Czego to się człowiek nie dowie podczas seansu spirytystycznego!
Tytułowa wioska Sittaford z powieści Agathy Christie ma status„zawsze odległej od reszty świata”[1]. Obecnie jest jeszcze bardziej niż zwykle od niego odcięta, a to za sprawą śnieżycy. W nieprzyjemny wieczór grupka znajomych zbiera się w wielkiej posiadłości. Bawią się w seans spirytystyczny – nie traktują tego poważnie. Ot, nieszkodliwa rozrywka, popularna w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Nieoczekiwanie duch przekazuje im makabryczną wiadomość – kapitan Joseph Trevelyan został zamordowany. Choć nikomu nie chce się w to wierzyć, zaniepokojony przyjaciel rzekomego nieboszczyka – major Burnaby – odwiedza go. Cóż, okazuje się, że duch miał rację…
Joe Trevelyan był człowiekiem majętnym – miał też kilkoro krewnych, którym spadek bardzo pomógłby w życiu. Wkrótce jeden z nich – siostrzeniec kapitana, Jim Pearson – zostaje oskarżony o popełnienie tej zbrodni. Nie chce się bronić. Jego narzeczona Emilia Trefusis podejmuje się prywatnego śledztwa, aby oczyścić ukochanego z zarzutów. To dziewczyna przebojowa, sprytna i dosyć niezależna. Jeśli czegoś chce, dociera do celu. Stara się prześcignąć inspektora Narracotta. Pomaga jej ambitny dziennikarz, Charles Enderby. Tych dwoje pasuje do siebie, ale co z tego wyniknie? I kto właściwie jest odpowiedzialny za śmierć kapitana?
„Tajemnicę Sittaford” zaludnia galeria ciekawych postaci – od sprytnej Emilii, przez dociekliwego dziennikarza, rozgadaną panią Curtis, Ronnie’ego Garfielda nadskakującego apodyktycznej ciotce Karolinie (która to ciotka te umizgi uważa za raczej żałosne), panią Willett, która przybywa z Afryki, aby – ku zdumieniu mieszkańców - doświadczyć uroków angielskiej zimy (ona i jej nerwowa córka zostają uznane za panie „nadzwyczaj urocze. Oczywiście w stylu kolonialnym”[2]), aż po Jennifer Gardner (oddaną mężowi-inwalidzie kobietę, piękną i przerażającą „jak postać z tragedii greckiej”[3]) i kompetentną pielęgniarkę, która swą troską wykracza daleko poza obowiązki zawodowe. Ach, to postaci opisane z pazurem!
„Tajemnica Sittaford” sprawdza się jako kryminał – choć nie ma tu misternej intrygi, wszystko zostało oparte na jednym błyskotliwym pomyśle. Mimo wszystko śledzenie interakcji między mieszkańcami (stałymi i tymczasowymi) małej wioski Sittaford może się okazać lepszą rozrywką niż szukanie odpowiedzi na standardowe kryminalne pytanie: kto zabił?
[1] Agatha Christie „Tajemnica Sittaford”, tłum. Maria A. Biernacka, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, 2001, s. 5.
[2] Tamże, s. 128.
[3] Tamże, s. 168.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.