Urlop z morderstwem
„Każde morderstwo jest okropne, ale to dobrze, że jesteś tu znowu”[1].
„Pięć dni w Madison City” (w oryginale: „The D. A. Breaks A Seal”) to jedna z dziewięciu powieści Erle’a Stanleya Gardnera, w których występuje Doug Selby – w Polsce do tej pory wydano zaledwie dwie. Selby nie zdobył sobie może tak wielkiej popularności jak sztandarowy bohater tego autora – czyli błyskotliwy adwokat Perry Mason – ale to postać warta uwagi.
Trwa II wojna światowa. Major Doug Selby, były prokurator okręgowy, otrzymuje pięć dni urlopu i zamierza je spędzić w tytułowym Madison City. Jeszcze w pociągu jego uwagę zwraca osobliwa sprawa – jedna z pasażerek przypina sobie świeżą gardenię do klapy płaszcza. Niby błahostka, ale ciekawa – parę osób na dworcu także posiada ten kwiatowy atrybut. Oczywiście, gdyby chodziło tylko i wyłącznie o kwiaty, całość byłaby raczej mało porywająca. Jednak niebawem po przyjeździe Douga okazuje się, że w lokalnym hotelu otruto jednego z gości. Czyżby odpowiedzialny był za to kelner z podejrzaną przeszłością? Ale jaki miałby motyw?
To przykre zdarzenie prawdopodobnie ma związek z właśnie toczącą się sprawą o podważenie testamentu tragicznie zmarłej bogaczki. Eleonora Preston wydziedziczyła swoje rodzeństwo, przekazując majątek gospodyni Marcie Otley. Obie panie zginęły w wypadku samochodowym. Kto przejmie miliony panny Preston? Jej rodzeństwo? A może córka Marty Otley?
To satysfakcjonujący kryminał – trzyma w napięciu od pierwszych do ostatnich stron. Postacie też wydają się wyjątkowo dopracowane jak na Gardnera. Inteligentny Doug Selby łatwo zjedna sobie sympatię czytelnika. Podobnie Sylvia Martin, reporterka miejscowej gazety, z dumą określająca się mianem „kobiety pracującej”. Ciekawą bohaterką jest także Inez Stapleton, tkwiąca w szachu adwokatka – jaką skrywa tajemnicę? Dlaczego milczy, gdy powinna zabrać głos? Z kolei A. B. Carr to wybitny prawnik i urodzony aktor, istny lew sali sądowej (choć nie ma co go porównywać z Perrym Masonem – jest na to zbyt irytujący). Dodatkowo pojawiają się tu smaczki związane z czasami, w których rozgrywa się akcja. W hotelu goście kradną cukier z cukiernicy (dlatego ostatecznie dostają cukier w kostkach), widać braki kadrowe, stąd trudno na przykład złapać taksówkę.
Przykurzony i zapomniany to kryminał, nawet jak na twórczość Erle’a Stanleya Gardnera – a szkoda. To nadal bardzo przyzwoita lekturowa rozrywka.
[1] Erle Stanley Gardner, „Pięć dni w Madison City”, tłum. Irena Doleżal-Nowicka, Iskry 1970, s. 162.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.