Dodany: 14.04.2020 22:29|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Śliwki dla króla Stasia, ziemniaczki dla królowej Elżbiety


Istnieją – i podejrzewam, że jest ich wcale niemało – ludzie, których w historii fascynuje nie tyle sama historia, co towarzysząca jej kultura materialna. Taki ktoś rychło po maturze zgubi z pamięci daty rozmaitych traktatów, bitew i panowania władców, ale jeśli mu się taką datę podpowie, będzie się doskonale orientował, jakiego rodzaju materiałów piśmiennych można było użyć do sporządzenia danego traktatu, w co byli odziani i jakiego rodzaju broń mogli mieć przy sobie uczestnicy bitwy, albo, jakie dania mogły były się znaleźć na stole podczas uczty koronacyjnej. Gratką dla tej szczególnej grupy czytelników była swego czasu wydawana przez PIW wyborna seria „Życie codzienne…”; ale i dziś ukazuje się sporo ciekawych tytułów, poruszających różne aspekty życia codziennego w epokach mniej lub bardziej odległych, jak na przykład cykl publikacji Frances i Josepha Giesów o życiu w średniowieczu czy też „Dwudziestolecie od kuchni” i „Okupacja od kuchni” Aleksandry Zaprutko-Janickiej.

Także kuchni – kuchni szczególnej, bo przeznaczonej dla władców – poświęcony jest książkowy debiut Wiki Filipowicz, od dawna zajmującej się popularyzacją historii na łamach prasy. Z całej plejady europejskich królów i cesarzy, od średniowiecza po dzień dzisiejszy, autorka wybrała jedenaście osób, których zwyczaje kulinarne i jadłospisy postanowiła przedstawić czytelnikom. Mamy wśród nich dwa małżeństwa – Jadwigę Andegaweńską i Władysława Jagiełłę oraz Elżbietę Bawarską i Franciszka Józefa I – a ponadto Bonę Sforzę (bez wątpienia mającą ważniejszy głos w kwestiach kulinarnych, niż jej królewski małżonek, Zygmunt Stary), Jana III Sobieskiego, Stanisława Augusta Poniatowskiego, króla Francji Ludwika XIV i troje zasiadających na tronie brytyjskim: Wiktorię Hanowerską, Edwarda VII i panującą tam do dziś Elżbietę II. Dlaczego akurat na te postacie padł wybór? Pewnie jednym z kryteriów była ich popularność, innym – dostępność materiałów źródłowych pozwalających zrekonstruować królewską dietę.

Efektem jest publikacja niezmiernie interesująca, pełna ciekawostek nie tylko stricte kulinarnych. Poznamy przykład historię widelca, rodowód croissanta, nazwy stanowisk urzędników dworskich zajmujących się sprawami kulinarnymi, pojemność kielichów używanych za czasów saskich, różnice między dwiema wersjami tortu Sachera, dowiemy się, skąd się wziął znany już w średniowieczu, a trwający przez wiele wieków zwyczaj jadania ogórków z miodem, z czego składały się potrawy „nazywane kaszami, lecz niezawierające ziaren zbóż”[1], jaką długość miała strucla upieczona z okazji koronacji Stanisława Augusta i ile śliwek podawano temuż królowi na zakończenie czwartkowych obiadów, jakie odmiany jabłek najbardziej lubiły Marysieńka Sobieska i brytyjska królowa Wiktoria, jakie wymagania ma praprawnuczka tej ostatniej względem warzyw, i ale także, skąd wzięło się określenie „na szarym końcu”, czyim imieniem nazwano odmianę rododendronu o nietypowym ubarwieniu, ile ważyła w wieku dojrzałym cesarzowa Sissi, co czyta przy śniadaniu brytyjska para królewska… a to przecież tylko pojedyncze informacje, wybrane na chybił trafił spośród mnóstwa innych, mieszczących się na ponad czterystu stronach!

Takie popularnonaukowe ujęcie historii – poukładane, logiczne, spisane ładnym językiem – sprawia, że mimo niemałej objętości książkę czyta się lekko i szybko (jeśli ktoś woli, można sobie lekturę rozłożyć na raty, dawkując na przykład jeden rozdział tygodniowo). Mankamentów niełatwo się w niej doszukać; wnikliwy czytelnik natrafi parę razy na powtórzoną dwukrotnie tę samą drobną informację, raz na złośliwą literówkę, wskutek której polewka piwna, ulubiona zupa śniadaniowa Zygmunta Starego, z gramatki stała się „gamratką”[2], czyli cokolwiek nieobyczajną niewiastą, i to wszystko. Za to zalet – prócz wyżej wspomnianej przystępności i obfitości szczegółów – jest więcej. Tekst wzbogacają bardzo liczne ilustracje, głównie reprodukcje grafik i obrazów z czasów panowania opisanego monarchy, wprawdzie tylko czarno-białe, ale i tak przydające opowieści swoistego klimatu, do czego przyczynia się i reszta oprawy graficznej: inicjały, ramki, krój czcionki podtytułów. Do tego trzeba dodać obszerną bibliografię (około 20 stron, z czego mniej więcej połowa to publikacje książkowe; kilkanaście z nich trafiło na moją listę tytułów wartych przeczytania). Tak więc kto lubi poznawać historię poprzez pryzmat codzienności, niech zasiada przy stole z dowolnym wspomnianym władcą i pochłania opisy królewskich przekąsek i wystawnych uczt!

[1] Wika Filipowicz, „Przy stole z królem: Jak ucztowano na królewskim dworze”, wyd. Znak Horyzont, 2020, s. 31.
[2] Tamże, s. 120.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 513
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: