Dodany: 08.08.2020 13:57|Autor: idiom1983

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Arthur i George
Barnes Julian (pseud. Kavanagh Dan)

"Kuba Rozpruwacz" z Great Wyrley


Nie jestem w stanie przytoczyć tego cytatu dosłownie, ale Samuel Langhorne Clemens, szerzej znany pod literackim pseudonimem Marka Twaina, sformułował kiedyś następującą tezę: "Każdy utwór literacki jest fikcją, ponieważ nigdy nie wydarzył się w rzeczywistości, ale każdy utwór literacki jest również najszczerszą prawdą, ponieważ autentycznie i rzeczywiście wydarzył się on w umyśle i wyobraźni swojego autora". Powieść Juliana Barnesa "Arthur & George" opiera się na kanwie autentycznych wydarzeń, przetykanych fikcją i inwencją autora tam, gdzie dokładne i skrupulatne odtworzenie prawdy ociera się o niepodobieństwo. Brakujące luki szczelnie wypełniła miara pisarskiego talentu Anglika urodzonego w Leicester, aby na kartach książki ukazać w wartkiej i pochłaniającej uwagę odbiorcy narracji koleje losu urodzonego w Edynburgu Szkota o irlandzkich korzeniach, twórcy postaci detektywa Sherlocka Holmesa - Sir Arthura Conan Doyle'a - i mniej znane, acz jednakowo ciekawe dzieje George'a Ernesta Thompsona Edalji - prowadzącego w Birmingham skromną prawniczą praktykę syna pastora pochodzenia hinduskiego. Tym sposobem to, co prawdziwe i to, co zmyślone, koegzystuje, oddziaływając na wyobraźnię czytelnika w powieści pod każdym względem godnej jego uwagi i czasu poświęconego na jej lekturę. Zaprawdę warto zagłębić się w powieściowy świat czasu przełomu wieków, tym bardziej ciekawy, że z jednakową swadą opisujący życie wyższych sfer na londyńskich salonach, jak i na pozór tylko sielankową atmosferę w prowincjonalnym Great Wyrley, położonym w hrabstwie Staffordshire.

Sherlock Holmes zadebiutował na kartach światowej literatury w wydanej na łamach brytyjskiego czasopisma "Beeton's Christmas Annual" 27 grudnia 1887 roku powieści "Studium w szkarłacie". Zaledwie kilka miesięcy później Londynem i całym krajem wstrząsnęła seria przerażających i budzących grozę wydarzeń, które na zawsze zmieniły oblicze i mentalność mieszkańców położonej nad Tamizą brytyjskiej stolicy. 31 sierpnia 1888 roku w londyńskiej dzielnicy Whitechapel zamordowana została Mary Ann Nichols, pierwsza z tzw. "kanonicznej piątki" ofiar seryjnego mordercy, który zapisał się w annałach zbrodni i występku pod złowrogim mianem "Kuby Rozpruwacza". Kolejne morderstwa kobiet wywodzących się z nizin społecznych, często mających styczność z przestępczym półświatkiem, parających się prostytucją lub zmagających się z uzależnieniem od alkoholu czy narkotyków, pod presją opinii publicznej wymusiły na władzach podjęcie zdecydowanych działań. Mimo zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań, na bieżąco relacjonowanych przez coraz lepiej dostępną szerokiemu gronu odbiorców prasę, przy użyciu nowatorskich jak na owe czasy kryminalistycznych technik, takich jak np. daktyloskopia, badająca niepowtarzalne u każdego człowieka ślady linii papilarnych, pomimo licznych tropów i hipotez funkcjonariuszom ze Scotland Yardu, dowodzonym przez detektywa Fredericka Abberline'a, nie udało się schwytać ani nawet ustalić tożsamości bestialskiego zabójcy, podrzynającego gardła kobietom z marginesu w mrocznych zaułkach ubogiej londyńskiej dzielnicy. Tajemnica "Kuby Rozpruwacza" po dziś dzień pozostaje jedną z największych i najbardziej pasjonujących kryminalnych zagadek wszech czasów. U szczytu potęgi Brytyjskiego Imperium, wolno, acz konsekwentnie i nieubłaganie zmierzającego ku przesileniu, fikcyjny detektyw i prawdziwy morderca z krwi i kości, którzy niemal równocześnie wkroczyli na dziejową arenę zdarzeń, rozpoczęli proces budowania swojej legendy. Także dzisiaj, w skomputeryzowanym i podłączonym do internetu świecie XXI wieku, fascynują kolejne pokolenia czytelników i badaczy z detektywistycznym zacięciem. Kilkanaście lat po morderstwach z Whitechapel, przeniesiona z ludnej stołecznej aglomeracji na niezamożną prowincjonalną wieś namiastka historii "Kuby Rozpruwacza", w nieco innej skali i formie miała wydarzyć się raz jeszcze.

Shapurji Edalji to pochodzący z Bombaju Hindus perskiego pochodzenia. Wyznający pierwotnie zaratusztrianizm, zostaje nawrócony na chrześcijaństwo przez szkockich misjonarzy, wyjeżdża do Anglii, bierze ślub z mającą szkockie korzenie Charlotte, przyjmuje święcenia w obrządku anglikańskim i osiada w Great Wyrley w hrabstwie Staffordshire, aby objąć posadę proboszcza miejscowej parafii pod wezwaniem świętego Marka. Na niezamożnej prowincji prości, stosunkowo ubodzy ludzie, trudniący się pracą w nieodległej kopalni węgla albo uprawą niewielkich gospodarstw rolnych, raczej niechętnie spoglądają na umoralniającego ich z ambony kolorowego pastora, jego małżeństwo z białą kobietą i trójkę ich mieszanych rasowo dzieci: synów George'a i Horace'a oraz córkę Maud. Na początku lat 90. XIX wieku rodzinę pastora i kilka innych rodzin z okolicy tajemniczy prześladowca zaczyna nękać anonimowymi listami i przesyłkami. W prasie ukazuje się ogłoszenie, że całe mienie parafii w Great Wyrley zostanie sprzedane na licytacji po okazyjnej cenie, a kilka dni później w przesyłce pocztowej trafia tam pokaźne stado gęsi, choć żaden z domowników nigdy ich nie zamawiał. Po kilku latach anonimy znikają tak samo nagle, jak się pojawiły. Stateczny George kończy studia prawnicze i rozpoczyna zawodową karierę, początkowo jako współpracownik niezależnej kancelarii w Birmingham, wkrótce potem już na swój własny rachunek. Odnosi pierwszy zawodowy sukces, wydając własnym sumptem napisaną przez siebie broszurę dotyczącą praw i obowiązków przewoźników i pasażerów linii kolejowych. W 1903 roku na wiejską społeczność pada blady strach. Oto lokalny "Kuba Rozpruwacz" rozpoczyna swoje mordercze żniwo. Jego ofiarami padają jednak nie ludzie, a zwierzęta, głównie konie i bydło. Sprawa jest poważna, gdyż dla wielu rodzin żywy inwentarz stanowi pokaźne, a często jedyne źródło utrzymania. W przesłanym do policji anonimie potencjalny sprawca grozi śmiercią jednemu z funkcjonariuszy i sugeruje, że już wkrótce jego ofiarami mogą się stać także małe dziewczynki. Anonim i dokonany pod osłoną nocy kolejny atak na kopalnianego konia przelewają czarę goryczy. Winny musi być niezwłocznie schwytany, bezpieczeństwo mieszkańców zapewnione, a honor policji uratowany. George Edalji, mieszkający w bliskim sąsiedztwie kopalni, lubiący wieczorne spacery półkrwi Hindus, staje się wymarzonym kandydatem na kozła ofiarnego dla ślepej Temidy z opaską na oczach.

Prowadzący śledztwo inspektor Campbell i jego zwierzchnik kapitan Anson od samego początku nie kryją swojej niechęci do podejrzanego, tendencyjnie i stronniczo interpretując cokolwiek nieliczne i nieoczywiste poszlaki na jego ewidentną niekorzyść. Pomimo, iż w toku śledztwa pojawia się przypuszczenie, że za zabójstwami może stać większa grupa osób, okrzyknięta mianem "Gangu z Wyrley", a krótkowzroczność oskarżonego, wydatnie utrudniająca poruszanie się po zmroku, powinna stanowić koronny dowód jego niewinności, po procesie, który Barnes opisał z kunsztem i dociekliwością, jakiej nie powstydziłby się sam John Grisham, George Edalji zostaje skazany na siedem lat ciężkich robót i utratę prawa do wykonywania zawodu prawnika. Zwolniony przedterminowo po trzech latach odsiadki, dalej oficjalnie uznawany za winnego, George rozpoczyna walkę z brytyjskim wymiarem sprawiedliwości o przywrócenie swojego dobrego imienia. W tym celu pisze list do opromienianego coraz większą sławą, przeżywającego jednak osobiste kłopoty pisarza, który może okazać się w tej walce bardzo cennym sojusznikiem.

Dzieciństwo i wczesna młodość Conan Doyle'a nie była bynajmniej usłana różami. Ojciec, obdarzony malarskim talentem, ale i ekscentryczną naturą artysty, mający problemy emocjonalne i alkoholowe, a przy tym pozbawiony życiowej zaradności, nie był w stanie zapewnić rodzinie materialnego utrzymania. Tym sposobem szczycący się arystokratycznymi koneksjami Doyle'owie przez pewien czas żyli wręcz na granicy ubóstwa i biedy. Twarda szkoła życia jakiej doświadczył na własnej skórze młody Arthur, paradoksalnie wyzwoliła w nim cechy, które w przyszłości miały mu przynieść upragniony i tak oczekiwany sukces: upór i determinację w dążeniu do celu, poczucie własnej wartości i słuszności raz obranej drogi oraz niezachwianą pewność tego, że niemożliwe nie istnieje i że uda się pokonać wszelkie, rzucane mu jak kłody pod nogi, przeszkody i przeciwności losu. Rozczarowany ojcowską nieudolnością, scedował na siebie należne ojcu przywileje względem licznego młodszego rodzeństwa, czyniąc z ukochanej matki powiernicę wszystkich najskrytszych życiowych tajemnic. Studia medyczne, praktyka lekarza, małżeństwo z Louisą Hawkins, pieszczotliwie zwaną Touie, córka Mary i syn Kingsley, wreszcie literacki sukces, który pociągnął za sobą zdobycie pokaźnego majątku, były niczym szczeble drabiny, po której wyspecjalizowany w okulistyce lekarz, zapalony krykiecista i golfista oraz autor poczytnych kryminałów mozolnie, lecz konsekwentnie wspinał się na szczyt znaczonej sławą i prestiżem hierarchii społecznej Zjednoczonego Królestwa. W momencie, kiedy czytał list napisany przez George'a Edalji, Conan Doyle stał na życiowym zakręcie. Był zmęczony ostatecznie przegraną walką o życie zmarłej niedawno na gruźlicę Touie i utrzymywanym w tajemnicy trwającym dziesięć lat platonicznym romansem z obdarzoną anielskim sopranem śpiewaczką operową, panną Jean Leckie, o którym od samego początku wiedziała jedynie ukochana matka. Rozdarty pomiędzy autentyczną miłością do obu kobiet, specyficznym poczuciem honoru i społecznymi konwenansami, zagubiony i po raz pierwszy niepewny swego Doyle, widzi w batalii o oczyszczenie z niesprawiedliwych zarzutów wobec młodego prawnika szansę na to, aby i jego świat wyswobodził się z dręczących go problemów i bolączek. Czas rzucić się w wir pracy, po nieuchronne zwycięstwo dla George'a Edalji i siebie samego!

W moim mniemaniu Sherlock Holmes, który w pierwotnym zamiarze swojego twórcy nazywał się Sheridan Hope, odniósł sukces dlatego, że jego postać swoją osobowością łamała ówczesne utarte literackie konwencje powieści kryminalnej. W przeciwieństwie do pierwszego literackiego prywatnego detektywa - C. Augusta Dupina, którego stworzył Edgar Allan Poe, anonimowego w swojej osobowości i skupiającego się na rozwiązywaniu pogmatwanych zagadek, Holmes jest pełnokrwistym bohaterem, pełnym ekscentryzmu i kontrowersyjnych przywar jego skomplikowanego i trudnego we współżyciu społecznym charakteru. Skrzypek amator, utalentowany bokser, pasjonat pszczelarstwa i introwertyczny detektyw w jednym, z natury niechętny nawiązywaniu szerszych kontaktów z innymi ludźmi, z wąskim gronem prawdziwych przyjaciół z doktorem Watsonem na czele, ubrany w tweedowy kraciasty płaszcz i charakterystyczną czapkę z podwójnym daszkiem typu deerstalker (w brytyjskich sferach arystokratycznych noszoną podczas polowań na jelenie), z fajką w zębach i szkłem powiększającym przy oku, tropi przestępców, przeczesując spowite mgłą i smogiem londyńskie ulice. Duet Holmesa i doktora Watsona, w którym wielu upatruje alter ego samego Conan Doyle'a, stał się od tamtej pory nieomal kanonicznym wzorcem dla następnych pokoleń twórców kryminalnych historii. Cagney i Lacey, Starsky i Hutch, Sonny Crockett i Rico Tubbs, czy Martin Riggs i Roger Murtaugh to tylko kilka kultowych już dzisiaj policyjnych duetów, wzorowanych na postaciach wykreowanych w prozie Conan Doyle'a. Ale tym, co moim zdaniem najbardziej zaciekawiło i przykuło uwagę czytelników epoki wiktoriańskiej, była ocierająca się o klimat kryminału w stylu noir uniwersalna prawda o ludzkiej ułomnej naturze, niekoniecznie prawej i szlachetnej, mającej na sumieniu skrzętnie skrywane wstydliwe grzechy i słabości oraz kompromitujące tajemnice i sekrety. Częściej bowiem niż geniusz zła, złowrogi profesor Moriarty, adwersarzami Holmesa byli przedstawiciele brytyjskich elit, którym bardzo daleko było do lansowanej obłudnie i nieszczerze moralnej doskonałości.

Powieść Juliana Barnesa traktuje o rodzącej się w bólach i trudnościach nieśmiertelnej legendzie, o wielkich ideałach i niemogącym sprostać przesłaniu w nich zawartym małych ludziach, pełnych uprzedzeń, kompleksów i konformizmu, a czasem wręcz tchórzostwa i nieuleczalnej pospolitej głupoty. Z dociekliwością i skrupulatnością sumiennego i pieczołowitego detektywa, Barnes przeczesał liczne biblioteki i archiwa w poszukiwaniu sądowych i policyjnych akt, artykułów i wycinków prasowych, czy kronikarskich źródeł i anegdot spisanych w pamiętnikach celebrytów przełomu wieków, kiedy na szosy wyjeżdżały pierwsze samochody, a w niebo wzbijały się pierwsze samoloty. To właśnie mistrzowsko uchwycona atmosfera tamtych lat ze schyłku belle époque, stanowi moim zdaniem największy atut i walor powieści o procesie zwanym "brytyjską aferą Dreyfusa", który zaowocował w angielskim prawie powołaniem sądownictwa apelacyjnego, i o odważnych i nietuzinkowych postaciach szkockiego lekarza i hinduskiego prawnika, którym daleko do posągowego absolutu doskonałej cnoty, ale blisko do wprawienia w zachwyt bez reszty pochłoniętych ich historią czytelników. W tej powieści czytelnicza uczta leży na wyciągnięcie ręki, cierpliwie czekając, by ktoś po nią sięgnął. Nie warto zwlekać! Czytajcie, a jej doświadczycie!


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 534
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: