Dodany: 13.04.2021 12:37|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Archeologiczna niespodzianka


Biorąc się za lekturę, nastawiona byłam na powieść - wprawdzie z fabułą osadzoną w rzeczywistych realiach, ale powieść. Tymczasem zaczyna się ona jak reportaż: oto narratorka i autorka zarazem przybywa do Syrii, by pisać o pracy polskiej misji archeologicznej na terenie Palmyry - starożytnego miasta, w czasach podbojów rzymskich stanowiącego stolicę państwa rządzonego przez legendarną królową Zenobię. Zgadza się wszystko: rok rozpoczęcia wykopalisk, ich miejsce, przebieg, personalia członków ekipy (podejrzewam, że pewnie też imię pieska profesorostwa Michałowskich, ale tego sprawdzić mi się nie udało); jest nawet, choć dopiero pod koniec, wpleciona w tekst fotografia, na której widzimy autorkę w towarzystwie kilkorga z wymienionych w tekście archeologów. Wprowadzenie czytelnika w ten egzotyczny świat, choć zawiera bogate, chwilami niemal poetyckie opisy scenerii, jest w stu procentach realistyczne, nie pomijając ani potraw jedzonych na śniadanie, ani punktualności mieszkańców bazy, ani temperamentu i umiejętności miejscowego kierowcy. Przybliża też tło historyczne, opowiadając w skrócie dzieje miasta i władczyni, której imieniem nazwano hotel. To właśnie hotelowa księga pamiątkowa – zawierająca "nazwiska słynnych archeologów z całego świata"[1], w tym Maxa Mallowana i jego literacko utalentowanej żony, która co prawda tylko pomagała w pracach wykopaliskowych, ale za to "szukała tu, być może, materiału do swoich kryminałów"[2] na czele z "Morderstwem w Mezopotamii" – sprawia, że reportaż nagle zmienia się w powieść historyczno-obyczajową z wątkiem sensacyjnym i miłosnym. Sprawdzając, w którym roku pisarka tu przebywała, narratorka dostrzega nazwisko znanego francuskiego archeologa, którego brzmienie sugeruje słowiańskie pochodzenie, a obok personalia kobiety, której imię jest ewidentnie polskie. Po trzydziestu kilku latach nie ma wielkiej nadziei, że ktoś sobie tę zagadkową postać przypomni, jednak, gdy zaczyna o nią wypytywać, dowiaduje się, że pewien Beduin przechowuje pozostawiony przez nią notatnik. Zdobycie dziennika Moniki nie jest łatwe, ale ostatecznie się udaje i... przenosimy się w rok 1925, gdy Syria, wówczas pozostająca pod władzą francuską, gości ekipę archeologów, badających teren zrujnowanej świątyni.

Monika, pół-Polka, pół-Francuzka, daleka krewniaczka szefa ekspedycji, doskonale dogaduje się z arabskim naukowcem, specjalistą od miejscowego pisma, a wkrótce dochodzi do wniosku, że Tachsin jest nie tylko doskonałym współpracownikiem, ale także mężczyzną, o jakim marzyła. Co więcej, i on podziela jej uczucia. Ale przecież oboje reprezentują kompletnie różne światy, o czym Monika przekonuje się na każdym kroku – zwłaszcza podczas odwiedzin w rodzinnym domu Tachsina. A poza tym ona formalnie jest Francuzką, przedstawicielką kraju zaborcy, przeciw któremu walczą Tachsin i jego towarzysze. Monika z bólem zdaje sobie sprawę, że taki związek nie ma przed sobą żadnej przyszłości. A zanim wyjedzie z Syrii, będzie musiała doświadczyć jeszcze jednego bolesnego przeżycia... Po latach jej rodaczka pozna syryjskiego profesora, z którym odbędzie szczerą i smutną rozmowę i obieca mu pewną przysługę; nie mogąc jednak z konkretnego powodu jej wykonać, w końcu stwierdzi: „Chwilami odnoszę wrażenie, że cała ta historia z pamiętnikiem Moniki była jedynie wytworem mojej wyobraźni, a spotkanie z profesorem Abd al-Hassanem snem...”[3].

Czy rzeczywiście autorka opisała coś, co jej mimowolnie podsunęła fantazja, czy celowo wymyśliła ten wątek, by zachęcić czytelnika do zapoznania się z tematyką wykopalisk i starożytności, podaną w nieco lżejszej formie, tego się nie dowiemy, ale czy to ma znaczenie? Ważne, że całą historię, i tę jej część reportażową, i tę fikcyjną, dobrze się czyta, nabywając przy okazji trochę wiedzy o mało w gruncie rzeczy znanym wycinku starożytności, a także o sytuacji politycznej Syrii w trzeciej dekadzie XIX wieku. Aspekt edukacyjny musiał być jeszcze ważniejszy w roku 1961, gdy książkę wydano po raz pierwszy: nikomu się wówczas wtedy nawet nie śniło (no, może oprócz pisarzy-fantastów), że kilkadziesiąt lat później będzie można sprawdzić dowolną informację – na przykład, czy istniał ksiądz profesor Brancky – za pomocą paru ruchów palcami po klawiaturze lub ekranie stosownego urządzenia…

Swoją drogą, nie wiem, czemu dzisiejsi wydawcy, wznawiając tytuły sprzed 50 czy 60 lat, ukrywają fakt, że nie jest to pierwsze wydanie – wszak nie ma w tej inicjatywie niczego nagannego czy wstydliwego, przeciwnie, jest ona ze wszech miar godna pochwały, gdy tylko książka jest wartościowa, a bystry czytelnik i tak się przecież domyśli, że musi to być wznowienie, bo inaczej skądże by się wzięła na okładce rekomendacja, napisana przez nieżyjącego od 40 lat profesora Michałowskiego?

[1] Zofia Jeżewska, „A ślady zasypał piasek”, wyd. MG, 2021, s. 14.
[2] Tamże, s. 14.
[3] Tamże, s. 325.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 654
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: fugare 13.04.2021 13:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Biorąc się za lekturę, na... | dot59Opiekun BiblioNETki
Podobno, gdy ruiny Palmyry zniszczone, już nie przez czas, ale przez ISIS udało się odbić z ich rąk, to w 2016 roku pojechali tam ponownie polscy archeolodzy. I tu mogłaby rozpocząć się akcja kontynuacji powieści. Taki mam pomysł, ale tanio go nie sprzedam :)
To była bardzo zachęcająca recenzja.
Użytkownik: Monika.W 01.05.2021 20:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Biorąc się za lekturę, na... | dot59Opiekun BiblioNETki
Zachęciłaś do czytania, ten Bliski Wschód kusi.

Zaraz poszukam na Allegro starego wydania. Jakoś nie przepadam za wydawnictwem MG.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 01.05.2021 20:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Zachęciłaś do czytania, t... | Monika.W
:-)
Użytkownik: Monika.W 01.05.2021 20:36 napisał(a):
Odpowiedź na: :-) | dot59Opiekun BiblioNETki
Kupione wydanie z 1961r.
Użytkownik: Monika.W 05.08.2021 22:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Biorąc się za lekturę, na... | dot59Opiekun BiblioNETki
Czytam.
Warto. Językowo i warsztatowo nie zachwyca. Ale reszta bardzo dobra.
Dziękuję za trop.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: