Dodany: 24.11.2020 18:58|Autor: idiom1983

Książka: Oficer i szpieg
Harris Robert

3 osoby polecają ten tekst.

Wyspa Diabelska jak Wyspa Węży


Kiedy w lipcu 1870 roku, potwornie oszpecona przez ospę, w tanim podrzędnym hoteliku umierała Anna Coupeau - tytułowa "Nana" z powieści Emila Zoli - paryżanie z entuzjazmem przyjęli wiadomość o wypowiedzeniu wojny przez II Cesarstwo Francuskie Królestwu Prus. Zapewne żaden z przepełnionych patriotycznym uniesieniem obywateli, buńczucznie wykrzykujących hasło: "Do Berlina!", nie spodziewał się tego, że jego wyobrażenia tak brutalnie i boleśnie zderzą się z wojenną rzeczywistością. Po klęskach, jakie armia francuska poniosła w bitwach pod Gravelotte i Sedanem, na gruzach rozpadającego się Cesarstwa, do życia powołana została III Republika. Wzięty do niewoli Napoleon III, plując sobie w brodę, mógł jedynie z rozrzewnieniem wspominać czasy minionej świetności za panowania sławnego stryja, który w jeden dzień pokonał i unicestwił militarną siłę butnych Prusaków. Tymczasem 18 stycznia 1871 roku, w Sali Zwierciadlanej Pałacu Wersalskiego proklamowano Cesarstwo Niemieckie, zwane potocznie II Rzeszą. To trochę tak, jakby Polacy na świeżo zdobytym moskiewskim Kremlu świętowali wstąpienie do NATO.

Wojenna klęska, której gorzką spuściznę opisał między innymi Guy de Maupassant w swoim głośnym opowiadaniu "Baryłeczka", prócz oddania w ręce zwycięzców przygranicznych prowincji Alzacji i Lotaryngii oraz zapłacenia gigantycznej kontrybucji w wysokości 5 miliardów franków w złocie, wymusiła na Francuzach całkowite przewartościowanie optyki spojrzenia na swoją geopolityczną pozycję i znaczenie na arenie międzynarodowej. Po raz pierwszy od czasów wojny stuletniej najważniejszym przeciwnikiem Francji przestała być położona po drugiej stronie Kanału La Manche wyspiarska Anglia. Rosnące w siłę, dynamicznie rozwijające się pod względem gospodarczym, na domiar złego położone po sąsiedzku zjednoczone państwo niemieckie, kazało szukać Francuzom alternatywy i przeciwwagi dla przesiąkniętej agresywnym militaryzmem niemieckiej potęgi. Znaleźli ją w sojuszach wojskowych z niegdysiejszymi wrogami - Wielką Brytanią i Rosją, przeciwko którym Francja toczyła onegdaj wojny o hegemonię na kontynencie europejskim. W armii, której honor wojenna porażka zhańbiła najbardziej, zapanowała defetystyczna postawa, zachowawcza defensywna strategia i obsesyjna chęć, żeby odium odpowiedzialności za upokorzenie zaznane na polu bitwy, zrzucić na barki wygodnego dla siebie kozła ofiarnego w postaci wszelkiej maści sprzedajnych zdrajców i podłych renegatów. Pomimo upływu lat, zszokowany Naród dalej oczekiwał rozliczeń i rozrachunku z bolesną przeszłością. Schwytani zdrajcy lepiej niż cokolwiek innego utwierdziliby Naród w przekonaniu, że za wojenną tragedią nie stali źle wyszkoleni żołnierze o niskim morale, ani niekompetentna kadra dowódcza, tylko ludzie bez honoru i moralności, gotowi dla materialnych korzyści zdradzić swoją ojczyznę i własnych rodaków. Pomimo zawarcia pokoju, niebezpieczeństwo grożące ze strony zdrajców bynajmniej nie minęło, lecz stało się jeszcze bardziej podstępne, nikczemne, złowieszcze i trudniejsze do wykrycia. A któż nie uosabia wszystkich przypisywanych zdrajcom negatywnych stereotypów bardziej, niż obcy etnicznie Żyd ze smykałką do interesów, pochodzący z terenów zagarniętych przez Niemcy?

W moim mniemaniu największym walorem powieści Roberta Harrisa "Oficer i szpieg" jest odświeżające w swojej prostocie odwrócenie perspektywy spojrzenia na jedną z najgłośniejszych afer szpiegowskich wszech czasów. Bowiem to nie kapitan artylerii Alfred Dreyfus - który w październiku 1894 roku, wkrótce po swoich 35 urodzinach, na podstawie wątpliwej jakości sfabrykowanych poszlak i dowodów, został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz wrogich Niemiec - jest pierwszoplanową i najważniejszą postacią opisanego w książce dramatu. Intencją autora w tej roli obsadzony został pułkownik Georges Picquart, świeżo promowany na stanowisko szefa Sekcji Statystycznej w armii francuskiej, będącej w istocie rzeczy zakamuflowaną komórką kontrwywiadowczą. Pułkownik bardzo szybko odkrywa, jak bardzo trefne i grubymi nićmi szyte były rzekomo niepodważalne dowody winy Dreyfusa. Co więcej, Picquartowi udaje się także bez większego wysiłku i zawiłych operacyjnych technik ustalić tożsamość rzeczywistego sprawcy zdradzieckiego procederu. Okazuje się być nim major Ferdinand Walsin Esterhazy, bon vivant, kobieciarz i hulaka, którego życie ponad stan i ogromne długi skłoniły do szukania szansy zdobycia dodatkowych pieniędzy, przeznaczonych na ich spłacenie. Kluczowe dla sprawy odkrycie pułkownika Picquarta uruchamia całą lawinę zdarzeń, które wstrząśnie sumieniem francuskiego społeczeństwa przełomu wieków, z całą mocą ujawniając trawiące je od wewnątrz konflikty, podziały, bariery czy uprzedzenia.

Pułkownik Picquart, sportretowany przez Harrisa w swojej powieści, nie jest bynajmniej kryształowo czystym, wyidealizowanym i niewzruszonym obrońcą niesłusznie skrzywdzonego oficera, wolnym od strachu, słabości, zwątpienia czy osobistych przywar ułomnego charakteru. Niepozbawiony rasistowskich uprzedzeń, utrzymujący w tajemnicy naganny w oczach pruderyjnej mieszczańskiej moralności, cudzołożny romans z zamężną kobietą, do poślubienia której zabrakło mu w przeszłości determinacji i wytrwałości, do czasu bezkrytycznie wypełniający rozkazy przełożonych, Picquart jawi się bardziej jako cyniczny oportunista, niż szlachetny bojownik o prawdę i sprawiedliwość. Także i po odkryciu prawdy motywacją pułkownika jest w większym stopniu ratowanie honoru armii, niż pomoc skazańcowi i jego rodzinie. Pukając do drzwi gabinetów swoich prominentnych przełożonych z generalskimi szlifami na epoletach, Picquart włożył kij w mrowisko misternie utkanej sieci wzajemnych powiązań, nieformalnych układów, osobistych sympatii czy antypatii oraz niepisanego kodeksu honorowego postępowania, jakiemu hołdowała ówczesna wierchuszka francuskich sił zbrojnych. Według niego przyznanie się do błędu stanowi większą słabość niż trwanie w nim, mimo mogących wystąpić w przyszłości fatalnych konsekwencji dla prestiżu i powagi armii. Właśnie ta kwestia staje się kością niezgody między skromnym pułkownikiem, a całą machiną siły i potęgi państwowego establishmentu.

Los osadzonego za niewinność na Wyspie Diabelskiej w Gujanie Francuskiej kapitana Dreyfusa nasuwa mi nieodmienne skojarzenia z losem polskich oficerów, których po klęsce wrześniowej antysanacyjny rząd generała Sikorskiego osadził w specjalnie w tym celu utworzonym obozie internowania i odosobnienia. Funkcjonujący pierwotnie we francuskim Cerizay, a po upadku Francji w szkockim miasteczku Rothesay, położonym na wyspie Bute, zwanej także Wyspą Węży, obóz grupował oficerów sympatyzujących lub tylko podejrzewanych o sympatyzowanie ze skompromitowanym niedawną klęską obozem sanacyjno-piłsudczykowskim, skupionym wśród popleczników marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego. Niesprawiedliwość potraktowania i świadomość bezsilnej bierności w obliczu wojny, której stawką była niepodległość i suwerenność Polski, skłoniła niektórych spośród tam osadzonych oficerów do popełnienia samobójstwa. Ten uniwersalny mechanizm ukazuje, że zmieniają się czasy, naczelni wodzowie poszczególnych armii, czy realia współczesnego pola bitwy, ale mentalność wojskowych elit III Republiki czy II Rzeczypospolitej pozostaje niezmienna. Tak w jednym, jak w drugim przypadku przyświeca jej dążenie do wybielenia cudzym cierpieniem własnych grzechów, słabości, niekompetencji i nieudolności.

Czytając książkę Harrisa, nie sposób pominąć tego, jak prosta z pozoru sprawa okazała się gigantycznym katalizatorem socjologicznych przemian, które miały się dokonać we wstrząsanym licznymi konfliktami różnorakiej natury społeczeństwie francuskim. Wywołana aferą Dreyfusa polaryzacja poszczególnych grup społecznych, od skostniałej arystokracji, przez coraz liczniejszą i coraz zamożniejszą klasę średnią, aż po w większości słabo wykształconych robotników i mieszkańców prowincjonalnych wsi, przeszła najśmielsze oczekiwania badaczy i obserwatorów francuskiego życia publicznego. Wobec winy bądź niewinności zdegradowanego artylerzysty praktycznie nikt nie mógł pozostać obojętny, opowiadając się po jednej lub drugiej stronie tego sporu, który bardzo szybko wyszedł poza swoje pierwotne ramy, stając się poniekąd sporem o cywilizacyjny wybór Francuzów pomiędzy konserwatyzmem, zanurzonym w tradycji i religii, a liberalizmem, postulującym swobody obywatelskie, przejrzystość procesu sprawowania władzy i rozdział Kościoła od państwa. Do prezentowania swoich poglądów obie strony posługiwały się coraz szerzej dostępną prasą, żeby przytoczyć choćby artykuły krytyczne wobec Dreyfusa na łamach "La Libre Parole", czy głośne "J'Accuse...!" Emila Zoli, napisane w jego obronie. Brutalna kampania propagandowa, oczerniająca Dreyfusa ze względu na jego żydowskie pochodzenie, skłoniła młodego wiedeńskiego dziennikarza Theodora Herzla, wtedy niemal kompletnie zasymilowanego obywatela Austro-Węgier, do przewartościowania własnej życiowej postawy i zapoczątkowania ruchu syjonistycznego. Po II wojnie światowej i tragedii Holokaustu, syjonizm zaowocował proklamowaniem w Palestynie niepodległego Państwa Izrael. Warto tutaj nadmienić, że także w Polsce XXI wieku zręcznie operująca bogoojczyźnianą pseudopatriotyczną retoryką narracja, subtelnie okraszona antysemickimi resentymentami, ciągle obecnymi w wyobraźni pokaźnego grona Polaków, jest w stanie szybko i skutecznie zgromadzić wokół siebie wcale niemały polityczny i społeczny kapitał. Lektura "Oficera i szpiega" udowadnia, że III Republiki od III Rzeczpospolitej nie dzieli wcale tak dużo, jak wielu śmiałoby przypuszczać. W Polsce, po trzech dekadach od ustrojowej transformacji, liczne nierozwiązane dotąd ważkie problemy społeczne takie jak: legalizacja przerywania ciąży, prawa społeczności osób nieheteronormatywnych czy relacje między państwem a targanym niewyjaśnionymi w większości skandalami o nadużycia seksualne duchownych Kościołem Katolickim, wciąż generują wiele napięć, antagonizując względem siebie pokaźną liczbę obywateli, którym coraz dalej do zjednoczenia i porozumienia. Zamiast postawy otwartego dialogu, po obydwu stronach króluje pogarda do myślących inaczej, podnoszona do rangi cnoty i stawiana za wzór godny do naśladowania. Ta przykra konkluzja najlepiej dowodzi tego, że warto uczyć się na cudzych błędach, aby nie doświadczać na własnej skórze bolesnych konsekwencji, które z ogromnym trudem uleczy chyba tylko mnogość upływającego czasu.

"Oficer i szpieg" to powieść, która wymyka się zaszufladkowaniu do jednego literackiego gatunku, stając się po trosze powieścią historyczną, thrillerem szpiegowskim, literaturą obyczajową mocno zaangażowaną społecznie i dramatem sądowym, poruszającym uniwersalne wątki niezawinionej krzywdy i ubranej w prawnicze procedury niesprawiedliwości, jakiej wielcy i możni dopuszczają się wobec mniejszych i bezbronnych. Być może Georges Picquart nie jest Jamesem Bondem, Alfred Dreyfus Tomaszem Komendą, a Robert Harris Johnem Grishamem, niemniej jednak książka brytyjskiego autora to znakomicie napisany i bardzo dobrze udokumentowany kawałek historii, która, choć wydarzyła się przeszło sto lat temu, odciska swoje niezatarte piętno także na nas - ludziach żyjących w zglobalizowanym świecie przenikania się ras, kultur, religii i języków - może nawet bardziej niż jesteśmy w stanie to sobie wyobrazić i przyjąć do zmęczonej i zdezorientowanej natłokiem myśli i bodźców zagubionej i ułomnej człowieczej świadomości.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 519
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: