Dodany: 22.12.2019 20:01|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Dynie mogą poczekać, a klasykę poznać warto, choćby na skróty!


Kolejny rok z twórczością Królowej Kryminału postanowiłam zakończyć spotkaniem z moim ulubionym bohaterem, Herkulesem Poirot, które dotąd rozmyślnie odkładałam, by tych kilka jego przygód, które mi jeszcze pozostały, starczyło mi na jak najdłużej. Według kolejności chronologicznej wypadało mi się zabrać za „Dwanaście prac Herkulesa”. Generalnie jestem zdania, że autorka lepiej sobie radziła w dłuższych formach, ale skoro była kolej na opowiadania, tym bardziej wolałam je mieć za sobą, a na koniec zostawić sobie to, co powinno mi się bardziej podobać.

Jak sugerował tytuł, rozwiązywane w tym tomie przez małego Belga sprawy mają pewien wspólny mianownik. A wszystko zaczyna się od dyskusji Poirota i jednego z jego licznych angielskich przyjaciół na temat imion. Występujący tylko w tej jednej jedynej scenie doktor Burton jest akurat w żartobliwym usposobieniu, puszcza więc wodze fantazji:
„Wyobraziłem sobie następującą sytuację: twoja matka siedzi sobie z nieboszczką panią Holmes, szyją śpioszki lub stukają drutami i recytują - "Achilles, Herkules, Sherlock, Mycroft..."[1], następnie zaś delikatnie wytyka detektywowi brak znajomości klasyki, będącej źródłem jego imienia, i namawia go, by, gdy już przejdzie na emeryturę, nadrobił zaległości w tym zakresie. Poirot zdradza, że owszem, właśnie nadeszła ta chwila, lecz zamiast czytać mity greckie, zamierza się zająć… uprawą dyń. Burton nie wierzy, i słusznie. Poirot bowiem zapoznaje się z dokonaniami swego mitycznego imiennika, cóż z tego, że na skróty – „sekretarka, panna Lemon, została wydelegowana w celu zebrania materiałów na temat Herkulesa i przedłożenia mu ich do rąk własnych. Bez cienia zainteresowania (ona nie z tych, co pytają: »dlaczego«), za to nadzwyczaj sprawnie, panna Lemon wywiązała się z zadania”[2] – skoro z nader brzemiennym w skutki wnioskiem:
„Jeszcze raz należy wykonać dwanaście prac Herkulesa... współczesnego Herkulesa. Dowcipny koncept, a i zabawny! Zanim wycofa się ostatecznie, podejmie się dwunastu spraw, ni mniej, ni więcej. Powinny to być sprawy wybrane specjalnie pod kątem związku z dwunastoma pracami starożytnego Herkulesa. Tak, to będzie nie tylko zabawne... będzie to dzieło natchnione, ba – artystyczne”[3].

I jak powiedział, tak uczyni. Sprawy będą się wahały od zupełnie błahych (uprowadzanie dla okupu piesków bogatych dam czy też odszukanie dziewczyny, która podbiła serce młodego mechanika i znikła) poprzez poważniejsze, ale niezagrażające bezpośrednio niczyjemu życiu (szantaże, kradzieże, handel narkotykami), do zbrodni najcięższego kalibru (morderstwa, czy to z zemsty, czy dla zysku).

Spójność samej intrygi kryminalnej bywa nieco problematyczna, ale jak zwykle, najważniejsze jest cięte pióro Lady Agathy i smaczki obyczajowe, dzięki którym opowieść momentami zdaje się być satyrą dobrej próby, a nie kryminałem. Spójrzmy na te wszystkie postacie portretowane w mniej lub bardziej krzywym zwierciadle.
Oto przedmiot długoletnich westchnień Poirota, hrabina Vera Rossakoff: „jej obecny makijaż przypominał zachód słońca, który wyszedł spod pędzla pejzażysty”[4].

A tu - prowincjonalna plotkarka:
„- Chcecie odgrzebać tę biedaczkę! - wykrzyknęła panna Leatheran. - To okropne!
Gdyby zamiast "to okropne" powiedziała "to wspaniałe", wówczas jej słowa lepiej odpowiadałyby brzmieniu jej głosu”[5].

I druga dama o podobnej naturze, lecz bardziej arystokratycznych manierach:
„(…) Zawsze uważałam, że ci starożytni Grecy i Rzymianie byli niesympatyczni. Nie mogę pojąć, dlaczego księża z takim upodobaniem cytują klasyków... po pierwsze, nie sposób zrozumieć, o co im chodzi, a po drugie zawsze byłam zdania, że tematyka klasyków niezbyt pasuje do księży. Tyle tam kazirodztwa, i te kompletnie gołe posągi... ja wprawdzie nie mam nic przeciwko temu, ale wie pan, jacy są księża... denerwują się nawet, jeżeli dziewczyna przyjdzie do kościoła bez pończoch! Zaraz, o czym to ja mówiłam?”[6].

Dalej – młody polityk, który wpakował się w kłopoty na zagranicznych wakacjach:
„Harold Waring odetchnął głęboko.
- Siadam do roboty i nauczę się wszystkich możliwych języków europejskich! – oświadczył stanowczo. - Nikt już po raz drugi nie wystrychnie mnie na dudka!”[7],
bogacz mający coś na sumieniu:
„Sir Joseph zadrżał lekko i zerknął spod oka w górę, jak gdyby poczuł nad prawym ramieniem obecność niewidzialnego Herkulesa Poirot. Miał wrażenie, że nigdy się już od tego uczucia nie uwolni”[8],
i drugi bogacz, ten dla odmiany z sumieniem względnie czystym, lecz za to z przekonaniem, że ma dość pieniędzy, by dostać to, czego zechce:
„- Jeśli czegoś chcę, panie Poirot, to płacę - oświadczył Emery Power.
- Nie wątpię, że zna pan hiszpańskie przysłowie: "Bierz, co chcesz, i płać za to - tak mówi Bóg"?
Przez chwilę finansista zmarszczył brwi; w jego oczach mignął gniewny błysk.
- Ma pan usposobienie filozofa, panie Poirot - rzekł sucho.
- Doszedłem do wieku, w którym człowiek staje się refleksyjny, monsieur.
- Nie wątpię. Ale same refleksje nie zwrócą mi mojego kielicha”[9].

I jeszcze sfrustrowana posługaczka:
„Krzątała się tam smutna dziewczyna z koszykiem sztućców, które układała na stołach.
- Przepraszam panią, czy mógłbym się widzieć z kierowniczką? - zapytał pokornie Herkules Poirot.
Dziewczyna spojrzała na niego mętnym wzrokiem.
- A tego to ja nie wiem.
- W biurze nikogo nie ma - rzekł detektyw.
- A tego to ja nie wiem, gdzie ona jest.
- Być może udałoby się pani dowiedzieć - nalegał Poirot cierpliwie.
Dziewczyna westchnęła. Nowe zadanie, którym ją obarczono, dodatkowo upokorzyło jej i tak już ponure życie”[10],
której miejsce pracy tak oto jawiło się detektywowi:
„Przywitał go półmrok i zapach gotowanej kapusty, zmieszany ze wspomnieniami po śledziach ze śniadania”[11].

A do tego Poirot we własnej osobie, raczący rozmówców jakże celnymi wnioskami ze zbieranych przez lata doświadczeń:
„Jeżeli mężczyzna otruje żonę dlatego, że chce się wybrać na Biegun Północny albo nacieszyć urokami stanu kawalerskiego, to ani przez sekundę nie wzbudzi zainteresowania otoczenia! Plotka powstaje i krąży tylko wtedy, gdy ludzie są przekonani, że mężczyzna dopuścił się morderstwa, by móc poślubić inną kobietę” [12].

Wyborny relaks z uśmiechem! A że nie o to w kryminale chodzi? Ba… książka ma człowiekowi przynieść pożytek, a skoro przynosi właśnie taki, znaczy, że swoje zadanie tak czy owak spełniła!

[1] Agatha Christie, „Dwanaście prac Herkulesa”, przeł. Grażyna Jesionek, wyd. Wydawnictwo Dolnośląskie, 2003, s. 6.
[2] Tamże, s. 9-10.
[3] Tamże, s. 11.
[4] Tamże, s. 288.
[5] Tamże, s. 56.
[6] Tamże, s. 208-209.
[7] Tamże, s. 165.
[8] Tamże, s. 42.
[9] Tamże, s. 267.
[10] Tamże, s. 25.
[11] Tamże, s. 24.
[12] Tamże, s. 48.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 878
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: