przebieg tego lotu, czyta się to z idiotyczną nadzieją, że samolot uda się odbić. Poznajemy ofiary od strony prywatnej – z ich planami, marzeniami, obawami. Towarzyszymy im bezradnie w ostatnich chwilach ich życia. Książka została wzbogacona o fotografie pasażerów i załogi, również terrorystów. Trudno powstrzymać łzy, rosnące przerażenie i pytania: co musieli czuć ludzie uwięzieni w tym samolocie? Co musieli czuć ich równie bezradni i zaskoczeni bliscy? Na te pytania dostajemy odpowiedzi… Często w formie wiadomości nagranych na automatyczne sekretarki. Oto pożegnanie stewardessy Cee Cee Lyles:

„»Cześć, kochanie, słuchaj uważnie. Jestem w samolocie, który został porwany. Telefonuję z samolotu. Chcę ci powiedzieć, że cię kocham. Proszę, przekaż dzieciom, że bardzo je kocham. Tak mi przykro, że nie wiem, co powiedzieć. Trzech facetów porwało samolot. Usiłuję zachować spokój. Słyszałam, że jakieś samoloty lecą w kierunku Światowego Centrum Handlu. Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy«.
Zaczęła płakać.
»Kocham cię«, dodała”[4].

Może nie jest to arcydzieło reportażu, tłumaczenie też pozostawia trochę do życzenia (to nieszczęsne „Światowe Centrum Handlu” zamiast dobrze zadomowionego w polszczyźnie World Trade Center), natomiast nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z książką bardzo wartościową. Takie pozycje powinny powstawać – abyśmy pamiętali o ofiarach katastrof, które zazwyczaj są dla nas tylko zatrważającymi liczbami.

[1] Jere Longman, „Ostatni lot: O tych, którzy 11 września 2001 roku podjęli walkę z terrorystami”, tłum. Jerzy Jan Górski, Wydawnictwo Świat Książki, 2003, s. 176.
[2] Tamże, s. 139.
[3] Tamże, s. 181.
[4] Tamże, s. 185.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1053
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: