Dodany: 15.05.2020 14:24|Autor: idiom1983

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Warunek
Rylski Eustachy

1 osoba poleca ten tekst.

Jądro ciemności na chwałę Cesarza


Epoka wojen napoleońskich w literaturze polskiej jawi się jej czytelnikom rozpisana niejako na trzy główne motywy.
Pierwszym jest wyidealizowany obraz roku 1812, pełen patosu, podniosłości i ogromnej nadziei na wielką radość z odzyskanej wolności i niepodległości, uwieczniony przez Adama Mickiewicza w jedenastej księdze ''Pana Tadeusza".
Drugim - odwzorowany w "Popiołach" Stefana Żeromskiego proces zachłyśnięcia się górnolotnymi, szlachetnymi ideami walki o wolną Polskę i rewolucyjny postęp dla świata oraz brutalnego odarcia z naiwnych i płonnych marzeń, jakiemu uległo pokolenie rówieśników rozbiorowego upadku potężniej niegdyś Rzeczypospolitej. Bohaterska szarża szwoleżerów Kozietulskiego pod Samosierrą konfrontowana jest z brutalnością rzezi, dokonanej na ludności oblężonej Saragossy. Rafał Olbromski i Krzysztof Cedro przekonują się, że walka "o wolność waszą i naszą" potrafi przybrać nieraz straszne i okrutne oblicze odczłowieczonego barbarzyństwa.
Trzecim motywem opisującym tamtą epokę jest nacechowany rubasznym i jowialnym humorem świat, nakreślony z satyrycznym zacięciem i kabaretowym wyolbrzymieniem przez kapitana napoleońskiego wojska Aleksandra Fredrę, w jego (nawiasem mówiąc, wyśmienitych) komediach, takich jak "Śluby panieńskie" czy "Damy i huzary".

Każda z tych wizji, pisana z silnym emocjonalnym przesłaniem z różnych perspektyw czasowych, choć zawiera w sobie niewątpliwie jakieś oblicze prawdy o tamtych czasach, bez wątpienia nie jest też wyczerpującym kompendium wiedzy o portretowanej przez siebie epoce. "Warunek" Eustachego Rylskiego nie śmie nawet kandydować do takiego miana, lecz w swojej skromnej objętościowo formie ubogaca czytelnika mądrą i pouczającą treścią, stawiając ważkie i trudne pytania o reinterpretację honoru, niszczycielską siłę drzemiącą w ludzkiej naturze, wywleczoną na wierzch przez wojnę, wreszcie o polemikę z tradycją i kulturą narodową, pojęciem polskości i jej tożsamości wobec innych narodowych wspólnot.

Wrzesień 1812 roku, apogeum kampanii rosyjskiej. Po wygranej w bitwie pod Borodino, przeświadczone o rychłym i pewnym zwycięstwie, wojska francuskie szykują się do zajęcia opuszczonej przez obrońców Moskwy. Patrol szwoleżerów pod dowództwem hrabiego kapitana Andrzeja Rangułta ratuje życie ogarniętemu przez kozacki podjazd porucznikowi Semenowi Hoszowskiemu, który miał za zadanie dostarczenie do rąk własnych stacjonującemu w Arancewie generałowi Lamontowi rozkazów z kwatery głównej, prawdopodobnie sygnowanych ręką samego Cesarza. Wydarzenie to mogło stać się przyczynkiem do zawarcia pięknej, męskiej przyjaźni, dodatkowo wzmocnionej frontowymi doświadczeniami. Na nieszczęście dla bohaterów, kolacja zaserwowana późną nocną porą i jeden niefortunny toast obracają wszystko wniwecz.

Trudno o dwóch bardziej różniących się od siebie ludzi, żołnierzy i oficerów niż kapitan Rangułt i porucznik Hoszowski. Pierwszy z nich to młody jeszcze, ale doświadczony już niejedną wojenną kampanią arystokrata, potomek spolonizowanej litewskiej szlachty, uczestnik bitew pod Jeną i Wagram oraz walk na Półwyspie Iberyjskim, gdzie na czele swoich ludzi, wzbudzając grozę i przerażenie, jak wicher przemknął przez opłukane deszczem i pachnące kwieciem ulice i place hiszpańskiego miasta Salamanka. Szaleńczo odważny, buńczucznie bezczelny, otoczony kompanią podobnych sobie, zapatrzonych w niego jak w obrazek ludzi, personifikuje swoją osobą swoiste credo armii Napoleona o marszałkowskiej buławie w plecaku dla każdego odważnego żołnierza, który walczy w jej szeregach. Jego postać urasta do rangi symbolu i legendy, jaką roztacza wokół siebie, dowodzona przez "małego kaprala" niepokonana Wielka Armia. Na pozornie nieskazitelnym portrecie Rangułta zaczynają się jednak pojawiać pierwsze rysy i pęknięcia. Brawura kapitana kilkukrotnie omal nie przyprawiła go o śmierć, od której uratowało go tylko poświęcenie oddanych podkomendnych, a końskie zdrowie zaczyna szwankować. Na dodatek w umyśle oficera, który do tej pory działał jak pracująca na pełnych obrotach niemal doskonała maszyna do zabijania wszelkiej maści wrogów, coraz częściej zaczyna wkradać się niepokój i pytanie o sens własnej obecności w brutalnej rzeczywistości czasów znaczonych wojenną zawieruchą. Za to porucznik Semen Hoszowski to syn prawosławnego duchownego, wywodzący się z Wołynia w prostej linii potomek atamanów Siczy Zaporoskiej, hajdamackich powstańców Bohdana Chmielnickiego i sprawców kaźni Humania z czasów koliszczyzny. Dzięki staraniom zapobiegliwego ojca oraz własnym zdolnościom i determinacji w przyswajaniu wiedzy, udało mu się zdobyć wykształcenie i posadę korepetytora na dworze kniaziów Dołmontowiczów. Jego nowi uczniowie, z natury zuchwali, krnąbrni i zadziorni, okazali się być nieomal genetycznie odporni na przekazywaną im przez Hoszowskiego wiedzę. Wszelkie próby zaznajomienia ich z elementarnymi choćby podstawami arytmetyki, geometrii czy algebry musiały spełznąć na niczym. Jedynym pożytkiem, jaki wyniknął stąd dla późniejszego porucznika, była możliwość nieograniczonego dostępu do opasłej dworskiej biblioteki, nieodwiedzanej przez gospodarzy od co najmniej kilku pokoleń. A to Hoszowskiemu, człowiekowi bardziej pióra niż miecza, bardzo, ale to bardzo odpowiadało. W przeciwieństwie do kapitana Rangułta, porucznik nie ma żadnych złudzeń co do sensu wojennych zmagań, podkarmionych przez specjalistów od propagandy górnolotnymi hasłami. W rzekomo egalitarnej, rewolucyjnej cesarskiej armii, stare feudalne podziały z epoki ancien regime'u dalej trwają w najlepsze, a arystokratyczni oficerowie z wyższością, jeżeli nie z pogardą spoglądają na nobilitowanych chłopskich czy mieszczańskich synów.

W takiej atmosferze mają rozegrać się wydarzenia, które na zawsze odmienią losy obydwu oficerów. Uwikłani w splot fatalnych, trącących absurdem i groteską nieszczęśliwych zbiegów okoliczności, błędnych decyzji, własnego uporu i zacietrzewienia towarzyszy broni, antagoniści, przeciwnicy i rywale, przywodzący na myśl poruczników Renauda i d'Huberta z opowiadania Josepha Conrada "Pojedynek", albo rewolwerowców z westernów o Dzikim Zachodzie, chcąc nie chcąc, muszą nawiązać ze sobą nić choćby wątłego porozumienia i współpracy. Chłopski syn i arystokrata, przebrani w łachmany zrabowane rosyjskim wieśniakom, obarczeni haniebnym piętnem dezerterów i renegatów, swoistych "żołnierzy wyklętych" Grande Armée, rozpoczynają straceńczą na pozór wędrówkę przez ostępy kraju, który z bronią w ręku mieli zdobywać. Ich podróż do rodzinnej posiadłości Rangułta w litewskiej Nekli, można porównać do "Odysei" Homera, a podczas jej trwania obydwaj mężczyźni siłą rzeczy skonfrontują i zrewidują swoje zapatrywania na życie, ze światem i okolicznościami mocno odbiegającymi od ich wymarzonych pragnień i wyobrażeń.

W wędrówce do jądra ciemności przez odludne i bezkresne ostępy rosyjskiej ziemi, wzięci w żelazne kleszcze surowej zimy z siarczystymi mrozami, lodowatymi wichrami i obfitymi śniegami, głodni, zziębnięci i wyczerpani, kapitan i porucznik, szwoleżer i kurier, odnoszą zwycięstwo w zmaganiach z wątłością ciała, niezłomnością woli czy z przymiotami charakteru. W przeciwieństwie do Wielkiej Armii, pokonanej przez kule i pociski wystrzelone przez rosyjskich żołnierzy, a jeszcze bardziej przez potęgę nieokiełznanego przez człowieka żywiołu, jakim tak wtedy jak dziś, była i jest "Matuszka Rossija". Z podkulonym ogonem, pobici i zdziesiątkowani przez kule, głód, zimno i choroby, z hańbiącym brzemieniem dojmującego poczucia klęski, Francuzi i Polacy forsują rzekę Berezynę, aby uniknąć całkowitej zagłady. Francuskie sny o potędze i polskie marzenia o odzyskanej niepodległości walą się w gruzy na oczach obdartych żołnierzy, jeszcze wczoraj tak pełnych wiary w wojenny geniusz, pochodzącego z Korsyki Cesarza Francuzów i króla Włoch. Różnica między dwójką wędrowców a cesarskimi marszałkami polega także i na tym, że ci pierwsi chcieli rosyjską ziemię po prostu przebyć, a ci drudzy posiadać ją na swoją wyłączną własność.

Lekturą "Warunku" będą rozczarowani z pewnością ci, którzy spodziewali się znaleźć na jego kartach epicki rozmach i kunsztownie odwzorowaną panoramę społecznych postaw, jaką można odnaleźć we wspomnianych już tu "Popiołach" czy w "Wojnie i pokoju" Lwa Tołstoja. Zawód poczują także miłośnicy przygodowych i awanturniczych powieści z gatunku płaszcza i szpady, wzorowanych na "Trzech muszkieterach" Aleksandra Dumasa. Zamiast tego Rylski serwuje swoim czytelnikom gombrowiczowską w duchu, gorzką i trudną w odbiorze opowieść o konfrontacji narodowych mitów z przyziemną rzeczywistością, która w przeciwieństwie do mitu, ulotnego jak mgła czy dym, jeżeli zabraknie jego piewców, trwa nieporuszona i niezmienna, nie pytając o krytyczne czy pochlebne zdanie, uwikłanych w nią po same uszy ludzi - wszystko jedno: dobrych czy złych, bogatych czy biednych, szlachetnych czy nikczemnych, mądrych czy głupich. Ażeby w niej przetrwać, niezbędny jest tytułowy warunek - wartość niewymiernych ideałów, takich jak honor, odwaga, przyjaźń czy poświęcenie, odpornych na właściwe pieniądzom prawidła ekonomii i koniunktury. Tradycja przedrozbiorowej, jagiellońskiej Rzeczypospolitej - wielokulturowej mieszanki narodów, wyznań i języków - silnej swoją różnorodnością, znajduje swoich apologetów w Litwinie Rangułcie czy Ukraińcu Hoszowskim. To właśnie oni, idąc w sukurs poetom z Nowogródka i Krzemieńca, przez ponad wiek dźwigali na swoich barkach pamięć o przebrzmiałej chwale, gotowej wszakże do odrodzenia i odnowy. Sto lat później reminiscencje tej postawy znajdą tak odzwierciedlenie, jak i polemikę w federalistycznej i inkorporacyjnej koncepcji odrodzonego z niewoli państwa, lansowanych w opozycji do siebie przez Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego. W wyciętych ostrzami szwoleżerskich szabel zdaniach, prostych jak powszednia żołnierska strawa, dosadnych jak wystrzał z bandoletu i przenikliwych jak lodowaty wicher rosyjskiej zimy, autor tej na wskroś męskiej opowieści o mężczyznach, pyta współczesnych sobie czytelników, obywateli jednego z najbardziej jednolitych etnicznie krajów w centrum Europy, uwikłanych w konsumpcjonizm, egocentryzm i indywidualizm, kim są, skąd pochodzą i dokąd zmierzają. Odpowiedź na te pytania z całą pewnością nie będzie dla nikogo banalną łatwizną. Tym bardziej wszakże warto je zadawać i szukać na nie prawidłowej odpowiedzi.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 734
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: